fot. Racool_studio na Freepik

Fragment z książki „Jezus pyta – Ewangelia wg. św. Mateusza”. 
Autor: o. Bonawentura Smolka OFM

Powściągliwość w sądzeniu

(Mt 7, 1-5) – Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. W jaki bowiem sposób sami osądzacie, tak i was osądzą. Jaką miarą wy mierzycie, taką i wam odmierzą. Dlaczego widzisz drzazgę w oku swego brata, a w swoim oku nie dostrzegasz belki? Albo jak możesz powiedzieć swemu bratu: Pozwól, że wyjmę drzazgę z twojego oka, gdy sam masz swoim oku belkę? Obłudniku! Wyjmij najpierw belkę z własnego oka, a wtedy przejrzysz i będziesz mógł wyjąć drzazgę z oka twego brata 

Jeden z geniuszy naszych czasów, Carl Gustav Jung – szwajcarski psychiatra, psycholog, naukowiec, artysta malarz. Twórca psychologii głębi, na bazie której stworzył własne koncepcje, ujęte jako psychologia analityczna, doceniając  opiniotwórczą rolę człowieka stwierdził, że ważnym jest co sądzisz o samym sobie, lecz jeszcze ważniejszym jest to, co inni myślą o tobie. 

Wyrażać opinie, osądzać sytuacje, ludzi, wydawać oceny, jest jedną z nierzadkich czynności człowieka. Z pewnością jest to dowodem naszej racjonalności, moralności, etyczności, czasami nawet i emocjonalności. Naszą naturalną potrzebą, poniekąd jest wydawanie opinii o nas samych i otaczającym nas świecie zewnętrznym. Oceniamy raz pozytywnie, innym razem przeważa strona negatywna. 

Czy zawsze jesteśmy obiektywni? Ludzie nam życzliwi, na ogół będą patrzyli na nas przychylnym okiem. Inaczej będzie z tymi, którzy z różnych względów ustosunkowani są do nas negatywnie. Trudno w nich o  pozytywną bezstronność.

Jezus jako Ten, który oprócz grzechu, w całkowity sposób wszedł i zjednoczył się ze światem człowieka. Z pewnością znał nasze dylematy, które ze sobą niosą, oceny drugich i samego siebie. Napiętnuje oceny ludzi, a przede wszystkim chrześcijan w których brak jest miłości i które sprowadzają ludzi ocenianych do przedmiotu, pozbawionego kontekstu życiowego, trudnych sytuacji i uczuć. Nie znaczy to jednak, że nie mamy prawa dostrzegania i oceniania tego, co dobre jest w człowieku i co trudne, co sprzeciwia się jego godności. Nie znaczy to, że w każdej sytuacji, należy się powstrzymywać od wydawania sądów. Niech pozostaną one jednak wolne od wszelkich uprzedzeń, od pośpiesznych i lekkomyślnych, a w konsekwencji krzywdzących treści. Ponadto sąd, należy ograniczyć do obszaru czynów, nie podejmując powierzchownych prób osądzania ludzi. 

Niezwykle ważnym dla Jezusa jest posiadanie świadomości, że każdy kto osądza innych, zostanie również przez innych osądzony, a przede wszystkim będziemy sądzeni przez Boga w czasie sądu ostatecznego. Wydany przez nas wyrok, powróci jako wyrok Boży. Każdy będzie sądzony według tego,  jak sam sądzi, a szczególnie wtedy, gdy potępia drugiego człowieka.

Wykładnia prawa sądzenia w przekonaniu Jezusa zawarta w sformułowanych przez Niego w pytaniach obecnej perykopy, sięga jeszcze głębiej i dalej. Wzywa On mianowicie, do tego, aby w ogóle nie wydawać sądu potępiającego. 

Człowiek podejmujący się sądzenia drugich, odbiera sobie jednocześnie błogosławione prawo do przebaczania im. Kiedy podejmujemy się prawa do sądzenia pamiętajmy, że i my w swojej słabości i grzeszności, jesteśmy winnymi wobec Boga i ludzi. Nie możemy zamykać oczu, widząc grzech, ale dominować w nas powinna postawa miłości i miłosierdzia. Miejmy świadomość własnych słabości, wtedy lepiej będziemy rozumieli innych. 

W dalszej części rozważanego przez nas fragmentu mateuszowej Ewangelii, stajemy przed znaczeniem retorycznego pytania Jezusa o drzazdze w oku brata i belce we własnym oku. W ten sposób poucza nas, że zanim podejmiemy się  czynności zmierzającej do oceny naszych przyjaciół i bliźnich, sami dążmy szczególnym wysiłkiem do stawania się coraz lepszym. 

Jezus, w obliczu sformułowanego przez siebie pytania uczy nas, aby na braki bliźniego, spoglądać się z pokorą i wielkodusznością. Dalej, człowieka nie można do końca identyfikować z jego zewnętrznymi czynami. Każdy człowiek bowiem jest tajemnicą, dla drugiego i dla samego siebie. Nie wszystko wiemy o sobie i do końca życia, siebie nie poznamy. Zna nas tylko Bóg. Dlatego nie spoglądał na człowieka, żeby sądzić, a tym bardziej żeby potępiać. Na każdego spoglądał przez pryzmat miłości i miłosierdzia. Każde spotkanie z Nim wyzwalało, czyniąc człowieka nowym, dodawało sił, wiary i pewności siebie. Potrafił doskonale odróżnić zło od człowieka, który jej popełnił.

Warto przyswoić sobie w tym miejscu naukę św. Augustyna, że istnieją czyny o których nie wiemy z jaką intencją zostały wykonane. Trzeba zatem powstrzymać się przed sądzeniem. Nadejdzie jednak z pewnością doskonały czas ich sądzenia, kiedy to Pan wystawi tajemnice mroków na pełne Światło.