Ileż to razy podczas kłótni rodziców z dorosłymi, czy dorastającymi dziećmi, ale i podczas małżeńskich sporów, nagle pojawia się bolesna prawda. Mówi dziecko swym rodzicom, że ono nie chciało uczęszczać na jakieś zajęcia czy uprawiać jakiejś dyscypliny sportowej. Mówią dzieci rodzicom: „To wyście chcieli mieć świetnie zarabiającego syna piłkarza czy córkę tenisistkę”. „To ty chciałaś, żebym chodziła na balet”. Ja tego nie chciałam. Mnie to nie interesowało. Dorośli mówią z żalem, że ojciec finansował studia pod warunkiem, że to będą te studia. Żona powie mężowi: „Czy ja chciałam to futro, tę kolię, te brylanty? Czy ja chciałam, tego domu? Chciałam żebyś był ze mną w małym M4”.
Jezus ostrzega nas dzisiaj, że On sam uczyni nam dokładnie ten zarzut. Bo wszystkie pretensje wysuwane przez dorosłe dzieci pod adresem rodziców czy współmałżonka można streścić do krótkiej wypowiedzi Jezusa: „Nie znam was”. Wspólnym mianownikiem wcześniej przytoczonych postaw, przed którymi przestrzega nas dzisiaj Jezus, jest protekcjonalne traktowanie człowieka, wyrażające się w zawsze błędnym przekonaniu: „Ja wiem, czego ty chcesz”. „Ja wiem lepiej od ciebie, co jest dla ciebie dobre”. Protekcjonalizm to bardzo brzydki potomek pychy. To nie jest grzech ludzi mocno uwikłanych w zło. Jezus kieruje swoje nauczanie do ludzi naprawdę religijnych. My, ludzie wierzący i praktykujący jesteśmy subtelnie kuszeni do przyjmowania tego rodzaju postaw nawet wobec samego Boga. „Ja się Kościołem zajmę i go zreformuję”. Historia Powszechna i dzieje Kościoła są pełne dramatycznych skutków protekcjonalizmu przyjmowanego wobec Boga czy innych ludzi.
„Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi” (Łk 13,24). Jezusowi wystarcza już szczerze podejmowany, pokorny wysiłek człowieka, polegający na pełnym szacunku towarzyszeniu drugiemu człowiekowi. Jest jakimś dosyć powszechnie dzielonym przekonaniem znawców sytuacji powołaniowej w Polsce, że nie mielibyśmy kryzysu powołań, przynajmniej nie w takim rozmiarze, gdyby rodzice nie utrudniali, czasem bardzo gwałtownie nie utrudniali, wręcz uniemożliwiali nieprzekraczalnym dla młodego człowieka szantażem emocjonalnym wstąpienia do zakonu czy seminarium.
Fundamentalnym uwarunkowaniem życia człowieka, czyli najważniejszą cechą jego życia jest wolna wola, w którą wpisana jest możliwość działania błędnego. Być może ten fakt jest największą tajemnicą wiary. Człowiek może siebie zrujnować w sposób najprostszy z możliwych, ale może również odnieść życiowy sukces. W wolnych dłoniach człowieka jest jego życie i zbawienie.