Święty na dziś – 14 lipca

Św. Franciszek Solano (1549 – 1610), kapłan I Zakonu.

Urodził się w Montilla w pobliżu Kordoby w rodzinie szlacheckiej. Pierwsze nauki pobierał u jezuitów. Już wtedy zabłysnął niezwykłą inteligencją, umiłowaniem modlitwy oraz serdecznym duchem koleżeństwa. Z tego powodu był lubianym i szanowanym przez kolegów i nauczycieli.

Mając 20 lat wstąpił do Zakonu Braci Mniejszych w rodzinnej miejscowości Montilla. W czasie nowicjatu poddał się surowym praktykom pokutnym. Studia odbył w Nuestra Senora de Loreto. Po ich ukończeniu przyjął święcenia kapłańskie. Niedługo po święceniach został magistrem nowicjatu. Braci nowicjuszy wychowywał i formował w duchu miłości, życzliwości, pokory i prostoty. Następnie pełnił posługę gwardiana.

Pragnął pracować wśród Maurów i dlatego zamierzał udać się do Maroka licząc, że zdobędzie palmę męczeństwa. Gdy prośba jego została oddalona poświęcił się ewangelizacji jako kaznodzieja ludowy. Zyskał wielkie uznanie wśród mieszkańców Andaluzji.

W 1589 r. został posłany z grupą swoich współbraci do Ameryki Południowej. Podczas rejsu pełnego przygód z Andaluzji do Rio de la Plata towarzyszyły groźne przygody. W drodze rozbił się okręt. Mimo to postanowił stawić czoła niebezpieczeństwu, pragnąc uratować osiemdziesięciu świeżo ochrzczonych Murzynów, których egoistyczni europejscy pasażerowie porzucili na oceanie wśród burzy. Przez 2 miesiące przybywał z nimi na wyspie aż do przypłynięcia nowego okrętu. Po przybyciu do brzegu niezmordowanie kroczył przez lasy, puszcze i pustynie, przez olbrzymie rzeki i okolice zamieszkane przez Indian. Jego serdeczne i proste kazania, które wszyscy rozumieli, jak w cudzie Zielonych Świąt, jego przedziwna miłość, ujawniająca się na różne sposoby, miała tylko jeden cel: chwałę Bożą; miał jedyną pobudkę: dobrowolną pokutę, którą wziął na siebie obok trudów pracy misyjnej i jedynym jego pokrzepieniem była muzyka. Franciszek Solano dla wypoczynku po nadludzkiej pracy brał do ręki kirę i z prawdziwie rycerskim zapałem śpiewał przed wizerunkiem Maryi.

Pracował w Limie, potem wśród plemion Tenokotów. Szybko nauczył się ich języka. Polem jego działania były tereny od prowincji La Rioja aż do Paragwaju. Na owoce jego pracy nie trzeba było długo czekać. Jako gwardian klasztoru w Tucuman przez 15 lat przemierzał tamte tereny nauczając i chrzcząc. Cieszył się wielkim wzięciem wśród ludu. Nazywano go “cudotwórcą nowego świata”.

Skuteczność jego pracy tkwiła w modlitwie, w studium, w pokorze i ubóstwie. Miał wielkie nabożeństwo do Opatrzności Bożej, do Chrystusa i Matki Najśw. Niezwykłą czułością pałał do św. Franciszka z Asyżu i św. Bonawentury. 

Jego życie było jednym pasmem krzyży i udręk, a mimo tego był pogodny, życzliwy, radosny, ludzki. 2 miesiące przed śmiercią odczuwał wielkie boleści, które przykuły go do łóżka. Żadne cierpienie i choroba nie potrafiły odwieźć go od modlitwy. Na łożu boleści powtarzał ulubione i odmawiane przez całe życie akty strzeliste: “niech będzie Bóg uwielbiony”, “Boże mój, Tyś moim Stwórcą, Królem i Ojcem, Tyś rozkoszą, Tyś moim wszystkim”. Prosił braci, aby recytowali z nim psalmy: “Błogosław, duszo moja, Pana” oraz “Chwal duszo moja, Pana”. Życzył sobie jak św. Biedaczyna z Asyżu, aby czytano mu fragment z Ewangelii św. Jana: “Było to przed Świętem Paschy”. Opis ukrzyżowania Chrystusa szczególnie go wzruszał. Wówczas rozpoczynał rozmawiać z Jezusem dziękując Mu i uwielbiając Jego dobroć i miłosierdzie. Także w hymnach i pieśniach ku Maryi znajdował wielkie umocnienie i pokrzepienie. Do swego spowiednika zwrócił się z niezwykłą prośbą: “Pomóż mi, ojcze, wychwalać Boga. Do br. Jana Gomeza, który pielęgnował go na łożu boleści, powiedział: “Czy dostrzegasz, bracie, wielkie względem mnie miłosierdzie Boga, który udzielił mi sił do zwyciężenia nieprzyjaciela?” Innym razem płacząc wyrzekł te słowa: “Skądże to, mój Panie Jezu, że Ty zostałeś ukrzyżowany, a ja przez Twoje sługi jestem pielęgnowany, Tyś obnażony, a ja odziany, Tyś policzkowany i cierniem ukoronowany, a ja tylu dobrami obsypany i tylu dobrodziejstwami pocieszony?” Pewien brat powiedział mu: ojcze, pamiętaj o mnie gdy Bóg zabierze ciebie do nieba. Konający Franciszek odpowiedział: “Rzeczywiście idę do nieba, lecz jest to zasługą męki i śmierci Chrystusa. Ja bowiem jestem największym grzesznikiem. Kiedy przybędę do ojczyzny, będę dla ciebie dobrym przyjacielem.” W obecności zaś wielu braci zawołał: “O Boże mej duszy, bądź pochwalony, jak wielka jest Twoja dla mnie łaskawość. Cieszę się mój Panie, że jesteś Bogiem, jak wspaniały jesteś”. Umarł w Limie 14 lipca 1610 r. po nawróceniu wielu tysięcy Tukumanów. Jego ostatnie słowa na ziemi brzmiały: “Bogu samemu chwała i uwielbienie”.

Papież Klemens X go beatyfikował, a Benedykt XIII ogłosił go świętym w 1726 r.

Św. Franciszek Solano jest patronem Limy, stolicy Peru, i Południowej Ameryki.

Modlitwa: Boże, Ty przez św. Franciszka wprowadziłeś do Kościoła wiele ludów Ameryki, dzięki jego zasługom i modlitwom umocnij naszą więź z Tobą, a narody, które jeszcze Ciebie nie znają, natchnij bojaźnią Twojego Imienia. Amen.