13 lutego 2022
6 niedziela w okresie zwykłym

Szczęśliwy człowiek sukcesu

Przed oczami mamy jeszcze scenę z Ewangelii liturgii poprzedniej niedzieli – cudowny połów ryb. Jezus wykorzystał łódź Szymona, aby głosić z niej słowo Boże. Poprosił o pomoc sfrustrowanego i zmęczonego rybaka, który przez całą noc nic nie złowił. Jezus wypowiada słowo z mocą, słowo mające moc sprawczą. Powiedział rybakom, żeby zarzucili sieci jeszcze raz i wtedy wydarzył się cud obfitego połowu ryb. Warto o tym wspomnieć po tygodniu, żeby w kontekście przesłania Ewangelii dzisiejszej niedzieli uświadomić sobie jeszcze raz, że zaufanie jedynie własnym siłom nie daje nam sukcesu. Zaufanie zaś słowu Bożemu wiąże się z niewyobrażalnym dla nas cudem.

Dzisiaj słyszymy w czasie Mszy świętej mowę Jezusa, która została spisana przez ewangelistę Łukasza. Jezus cztery razy zwraca się w niej do słuchaczy „Błogosławieni jesteście…” i cztery razy zwraca się do nich słowami: „Biada wam…”. Te z pierwszej grupy brzmią jako obietnica szczęścia i radości. Natomiast te z drugiej wypowiadane są jako groźby, albo nawet jako przekleństwa. Dlaczego takie mocne przeciwieństwa wybrzmiewają z ust Jezusa? Dlaczego Jezus jawi się dziś jako ktoś surowy? Jako wypowiadający „biada wam”, jako ten, kto grozi?

Stąd właśnie nawiązanie w tym rozważaniu do przesłania liturgii poprzedniej niedzieli, żeby zrozumieć, do jakiego niezadowolenia i zmęczenia prowadzi ufanie jedynie swoim siłom, swoim zdolnościom oraz do jakiej wewnętrznej pustki prowadzi zamknięcie się w sobie. Chodzi o to, żeby w końcu zrozumieć, do jakiej nadziei prowadzi przekroczenie granicy, jaką jest wyjście z egoizmu i porzucenie grzechu pychy. Przecież to Szymon był rybakiem, a nie Jezus. Przecież to rybacy znali się lepiej na łowieniu i dobrze wiedzieli, że nic tego dnia już nie będzie z połowu. Rybacy, a wśród nich Szymon Piotr, poruszeni do głębi słowem Bożym wybrzmiewającym z ust Jezusa robią coś, co jest nielogiczne. Potrafią zaufać, uwierzyć i wprowadzić słowo Jezusa w czyn. Wtedy dokonuje się cud.

Cztery razy Jezus mówi o błogosławionych. Są nimi ubodzy, cichego serca, miłosierni, czyniący pokój, czystego serca. Oni są błogosławieni, czyli szczęśliwi, radośni. Ta obietnica nie jest na przyszłość, ale Jezus stwierdza, że to już jest w ich życiu. Cztery razy Jezus mówi „Biada”. Adresatami tych słów są ci, którzy nie przyjmują ewangelicznej nowiny, skupieni są jedynie na bogactwie, przyjemnościach, nie widzą drugiego człowieka i jego potrzeb. W ustach Jezusa owo „Biada” brzmi niejako prorocka zapowiedź wiecznego smutku i nieszczęścia, ciągłego niezadowolenia i stałej pogoni za czymś więcej i bardziej, ale niestety tylko dla siebie.

Wróćmy do orędzia liturgii poprzedniej niedzieli nie tracąc przy tym sprzed oczu tego, co dziś wybrzmiewa z ust Jezusa. Zobaczmy, że wtedy, kiedy Szymon wraz z towarzyszami spostrzegli, że złowili tyle, ile nigdy dotąd nie udało się złowić i kiedy interes wydawał się zaczynać „rozkręcać” jak nigdy dotąd, on natychmiast zostawił wszystko, żeby robić tylko to, do czego wzywa go Jezus. To jest dla Szymona stającego się apostołem Piotrem droga szczęścia, droga błogosławieństw. Gdyby tego nie zrobił, byłby adresatem przekleństwa – owego „Biada”, które zaprowadziłoby go do rozczarowania, znużenia, wewnętrznej pustki, jałowości życia, mimo, że ryb miałby w nadmiarze, a handel nimi kwitł by w najlepsze. W spotkaniu rybaka Szymona z Jezusem o ryby przecież nie chodziło, ale o szczęście i życie wieczne jego i ludzi na świecie.