O tym  że nam się nic nie należy
czyli Dekalog X

Ostatnie przykazanie, może właśnie z racji zajmowanego miejsca, jest jednocześnie najbardziej zapominanym. Od dzieciństwa przyzwyczajeni jesteśmy wypowiadać je na jednym oddechu razem z Dziewiątym. I to „ani żadnej rzeczy, która jego jest” gdzieś się nam gubi, jako odrębne Słowo Ojca Niebieskiego. 

O ile Słowo VII broni rzeczy, dobra, o tyle Dziesiąte przestrzega przed manowcami błędnego myślenia. Polegałoby ono na żywieniu zgubnego mniemania, że można posiąść dobra materialne, odbierając je prawowitemu właścicielowi. Tego rodzaju myślowa aberracja była i nadal jest przyczyną niezliczonych cierpień już nie pojedynczych ludzi, ale całych społeczeństw. Pożądanie o którym mowa w Słowie Dziesiątym rozrywa więź przyczynowo-skutkową między ludzką zapobiegliwością, obojętnie czy przybierze postać pracy czy oszczędzania a stanem posiadania. Pożądanie jedynie rejestruje fakt, że „ktoś coś tam ma, a ja nie. A nie też się należy, w imię jakichś tam wydumanych racji. No to zabrać temu kto ma  będzie dobrze i sprawiedliwie”. Nigdy nie było i teraz też nie jest. Pożądanie rzeczy bliźniego swego miewało różne formy i „ubranka”: reformy rolnej, nacjonalizacji majątku, morderczych podatków. Szczególnie odrażającą formą tegoż pożądania jest uzależnianie wysokości podatków od osiąganego dochodu. Czy uświadamiamy sobie, że taka praktyka jest formą kary za pracowitość i zapobiegliwość? Proszę mi wyjaśnić, dlaczego jest sprawiedliwie, aby ten kto więcej zarabia płacił więcej? Podatek jako forma obywatelskiej powinności na rzecz państwa, które mnie reprezentuje, jest sprawiedliwy pod jednym warunkiem: że będzie taki sam dla wszystkich. 

Pożądanie dobra cudzego jest zabójczo skuteczną pożywką dla przekonania, że sprawiedliwie jest wtedy, jak wszyscy mają po równo. Nie jest. Równo, prawie nigdy nie znaczy sprawiedliwie. Równo da się podzielić tylko biedę (vide Kuba, Korea północna, PRL…). wprowadzone w czyn pożądanie z Dziesiątego Słowa rozwala społeczeństwo, oducza ludzi pracy, uczy i pochwala złodziejstwo, premiuje przeciętność i obojętność. Człowiek pożądający nie wpadnie na to, że też mógłby mieć to, co ma ktoś inny, zakasując rękawy, odkładając pieniądze, rezygnując z niepotrzebnych przyjemności, podejmując dodatkową pracę. Niechby i w wakacje. Byle nie w niedzielę. Człowiek pożądający nigdy nie przyzna, że majątek drugiego to nagroda za wykorzystane uzdolnienia czy zapobiegliwość. „Nie pożądaj” może więc znaczyć: „Zamiast zazdrościć, podziwiaj i zakasz rękawy. A jak nie chcesz i nie masz ochoty na zwiększony wysiłek, to przynajmniej nie przylepiaj wszystkim wokoło łatek złodziei, cwaniaków i oszustów – rozrzut jest tutaj taki, że mógłbyś obrazić niejednego uczciwego człowieka, a przede wszystkim Boga, który pracy rąk ludzkich błogosławi”. 

Ale czy bieda jest jedynym następstwem łamania Dziesiątego Słowa? Nie. Na dłuższą metę ujawniają się skutki jeszcze gorsze. Nędza rodzi społeczne patologie, nasila się przestępczość, ginie uczciwość, honor, godność ludzka. Życie zamienia się w pasmo codziennych, drobnych udręk, w szereg parkosyzmów irracjonalnej wiary w kolejnych „odnowicieli”, którzy choćby nawet chcieli, nic zmienić ani odnowić nie mogą, nie potrafiąc uderzyć w przyczynę zła – przeplatane okresami apatii i marazmu. Aż w końcu cały naród, całe państwo stacza się nieuchronnie ku upadkowi, jakiego wszak raz już w naszych dziejach doświadczyliśmy…

Popatrzmy – tyle nieszczęść ściągnęliśmy na siebie, wyrzekając się gremialnie owej przestrogi, zawartej w ostatnim, tak zupełnie dziś zapomnianym przykazaniu. Że zamiast liczyć na Pana Boga i siebie samych, na własne ręce i pracę, woleliśmy uznać, że wszystko nam się należy kosztem innych i państwo winno to prawo wyegzekwować. Że ulegaliśmy podszeptowi – zaiste szatańskiemu – że „należy mam się” to, co należy do innych. Ile jeszcze będziemy musieli znieść biedy, ile pokoleń wychować w demoralizacji, beznadziejności i braku perspektyw, zanim jako naród odważymy się pójść za głosem rozsądku i odrzucić tak na zniewalające miraże „bezpieczeństwa socjalnego: za cudze pieniądze? Zanim przypomnimy sobie o tym ostatnim, zlekceważonym przez wiek XX przykazaniu?