Przybicie do krzyża
Słowo ukrzyżowany wydaje się być najkrótszym streszczeniem nie tylko Męki Pańskiej, ale całej historii zbawienia. W nim zawiera się istota chrześcijaństwa i ostateczne objawienie Boga. Wszyscy ewangeliści zanotowali krótko: Jezusa ukrzyżowano. Niestety słowo to i fakt spowszedniały milionom ludzi. Gdy kontemplujemy herb franciszkański w detalach i szczegółach to ożywiamy w sobie jego rzeczywistość i godność, a Jezus ukrzyżowany za nas, staje się jak najbardziej obecny w naszym życiu, w naszej wyobraźni, w naszych sercach ,w naszych nabożeństwach pasyjnych jak Droga krzyżowa i Gorzkie żale. Na szczycie wzgórza Golgoty sterczały pionowe pale, wkopane tam na stałe dla wykonywania wyroków. Poprzeczną belkę przynosił skazaniec na własnych barkach. Obie belki łączono z sobą już w trakcie egzekucji. Krzyż miewał zresztą różne formy, w różny też sposób przytwierdzano skazańców do krzyża. Ale, co wynika zarówno z tekstów ewangelicznych jak i z najstarszych przekazów tradycji, krzyż Chrystusa i sposób Jego ukrzyżowania wyglądały tak, jak oglądamy to po dzień dzisiejszy. Mikroskopijne badania relikwii św. Krzyża wskazują, że krzyż został sporządzony z drzewa sosnowego. Jeśli chodzi o gwoździe – to były to z pewnością długie kute kolce, jakich zwyczajnie używali cieśle do spajania belek. Aby ciężar wiszącego ciała nie rozerwał dłoni – umieszczano z reguły na belce pionowej rodzaj podpory; był to niewielki, grubo ciosany, wystający kawałek drewna; podpora ta wbijała się klinem między nogi ofiary, co przysparzało cierpień. Jej brak przyśpieszał śmierć – a na szybkiej śmierci Jezusa zależało i arcykapłanom i żołnierzom. Kapłani chcieli zakończyć sprawę jeszcze przed rozpoczęciem obrzędów paschalnych; chyba też obawiali się, iż może jeszcze coś wypaść nie po ich myśli. Żołnierze zaś także mieli już dość tych przydługich korowodów; chyba żaden dotąd skazaniec nie był dla nich przyczyną tylu kłopotów. teraz wreszcie nie było powodów do zwlekania.
Musiał Jezus położyć się – czy też obalono Go na ziemię na wznak – w ten sposób, że miał pod rozłożonymi ramionami przyniesioną przez siebie belkę. W tej pozycji przybito Mu ręce. Raczej nie ulega wątpliwości, że nie przebito Chrystusowi dłoni w tych miejscach, jak to przedstawia tradycyjna ikonografia; jeśli zabrakło na pionowej belce podpory – dłonie mogłyby nie utrzymać ciężaru ciała. Zgodnie ze sposobem krzyżowania wbito gwoździe nie w środek dłoni, lecz w kościec nadgarstka; znajduje się tam osiem małych kostek oraz gęsta tkanka łączna; tam wbity między kostkami gwóźdź może utrzymać znaczny ciężar. Wbijanie gwoździa w tkanki powoduje poważne uszkodzenie nerwu pośrodkowego, który jest nerwem czuciowym i nerwem ruchu; musiało to więc sprawiać ból nie do zniesienia. Po przybiciu rąk podniesiono Jezusa – może za pomocą liny – w górę, aby połączyć belkę poprzeczną z pionową. Wreszcie przygwożdżono stopy, czego dokonali oprawcy stając na ziemi, gdyż nogi ofiary zwisały niewiele ponad wysokość człowieka, nawet niżej .Iloma gwoźdźmi przybito te stopy? Gdyby Jezus spoczywał na wspomnianej podpórce, trzeba by użyć dla każdej stopy osobnego gwoździa, gdyż w takiej pozycji skazaniec nie mógł należycie skrzyżować stóp. Jeśli jednak nie zastosowano owej podpórki, obie stopy przymocowywano jednym wspólnym gwoździem. Powtórzmy tu słowa znanej modlitwy, którą odmawia się zwyczajnie po komunii św.: „Oto ja, o dobry Jezu, upadam na kolana przed Twoim obliczem…, wielkim wzruszeniem i głęboką boleścią rany twoje rozważam i myślą się w nich zatapiam, mając przed oczyma to, co mówił o Tobie prorok Dawid: «Przebodli ręce i nogi moje, policzyć mogę wszystkie kości moje»” (Ps 21,17-18).
Ludzie pobożni i oddani Chrystusowi – zarówno świadkowie Męki, jak i dzisiejsi chrześcijanie – skłonni są użalać się, iż ręce przybite do krzyża nie mogą już działać, rozmnażać chleb, dotykać ludzkiego cierpienia; i nogi przybite nie mogą już spieszyć z pomocą; przybity został Jezus do krzyża – a więc skrępowany, unieruchomiony, zniewolony. A przecież właśnie w tych trzech godzinach Jego niewoli wypełniła się istota Jego posłannictwa. Jego niewola wyzwoliła nas. A więc nie była to niewola porażająca niemoc, paraliżująca, obezwładniająca. Ukrzyżowanie ciała nie było pokrzyżowaniem planów, było w sam raz ich wypełnieniem. Pominąwszy nawet to, że Jezus na krzyżu mocą swoich słów nadal dokonuje ważnych i wiekopomnych aktów – to przecież dzieło naszego odkupienia nie spełniłoby się bez tego przybicia rąk i nóg do drzewa Męki. Ten największy spośród działaczy, jacy przeszli przez świat, zapowiedział, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że musi być odrzucony i zabity (por Mk 8,31). To przybicie do krzyża i pozorne zniewolenie był więc przewidzianym, zamierzonym i całkowicie wolnym aktem Boga działającego i zbawiającego. Chciał być przybitym – więc pozostał do końca wolny w swoich decyzjach i w rozporządzaniu swoją osobą . Jest tym dokonały wzór wolności.
Od samego początku, od momentu pierwszego sprzeciwu wobec woli Bożej, człowiek pragnął wolności i zdobywał ją za cenę największych ofiar. W miarę jak wydzierał człowiek przyrodzie coraz nowe tajemnice, jak rozwijał się cywilizacyjnie – wzrastał jego pęd do wolności i wstręt do przymusu. Mówią politycy i deklamują poeci o „przebudzeniu się” ludów ujarzmionych. Kruszą się ustroje kolonialne, zwyciężają prądy demokratyczne. Podbój kosmosu, przeszczepy serca i innych narządów. elektrownie atomowe – wszystko jest natchnione i ożywione chęcią wyzwolenia. I ten pęd odo wolności jest pędem zdrowym i szlachetnym. Równocześnie jednak nie wolno marzyć o wolności absolutnej; gdzie nikt nikogo nie musiałby słuchać, nawet Pana Boga. Tego rodzaju wolność musiałaby nas doprowadzić do jeszcze większej zależności, gdy człowiek uzależniłby się od własnych namiętności. Pijak, narkoman, chciwiec, samolub – to nie są ludzie wolni, są przygwożdżeni, niestety, nie do zbawczego krzyża, lecz do zgubnych zachcianek i nałogów. Mówi się o dramacie niewoli; istnieje też dramat wolności .Według wypowiedzi św. Jana Pawła II; „Być wolnym to nie znaczy robić wszystko, co mi się podoba, ale używać swojej wolności do tego, co jest dobre”. A więc wolność nie „od czegoś”. Taka wolność nie jest po prostu aktem zerwania z czymś, lecz aktem dającym człowiekowi pełnię. Aby jednak wybrać i pełnić to, co dobre – musi człowiek, jak pisze św. Paweł: „Ukrzyżować ciało swoje z jego pożądaniami” (Gal 5,24). I w gruncie rzeczy nie wolność, ale przymus dobrowolnie przyjęty darzy człowieka prawdziwą godnością; to, że ja sam zgadzam się poddać przykazaniom Boskim, w ogóle jakiejś dyscyplinie, jakimś zasadom i prawidłom – to właśnie jest godne człowieka. Jest oto, owszem, dobrowolne przybicie się do krzyża, ale w takim przybiciu człowiek się nie zatraca, lecz odnajduje siebie, swój cel, swoją drogę, swoje powołanie. Oddanie się dobrowolne swoim zadaniom i obowiązkom jest równoznaczne z przytwierdzeniem się do krzyża; ale to przytwierdzenie jest zarazem potwierdzeniem się człowieka, potwierdzeniem jego wolnego wyboru i jego wierności zasadom, które się dobrowolnie przyjęło.
W naszym narodzie i w naszej rzeczywistości, gdzie mocno dochodzą do głosu wolnościowe dążenia, nasze poszukiwanie wolności ulega często żałosnym dewiacjom. Ludzie usprawiedliwiają te dewiacje właśnie brakiem wolności; tego mi nie wolno, tamtego mi nie wolno 12 więc użyjmy sobie przynajmniej na tym, co nam jeszcze zostało. A tymczasem wolność to coś wewnętrznego, co albo ma się w sobie albo się nie ma, niezależnie od zewnętrznej sytuacji. O taką przede wszystkim wolność trzeba walczyć i to przez całe życie. Jan Paweł II powiedział do młodzieży w Krakowie: „wolności nigdy nie można posiadać, wolność należy stale zdobywać” (1987). Przede wszystkim zdobywać ją na polu osobistego wyzwalania się z grzechów i nałogów. „Uwolnienie od niesprawiedliwości, od strachu, od przymusu, od cierpienia nie służyłoby niczemu, gdyby się pozostało niewolnikiem w głębi serca, niewolnikiem grzechu. Prawdziwa wolność bazuje na otwarciu się na Boga poprzez nawrócenie serca, gdyż właśnie w sercu tkwią wszelkiego typu zniewolenia i pogwałcenia wolności”. czy i w moim sercu nie doszukałbym się jakiegoś fałszywego zniewolenia?
Coraz więcej można spotkać ludzi, którym niepotrzebny jest Bóg, którym wydaje się, że się mogą bez Niego obejść Coraz więcej widzimy ludzi samowystarczalnych – wierzących w potęgę swojego umysłu, siłę swoich rąk i moc swego pieniądza Nie wie biedny człowiek, że przyjdzie chwila w jego życiu, gdy tak bardzo odczuje swoją bezsilność i bezradność. Człowiek samowystarczalny konstruuje bombę wodorową, to on w numer obozowy zamienia swego brata, on buduje przemyślne instrumenty do torturowania ludzi, on zażywa narkotyki. Kona w rowie ścieków, wyskakuje z wieżowca na asfaltowy plac, pada martwy przywalony ścianami domu, który sam zbudował. Człowiek, który nie chce przyjąć Chrystusa – wbija gwoździe w nogi swego zbawiciela, aby więcej nie chodził po ścieżkach wydeptanych prze ludzi, by nie podążał do szukających Go, by nie próbował powrócić.
Oprawcy obalają Jezusa na ziemię i przystępują do krzyżowania. Przybijają prawą rękę Chrystusa, która rozdała tyle dobrodziejstw. Całe ciało się kurczy. Podnosi się ręka z ciężkim młotem, który spada na gruby gwóźdź i przybija zmiażdżoną dłoń do belki. Następnie zostaje w taki sam sposób przybita do krzyża lewa ręka . Potem oprawcy wciągają ciało w górę i osadzają na belce pionowej, do której przybijają nogi Zbawiciela. Pierś Ofiary podnosi się i opada. Strumyki krwi wypływają z rąk i nóg i płynąc po belce, spadają na ziemię grubymi kroplami. Ukrzyżowanie nie oznacza szybkiego zgonu, lecz powolne konanie dla dłuższej męki. oznacza powolną śmierć w strasznych bólach i hańbie. Jezu, jak wspaniale zajaśniało na krzyżu twoje posłuszeństwo, gdy pozwoliłeś przebić sobie ręce i nogi, aby wypełnić wolę ojca.
Popatrzmy na herby naszego Zakonu, które z wielką impresją ukazują mękę Jezusa w tarczy herbowej. (I 65) Ukazuję nam dwuczęściowy herc, dzieło Bernerda Picart z 1732 r. (Amsterdam). Lewa strona herbu przedstawia skrzyżowane i stygmatyzowane dłonie: prawą i nagą Chrystusa oraz lewą w rękawie Franciszka; dłoń Franciszka umieszczona jest przed dłonią i krzyżem Chrystusa; krzyż patriarchalny. Prawa strona tarczy ukazuje przebite 2 dłonie, 2 przebite stopy i 1 zranione serce; mogą to być dłonie, nogi i serce zarówno Chrystusa jak i Franciszka albo ich obu. Nad herbem zaś cierniowa korona. W Madrycie w 1616 ukazał się ksylograf dwuczęściowy w owalnej tarczy (I 66). W górnej części w środku mamy krzyż z czterema punktami; po jego lewej stornie pięć krwawiących ran, a po prawej stronie dwie skrzyżowane dłonie. Dolna część tarczy ukazuje serce przebite trzema gwoździami. I 68 – wokół owalnej tarczy widniej napis po łacinie: Naznaczyłeś, Panie, sługę Twego Franciszka znakami naszego zbawienia. Niżej wokół tarczy zauważamy sznur franciszkański z pięcioma węzłami. Tarcza podzielona jest na trzy części: górna lewa przedstawia pięć ran ociekających krwią Jezusa; prawa skrzyżowana , przebite dłonie bez krzyż; trzecia dolna część ukazuje trzy gwoździe. Jest to ksylograf autorstwa Antonij-a van leest (Salamanka, XV w.). I jeszcze jeden wizerunek: I 75 – tarcza podzielona na cztery części, u góry z lewej strony skrzyżowane dłonie, stygmatyzowane, a pomiędzy nimi krzyż, a po prawej stronie krwawiące pięć ran; na dole po lewej stronie serce przebite trzema gwoździami i po prawej Serafin z sześcioma skrzydłami. Nad tarczą cierniowa korona, a nad koroną wijąca się wstążka z napisem: Herb Serafickiego zakonu (herb z XVI, Francja).
Dobry Jezu, pokazałeś nam drogę. Naucz nas iść zdecydowanie Twoimi krwawymi śladami. Prowadzą one do ojczyzny. Dodawaj nam siły przy wchodzeniu na górę Kalwarię i na krzyż. Zadanie nie jest lekkie, droga trudna, ale i nagroda wielka. Iść nago za nagim Jezusem, mówi św. Bonawentura, jest ciężko i trudno, ale nagroda jest nad miarę wielka.