Obraz autorstwa Freepik

„Chleba naszego powszedniego – mówi św. Franciszek – umiłowanego Syna Twego, Pana naszego Jezusa Chrystusa, daj nam dzisiaj: na pamiątkę i dla zrozumienia i uczczenia miłości, którą nas darzył, oraz tego, co do nas powiedział, uczynił i wycierpiał”. Troska o chleb powszedni, potrzebny człowiekowi i innym istotom żywym, jest wyrazem wiary i wdzięczności za to, że Bóg jako Ojciec swoją Opatrznością ogarnia wszystkich, dając „pokarm im w swoim czasie” (Ps 104,27). Prosi się przecież Ojca, który jest w stanie zaradzić naszym potrzebom. A wiadomo, jak w cudowny sposób zadbał Bóg na pustyni o Izraelitów, kiedy karmił ich codziennie manną, chlebem z nieba. Troszczy się również o ptaki i zwierzęta: „Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów; a Ojciec wasz Niebieski żywi je” – powiedział Pan Jezus (Mt 6,26).

Otrzymując chleb powszedni, dar Ojca w niebie, bierzemy w jakimś stopniu współodpowiedzialność za głodnych i potrzebujących. Dostajemy chleb, by dzielić się nim z innymi ludźmi i innymi stworzeniami. Obrazowo przedstawił nam ten obowiązek Chrystus w przypowieści o ubogim Łazarzu, któremu bogacz nie użyczył chleba, a potem męki cierpiał (por. Łk 16,19-31), i w scenie Sądu Ostatecznego, gdzie Jezus utożsamia się z każdym głodnym i każdym potrzebującym pomocy (por. Mt 25,31-46). Przecież po to otrzymują ludzie bogactwa, by naśladując Boga jako Ojca, dzielili się tym, co posiadają, by w ten sposób niejako wypełniali owo pragnienie, które ujawniło się już u pierwszych rodziców, by byli jako bogowie (por. Rdz 3,4). Obfitość jednych ma zaradzić potrzebom drugich (por. 2 Kor 8,1-15). Mówiąc do Boga „chleba naszego”, zapewniamy, że nie będzie on egoistycznie rezerwowany dla jednego człowieka, ale będzie dzielony wśród wielu. Pamiętając o tej prośbie z „Modlitwy Pańskiej” umiejmy dzielić się chlebem ze wszystkimi. Czy mogą być spokojni w sumieniu chrześcijanie, gdy w jednych krajach jest nadprodukcja żywności, a w innych ludzie umierają z głodu? Kalorii potrzebuje nie tylko ciało, ale i duch, póki jest w ciele. Bo przecież nieobliczalny w postępowaniu może okazać się człowiek głodny.

Oprócz głodu chleba nieraz o wiele bardziej dotkliwy jest głód wiedzy, miłości, daru serca drugiego człowieka. „Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” (Mt 4,4). Na ziemi ciągle szerzy się głód, „nie głód chleba ani pragnienie wody, lecz głód słuchania słów Pańskich” (Am 8,11). Nie można więc nie dzielić się z innymi tym pokarmem duchowym.

„Chleba naszego powszedniego” ma już charakter przysłowia. Mówimy o walce i o chleb powszedni i mamy na myśli trud związany z utrzymaniem. Ten trud kosztował Franciszka o wiele więcej. Żył bowiem zgodnie z tym, co Jezus nakazał swoim uczniom: „nie bierzcie nic na drogę: ani laski, ani torby podróżnej, ani chleba, ani pieniędzy…” (Łk 9,3). Stosował się również do słów: „w tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę” (Łk 10,7). Biedaczyna i jego współbracia zdali się na to, że za pracę swoich rąk na polach lub w domach, otrzymają wystarczającą ilość pożywienia. „A kiedy nie dadzą nam zapłaty za pracę, udajmy się do stołu Pańskiego i prośmy o jałmużnę od drzwi do drzwi” – napisał Franciszek w „Testamencie” (T 22). Wobec tak niepewnej egzystencji, często nie wiedząc rano czy i jak dostaną do południa choćby kęs chleba, bracia mniejsi o wiele głębiej przeżywali modlitwę „ojcze nasz”. Dobrze wiedzieli, co oznacza modlić się o pustym żołądku: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Ta prośba była dla nich czymś realnym i konkretnym, często prośbą wynikającą z faktycznej potrzeby. Pomimo to, Franciszkowa prośba wykracza poza te naturalną płaszczyznę wołania o pożywienie i odzienie.

Jezus Chrystus jest dla nas Chlebem na każdy dzień. Myślowa paralela pomiędzy chlebem na stole a Chrystusem na ołtarzu może trochę zaskakiwać. Prosząc o chleb powszedni Asyżanin myślał, pomimo biedy, którą często cierpiał przede wszystkim o Jezusie obecnym w Chlebie Eucharystycznym: „Codziennie przychodzi do nas w pokornej postaci. Co dzień zstępuje z łona Ojca na ołtarz w rękach kapłana. I jak ukazał się świętym apostołom w rzeczywistym ciele, tak i teraz ukazuje się nam w świętym Chlebie. I jak oni swoim wzrokiem cielesnym widzieli Go oczyma ducha, tak i my, widząc chleb i wino oczyma cielesnymi, starajmy się dostrzegać i wierzyć mocno, że jest to Jego żywe i prawdziwe Najświętsze Ciało i Krew. I w taki sposób Pan jest zawsze ze swymi wiernymi, jak sam mówi: «Oto jestem z wami aż do skończenia świata»” (Mt 28,20). Tak poucza Biedaczyna w „Pierwszym napomnieniu” koncentrującym się całkowicie wokół eucharystii (Np. 1,17-22). Widoczne jest przy tym, jak podkreśla słowo „powszedni”. Jest rzeczą oczywistą, że wychodził od powszedniego „Nabożeństwa Eucharystycznego” – Mszy Świętej, które tak samo było ważne dla duszy, jak chleb powszedni dla ciała.

Chleb jako dar Ojca Niebieskiego stał się również „prawdziwie, realnie i substancjalnie” Chlebem z nieba, kiedy Pan Jezus wziął go jako sposób swej Eucharystycznej obecności miedzy nami. „Chleb powszedni” z j. greckiego to dosłownie „ten który jest po to, by można było dzięki niemu istnieć, by można było żyć”, a więc ten, który jest na dzień bieżący, na dzisiaj, codziennie, chleb powszedni; jest to również chleb, który pomaga trwać, ma w sobie nieśmiertelność, dar życia. Ta potrzeba ujawniająca się każdego dnia została jeszcze dodatkowo podkreślona na końcu tej prośby przez wyrażenie czasowe „dzisiaj”. Boże „dzisiaj” – to czas, który jest ciągle aktualny, odnosi się do dnia, który nie mija, ale ciągle trwa, bo „jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień” (2 P 3,8). Chleb, o który prosimy, jest wiec pokarmem na wieczność. „Eucharystia jest naszym chlebem codziennym – pisze św. Augustyn – zaletą tego pokarmu jest siła jedności; jednoczy nas z ciałem zbawiciela i czyni nas Jego członkami, abyśmy mogli stać się tym, co przyjmujemy. Potrzeba nam pokarmu, byśmy nie ustali w drodze.

Eucharystyczną interpretację prośby o chleb znajdujemy już u kilku Ojców Kościoła. Święty Cyprian tak pisze w swoim „Komentarzu do modlitwy Ojcze nasz”: „Prośbę o chleb można rozumieć zarówno w sensie duchowym, jak również sensie dosłownym; ponieważ obydwa sposoby pojmowania kryją pożytek Boski i służą zbawieniu. Chlebem życia jest mianowicie Chrystus… I gdy się modlimy Ojcze nasz, ponieważ on jest Ojcem poznających i wierzących, mówimy także chleba naszego, gdyż Chrystus jest chlebem tych, którym wolno przyjmować Jego ciało”. Ta duchowa interpretacja nie dziwi, jeżeli się weźmie pod uwagę, jak głębokie znaczenie mają chleb i spożywanie posiłków w życiu Jezusa. To On mówi o Sobie: Jam jest Chleb życia. Kto do mnie przychodzi, nie będzie łaknął” (J 6,35). Tak wiec prośba o chleb powszedni staje się prośbo o chleb Życia, którym jest sam Jezus; staje się ona modlitwa: „Panie, dawaj nam zawsze tego Chleba” (J 6,34).

Łatwo jest nam sobie wyobrazić, jak chętnie św. Franciszek przejął eucharystyczną interpretację prośby o chleb, ponieważ w swoich „Napomnieniach”, „Listach” i w „Testamencie” przyznaje uwielbieniu Sakramentu Ołtarza absolutne pierwszeństwo. Była to dla niego najważniejsza sprawa pastoralna. Pragnął, ażeby podczas nabożeństwa, w czasie przyjmowania i przechowywania Eucharystii okazywano wszelką cześć i troskę. Nie była to bojaźń wynikająca z łamania przepisów liturgicznych, lecz płynęło to z jego kochającego serca. Miłość Tego, który nas tak bardzo ukochał, powinna być odwzajemniona również ilością. Dlatego Asyżanin, omawiając Ojcze nasz tak bardzo usilnie przypomina o miłości Boga. Adorować Eucharystię oznacza dla niego przede wszystkim spełniać testament Jezusa: „To czyńcie na Moją pamiątkę!” Podczas uroczystości dla uczczenia pamiątki Jezusa aktualizuje się w sposób żywy miłość Boga; w czasie nabożeństwa można ją lepiej pojąć. Tajemnicy nie można zrozumieć, chyba że stała się ona naszym udziałem. Misterium domaga się mistyki.

Na pytanie; po co codziennie Eucharystia – Franciszek odpowiada krótko i jasno: ‘Na pamiątkę i dla zrozumienia, i uczczenia miłości Jezusa”. Kolejność tych słów, których Biedaczyna używa do objaśnienia prośby o codzienną Eucharystię, nie jest bez znaczenia: wspomnieć, zrozumieć, czcić. Z pamięci i rozumienia wyrastają cześć i uwielbienie, którego tak często brakuje. W taki to sposób Święty z Asyżu skarży się w „Liście skierowanym do całego Zakonu”: „Człowiek bowiem gardzi, bezcześci i depcze Baranka Bożego, gdy, jak mówi Apostoł, nie rozróżnia i nie odróżnia świętego Chleba Chrystusowego od innych pokarmów… albo spożywa niegodny” (LZ 19).

Aby we właściwy sposób wielbić Eucharystię, trzeba sobie przypomnieć Wieczerzę Pana, chcieć poznać Jego zamiary i chcieć je spełnić. Zawsze chodzi o miłość Boga, którą powinniśmy rozważać, starać się ją zrozumieć, wysoko cenić i wielbić. Eucharystia jest miejscem widocznej, namacalnej i dobroczynnej miłości Boga. Dlatego też wszystko, co jest związane z Mszą Świętą, jest godne największej czci. Kielich i patera mogą być kosztowne, księgi i bielizna liturgiczna powinny być czyste i zadbane. Ubóstwo, którego Franciszek tak kategorycznie się domagał i przestrzegał w odniesieniu do innych rzeczy, ma tu swoje granice.

Przy pomocy trzech słów „pamiątka, zrozumienie, cześć” wypowiedział Biedaczyna rzeczy istotne dotyczące Eucharystii i w całości zinterpretował je przez pryzmat miłości, która ma być wielbiona. Odpowiednio do tego, streszcza zbawczą działalność Jezusa w trzech słowach: Co Jezus „dla nas powiedział, uczynił i wycierpiał”; o tym pamiętamy lub powinniśmy pamiętać, gdy przyjmujemy świty Chleb lub o Niego prosimy.

Podobnie jak w innych miejscach, gdzie Asyżanin akcentuje jednocześnie głęboki szacunek dla słowa Bożego i Sakramentu Ołtarza, tak i tutaj – w kontekście eucharystycznym powraca on do myśli o tym, co Jezus „dla nas powiedział”. Dostrzega jedność słowa i czynu w życiu Jezusa; Jezus dotrzymał swego słowa przez swoje czyny, a w konsekwencji – przyjął śmierć. Dlatego nie można pominąć Jego cierpienia. To, co Pan „powiedział, uczynił i wycierpiał” nie jest jednakże rozpatrywane jako historyczny rzut oka na przeszłość; nie chodzi wiec o wydarzenie dawno minione, które nas w zasadzie już nie dotyczy, lecz o mówienie, działanie i cierpienia Jezusa „dla nas”. Dotyczy ono wszystkich ludzi w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Również w naszym „Credo” wyznajemy: ‘I dla naszego zbawienia zstąpił z nieba”.

Kto interpretację prośby Świętego z Asyżu o chleb rozważy słowo w słowo, ten dostrzeże, że chodzi tutaj o coś więcej niż o nasz przysłowiowy „chleb powszedni’. Chodzi o Jezusa Chrystusa, ukochanego Syna Bożego, który obdarzył nas życiem i nadal to czyni, życiem, które wybiega poza to Zycie.

Chleb oznacza dosłownie chleb materialny, upieczony przez piekarza lub jak to bywało w ówczesnej Palestynie – przez kobiety, które każdego dnia wypiekały z mąki pszennej, owsianej, jęczmiennej względnie nawet z orkiszu placki o średnicy 30-50 cm i 2-3 cm grubości. Wypiekały go każdego dnia z tej prostej przyczyny, by były świeże i smaczne do jedzenia. Wyraz chleb mógł jednakże oznaczać także wszelki pokarm potrzebny człowiekowi do utrzymania życia oraz posiadać jeszcze inne przenośnie. W „ Modlitwie Pańskiej” modlimy się jednak o „nasz chleb”. Zaimek dzierżawczy „nasz” uściśla znaczenie chleba, o który nam chodzi. Prosimy mianowicie o ten chleb i o ten pokarm, który jest człowiekowi potrzebny na każdy dzień, bez którego skazany jest on na śmierć głodową, o chleb, na który musi zapracować „w pocie oblicza swego”, jak to Bóg nakazał pierwszemu człowiekowi po usunięciu go z raju: ‘W trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia” (Rdz 3,17).

Zasięg tej prośby jest niedaleki – tylko na chleb na jeden dzień, a nie na całe życie. Każdego dnia uczeń Chrystusa winien prosić swego Ojca Niebieskiego, by w danym dniu o nim pamiętał i dał mu to, co potrzebne do życia. „Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy” (Mt 6,34). Uczeń Chrystusa ma się zdać całkowicie na Opatrzność Bożą, gdyż zbytnia troska o sprawy doczesne odsuwa z pola widzenia najważniejszą troskę – o królestwo Boże. Chrystus przestrzega tu także swych uczniów przed utopieniem swojego serca w sprawach doczesnych, jak to dosadnie przedstawił w przypowieści o zamożnym człowieku, który marzył jedynie o powiększeniu swojej fortuny, a całkowicie zapomniał o swojej duszy: ‘Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie: komu więc przypadnie to, coś przygotował” (Łk 12,16-20). Zbytnia troska o sprawy doczesne czyni człowieka niespokojnym, wywołuje w nim małoduszność. Nie oznacza to jednak, by uczeń Chrystusa miał w imię królestwa Bożego zupełnie zaniedbać sprawy swojej doczesnej egzystencji.

Kiedy Jezus wysłał swoich uczniów, by rozgłaszali wieść o Jego przyjściu, dał im takie ostrzeżenie: ‘nic z sobą nie zabierajcie na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie” (Mk 6,8). Opatrzność Boża sama zadbała o ich materialne potrzeby. Toteż po ich powrocie „rzekł do nich: Czy brak wam było czego, kiedy was posyłałem bez trzosa, bez torby i bez sandałów? Oni odpowiedzieli: niczego” (Łk 22,35). Ojciec Niebieski zatroszczył się bowiem o to, że otwierały się przed nimi domy (Łk 10,7), a ręce szczodrobliwe zawsze się znalazły (Mk 9,41).

W prośbie o chleb powszedni modlimy się wiec niewątpliwie o pokarm doczesny, potrzebny nam i konieczny dla podtrzymania naszej doczesnej egzystencji. Ale czy tylko o ten pokarm chodzi? „Modlitwa Pańska’ jest przede wszystkim modlitwą dzieci Bożych, które do tej godności zostały podniesione przez Ojca dzięki zasługom Jego Jednorodzonego Syna, a naszego Brata. Czyżby uczniowie Jezusa jako dzieci Boże zwracali się do swego Ojca Niebieskiego w tej prośbie tylko o zapewnienie im doczesnej egzystencji przez dostarczanie im chleba na dzisiaj? Czy nie chodzi tu również o egzystencję nadprzyrodzoną, o ich życie Boże, a wiec o jego podtrzymanie przez dostarczenie im chleba nadprzyrodzonego, tj. Eucharystii? Pomiędzy wędrówką Izraela, dawnego ludu Bożego, do „Ziemi Obiecanej”, a podróżą nowego ludu Bożego do wiecznej „Ziemi Obiecanej”, oraz pomiędzy wodzem tamtego ludu – Mojżeszem, a wodzem obecnego ludu Bożego, Chrystusem, istnieje więź typologiczna. Dla Chrystusa cała Jego działalność i wszystkie przez Niego dokonane cuda miały przede wszystkim cel eschatologiczny – zaprowadzenie swojego ludu do królestwa niebieskiego. Konkretnym tego przykładem był cud rozmnożenia chleba. La tych, którzy byli jego świadkami i „nasycili się”, był on przede wszystkim dobrem doczesnym i dlatego chcieli Go obwołać królem, ale w zamiarach Chrystusa miał on stanowić zapowiedź ustanowienia dla Jego ludu pokarm nadprzyrodzonego: „Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości. Troszczcie sienie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam syn Człowieczy… ojcowie nasi spożywali mannę na pustyni i pomarli… Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje Ciało za życie świata” (J 6,26-27.49.51).

W prośbie o chleb powszedni zawarta jest jeszcze druga myśl – głębsza, mianowicie jest to prośba o chleb duchowy, o mannę, o Eucharystię, która ma podtrzymywać egzystencję nadprzyrodzoną Jego ludu w drodze do Ojca. Że w prośbie tej chodzi także o Eucharystię, dowodzi sama metoda nauczania Jezusa, polegająca na tym, że konkret, który na początku danego nauczani był jednoznaczny dla Jezusa i Jego słuchaczy, w trakcie dalszego rozwijania myśli począł znaczyć dla Jezusa coś innego – duchowego ,ale przez analogię związanego ściśle z konkretem przedstawionym na wstępie. Rozmowa z Nikodemem zaczyna się od konieczności „powtórnego narodzenia”. Nikodem bierze te słowa w sensie naturalistycznym i poczyna rozważać możliwość powtórnego narodzenia, ale „Jezus myśli o innym narodzeniu – z wody i z Ducha, gdyż to, co się z ciała narodziło, jest ciałem ,a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem”. Rozmowę z Samarytanką rozpoczyna „zmęczony drogą Jezus” i siedzący przy studni od prośby, by dała Mu się napić wody. Prośba była uzasadniona i samarytanka wzięła ją dosłownie. Tymczasem Jezus zaczyna mówić o potrzebie posiadania „wody żywej”, „wytryskującej ku życiu wiecznemu”. Niewiasta jeszcze nie zrozumiałą sensu zagadkowej prośby. Dopiero gdy Jezus dał jej poznać, że zna tajemnice jej prywatnego życia, zrozumiała, że ma przed sobą Proroka.

Ta dwuznaczność występuje również w czwartej prośbie „Modlitwy Pańskiej”, tak iż dotyczy ona nie tylko chleba materialnego i doczesnego, ale i nadprzyrodzonego, koniecznego do życia w łasce. Omawiana prośba, podobnie jak i wszystkie inne, nie tylko akcentuje wspaniałomyślność i hojność Boga, ale także zakłada udział człowieka. Przypomina także o wysiłku ludzi (ojców, matek i innych), aby pomnożyć dobra materialne, które są konieczne wszystkim do utrzymania się przy życiu. Wszystkie wysiłki i prace otrzymują nowe znaczenie. Ukazane są w perspektywie wieczności. Człowiek wie również, że żyje nie tylko dzięki spożywaniu chleba materialnego.

One thought on “Jezus Chrystus – nasz codzienny chleb”

Comments are closed.