Krótko mówiąc, to pochodzący z Asyżu krewny świętej Klary, kuzyn brata Sylwestra, uznawany przez wielu za świętego (m.in. przez samego Franciszka i Tomasza z Celano); współautor „Listu z Greccio” oraz „Relacji trzech towarzyszy”. 

W „Dziejach błogosławionego Franciszka” czytamy wspaniałą jego pochwałę: „Był uświęcony przez Boga i kanonizowany w niebie, gdy jeszcze żył na tym świecie, niejako uświęcony w łonie matki, mianowicie najwierniejszy Chrystusowi brat Rufin, szlachcic z Asyżu” (1,9).

Odznaczał się wrodzonym dobrem i pobożnością, był prosty, wytrwały i szlachetny, choć trochę nieśmiały. To predysponowało go, by w obranym nowym sposobie życia poszukiwać możliwości do trwania na modlitwie i kontemplacji, bowiem ze względu na brak odwagi i łatwości przemawiania, był „pozbawiony łaski głoszenia słowa Bożego”.

W młodości rozstał się ze światem, porwany atrakcyjnym i radykalnym stylem życia Franciszka, jak czytamy w „Vita” Iacobillego: „Z wielką pobożnością przywdział habit ubóstwa”. Był w grupie dwunastu, którzy w 1209 roku udali się do papieża Innocentego III, aby wyprosić zatwierdzenie dla swej ewangelicznej formy życia.

Brat Rufin był też jedynym z braci, który miał zaszczyt widzieć i dotkąć ranę w boku Franciszka (stygmaty), dając przy tym świadectwo, iż Biedaczyna za wszelką cenę starał się je ukrywać.

Ewangeliczny radykalizm Franciszka – wcześniej człowiek bogaty i korzystający z tego, co niesie życie – sprawił, że poszło za nim wielu, gdyż w jego decyzji o przemianie dostrzegano ludzką i chrześcijańską autentyczność. W tym odnalazł radość życia także brat Rufin. Podkreśla to jeden z autorów, pisząc, że ten asyski szlachcic, nieśmiały, milczący, powściągliwy, czasami ciągle niezadowolony, zdawało się, że w najmniejszym stopniu nadaje się do tego radosnego braterstwa w Porcjunkuli. Ale pod tą powściągliwością skrywała się wielka radość i wyjątkowa szczerość, a jego nieśmiałość wynikała z jego wrodzonej wrażliwości.

Wśród wielu wydarzeń opisanych w „Kwiatkach św. Franciszka” znajdujemy i to, jak diabeł w postaci Ukrzyżowanego zjawił się kilkakrotnie bratu Rufinowi, mówiąc do niego, że dobro, które czyni, czyni na próżno, bowiem nie należy do wybranych do żywota wiecznego. Gdy pod wpływem Franciszka odnalazł jednak pociechę, wyspowiadał się i trwał na modlitwie, zjawił mu się Chrystus i rozpalił na nowo jego duszę Boską miłością oraz rzekł: „»Dobrześ uczynił, synu, żeś uwierzył bratu Franciszkowi, gdyż ten, który cię zasmucił, był diabłem; lecz jam jest Chrystus, twój mistrz. I aby upewnić cię o tym, ten znak ci daję: Póki żyć będziesz, nie zaznasz zgoła smutku ni posępności». Rzekłszy to Chrystus, oddalił się, zostawiając go w takim rozradowaniu, słodyczy ducha i podniesieniu myśli, że przez dzień i noc był pogrążony zachwytem w Bogu. I odtąd tak utwierdzony był w łasce i pewności zbawienia swego, że stał się innym człowiekiem. I byłby dzień i noc trwał na modlitwie i rozpamiętywaniu rzeczy Boskich, gdyby mu byli inni pozwolili. Przeto mawiał o nim święty Franciszek, że brat Rufin został już w tym życiu uświęcony przez Boga i że zarówno w nieobecności jego, jak i przy nim, nie wahałby się zwać go świętym Rufinem, chociaż on żyje jeszcze na świecie”.

Seraficki Ojciec znał bardzo dobrze tajemnice sumienia swoich braci. Jak Pan Jezus rzekł w Ewangelii: „Znam owieczki moje, a one mnie znają…”, tak dobry ojciec Franciszek, jak dobry pasterz, za natchnieniem Bożym też znał wszystkie zasługi i cnoty swych towarzyszy i wiedział o ich błędach. Dlatego umiał pomóc każdemu najlepszym lekarstwem, to jest upokarzając pysznych, wywyższając pokornych, ganiąc błędy i chwaląc cnoty…

„Pewnego razu Franciszek, siedząc z towarzyszami w pewnym niedużym klasztorze, prowadził z nimi rozmowę o Boskich sprawach. Brat Rufin zaś, mąż zaiste jaśniejący świętością, nie był przy tej rozmowie obecny, gdyż jeszcze nie wrócił z lasu, gdzie przebywał na modlitwie. I gdy święty Franciszek tak rozmawiał z braćmi, oto brat Rufin, szlachetny obywatel Asyżu, lecz szlachetniejszy sługa Boga, najczystszy mąż i wywyższony szlachetniejszym przywilejem Bożej kontemplacji, nadto przyozdobiony kwiecistą wonią rozmowy z Bogiem i ludźmi, wyszedł z lasu i przeszedł obok nich, wtedy Seraficki Ojciec zapytał ich: »Powiedzcie mi, najdrożsi, czyja dusza jest najświętsza, którą Bóg teraz posiada na ziemi?«. Oni pokornie odrzekli, że sądzą, iż to on, święty Franciszek, jest wywyższony tym przywilejem. On zaś odpowiedział: »Ja, najdrożsi bracia, wiem, że jestem najniegodniejszym i najpodlejszym człowiekiem z tych, których Bóg posiada na tym świecie. Lecz czy widzieliście brata Rufina, który teraz wychodził z lasu? Bóg objawił mi, że jego dusza jest jedną z trzech najświętszych dusz, które Bóg ma teraz na świecie. I stanowczo wam mówię, iż nie wątpię, że brata Rufina można tak nazwać, choć jeszcze w ciele żyje, gdyż dusza jego jest umocniona łaską i uświęcona, i kanonizowana w niebie przez Pana Jezusa Chrystusa«”. Słowa te mówił jednak pod nieobecność brata Rufina. 

Że święty Franciszek znał również braki towarzyszy swoich, widać jasno na bracie Eliaszu, którego ganił często za pychę. I na bracie, którego diabeł dusił za gardło, kiedy się poprawił z nieposłuszeństwa swego. I na wielu innych braciach, których wady tajemne i cnoty znał z objawienia Bożego”.

Brat Rufin zakończył swe życie w Porcjunkuli. Miało to miejsce 14 listopada 1270 roku, równo rok przed śmiercią brata Leona. Pogrzebano go z wielkimi honorami przy licznym udziale wiernych w bazylice świętego Franciszka. 

Wspomniany na początku „List z Greccio” – sygnowany m.in. przez brata Rufina – stanowi odpowiedź niektórych braci na prośbę, z jaką zwróciła się Kapituła Generalna w Genewie w 1244 roku do wszystkich braci Zakonu, by zebrać i nadesłać do ministra generalnego, Krescentego z Iesi, wszystkie autentyczne dane co do życia i cudów św. Franciszka. Dochodzi tu do głosu wielkie pragnienie oddania autentyczności i charyzmatu Biedaczyny, co też porwało brata Rufina na ścieżki, które wytyczał na umbryjskiej ziemi Franciszek. Czytamy w liście m.in.: „Dajemy pierwszeństwo prawdzie. Nie zadowalamy się jedynie opowiadaniem cudów, które nie tworzą całości, lecz ją jedynie okazują, ale bierzemy też pod uwagę oznaki jego świętego postępowania oraz intencję woli Bożej, a to celem przyczynienia się do czci i chwały najwyższego Boga i świętego ojca Franciszka, a także celem zbudowania tych, którzy chcą wstępować w jego ślady”.

Tak ważne jest, by dzisiejsi naśladowcy Biedaczyny chcieli budować się świętością swego Serafickiego Ojca. A tym samym przybliżać każdego dnia Kościołowi i współczesnemu światu Chrystusa, by całą rzeczywistość przekładać na prosty i owocny język Ewangelii.