Statystyczny pasterz
Sondaże i statystyka bez wątpienia odgrywają w dzisiejszym świecie ważną rolę. Ze słupkami sondażowymi i wykresami podsumowującymi konkretne sprawy mamy do czynienia niemalże wszędzie. Wystarczy tylko obejrzeć jakikolwiek serwis informacyjny i już widzimy prezentera porównującego ze sobą różnej wysokości słupki procentowe. Kościołowi również służy socjologia, w tym statystyka, badania i sondaże. Duszpasterze oceniani są przez swoich przełożonych, jak i przez różne środowiska jeśli chodzi o sposób duszpasterzowania, głoszenia homilii, czy też dobierane metody ewangelizacji. Również wierni często biorą udział w badaniach socjologicznych. Czy patrząc na wykresy przedstawiające duszpasterzowanie można zobaczyć wszystko?
Krawiec uszyje garnitur swojemu klientowi i cieszy się, kiedy widzi, jak dobrze na nim leży marynarka. Lekarz cieszy się, kiedy widzi dobre wyniki kontrolne swojego pacjenta. Malarz – artysta cieszy się, kiedy w galerii podziwiają jego obrazy. Muzycy lub aktorzy w teatrze oklaskiwani są po występie. A jak sprawa ma się z duszpasterzami? I wcale nie chodzi mi o to, że mają być podziwiani i oklaskiwani, wręcz przeciwnie – do pychy kapłana lepiej nie doprowadzać. Chcę natomiast zwrócić uwagę na to, jeśli o statystykach mowa, iż trudno o idealny wykres, który podsumowałby pożytek duszpasterzowania. Wszystkiego nie sposób zobaczyć. Ktoś sieje ziarno, ktoś podlewa, ktoś dba o wzrost. Każdy robi, co do niego należy, a wyniki ukryte są głęboko w tym, co dzieje się we wnętrzu człowieka.
Kapłan będąc w jednej parafii przygotowuje młodzież do sakramentu bierzmowania, robi to świetnie, ma podejście do nich. Nagle jednak odchodzi do innej parafii i tam inni ludzie, inne problemy. Już nie ma nawet czasu pomyśleć o tym, co działo się w poprzedniej wspólnocie. Tam z kolei, w tej poprzedniej parafii młodzież, która może już powoli zapomina byłego duszpasterza. Ci ludzie dorastają, tworzą nowe rodziny, jedni są lekarzami, inni prawnikami, jeszcze inni pracownikami w różnych firmach… i w tym wszystkim w centrum jest Jezus, głęboka wiara i zaufanie, życie w Kościele.
Ten duszpasterz, który może mieszka teraz daleko od nich, albo jest już na emeryturze nawet nie przekonał się, że jego wysiłek miał sens i przyczynił się do tego, co dzieje się w ich życiu teraz.
Kiedy sześć lat temu powiedziałem znajomemu księdzu, że zostałem duszpasterzem akademickim, on mi odpowiedział tak: „Kiedy będziesz głosił słowo Boże studentom medycyny, zobacz już wtedy tysiące, miliony ich pacjentów; kiedy będziesz głosił słowo Boże studentom – przyszłym nauczycielom i wychowawcom, zobacz już wtedy tysiące dzieci i młodzieży, o których oni będą się troszczyć; Kiedy będziesz rozmawiał z młodymi ludźmi, zobacz już wtedy ich współmałżonka, ich dzieci, ich rodziny”. Dzisiaj już wiem, że to ma sens i zdaję sobie sprawę, że w jakiś sposób realizują się również poprzez współczesnych duszpasterzy słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: „Moje owce słuchają mego głosu, a ja znam je” (J 10.27).
Słupki i wykresy na temat Kościoła nigdy nie oddają w pełni tego, co skrycie dzieje się w duchowym wnętrzu człowieka, jak realizuje się jego przyjaźń z Jezusem i jak ta przyjaźń dojrzewa gdzieś w skrytej głębi, owocuje za dziesięć lat, za dwadzieścia i jeszcze więcej.