Franciszkańskie rozmyślania nad językiem potocznym.
Wyluzuj.
Uniwersalna porada i panaceum na wszystkie bolączki. Jak się wyluzujesz, to będzie dobrze. Skąd miałaby się brać taka moc przedziwna luzu – nie wiadomo. Funkcjonuje jako aksjomat obywający się bez potrzeby dowodzenia. Ludzie niewyluzowani przeszkadzają. Ciągle im o coś chodzi. Mówią o jakiś problemach. Przypominają, że coś jeszcze nie zostało zrobione. Wyluzowanie staje się ideologią, uzasadniającą wysiadkę z obowiązków, albo z życia w ogóle. Ludzie modelowo wyluzowani niewieloma rzeczami się przejmują, zwłaszcza mającymi związek ze sprawami innych ludzi. Nieco bardziej szczery komunikat brzmiałby: wyluzuj, bo zajmie się tym ktoś inny, bo sprawa sama się rozwiąże albo problem rozejdzie się po kościach, albo straci na znaczeniu, albo coś tam jeszcze. Wyluzuj, czyli: nie przewidywaj, nie pytaj: A co jeżeli? Niech ci przestanie na czymś zależeć. Nie podchodź do życia poważnie. W ogóle niczego nie traktuj poważnie. Jednak po człowieku przesadnie wyluzowanym trzeba czasem długo sprzątać. Ludzie wyluzowani mają niesympatyczny zwyczaj obarczania swoimi problemami ludzi niewyluzowanych. Czasem bywają to problemy podstawowe, kiedy takiej luzaczce czy takiemu luzakowi trzeba dać jeść, trzeba ją/jego ubrać, przenocować, czasem przez wiele nocy, zapłacić karę. Luzactwo bowiem generalnie źle się kończy. Życie z kolei jest jak morze: ono nie jest żeglarzowi ani przychylne, ani wrogie. Morze (i życie) jest zwyczajnie bardzo wymagające. Wymaga poważnego traktowania, przewidywania, namysłu, trudu. Współczesny Piotruś Pan, patron wszystkich luzaków, się na to wszystko nie zgadza. Rzeczywistość ma jednak to do siebie, że jest wprost nieprawdopodobnie uparta. A jej skrzeku nie można niczym uciszyć.
Zazwyczaj pierwszą przestrzenią, w której trzeba wyluzować, są sprawy wiary. Tutaj apel o luzacką postawę bywa przyjmowany z największym zrozumieniem, niemal jako oczywistość. Wiara jednak uzasadnia parę innych postaw, bez których w życiu ani rusz. Bez wiary trudno odmówić wezwaniu do wyluzowania w dziedzinie miłości, obrotu pieniądzem, danego słowa. Jak i czym bez wiary uzasadnić wierność, miłość, odpowiedzialność, najbardziej elementarny życiowy realizm, poczucie najzwyklejsze życiowej przyzwoitości?
Wyluzowanie jako przepis na życie to nie jest patent jedynie ponowoczesności. Czymże były zachęty imć Kuklinowskiego, kierowane do Kmicica, jak nie zachętą do wyluzowania? W tamtej epoce zachęta ta brzmiała tak: Tu Kuklinowski stanął i chwyciwszy znów Kmicica za rękaw, mówić począł:
– Waćpan, panie kawalerze, wydajesz mi się roztropny i przemyślny, a przy tym czuję w tobie żołnierzyka z krwi i z kości… Po co ci, u licha, z księżmi, nie z wojskowymi trzymać, po co księżym parobkiem być?… Lepsza u nas i weselsza kompania przy kielichach, kościach, z dziewczętami… Rozumiesz? Co?
Tu ścisnął mu ramię palcami. – Ten dom – mówił dalej ukazując palcem na twierdzę – pali się… a głupi, kto z palącego się domu nie ucieka. Waćpan może imienia zdrajcy się boisz?… Pluń na tych, co cię tak nazwą! Chodź do naszej kompanii… Ja, Kuklinowski, to waści proponuję. Chcesz, słuchaj… nie chcesz, nie słuchaj… gniewu nie będzie. Jenerał przyjmie cię dobrze, ja w tym, a mnie do serca przypadłeś i z życzliwości to ci mówię. Wesoła kompanijka, wesoła! Żołnierska wolność w tym, by służyć, komu się chce. Nic ci po mnichach! Jeżelić cnotka przeszkadza, to ją wycharchnij! Pamiętaj też i na to, że i uczciwi u nas służą. Tylu szlachty, tylu panów, hetmani… Co masz być lepszy? Kto tam się naszego Kazimierka trzyma? – nikt! Jeden Sapieha Radziwiłła gnębi (Potop, tom II, roz. XVI).
Franciszkowe głoszenie to w sumie zachęta i apel o poważne potraktowanie życia. W Liście do Wiernych Franciszek mówi bardzo zdecydowanie i bez ogródek, czym kończy się nadmierne wyluzowanie: Wszyscy zaś oni i one, którzy nie trwają w pokucie i nie przyjmują Ciała i Krwi Pana naszego Jezusa Chrystusa, i dopuszczają się występków i grzechów, i którzy ulegają złej pożądliwości i złym pragnieniom swego ciała, i nie zachowują tego, co przyrzekli Panu, i służą cieleśnie światu cielesnymi pragnieniami i zabiegami świata, i troskami tego życia: opanowani przez szatana, którego są synami i spełniają jego uczynki (por. J 8, 41), są ślepi, ponieważ nie widzą prawdziwego Światła, Pana naszego Jezusa Chrystusa. Nie mają mądrości duchowej, ponieważ nie mają Syna Bożego, który jest prawdziwą Mądrością Ojca; o nich jest powiedziane: Mądrość ich została pochłonięta (por. Ps 106, 27); i: Przeklęci, którzy odstępują od przykazań twoich (Ps 118, 21). Widzą i poznają, wiedzą i postępują źle, i sami świadomie gubią dusze. Patrzcie, ślepcy, zwiedzeni przez waszych nieprzyjaciół: przez ciało, świat i szatana; bo ciału słodko jest grzeszyć, a gorzko jest służyć Bogu; ponieważ wszystkie występki i grzechy z serca ludzkiego wychodzą i pochodzą (por. Mk 7, 21. 23), jak mówi Pan w Ewangelii. I niczego nie macie w tym świecie ani w przyszłym. I uważacie, że długo będziecie posiadać marności tego świata, lecz łudzicie się, bo przyjdzie dzień i godzina, o których nie myślicie, nie wiecie i których nie znacie; ciało choruje, śmierć się zbliża i tak umiera gorzką śmiercią. I gdziekolwiek, kiedykolwiek i w jakikolwiek sposób umiera człowiek w śmiertelnym grzechu bez pokuty i zadośćuczynienia, jeśli może zadośćuczynić, a nie zadośćczyni, szatan porywa jego duszę z jego ciała z takim uciskiem i męką, o jakich nikt wiedzieć nie może, o ile tego nie doznaje. I wszystkie bogactwa i władza, i wiedza, i mądrość (por. 2Krn 1, 12), o których sądzili, że mają, zostały im odjęte (por. Łk 8, 18; Mk 4, 25). I pozostały dla krewnych i przyjaciół, a oni zabrali i podzielili jego majątek, a potem powiedzieli: „Niech będzie przeklęta jego dusza, bo mógł więcej nam dać i zgromadzić niż zgromadził”. Ciało jedzą robaki i tak zgubili ciało i duszę w tym krótkim życiu i pójdą do piekła, gdzie będą cierpieć męki bez końca (1LW 1-18).
Upomnienie świętego Franciszka, skierowane do braci wszystkich czasów, jest dokładną odwrotnością apelu o wyluzowanie: O najdrożsi, bracia i na wieki błogosławieni synowie, słuchajcie mnie, słuchajcie głosu swego Ojca. Złożyliśmy wielkie obietnice – otrzymaliśmy jeszcze większe. Dotrzymajmy złożonych – wzdychajmy do otrzymanych. Rozkosz krótka – kara wieczna. Drobne cierpienie – chwała nieskończona. Wielu powołanych – mało wybranych. Wszystkim odpłata. Bracia, póki jeszcze czas, czyńmy dobrze.
Stale obecnie we Franciszkowym przepowiadaniu wezwanie do pokuty, to przecież nie zachęta do zadawania sobie bólu. To raczej apel o życie trzeźwe, przemodlone i przemyślane. Pokuta to przecież nowe, lepsze życie, to owszem, bolesne zmaganie się ze skutkami swych wcześniejszych decyzji i czynów, ale przede wszystkim to wysiłek wkładany w to, by odtąd żyć lepiej. Franciszkowa wspólnota także nie hołduje luzactwu. Franciszek bardo troszczy się o regułę, czyli o kanoniczne uporządkowanie życia. Wspomina w Testamencie: I gdy Pan zlecił mi troskę o braci, nikt mi nie wskazywał, co mam czynić, lecz sam Najwyższy objawił mi, że powinienem żyć według Ewangelii świętej. I ja kazałem to spisać w niewielu prostych słowach, i Ojciec św. potwierdził mi. (T XIV-XV). Braciom przebywającym w Porcjunkuli stawia szczególniejsze wymagania: To miejsce Święty ukochał przed wszystkimi innymi; braciom kazał, by je mieli w szczególnej czci; chciał, żeby zawsze było strzeżone jako zwierciadło zakonności w pokorze i najwyższym ubóstwie; jego własność cedował innym, a sobie i swoim braciom zostawił tylko użytkowanie.
Zachowywano tam jak najostrzejszą karność we wszystkim, w milczeniu iw pracy oraz w innych zakonnych ustawach. Mieli tam wstęp tylko bracia specjalnie wyznaczeni. Święty chciał, żeby zbierać ich zewsząd, prawdziwie pobożnych względem Boga i ze wszech miar doskonałych. Również całkowicie zabroniony był tam wstęp osobom świeckim. Franciszek nie chciał, żeby bracia przebywający tam, w liczbie ściśle ograniczonej, rozpraszali się, słuchając opowieści przybywających tam świeckich, żeby przerywali kontemplację rzeczy niebieskich i poprzez plotkarzy zaciekawiali się sprawami przyziemnymi. Nie wolno tam, było nikomu gadać po próżnicy, ani powtarzać za innymi. Gdy się to komuś zdarzało, to aby nie robił tego więcej, dostawał karę jako nauczkę na przyszłość. Pozostając na miejscu bez przerwy dniem i nocą, oddawali się chwalbie Bożej, a tchnąc przedziwną wonią cnót, prowadzili życie anielskie (2Cel 18).
Zatem nie życie wyluzowane, ale życie anielskie, z pewnością bardzo angażujące. Może też jest i tak, że wielu ludziom już się to wyluzowanie przejadło? Człowiek nie może trwać w stanie nieważkości. Franciszkowa droga, pewnie jedna z wielu, możne być dobrą szkołą życia uporządkowanego, sensownego, w którym nie zabraknie miejsca na prawdziwą radość.