Hagiografia franciszkańska – św. Antoni z Padwy i bł. Łukasz Belludi
W historii Kościoła i pamięci ludzi zapisało się wiele sławnych postaci. Do nich z pewnością zaliczyć można rzesze świętych. W wielkiej rodzinie serafickiej wierni na czoło wysuwają w sposób szczególny św. Franciszka z Asyżu i św. Antoniego z Padwy. Chyba nie ma kościoła franciszkańskiego, w którym nie byłoby dwóch ołtarzy albo obrazów: św. Franciszka – założyciela trzech Zakonów oraz św. Antoniego – orędownika ubogich, smutnych i zrozpaczonych. Obaj święci żyli w jednym czasie i obaj w pełni pragnęli żyć i głosić Ewangelię Chrystusa. Byli wielkimi cudotwórcami i porywali za sobą do Jezusa niezliczone tłumy wiernych. Ich świątynie w Asyżu i w Padwie są miejscami niezliczonych pielgrzymek. Przed ich sarkofagami wciąż modlą się ludzie i wciąż proszą o nowe łaski. A oni ich wysłuchują, bo kult ich się nie zmniejsza.
13 czerwca Kościół oddaje chwałę Bogu za wstawiennictwem św. Antoniego, o którym Włosi mówią, że jest z Padwy, a Portugalczycy, że z Lizbony. Jedni i drudzy mają rację. Dziś pragniemy przypatrzyć się uważnie temu, który jest „ozdobą Zakonu Serafickiego” i jego towarzyszowi, jakby cieniowi św. Antoniego, bł. Łukaszowi Belludi.
Święty Antoni, którego papież Leon XIII nazwał ‘Świętym całego świata”, urodził się w Lizbonie, w Portugalii, w uroczystość Wniebowzięcia Najść. Maryi Panny, 15 sierpnia 1195 r. Jego ojciec Marcin był rycerzem. Matka miała na imię Maria i pochodziła z rodziny szlacheckiej. Na chrzcie św. otrzymał imię Ferdynand. W dzieciństwie, uczęszczał do szkoły przy katedrze lizbońskiej. Był pogodnym i wesołym chłopcem. Odznaczał się dobrymi wynikami w nauce i świętością życia.
Po ukończeniu 15 lat życia wstąpił do kanoników regularnych św. Augustyna w klasztorze św. Wincentego koło Lizbony. Po dwóch latach przeszedł stamtąd do klasztoru św. Krzyża w Coimbrze, gdzie przygotowywał się do przyjęcia święceń kapłańskich. W tym klasztorze mógł korzystać z bogatych zbiorów bibliotecznych i słuchać nauk znakomitych wykładowców przybywających z Paryża i innych ośrodków do Lizbony. Mając 25 lat przyjął święcenia kapłańskie.
Kapłan Ferdynand miał szczęście spotkać się z 5 braćmi mniejszymi udającymi się na misje do Maroka. 16 stycznia 1220 r. zginęli oni w Marrakeszu. Kiedy ciała pierwszych męczenników franciszkańskich przewieziono do Combry, Ferdynand uznał, że nadszedł czas, aby przejść do braci mniejszych. Za zezwoleniem swoich przełożonych wstąpił do braci mniejszych w klasztorze św. Antoniego na przedmieściach Combry. Otrzymał imię Antoni i po krótkim pobycie w tym klasztorze, jesienią tegoż roku, na swoją prośbę otrzymał pozwolenie na wyjazd misyjny do Maroka, szczęśliwy, że dane mu będzie ziścić marzenie o męczeństwie.
Jednakże wkrótce dopadła go choroba i musiał udać się w drogę powrotną. Ale wzburzone sztormem morze poniosło statek do brzegów Sycylii. Wylądował więc we Włoszech, na nowej ziemi, którą Bóg w swej opatrzności wyznaczył mu na teren działalności apostolskiej.
Z Sycylii udał się razem z kilkoma współbraćmi do Asyżu, gdzie Franciszek zwołał braci na kapitułę. Antoni pozostał niezauważony wśród rzeszy braci i po zakończeniu wielkiego zgromadzenia na zaproszenie ministra prowincjalnego, br. Gracjana, skrył się w zaciszu pustelni na Monte San Paolo w Romanie, aby poświecić się kontemplacji Boga. Ram, w ciszy apenińskich lasów Antoni żył modlitwą i pokutą, wysławiając Boga i pełniąc skromne obowiązki klasztorne.
We wrześniu 1223 r. wyznaczony kaznodzieja na okoliczność udzielania święceń nie mógł podjąć swoich obowiązków i Antoni musiał go zastąpić na wyraźne polecenie ministra prowincjalnego. Nieoczekiwanie okazał się kaznodzieją obdarzonym płynną i sugestywną wymową, zdradzającą nie tylko nadzwyczajną wiedzę, lecz także światłą mądrość Bożą. Dostrzegając w nim łaskę Bożego oświecenia, jego przełożony polecił mu, aby poświęcił się wyłącznie kaznodziejstwu, niosąc Ewangelię ubogim, tak jak to czynił Jezus i podejmujący to dzieło Jego wierny uczeń, św. Franciszek, pielgrzymujący przez miasta i wsie i głoszący wszędzie Królestwo Boże. Nie ustając w swojej kaznodziejskiej pracy, w krótkim czasie, między rokiem 1223 a 1227, Antoni dokonał ewangelizacji Włoch północnych i Francji południowej, potwierdzając głoszone nauki znakami i niezwykłymi zdarzeniami, które Pan sprawiał podczas jego apostolskich przepowiadań. A czynił to, głosząc słowo z ambony i katedry, nie szczędząc czasu ani trudu, szczęśliwy, że sam stał się przepowiadaniem dzięki przykładnej wierności swej apostolskiej misji. Prawdziwie niósł na swoich barkach ciężar słowa Bożego, płacąc za nie cenę wiedzy i miłości, zanim jeszcze poczynał rozgłaszać jego zbawcze orędzie, które podbijało serca i otwierało je na działanie Bożego miłosierdzia.
Specjalne zadanie otrzymał bezpośrednio od św. Franciszka; miał uczyć braci teologii: „Bratu Antoniemu, mojemu biskupowi – pisał do niego z czułością Biedaczyna – brat Franciszek przesyła pozdrowienie! Uważam to za dobre, że wykładasz świętą teologię braciom, byle byś tylko podczas tego studium nie gasił ducha modlitwy i pobożności, jak mówi Reguła”. Łatwo wywnioskować tego listu, że św. Franciszek cieszy się z mądrości Antoniego i uznaje w nim obecność przedziwnych darów Bożych. Przyjaźń obydwóch świętych jest zakorzeniona w Jezusie – w scenie, gdy, wzywając apostołów, aby szli za Nim, nazwał ich z niezmierzoną czułością „przyjaciółmi”, powierzając im misję nauczania Ewangelii w momencie, gdy mieli już za sobą doświadczenia komunii wiary i miłości, które uzdolniło ich do dawania świadectwa. Wierność rozumiana jako zobowiązanie do miłości i gotowość oddania życia na świadectwo wobec narodów, że Jezus jest Panem, staje się Bożą gwarancją dla każdego prawdziwego apostoła Ewangelii. Szczególnym blaskiem lśni ona w postaci Antoniego, który był prawdziwym apostołem, całkowicie oddanym głoszeniu Ewangelii Jezusa, ponieważ to Jemu dał całe swoje życie, wybierając drogę brata mniejszego. A Bóg okazywał, że cieszy się ze swego sługi i błogosławi jego apostolskiemu trudowi.
Na przykład w Rimini, gdy mówił o rzeczywistej obecności Jezusa w przenajświętszej Eucharystii, udało mu się przekonać niewierzących tylko dzięki głośnemu cudowi: mulica, która od trzech dni była głodna, nie tknęła postawionego przed nią obroku, dopóki nie uklęknęła ze czcią przed Najświętszym Sakramentem. W innym przypadku, który również wydarzył się w Rimini, Antoni skruszył hardość heretyków, przemawiając do ryb, słuchających go z uwagą. Kryształowa czystość jego życia była pierwszym wspaniałym darem dla słuchaczy i otwierała ich na przyjęcie odradzającej łaski Ducha Świętego. Jego życie było ucieleśnieniem ideału, który on sam miał z kolei ukazywać innym: „posługa świętego życia, pięknego uczciwością obyczajów jak lesiste doliny, pokorą umysłu, wzniosłością nadziei, wonią dobrej reputacji”. Tak wymownie przemawiało jego własne życie, nim jeszcze przemówił słowami i zanim jego płomienna nauka otworzyła serca na miłość Jezusa Chrystusa. Głęboka znajomość Pisma Świętego harmonijnie łącząca się z Bożym oświeceniem, jakiego doznawał podczas długich godzin spędzanych na modlitwie, sprawiała, że w swoim głoszeniu Ewangelii Antoni okazywał się przedziwnie skuteczny.
W latach 1224-1227, gdy prowadził ewangelizację we Francji, bracia i wierni nie mogli się nadziwić jego niezwykłej działalności apostolskiej: cenili jego wiedzę, lecz jeszcze bardziej jego cnotliwe i święte życie. Z tego powodu bracia powierzyli mu godność kustosza w Limoges. Zaangażował się z gorliwością to nowe zadanie, umacniając dyscyplinę oraz zapał misyjny wśród młodych wspólnot Franciszkańskich. Odważnie podejmował też dysputy na temat wiary, a jego uczone i celne argumenty trafiały do przekonania słuchaczy. Najbardziej leżała mu na sercu sprawa odrodzenia duchowego mieszkańców, gorliwości apostolskiej pasterzy i ducha duszpasterskiej miłości u współbraci poświęcających się pracy apostolskiej. Z funkcją przewodnika, nauczyciela i animatora braci łączył niezmordowanie pracę kaznodziejską, przechodząc z miasta do miasta, ze wsi do wsi, wprowadzając pokój miedzy zwaśnionymi stronnictwami i krzewiąc pojednanie w miejsce najbardziej zatwardziałej wrogości. Lecz przede wszystkim skłaniał się ku kontemplacji. Jej też poświęcał czas – a było mu go zawsze za mało – wyrwany z nawału naglących zadań duszpasterskich i apostolskich.
W okresie przebywania Antoniego we Francji w latach 1224-1225 wydarzył się pewien znamienny i do dziś wspominany epizod, świadczący o miłości, jaką żywił św. Franciszek do swego umiłowanego syna. Gdy Antoni, uczestnicząc w kapitule braci zebranych w Arles, głosił kazanie o mocy i cenie Krzyża Świętego, ukazał się błogosławiący św. Franciszek, jak o tym zaświadcza obecny tam br. Monado. Opisany epizod jest dowodem wielkiego szacunku i uczucia, jakimi Biedaczyna darzył Antoniego.
Pod koniec 1227 r. Antoni podjął na nowo działalność apostolską na północy Włoch. Niezmordowany w swojej działalności apostolskiej, odwiedzał wiele miejscowości. Antoni dokonywał wizytacji duszpasterskich braci na przemian z podróżami apostolskimi. W 1230 r. przebywał w Asyżu i stamtąd został wysłany, razem z innymi przedstawicielami Kapituły Generalnej, do Kurii Papieskiej, aby przedstawić papieżowi problemy Zakonu Braci Mniejszych. Pomimo młodego wieku Antoni stawał się jedną z najwybitniejszych postaci Zakonu. Podczas pobytu w Rzymie poznał papieża Grzegorza IX i niektórych kardynałów, a wszyscy byli zbudowani jego świętością i rozległą wiedzą. Na samym papieżu tak wielkie wrażenie wywarła jego Boża mądrość, że nazwał go „Arką Testamentu”. W latach 1229-1230 przebywał na ogół w Padwie. Między nim a mieszkańcami miasta nawiązały się stosunki nacechowane wielkim szacunkiem i serdecznością tak, że Święty postanowił przerwać pracę nad „Kazaniami Niedzielnymi”, aby poświęcić się całkowicie przepowiadaniu. Dotyczy to szczególnie Wielkiego Postu roku 1230, który przeszedł do historii, ponieważ – jak pamięcią sięgnąć – był to pierwszy Wielki Post w kościele zachodnim, podczas którego nauki były głoszone nieprzerwanie każdego dnia. Był to początek nowego rozkwitu duchowości w tym mieście, w pewnym sensie prawdziwe odrodzenia duchowe Padwy. Tak sugestywne i skuteczne było nauczanie Antoniego, że w czasie Wielkiego Postu roku następnego, 15 marca 1231, zaledwie kilka miesięcy przed śmiercią, zarząd miejski Padwy zmienił przepisy o lichwie na wyraźne życzenie Świętego, jak zapisano w miejskich annałach.
Wraz z codziennymi kazaniami wielkopostnymi Antoni własnym przykładem i słowem doprowadził do upowszechnienia się praktyki spowiedzi sakramentalnej. W kazaniach na Wielki post roku 1231 stwierdza on wręcz istnienie bezpośredniego związku miedzy naukami a spowiedzią sakramentalną. Według niego nauki są siewem, a spowiedź żniwem; kazanie jest bezosobowym i nieco ogólnikowym przekazywaniem pewnych treści, zaś spowiedź jest bezpośrednią rozmową dwóch osób, próbą zharmonizowania każdej duszy z wymaganiami Ewangelii, przy uwzględnieniu jedynych i niepowtarzalnych cech danej osoby. To szczególne wyczucie duszpasterskie i Bożej pedagogii spowiedzi widzianej jako stały, Anie okazjonalny tylko środek oczyszczenia, odrodzenia chrześcijańskiego i duchowego umocnienia wiernych, czynią z niego prawdziwego apostoła spowiedzi. Dobrze o tym wiedzą pielgrzymi, którzy z wieku na wiek przekazywali sobie tę naukę i którzy również dzisiaj zdają sobie sprawę, że nie mogą otrzymać łask od Pana, jeśli przedtem nie nawrócą się do Niego i nie odrodzą do życia łaski w sakramencie spowiedzi.
Ogromna tęsknota za Bogiem przenika słowa jego nauki i opromienia świadectwo jego życia. Antoni nie oszczędza siebie, lecz pragnie spalać się w działaniu, śmiało podejmując nieustanny trud misji apostolskich. Jako orędownik pokoju udaje się w niezwykle męczącą podróż. To wielki wysiłek dla jego bardzo już osłabionego zdrowia, lecz nie chce z niego zrezygnować, szczęśliwy, że może podjąć się mediacji dla sprawy pokoju i pojednania, aby przewieść do większej łagodności tyrana Ezzelina da Romano. Jego misja nie przyniosła pomyślnego rezultatu. I to było chyba ostatnio bolesne doświadczenie, zniesione zresztą pogodą ducha, które przygotowało Świętego na spotkanie z umiłowanym Jezusem.
Wiosną 1231 r. zrezygnowawszy wcześniej z posługi prowincjała, poprosił, aby pozwolono mu poświęcić się wyłącznie kontemplacji Boga oraz duchowej, zbawczej rozmowie z Jezusem w zacisznym małym klasztorze w Camposampiero. Zaszywał się nawet w maleńkiej celi urządzonej dla niego na ogromnym drzewie orzechowym, by przebywać tam w całkowitym skupieniu i łączności z Bogiem.
Czując, że śmierć się zbliża, poprosił, aby przewieziono go do Padwy, do małego klasztoru Świętej Matki Bożej. Gdy w drodze dotarł do klasztoru klarysek w Arcella, dosłownie „wypalony” żarem misyjnym i do cna wyczerpany apostolskimi trudami, ale szczęśliwy, że wszystko oddał swemu najmilszemu jezusowi, zmarł wznosząc pieśń uwielbienia na cześć pełnej chwały Dziewicy Maryi. Najświętsza Matka Boża przyjęła go dobrotliwie i rozwarła przed nim niebo w blasku południowej godziny 13 czerwca 1231 r. „Widzę Pana mego” – takie były ostatnie słowa Antoniego na ziemi. Przeżył zaledwie 36 lat, z których 11 spędził w Zakonie Braci Mniejszych. Zgodnie ze swym życzeniem został pochowany w kościółku Świętej Matki Bożej, zanim wzniesionemu w Padwie okazałą świątynię, gdzie do dnia dzisiejszego oddają mu cześć nieprzeliczone rzesze pobożnych pielgrzymów, przybywających tu ze wszystkich krańców ziemi.
Jezus Chrystus zechciał uczcić swego wiernego sługę, który nie zachował niczego dla siebie, oddając się całkowicie swemu Pan u i misji głoszenia Jego Ewangelii. Poświęcił wszystko, aby ruszyć w drogę jako misjonarz Ewangelii i szafarz miłosierdzia Bożego. Nie dostąpił zaszczytu przelania krwi dla Jezusa, lecz dane mu było wyniszczyć się w służbie świętej Ewangelii przez męczeństwo serca, które tak bardzo upodobniło go do Chrystusa ubogiego i ukrzyżowanego, że przemieniło go w czyste echo i żywe objawienie Jego Ewangelii.
Sława Antoniego, która towarzyszyła mu za życia i którą Jezus obficie potwierdził rozlicznymi cudami, wzrosła niepomiernie po jego śmierci tak, że zaledwie w rok po szczęśliwym przejściu do wieczności, 30 maja 1232 r., w uroczystość Zasłania Ducha Świętego, papież Grzegorz IX zaliczył go w chwalebny poczet świętych ,intonując antyfonę Doktorów Kościoła; „Znakomity nauczycielu wiary, światło Kościoła…, módl się za nami do Jezusa Chrystusa”. 16 stycznia 1946 r. Pius XII brewe apostolskim „Exulta, Lusitania felix, o felix Padua gaude” – „Raduj się, Portugalio szczęśliwa, o szczęśliwa Padwo ciesz się” zatwierdził tę proroczą inwokację, podnosząc Antoniego do godności Doktora Kościoła z tytułem „Doktor Ewangeliczny”. Tak dopełniła się nauczycielska i apostolska droga Świętego, w błogości oglądania Boga, w chwale Świętych.
Antoni należy do niezwykłych postaci w dziejach Kościoła katolickiego. Jako „Święty całego świata” jest patronem Lizbony, Padwy, patronem zakochanych, małżeństw, kobiet, dzieci, biednych, podróżnych, piekarzy i górników, wzywany w modlitwie o odzyskanie zguby i szczęśliwe rozwiązanie; w przypadku bezpłodności i gorączki; o ocalenie okrętu przed rozbiciem; w przypadku nieszczęść; o oddalenie choroby bydła; w przypadku nieszczęść wojennych, zarazy; patron we wszystkich potrzebach.
Przedstawiano go niemal zawsze jako młodego franciszkanina, często w chwili głoszenia kazania. Można go zobaczyć z Dzieciątkiem Jezus na ręku. Często przedstawiano Antoniego z Matką Bożą. Inne atrybuty świętego to: lilia, osioł i ryby, hostia, szkatułka, ogień, krzyż.
Szczególnej czci Antoniego poświęcone są wtorki. Niemal „w każdym kościele znajduje się jego wizerunek i skarbonka z napisem ‘Chleb św. Antoniego”.
Błogosławiony Łukasz Belludi. W 1227 r. Antoni z Padwy zetknął się z o. Łukaszem Belludi, który podobnie jak Antoni, urodził się w tym samym roku, czyli w 1195 w Padwie. Pochodził z szlacheckiej rodziny. Był człowiekiem wykształconym. Studiował na uniwersytecie w Padwie. W 1220 r. Franciszek wracając z Ziemi Świętej zatrzymał się w Wenecji i okolicznych miejscowościach. Wtedy to w Arcella przyjął w szeregi braci mniejszych młodego kapłana Łukasza Belludi a do klarysek Helenę Enselmini. Przez 7 lat o. Łukasz żył i apostołował w małym klasztorze w Arcella. W tym czasie napisał swoje „Kazania”, które zachowały się w cennych kodeksach. Antoni potkawszy o. Łukasza wziął go jako towarzysza swoich wypraw misyjnych i apostolskich. W 1227 r. obydwaj udali się na kapitułę generalną do Asyżu, a następnie do Rzymu, gdzie Antoni głosił kazania wielkopostne przed obliczem papieża Grzegorza IX.
Kiedy Antoni został wybrany ministrem prowincjalnym na północne Włochy jego nieodłącznym towarzyszem był l. Łukasz. Był także przy nim 13 czerwca 1231 r. to znaczy w dniu śmierci Antoniego.
Wielki historyk Łukasz Wadding, autor „Annales Fratrum Minorum”, opierając się na historykach, swoich poprzednikach, w ten sposób przedstawia swojego imiennika Łukasza Belludi: „Był uczniem i towarzyszem św. Antoniego; człowiekiem naprawdę bardzo uczonym; wyśmienitym pośród kaznodziejów; w nauce i życiu mało ustępujący swojemu Mistrzowi (Antoniemu); największym kaznodzieją i przyjacielem Boga”. Belludi był teologiem. Młodzież włoska do dziś zwraca się do niego z prośbą o pomyślny przebieg egzaminów.
Zmarł prawdopodobnie 17 lutego 1285 lub 86 r. w Padwie mając 90 lat. Pius XI dnia 18 maja 1927 r. zatwierdził jego kult jako błogosławionego.