24 kwietnia 2022
2. Niedziela Wielkanocy

„Witajcie!” Pozdrowienia Jezusa to nie tylko kurtuazja

 

Jak wygląda przygnębiony człowiek? Można odnieść wrażenie, że taki człowiek posiada twarz, która umiera. Taką twarz widziałem nie jeden raz. Ktoś błagał o szybkie spotkanie, bo w jednym momencie tej osobie świat się zawalił. Jego twarz właśnie tak wyglądała. Innym razem zobaczyłem na mieście kogoś, kto zwykle bywa pogodny i żywiołowy, tym razem wyglądał, jakby życie z niego uszło. Ile razy ktoś mówi, że stracił nadzieję, że nie ma już nadziei. Twarz kogoś, kto nie ma nadziei, wygląda jakby ten człowiek umierał i właściwie tak jest. Coś umiera w człowieku, który nie ma już nadziei.

Nadzieja posiada wartości ożywcze. Człowiek nagle ożywa, gdy wstępuje w niego nadzieja. Ktoś, kto widział twarz zgubionego dziecka, które nagle ujrzało swoją mamę i ktoś, kto widział twarz człowieka, który właśnie usłyszał, że znaleziono sposób rozwiązania jego poważnego problemu, wie o co chodzi. Twarz człowieka, w którego życie wstąpiła nadzieja, w ułamku sekundy ożywa. Stało się to udziałem apostołów, kiedy w wieczerniku zjawił się zmartwychwstały Jezus. Oni wcześniej, po śmierci Mistrza, utracili nadzieję. Natomiast ta nadzieja, z którą przychodzi do apostołów i którą daje im Jezus jest „żywą nadzieją”. Niepokój apostołów jest pokonany już przez same słowa pozdrowienia: „Pokój wam”. Jezus, który zawsze znał myśli spotkanych ludzi i wiedział, co dzieje się w ich życiu i tym razem odpowiedział adekwatnie. Jezus odpowiedział na wszystko, co odbierało im życie. Wyszedł naprzeciw ich lękom, udręczeniu, bezsensowi. Tak właśnie czuli się osamotnieni apostołowie. Oni byli jeszcze na dodatek wszystkiego w ogromnym szoku. Przychodzi Jezus i mówi im: „Pokój wam”. To nie są jednak tylko słowa. To jest pozdrowienie, które staje się faktem. Słowo Boże ma moc sprawczą. W wieczerniku nie tylko padają słowa o pokoju, ale staje się on ich udziałem. Śmierć Jezusa odebrała im nadzieję, a zjawienie się Zmartwychwstałego przywróciło nadzieję i co więcej dało nową nadzieję.

Nowa nadzieja wyraża się również w innym pozdrowieniu, z którym przychodzi Chrystus po swoim zmartwychwstaniu: „Witajcie!”. Pozdrowienie to jest chrześcijańskim zawołaniem. Sam Chrystus po wielokroć mówi: „Witaj!”, „Witajcie!”. W słowie „witać” zawarta jest dynamika tego, co dzieje się w momencie spotkania z ukochaną osobą, czy też z tą osobą, która sprawia, że umierająca twarz ożywa. Trzeba nam zrozumieć niesamowitą głębię tego pozdrowienia, które w ustach Jezusa nabiera szczególnego znaczenia właśnie po zmartwychwstaniu. Słowa: „witać”, „witaj”, „witajcie” mają swoje źródło w łacińskim: „Vita”, które znaczy właśnie: „życie” i to „szczęśliwe życie”, „zdrowe życie”, życie wieczne”. Są takie spotkania, kiedy smutek zamienia się w radość, kiedy twarz człowieka, z którego uszło życie, nagle ożywa. Jezus zjawia się w wieczerniku i ogłasza życie. Nie tylko pozdrawia, ale daje to, co w tym pozdrowieniu się kryje. Sam Jezus jest życiem. W pozdrowieniach Jezusa wyraża się dynamika doświadczenia w swoim życiu Zmartwychwstałego. Spotkać Chrystusa, dotknąć Jego ran, to przyjąć w pełni treść Jego pozdrowienia i nim żyć. Kiedy mówi: „Pokój wam”, kiedy pozdrawia: „Witajcie”, dzieje się znacznie więcej, aniżeli jedynie grzeczność i kurtuazja. Słowo staje się faktem.