Po franciszkańsku bronić życia.
Co zagraża ludzkiemu życiu? Wiele rzeczy: wypadek, choroba, epidemia, itp. Są to jednak rzeczywistości, na które mamy wpływ tylko do pewnego stopnia. Nieco większy wpływ mamy na poczucie sensu życia. Powodów, aby utracić sens życia jest bez liku. Poczucie utraty sensu życia nie równa się utracie sensu życia. To jest tylko odczucie człowieka, czasem mająca początek w diabelskiej sugestii. Człowiek ma prawdo do tego odczucia. Ono zawsze, ale to zawsze – jest mylne. Sens życia traci człowiek, nie tylko w jakimś poszczególnym wymiarze, ale w ogóle. Źródłem utraty poczucia sensu życia nie jest najpierw stres lub jakieś niepowodzenie. Poczucie utraty sensu życia ma korzenie znacznie głębsze. Dobrze pokazuje je prorok Izajasz, który bardzo zajmował się życiem człowieka, dużo miejsca poświęcał życiu. Mówi prorok: On dodaje mocy zmęczonemu i pomnaża siły omdlałego. Chłopcy się męczą i nużą, chwieją się słabnąc młodzieńcy, lecz ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą (Iz 40,29-31). Jedyni, którzy się w życiu nie męczą; tylko ci nie tracą poczucia sensu życia to ci, którzy całą nadzieję złożyli w Panu (por. Ps 40,2). Franciszek przepięknie powie o Jezusie Chrystusie w Regule Niezatwierdzonej: Wszędzie, na każdym miejscu, o każdej godzinie i o każdej porze, codziennie i nieustannie wierzmy wszyscy szczerze i pokornie, nośmy w sercu i kochajmy, czcijmy, uwielbiajmy, służmy, chwalmy i błogosławmy, wychwalajmy i wywyższajmy, wysławiajmy i dzięki składajmy najwyższemu Bogu wiecznemu, Trójcy i Jedności, Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, Stwórcy wszystkich rzeczy i Zbawicielowi wszystkich w Niego wierzących, ufających i miłujących Go (1Reg 23,11). Jezus to dla Franciszka Zbawiciel wszystkich w Niego wierzących. Obrona własnego i cudzego życia to zaufanie w Panu i zachęta do ufności w Panu. Nie wtedy gdy będziesz bogaty(ta), zdrowy(wa), znany(na) i lubiany(na), ale wtedy, gdy całą nadzieję złożysz w Panu. Wszystkie religie świata ukazują, że praca na rzecz dobra innych ludzi jest etyczną powinnością człowieka. Mówią także, że jest to najpiękniejsze ludzkie doświadczenie. Wzajemna miłość usprawiedliwia sens ludzkiej egzystencji: przykazanie nowe daję wam, byście się wzajemni miłowali (J 13,34). Poczucie utraty sensu życia bywa rozumiane jak fizyczne i psychiczne wyczerpanie: mam dość, już nie mogę. Wyczerpanie to powstaje na skutek przeciążenia pracą dla innych, może też być owocem niekończących się konfliktów. Człowieka ogarnia zespół uczuć, doświadczanych jako przykre: smutek, zwątpienie, pustka, bezradność, itp. Te uczucia mogą zacząć dominować w człowieku. Franciszek zna ich niszczącą siłę, dlatego przestrzeże braci: Niech strzegą się, by swym wyglądem nie robili wrażenia smutnych i posępnych obłudników; lecz niech okazują się radosnymi w Panu (por. Flp 4, 4) i pogodnymi, i życzliwymi (1Reg 7,16). Dzięki Celanowi wiemy, jak Franciszek uczył obrony życia: Święty zapewniał, że najpewniejszym lekarstwem na liczne zasadzki i podstępy wroga jest radość duchowa. Mawiał bowiem: Wtedy diabeł najbardziej się cieszy, kiedy słudze Bożemu zdoła zabrać radość ducha. Nosi on kurz, żeby móc choćby w małych dawkach wrzucić go w jego sumienie i zabrudzić żarliwość umysłu i czystość życia. Natomiast gdy radość duchowa napełnia serce, wówczas na próżno wąż wsącza w nie swój śmiertelny jad. Gdzie demony widzą sługę Chrystusa pełnego świętej radości, tam nie mogą mu zaszkodzić. Ale gdy duch jest złośliwy, opuszczony i zmartwiony, łatwo pochłonie go smutek albo pociągną go radości znikome. Dlatego Święty zawsze starał się mieć radość serca, zachować pociechę ducha i oliwę radości. Szczególnie starał się unikać najgorszej choroby – leniwego zniechęcenia. Skoro tylko poczuł, że choćby troszkę spadło mu go na serce, natychmiast uciekał się do modlitwy. Mawiał: Sługa Boży, gdy jest czymś zmartwiony, jak to czasem bywa, zaraz powinien stawać do modlitwy i tak długo trwać przed Ojcem najwyższym, aż wróci mu swą zbawienną radość (2Cel 125). Z kolei w Kwiatkach św. Franciszka znajdujemy opowiadanie o udanej próbie pocieszenia współbrata przez św. Franciszka: Brat Rufin, jeden z najszlachetniej urodzonych miasta Asyżu i towarzysz świętego Franciszka, człowiek wielkiej świętości, był czasu pewnego silnie zachwiany i kuszony w duszy co do przeznaczenia. Przeto był wielce posępny i smutny, jako że diabeł wszepnął mu w serce, iż jest potępiony i nie przeznaczony do żywota wiecznego i że stracone jest to, co czyni w Zakonie. A chociaż pokusa ta trwała coraz dłużej, ze wstydu nie wyznał jej świętemu Franciszkowi, mimo to jednak nie zaniedbywał modłów i zwykłych umartwień (…)Kiedy go święty Franciszek ujrzał z dala idącego, zaczął krzyczeć: „O bracie Rufinie, niedobry, komuż to wierzyłeś?” A kiedy brat Rufin się zbliżył, opowiedział mu po kolei całą pokusę wewnętrzną i zewnętrzną, której doznał od czarta, i wykazał mu jasno, że ten, który mu się zjawił, był czartem, nie Chrystusem, i że żadną miarą nie należało ulegać jego podszeptom: „Lecz gdyby czart mówił ci dalej, żeś potępiony, tak mu odpowiedz: »Otwórz pysk, bo chcę ci weń narobić«, a to będzie ci znakiem, że to diabeł, nie Chrystus. Bo kiedy mu taką dasz odpowiedź, ucieknie natychmiast. A również po tym winieneś był go poznać, że serce twe zatwardzał na dobro wszelkie, co jest jego właściwym urzędem. Chrystus zaś błogosławiony nie zatwardza nigdy serca człowieka wierzącego, raczej rozmiękcza je, jak mówi przez usta proroka: »Odbiorę wam serce z kamienia, a dam wam serce z ciała«“. Wówczas brat Rufin, widząc, że święty Franciszek opowiada mu po kolei cały przebieg pokusy, skruszony słowy jego, zaczął płakać ogromnie i wielbić świętego Franciszka i wyznał pokornie winę swą, iż ukrywał przed nim pokusę. I był do głębi pocieszon i umocnion napomnieniami świętego ojca, i do dna zmieniony na lepsze.
Radość i pokora serca – oto Franciszkowy sposób obrony życia. Możliwy do zastosowania przez każdego i w każdej sytuacji. Warto te lekcję Biedaczyny dobrze sobie przyswoić.