Co można zrobić z pieniędzmi? Można je albo wydać (tak właśnie uczynił młodszy syn), albo zainwestować. Młodszy syn nie lubi pracy, oszczędności, czekania na zysk, niepewności, czy zainwestowany pieniądz się zwróci… Młodszy syn grzeszy nie tyko brakiem miłości wobec ojca. Być może jeszcze większym grzechem jest życiowe lenistwo. Jedynym „pomysłem” młodszego syna na siebie jest szastanie pieniędzmi na prawo i na lewo. On nie ma potrzeby udowodnienia ojcu, że też potrafi czegoś się dorobić, coś w życiu osiągnąć. Nawet nie zostawił sobie zaskórniaka na czarną godzinę. Wydał „wszystko”. Naiwnie przypuszcza, że impreza będzie trwała bez końca.
Do istoty grzechu przynależy głupota. Człowiek sądzi, że uniknie skutków swojego działania; że jego czyny przejdą niezauważone, że można w nieskończoność sprzeniewierzać się często najbardziej elementarnej przyzwoitości. Jedyną radą jest nazwanie takiego działania grzechem. Bolesne otrzeźwienie, jakie stało się udziałem młodszego syna, polega na uświadomieniu sobie przez niego nieodwracalnych następstw jego czynu. „Uczyń mnie choćby jednym ze swoich najemników”. Oni wprawdzie nie imprezują, albo czynią to bardzo rzadko, ale za to nie chodzą głodni. Za cenę ciężkiej pracy, ale jednak.
Zmądrzeć, to zrozumieć to, do czego doprowadziłem. „Ojcze, zgrzeszyłem”. Bo chyba jeszcze gorsze od samego grzechu jest jego bagatelizowanie, albo usprawiedliwianie. Żeby w życiu człowieka zatryumfowało dobro, musi człowiek zmądrzeć. Słowa młodszego syna świadczą o tym, że ten duchowy proces się dokonał. Pewnie stąd taka radość mądrego ojca. On wie, że pewien rodzaj głupoty leczy tylko własne, bolesne doświadczenie. W świetle tego, co dotąd powiedziano, bardzo dwuznacznie wypada starszy brat. On też nie ceni pracy, wytrwałości, odmawiania sobie natychmiastowej konsumpcji dóbr w imię powiększania rodzinnego dziedzictwa. Może dzielił „pomysł” na życie młodszego brata, ale nie był aż tak bezczelny albo nie miał tyle odwagi. Czy rozumie doniosłość ojcowskiego stwierdzenia: „Wszystko co moje, do ciebie należy”. Może jest tak, że starszy brat nie ma pomysłu, co zrobić z tym, co za jakiś czas będzie należało do niego. A czy ja mam pomysł na zagospodarowanie mojego życia? Czy czasem nasz z kolei gniew na ludzi postępujących źle, nie odsłania właśnie naszego braku całościowej wizji swojego życia? innym zazdrościmy niechby i chwilowej przyjemności. Gniew starszego brata odsłania ważną prawdę: nie chodzi o to, aby być dobrym dla bycia dobrym. Ojciec z przypowieści chyba nie miał dużej pomocy w starszym synu. „Oto tyle lat ci służę”. „Służę”, a więc nie czuję się współwłaścicielem. Nie chce być współodpowiedzialnym za ojcowskie gospodarstwo. Trochę szkoda, że jedynym jego pomysłem na czas wolny jest uczta przy koźlęciu, z podobnie myślącymi synami innych gospodarzy. Ludzi dobrych, pobożnych, przyzwoitych, ale niosących w sobie poczucie głębokiego skrzywdzenia. Chrystus wzywa do głoszenia Dobrej Nowiny. Pewnie także nawracający się grzesznik może owocnie ewangelizować, ale czasem niezbędne okaże się świadectwo kogoś, kto skutecznie oddalił pokusę. Warto poczuć się wezwanym do współpracy z Chrystusem.