„Jednym z najukochańszych, wśród najpierwszych uczniów i towarzyszy świętego Franciszka, był brat Jałowiec, mąż pokory głębokiej, żarliwości i miłości wielkiej, o którym święty Franciszek, mówiąc raz ze świętymi towarzyszami swymi, rzekł: «Ten będzie dobrym bratem mniejszym, kto tak przezwycięży siebie i świat, jak brat Jałowiec»” – czytamy w zachowanym do naszych czasów Żywocie Brata Jałowca. Podobnie w opisie doskonałego brata przedstawiony jest jako wzór cierpliwości: „doszedł do doskonałego stanu cierpliwości, którą zawsze miał przed oczyma, dzięki gorącemu pragnieniu naśladowania Chrystusa na drodze krzyżowej” (1 Zw 85,9). „Choć wiele wycierpiał, to nikt nie widział go niespokojnym” (BKp 1,22).

Oto nasz brat Jałowiec (znany też z włoska jako Juniper; wł. Ginepro). Ten „Boży kuglarz” urodził się w Asyżu, a do wspólnoty braci został przyjęty przez samego Franciszka w 1210 roku, stając się od początku najbardziej umiłowanym jego uczniem, a zarazem wzorem i przykładem życia dla pozostałych. 

Brat Jałowiec dokonał licznych „cudów”: obciął nogę świni i dał ją choremu; poruszył serce tyrana Mikołaja, by uwolnił brata Jałowca skazanego na szubienicę przez szatana; rozdawał ubogim wszystko, co mógł; napełniał zatwardziałych łaską Bożą w najprostszych rzeczach (np. danie owsianki w środku nocy); znajdował pomysłowe rozwiązania w sytuacji, gdy ktoś prosił o pomoc (np. oderwał złote dzwonki ze zdobień ołtarza i podarował je ubogiej kobiecie); pościł również słowem, gdy na całe sześć miesięcy zamilkł dla chwały Bożej. Był również postrachem dla czarta, ponieważ z radością podejmował umartwienia i obce mu było zwątpienie, a pokusom cielesnym przeciwstawiał się poprzez wypełnienie serca modlitwą.

Pewnego razu bardzo się uradował z własnego poniżenia, gdy w samych spodniach przeszedł przez Spoleto i tak prawie nago przybył do klasztoru w Asyżu, ku wielkiemu zgorszeniu braci, którzy ganili go za to, nazywając szaleńcem, głupcem i tym, który hańbi zakon świętego Franciszka. 

Oprócz tego był człowiekiem nadzwyczajnym zarówno jako kapłan, gdy ciało odmawiało mu posłuszeństwa, gdy zdawał sobie sprawę, co się dokonuje na ołtarzu, i gdy wpadał w zachwyt podczas mszy św., jako brat, który każdemu poświęcał uwagę i swój czas.

Był w wielkim poważaniu u świętej Klary. „Kiedy zaś Pan był całkiem blisko i stał jakby w drzwiach, [Klara] chciała, żeby kapłani i bracia duchowni byli przy niej i czytali jej mękę Pańską i święte teksty. A gdy między nimi pojawił się brat Juniper, znamienity wesołek Pański, który często gorącymi słowami sławił Pana, uradowała się na nowo i zapytała, czy mógłby coś nowego powiedzieć o Panu Bogu. A on, otworzywszy swe usta, z ogniska swego płomiennego serca lśniące iskry słów wyrzucił, tak że dziewica Boża znalazła wielką pociechę w jego przypowieściach” (LgKl 45,1-3).

Odznaczał się wielką miłością, która tak ściśle łączyła go ze współbraćmi, że nie mógł powstrzymać goryczy serca i łez, kiedy umarł brat Amazialbene. Płakał wtedy i mówił: „Biada mnie nędznemu, że nie zostało mi teraz żadne dobro, i cały świat zepsuł się przez śmierć mego słodkiego i najdroższego brata”.

Jest też jeden bardzo sympatyczny epizod, mówiący o tym, jak to czarci nie mogli znieść czystości, niewinności i głębokiej pokory brata Jałowca. Pewien człowiek opętany przez złe duchy uciekał rozmaitymi ścieżkami aż siedem mil, gdy został schwytany przez swych rodziców. Zapytanym, dlaczego tak bardzo uciekał, rzekł, że uciekł w nieznane, gdyż tą droga miał przechodzić brat Jałowiec. Mówią, że i święty Franciszek, gdy przyprowadzano do niego opętanych, by z nich czarty wypędzał, miał mówić, że jeśli się nie poddadzą jego rozkazom, to wezwie przeciwko nim brata Jałowca. I natychmiast wychodziły z opętanych.

Pewnego razu, gdy bracia zebrali się, by rozprawiać o Bogu i duszy, zapytał ich brat Idzi, jak postępują z pokusami cielesnymi. Dawali po kolei odpowiedź. A brat Jałowiec powiedział tak: „Kiedy usłyszę zgiełk diabelskiej pokusy cielesnej, biegnę natychmiast i zamykam wrota mojego serca, a dla zabezpieczenia siły serca poddaję się świętym rozmyślaniom i świętym pragnieniom. Kiedy więc przychodzi pokusa cielesna i puka we wrota serca, ja jakby z wewnątrz dopowiadam: «Zostań na dworze, gdyż gospoda już zajęta, a od środka nikt już wejść nie może»”.

Brat Jałowiec zmarł w Rzymie 6 stycznia 1258 roku, w czterdziestym ósmy roku życia w zakonie, na wzgórzu kapitolińskim. Tam oprócz klasztoru dla braci papież Innocenty IV wzniósł okazałą bazylikę Santa Maria in Aracoeli. 

Zgodnie z ostatnią wolą brata Jałowca został on pochowany w najodleglejszym rogu świątyni, bo ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi. Dopiero po siedmiu wiekach, 22 czerwca 1958 roku, doczekał się przeniesienia doczesnych szczątków w pobliże głównego ołtarza.