Obraz autorstwa snowing na Freepik
Lipiec, sierpień to czas wakacji i urlopów. Mówimy wreszcie odpocznę. Na ogół myślimy o odpoczynku fizycznym. Człowiek nie jest jednak zlepkiem z ciała i z duszy, nie składa z części materialnej i duchowej, lecz jest ciałem i duszą. Skoro tak, to co człowiek czyni w jakiś sposób objęte jest także duszą. Św. Benedykt tę prawdę ujął w program życia zakonnego w haśle „ora et labora” (módl się i pracuj). Trzeba łączyć jedno z drugim, z tym że pierwszeństwo ma modlitwa.
W obu opisach stworzenia w Rdz 1-2 Bóg przedstawiony jest w czynności twórczej. W młodszym opisie tzw. kapłańskim (Rdz 1,1-2,4), Bóg (Elohim) po sześciu „dniach” pracy (stąd heksameron) odpoczywa: „A gdy Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło, nad którym pracował, odpoczął dnia siódmego po całym trudzie, jaki podjął” (Rdz 2,2). „Odpocząć” znaczy tu dosłownie „przestać pracować”. Takie też sformowanie posiada nakaz święcenia szabatu. „Sześć dni będziesz pracował, a dnia siódmego zaprzestaniesz pracy…” (WJ 23,12; por. Wj 20,9n).
Zakaz pracy w siódmym dniu podkreśla wyraźnie, że człowieka nie wolno tylko oceniać ze względu na jego pracę, na jego wydajność i dążenia do zapewnienia egzystencji. Odpoczynek jest tak egzystencjalnie związany z człowiekiem jak i praca.
Zakaz pracy w siódmym dniu doznał później konkretniejszego zastosowania w poszczególnych warunkach społecznych.
Szabat miał człowiekowi również przypomnieć, że jest to czas zbawczy dany mu przez Boga, aby się „uświęcił”, żeby się uwolnił od wszystkiego, co stoi na przeszkodzie w drodze do Boga.
Można by powiedzieć, że uświęcenie szabatu jest najbardziej związane z teologią i duchowością pracy ludzkiej. Tak jak ona pochodzi od Boga i ma człowiekowi służyć w sprawie zbawienia tak też i szabat. Tak jak w stworzeniu leży w zalążku zbawienie, tak też i szabat ma charakter zbawczy i otrzymał Boże błogosławieństwo (Rdz 2,3) podobnie jak przedtem „stworzenie” (Rdz 1,22.28).
ST nie ograniczył się do odpoczynku szabatowego. Odpoczynek jest jednym z ważnych tematów społecznych ST. Podchodzi do tego zagadnienia z różnych stron i różnie go naświetla. Odpoczynek wyraża często pojęciem snu. Spotykamy się tu z różnymi znaczeniami od snu fizycznego aż po sen jako objawienie. W sumie jednak przebija myśl, że sen jest darem Bożym szczególnie dla uczciwych, pobożnych i sprawiedliwych ludzi. Sen przynosi pokój.
Pokój i odpoczynek zewnętrzny byłby jednak niepełny, gdyby zabrakło pokoju wewnętrznego. A ten jest darem Bożym, ale i nagrodą za prawe postępowanie.
Nowy Testament zna podobnie jak Stary Testament myśl o fizycznym, nazwijmy to zwyczajnym wypoczynku (Mk 14,41). Nadto nie jest mu obca myśl o wewnętrznym spokoju człowieka, który był w jakiś sposób rozkojarzony, a spokój przywraca mu równowagę, radość, ulgę i wytchnienie (np. 1 Kor 16,18; Flm 20). W Mt 11,28-30 znajduje się klasyczny tekst o odpoczynku Chrystusowym (anapausis): „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni jesteście, a Ja was pokrzepię (anapauso). Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem a znajdziecie odpoczynek (anapausin) dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a brzemię lekkie”.
Czego mają się nauczyć od Jezusa ci wszyscy, których przygniata jakiekolwiek jarzmo? Nauka Jezusa jest związana z miłosierdziem, dobrocią i łaskawością. Nauka Jego to Ewangelia, w której Jezus wzywa do pójścia za Nim. A więc realizacja nauki Jezusa przynosi wolność od jarzma. Uczeń Jezusa przyjmuje wprawdzie nowe jarzmo, ale ono nie przygniata, nie powoduje lęku ani rozpaczy, przynosi to co sam nazywa „odpoczynkiem” (por. Jr 6,16).
Adresaci zaproszenia Jezusa do pójścia za Nim, są podobnie jak w „Błogosławieństwach” Kazania na Górze biedni, prześladowani, cierpiący. W Jezusie, tylko i wyłącznie w Nim, każdy może znaleźć „odpoczynek”.
W Nowym Testamencie nie spotykamy systematycznej nauki o wypoczynku. Wiele myśli zostało przejętych ze Starego Testamentu. Obowiązuje nadal szabat, z tym jednak, że począwszy od Jezusa zauważa się wyraźnie zrelatywizowanie przykazania szabatowego. Stało się to nawet koniecznością chwili.
Z mentalnością faryzejskiej interpretacji Tory i szabatu spotykał się Jezus na co dzień. Dlatego Jezus tak stanowczo walczy o przywrócenie Prawu pierwotnego i właściwego znaczenia. Szabat w nauczaniu Jezusa jest pozytywnym prawem dla dobra człowieka – a nie zakazem. Jezus daje do zrozumienia, iż każde prawo, każdy przepis, mają z przeznaczenia Bożego służebną funkcję.
Dlatego Jezus jako „Pan szabatu” akcentuje też tę funkcję przez czyn, leczy i uzdrawia chorych w szabat, interpretując te zbawcze czyny przez odpowiednie pouczenie. Jezus nie znosi szabatu. Idzie przykładnie ze swoimi uczniami w szabat do synagogi, by go uświęcić (Mk 1,21; 6,2). Podobnie postępują pierwsi misjonarze pierwotnego Kościoła (Dz 13,14n. i in.). Niemniej jednak, z rozwojem myśli chrześcijańskiej, że Chrystus jest centrum Prawa, że dotąd obowiązuje nowa ekonomia zbawcza, że usprawiedliwia śmierć Jezusa, a nie Tora, szabat stracił na znaczeniu. Czczono teraz pierwszy dzień tygodnia na pamiątkę zmartwychwstania Chrystusa, wydarzenia najwyższej rangi dla pierwotnych gmin kościelnych. Dnia tego zbierali się wyznawcy Chrystusa rano lub wieczorem, niekiedy także poprzedniego dnia w szabat.
Jako chrześcijanie święcimy niedzielę, w której centrum powinna stać Uczta eucharystyczna, czyli niedzielna (czy świąteczna) msza święta. Jeśli Kościół wydał specjalne przykazanie „kościelne”, aby wszyscy wierni brali udział w niedzielnej mszy św., to nie po to, aby nas „obciążać” jakimś „dodatkowym” obowiązkiem, lecz aby nam przypomnieć, na czym polega istota życia w ogóle, a chrześcijańskiego i katolickiego w szczególności: na znalezieniu czasu dla Boga, który tak jak ongiś zesłał swojego Syna na świat, zsyła Go i dzisiaj. Dlatego chociaż raz w tygodniu powinniśmy się spotkać z Jezusem, ze szczytowymi wydarzeniami zbawczymi, z Jego śmiercią i zmartwychwstaniem. Kto więc jest katolikiem i otrzymał Ducha Świętego w czasie chrztu – tego na pewno Duch Boży pokieruje na spotkanie z Chrystusem w eucharystii. Brak potrzeby, oziębłość w tym względzie i podobne objawy trzeba osądzić (krinein) w myśl Pawłowych tekstów o rozpoznaniu tego świata i Ducha Bożego. Duch nam powie, że niedzielna msza to nie przykry obowiązek, lecz „słodkie jarzmo”, chroniące nas od niewolnictwa tego świata. Do duchowości chrześcijańskiej należy więc Msza św. i pełny udział w uczcie eucharystycznej. Ma to być godny udział. Zbadajmy się więc zawsze, czy jesteśmy godni tej unii sakramentalnej z Chrystusem. Po bardzo ciężkich przewinieniach w myśl oficjalnych zarządzeń Kościoła nie wystarczy tzw. spowiedź powszechna przed mszą św. ani tzw. nabożeństwo pokutne, praktykowane szczególnie na Zachodzie. Wtedy konieczna jest spowiedź sakramentalna. Sakrament przebaczenia z aspektu nowotestamentalnego jest także sakramentem „pokoju”, a więc „odpoczynku”, tak bardzo potrzebnego do zachowania równowagi ducha. W myśl J 20, 19-23 Chrystus zmartwychwstały uprzedza ustanowienie tego sakramentu podwójnym udzieleniem pokoju. Szafarzom tego sakramentu „dał” wprost Ducha Świętego. Można tedy śmiało twierdzić, że i pokój Chrystusa i Duch Święty jest i tym dany, którym kapłani „odpuszczają grzechy”. Widać jak bardzo Duch Święty jest potrzebny, abyśmy „duchowo” przystępowali do Najświętszego Sakramentu, aby godnie przyjąć Ciało Pańskie.
Eucharystia nosi różne nazwy. Żaden z siedmiu sakramentów nie posiada ich tyle. Dla duchowości ważna jest nie tyle nazwa communio lub też sacrum convivium – „święte współbiesiadowanie”, ile sam fakt wspólnotowy eklezjalnego sakramentu ołtarza. Jest to przecież: Moje Ciało dla was (wydane) – Krew moja za was (wylana). Eucharystia jest wydarzeniem zbawczym – Golgotą – ofiarą (jakkolwiek bezkrwawą) dla nas, dla całego Kościoła, dla każdego z nas. Dokonuje się odkupienie jakby na nowo dla nas, żebyśmy byli silni osobiście, ale także jako wspólnota w wierze w Chrystusie, abyśmy mogli żyć dla wspólnoty i dla Boga.
Stąd to znaczenie mszy św. dla małej komórki wspólnotowej, jaką jest rodzina, dla większej, dla parafii, i dla Kościoła powszechnego.
Nie wchodząc już w poszczególne części składowe mszy św. wydaje się jednak, że ten kto pragnie żyć duchem Chrystusa znajdzie tu oprócz Chrystusa w Sakramencie, Chrystusa w ofierze, w swojej miłości, Chrystusa w bliźnim, także Chrystusa w słowie, który poucza. Otrzymujemy więc podwójny pokarm i Chrystusa w Sakramencie z wszelkimi łaskami i darami, które wypływają ze Słowa i Sakramentu dla mnie, dla rodziny, dla dzieci, dla przyjaciół, a nawet i wrogów.
Jakże aktualne jest zaproszenie Chrystusa z Mt 11,28-30 do nas wszystkich strudzonych, strapionych, umęczonych: „Przyjdźcie do mnie wszyscy…”. Jezus z tego zaproszenia nikogo nie wykluczył. Wykluczamy się sami. Jakżeż do Mt 11,28-30 zbliżone są słowa Jana Pawła II: „Chrystus, który zaprasza do uczty eucharystycznej, to zawsze ten Chrystus, który wzywa do pokuty, który powtarza «nawracajcie się»”.
Niedzielna msza św. i inne uroczystości liturgiczne czy para liturgiczne, stwarzające dogodniejsze możliwości spotkania się z Chrystusem, zwłaszcza we wspólnocie, nie obejmują przecież całej niedzieli czy świąt.
Pierwotny Kościół prawdopodobnie nie ograniczał się do uczty eucharystycznej w niedzielę. Jedno jest pewne, że z sakramentalnego, czyli z „bycia w Chrystusie” rodzić się powinno „trwanie w Chrystusie”. To znaczy dla duchowości chrześcijańskiej, dążenie do odpoczynku w chwilach wolnych do realizacji tego procesu. Oczywiście sakramentalna więź z Chrystusem pogłębia, rozwija i wzmacnia ten proces, ale można też inaczej „jednoczyć” się z Chrystusem, przez modlitwę, lekturę, rozmowę, dobry przykład, a nawet przez postawę zasadniczą: jestem chrześcijaninem, katolikiem i służę Chrystusowi. Taka postawa jest bowiem dawaniem świadectwa o Chrystusie, będącym w nas. Świadectwo obejmuje najpierw mnie, bo we mnie jest Chrystus. Świadomość płynąca z wiary, że Chrystus przenika moje życie, jest już świadectwem wobec mnie. A nie ma właściwie autoświadectwa bez przerodzenia się w świadectwo pro za lub dla drugiego. Nie wystarcza tylko „być w Chrystusie”, nie wystarcza „trwać w Chrystusie”, ale trzeba także „przetrwać w Chrystusie” (esse – manere –permanere).
Co te myśli mają wspólnego z odpoczynkiem? Z odpoczynkiem pojętym nie po chrześcijańsku właściwie nic, ale z odpoczynkiem w znaczeniu chrześcijańskim bardzo wiele. Odpoczynek powinien być chrześcijański. Należy wszystko uczynić, by fizycznie odpocząć, a jednocześnie nasz odpoczynek przepoić duchem Chrystusa, byśmy w odpoczynku mogli o Nim zaświadczyć, czy w jedzeniu, czy w piciu, czy w grze, zabawie, spotkaniach, wycieczkach, w czasie relaksu, na wakacjach, na plaży, na wczasach, w sanatorium, w górach – jednym słowem zawsze i wszędzie.
Podobnie jak postulaty Kazania na Górze są jakby nieosiągalne, a jednak należy je wcielić w życie, tak i duchowość odpoczynku powinna zmierzać do coraz większego zjednoczenia z Chrystusem. Autor Listu do Hebrajczyków tylko o takim myślał odpoczynku dla swojej gminy – odpoczynek na drodze Chrystusa do Boga. Dla duchowości chrześcijańskiej ważne jest to przezwyciężenie pierwsze, to pierwsze obumieranie, świadome w wierze, wsparte Duchem Świętym, o którym mówi Papież Jan Paweł II w swoim inauguracyjnym przemówieniu z racji objęcia pontyfikatu: Non abbiate paura di Christo – „nie bójcie się Chrystusa”. Lęk, strach, szantaż, obawa nie sprzyjają odpoczynkowi – dlatego współczesnemu człowiekowi tak bardzo jest potrzebny prawdziwy odpoczynek – a tego udzielić może tylko Chrystus.
Odpoczynek Chrystusowy nie może mieć w sobie strachu, lęku, niepokoju. Owszem, mogą być w życiu ludzkim takie chwile, kiedy pokój jest zakłócony, jaźń rozdarta, umysł oblężony wieloma sprawami.
Warto wtedy myśleć tak jak Jezus, o dobrym Ojcu w niebie, który opiekuje się nawet ptakami niebieskimi, liliami polnymi, na pozór skazanymi na zagładę.
Z odpoczynkiem chrześcijańskim związana jest także myśl o Opatrzności Bożej, o dobrym Ojcu, który przebacza, woła, przygarnia i każe nam się czuć dobrze w cieniu Jego Ojcowskiej opieki.
Odpoczynek chrześcijanina nabiera „piętna” duchowości wtedy, kiedy go celowo szukam, aby stać się na nowo sobą w Chrystusie, aby stać się nowym stworzeniem. Odpoczywam wtedy, kiedy nie pragnę zarobić materialnie z niekorzyścią dla odpoczynku. Odpoczywam wtedy, kiedy rzeczywiście odpoczywam fizycznie i duchowo, kiedy nie męczę się w odpoczywaniu.
Odpoczywam wtedy, kiedy odpoczywając szukam Boga w Chrystusie przez Ducha Bożego, bym mógł jako autentyczne dziecko Boże przez odpoczynek nabrać nowych sił, by żyć zjednoczonym z Bogiem, jako świadek o Bogu i Jezusie, by żyć dla Boga i bliźniego.