O życiu bez lewarków i podkładek i o tym że dobrze jest mówić: „nie wiem” czyli Dekalog VIII

O życiu bez lewarków i podkładek i o tym że dobrze jest mówić: „nie wiem”
czyli Dekalog VIII. 

Od człowieka, jego wnętrza i tego, co związane jest z jego życiem, prowadzi nasza refleksja do rozważania na temat środowiska, w jakim dzieje się życie człowieka. Jest nim prawda. Człowiek może żyć tylko w prawdzie. Inaczej będzie nędznie wegetował. Od prawdziwości świadectwa o nim samym, innych ludziach, o otaczającym go świecie i zachodzących w nim wydarzeniach zależy piękno i owocność ludzkiego życia. Prawdziwe świadectwo, prawda, przyjęta i chroniona jako wartość najwyższa pozwala żyć. Potrzebę prawdziwego świadectwa można pokazać na przykładzie wagi. Kiedy idę do sklepu, to pomiędzy mną a sprzedawcą jest waga. Ona mi pokaże, czy sprzedawca jest w prawdzie. Co jednak wtedy, kiedy sfałszowany zostaje mechanizm wagi? Do kogo się odwołam? Podczas strajku w 1980r. w Stoczni Gdańskiej, jeden z robotników zawołał w stronę delegacji rządowej: „ja mogę pracować za miskę zupy, ale mówcie mi prawdę!”. 

Dlaczego boli nas każde wypowiedziane do nas czy w związku z nami fałszywe świadectwo? Dlaczego zostaje pewien niesmak nawet wtedy, gdy zostanie odwołane albo gdy zostaniemy przeproszeni? Nasze mieszane uczucia, poczucie dwuznaczności i koniec końców lęk pokazują, że naruszona została delikatna nić zaufania, bez której chyba nie da się normalnie funkcjonować. Człowiek jest tak skonstruowany, że nie może ciągle funkcjonować w stanie napięcia; człowiek nie może całodobowo zachowywać czujności. Stan ciągłego napięcia  bywa przyczyną, nie daj Boże, poważnych zagrożeń jego zdrowia. Odpoczywać zaś człowiek może tylko w atmosferze bezpieczeństwa, którą daje prawda. Człowiek nie może ciągle wszystkich wokoło podejrzewać, bo to go zniszczy. Wymowne jest pod tym względem świadectwo Prymasa Tysiąclecia. Uwięziony w Stoczku Warmińskim, osaczony przez tajniaków, Prymas nie uległ dlatego, że na samym początku uczynił jedno proste założenie. Przyjął mianowicie, że osoby które go otaczają są tymi, za kogo się podają: że ksiądz Stanisław jest naprawdę księdzem Stanisławem i podobnie siostra Leonia. Zauważmy: wcale takiej pewności nie miał; to mogli być ludzie podstawieni. Prymas jednak wybrał wiarę w to, że ludzie dzielący z nim więzienną niedolę dają o sobie prawdziwe świadectwo. Siła tej wiary była tak wielka, że, choć lata więzienia nadwątliły zdrowie kardynała, to jednak nigdy nie udało się złamać go psychicznie. 

Można więc rozumieć VIII Przykazanie jako wezwanie do swoistej duchowej ekologii, do troski o czystość duchowego środowiska człowieka. Przyjęcie VIII Przykazania będzie także wymagało pokory aby przyjąć, że miażdżąca większość naszych świadectw: naszych sądów, opinii, wypowiedzi o innych ludziach jest fałszywa. Oceniając negatywnie drugiego człowieka w 99% składamy fałszywe świadectwo. I tylko proszę mi tu nie wyjeżdżać z Hitlerem i Stalinem. Kogo i ile razy w minionym tygodniu Nazwałeś głupkiem? Co plotłaś o gronie pedagogicznym Twoje szkoły? Osądzając człowieka oświadczamy nieprawdę, gdyż nie mamy pełni wiedzy, aby wydać osąd stuprocentowo prawdziwy. Świadectwo w pełni prawdziwe o człowieku może wydać tylko Jego Stwórca – Bóg. Nawet Jezus odwoła się do świadectwa Ojca: „Oto Ja wydaję świadectwo o sobie samym oraz świadczy o Mnie Ojciec, Który Mnie posłał” (J 8,18). I trzeba nam się bardzo ucieszyć z tego, że nie musimy opiniować drugiego człowieka, bo ciężar wydawanego świadectwa jest przygniatający i nie ma potrzeby aby się nim obarczać. 

Nie jest chyba jednak tak, że Ósme Słowo chroni dobro tylko drugiego człowieka. Mechanizm fałszywego świadectwa jest taki, że jeden raz wypowiedziane wymaga lewarowania, coraz nowych podkładek. „Prawdziwość” że tak powiem prawdy na tym polega, że reflektuje ona stan faktyczny. Prawda, według słynnej definicji średniowiecza to „zgodność myśli z rzeczywistością”. 

Fałszywe świadectwo insynuuje to, czego w rzeczywistości nie ma, stąd potrzeba kolejnych nieprawdziwych świadectw, aby podeprzeć wznoszony gmach „antyrzeczywistości”. I może się człowiek „zakłamać na śmierć” albo tak nakręcić i namotać, że sam już przestanie dostrzegać prawdę albo, gorzej, przyjmie prawdę za kłamstwo. Nie zapomnę pewnego starszego pana, który podczas kolędy ze śmiertelną powagą pomstował na siostry katechetki, wyjadające (bezwstydnice!) dzieciom drugie śniadania. Pytam: jak długo trzeba żyć w zakłamanym środowisku, żeby móc wygłaszać takie brednie? Możliwości wydają się tu być nieograniczone. Raz wszedłszy na drogę fałszu, człowiek bez wysiłku przyjmie każe kłamstwo. Dlatego trzeba będzie  niejeden raz powściągnąć osąd i powiedzieć prawdę: „nie wiem; nie wiem jak było, nie było mnie tam a nawet gdybym był, to też nie miałbym pełni wiedzy by wyrokować co i dlaczego tak naprawdę się stało. Prawdziwe świadectwo będzie polegało także na przyznaniu sobie prawa do niewiedzy (nie dotyczy przedmiotów szkolnych!). Prawdziwe świadectwo to świadomość, że przez całe życie pielgrzymuję do pełni Prawdy. Oby za nasze fałszywe świadectwa, nie musiał nas ukarać Ojciec Niebieski, wydając prawdziwe świadectwo o naszych grzechach.