Ewangelista chyba się jednak pomylił. Nieprawda, że „wszyscy byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami”. Maryja i Józef nie są dumni ze swojego Jedynaka. Są na Niebo bardzo zdenerwowani. I w ogóle Go nie rozumieją. Łukaszowe opowiadanie stawia słuchaczom bardzo wysokie wymagania: trzeba się wznieść ponad strach i zdenerwowanie. Trzeba innymi słowy w każdej sytuacji patrzeć na Jezusa. Jest Ewangelia dzisiejsza przestrogą przed skupianiem się tylko i wyłącznie albo przede wszystkim na swoich odczuciach. Mamy prawo do naszych uczuć. Wolno nam je przeżywać. One jednak nie są wszystkim. I wcale nie zawsze odpowiadają rzeczywistości. 

Jezus poddaje się ludzkiemu prawu rozwoju. Jezus wzrasta także w latach. Nie chodzi o upływ lat, ponieważ one upływają każdemu, lecz że rozwija się fizycznie. Dalej potrzeba pewnej troski. Może teraz Józef poleca Mu więcej rzeczy. Uczy Go zawodu. Jezus będzie cieślą. Praktycznie Jezus będzie dłużej pracował niż będzie nauczycielem. I jest przy tym wszystkim Zbawicielem świat i Kimś do naśladowania. Najważniejsze jest nie tyle co robimy ani jaką pełnimy funkcję, ale uczciwa praca. 

Jezus dalej wzrasta w łasce u Boga. Jego życie duchowe podlega ciągłemu procesowi dojrzewania. Jego relacja do Ojca będzie dalej wzrastała. 

Podkreślony zostaje nocy wymiar: w łasce u ludzi. Dokonuje się także Jego rozwój emocjonalny, relacyjny. Na to Mu Maryja pozwala. Maryja nie schowa Pana Jezusa: Jesteś Synem Bożym, Masz żyć w celibacie, więc siedzieć w domu. Pan Jezus ma normalne relacje. Przez relacje odkryje powołanie do celibatu. 

Jezus szanuje i potwierdza prawo do nauki. Słucha ludzi mówiących Mu o Bogu. Jezusa interesuje, jak ludzie mówią o Bogu i jak rozumieją Boże Słowo. Dzisiejsza Ewangelia jest zachęta do doskonalenia swojej umiejętności mówienia o Bogu. Zatem również do pogłębiania znajomości wiary. zaniechania  na tym polu mogą przynieść niechciany (i niepotrzebny) owoc bolesnego i długiego szukania prawdy i sensu; mogą skutkować niesprawiedliwym oskarżaniem Pana Boga. Jezus wyznacza nam spotkanie na swoich warunkach. Niejeden raz odniesiemy wrażenie, że Jezus się nam zagubił. To znak, że nigdy nie możemy sądzić, że „mamy” Go na zawsze, że możemy być pewni Jego obecności w naszym życiu. W poszukiwanie Jezusa wpisany jest ból serca. Jest to dobry ból. Uświadamia, że szukam Kogoś, Kogo bardzo kocham. Moje poszukiwanie Jezusa nie musi trwać trzy dni. W takiej mierze, w jakiej sam trwam w sprawach Ojca, w takiej ty szybciej odnajdę Jezusa.