Obraz autorstwa vecstock na Freepik

Pierwsze rozdziały pierwszej księgi Pisma Świętego, które nazywamy księgą Rodzaju, poświęcone są stworzeniu świata: „Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię” (Rdz 1,1). Pan Bóg stworzył to wszystko dla siebie, dla swojej chwały. Ale będąc nieskończenie dobry, chciał mieć też obok siebie istoty, które mogłyby się cieszyć szczęśliwością bez granic. A tymi istotami jesteśmy my, ludzie, obdarzeni duszą rozumną. Wprawdzie rodzice dali nam życie, ale zgodnie z wolą Bożą. Dlatego od Boga byliśmy, jesteśmy i będziemy zależni.

Ludzie jednak częściowo popsuli dzieło Boże. Bóg dał ziemię ze wszystkimi bogactwami dla wszystkich, i to dał tak obficie, że wszyscy mogliby mieć wszystkiego do syta. Ziemia nasza to nie tylko pola, łąki, ogrody, sady, które uprawiamy, ale to jest ogromna kula, która daleko szybciej niż rakiety czy sputniki leci po wytyczonej sobie drodze dookoła słońca, obracając się równocześnie wokół siebie. Gdy obróci się wokół siebie, mamy dobę, a jak obiegnie dookoła słońca, mamy rok. A te obroty i odległość tak są wymierzone przez Boga, żeby na ziemi nie było ani za zimno, ani za gorąco, żeby kolejno wszystkie jej części otrzymały światło i ciepło z życiodajnego słońca, żeby były na świecie różnice stref i klimatów, od których zależy rozmaitość roślinnego i zwierzęcego życia, żeby wreszcie zmieniały się kolejno wiosna, lato, jesień i zima.

Dookoła ziemi znajduje się gruba warstwa powietrza, które dostarcza pokarmu płucom ludzi i zwierząt, a przesiąknięte parą wodno, którą słońce z ziemi wyciąga, gromadzi w sobie obłoki i chmury, które deszczem spadają na ziemię, użyźniając pola i ogrody zasilając źródła i rzeki, zbiorniki wód. W powietrzu i w chmurach powstają pod wpływem różnicy temperatury i rozmaitych innych sił wiatry i burze, które oczyszczają powietrze i w ten sposób przyczyniają się do uzdrowienia i wzmocnienia życia tak roślinnego, jak zwierzęcego świata, a także ludzi.

W głębi ziemi i mórz lub w łonie gór znajdują się rozmaite skarby: granity, bazalty, wapienie, piaskowcem marmury, diamenty, rubiny, szafiry, alabastry, szmaragdy itd., których używamy czy to do budowli, przetworów czy do ozdób. Oprócz świata nieożywionego obserwujemy świat roślinny, zwierzęcy i ludzki. Pan Bóg nie tylko napełnił ziemię najpotrzebniejszymi dobrami i bogactwami, ale dał je w taki sposób, ażeby człowiek nad ich zdobyciem mógł pracować, trudzić się i myśleć. Na przykład Pan Bóg przygotował w ziemi węgiel, ropę, żelazo i inne surowce, ale człowiek musi je z wysiłkiem wydobywać. Bóg daje zboże, owoce, wełnę i mleko, ale człowiek musi rolę uprawiać, zwierzęta wyhodować, sukno sobie utkać. Bóg daje źródła i rzeki, ale człowiek musi je wykorzystać. Czyli Bóg tych wszystkich dóbr sam ich nie rozdzielił, tylko polecił ludziom, żeby zajęli się ich sprawiedliwym podziałem. Ale do tego podziału wtargnęły nie sprawiedliwość, miłość wzajemna i roztropność, tylko chciwość, zachłanność, zazdrość i głupota. Dlatego jest jak jest! A może być i powinno być inaczej, zgodnie z wolą Bożą, jeśli zrozumiemy, że Jezus Chrystus, Zbawiciel świata, który nas odkupił krwią własną – przebywający wprawdzie ciałem w niebie, ale niewidzialnie wśród swojej własności, i to nie w jednym miejscu, ale wszędzie tam, gdzie jakaś gromadka wiernych dusz pracuje, walczy i cierpi, ażeby zdobyć Królestwo niebieskie – jest naszym Obrońca, Pośrednikiem, Opiekunem i Pomocą. „Jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20).

Św. Franciszek był poetą, estetą, człowiekiem bardzo uczuciowym i wrażliwym, ale także był mistykiem, któremu wszystko mówiło o Bogu i Bóg mówił o wszystkim. By jednak wszystko zaczęło mówić o Bogu, trzeba było najpierw dojść do takiego stanu ducha. A to możliwe było tylko na poziomie takiego zjednoczenia z Bogiem, jakie dawała Franciszkowi jego ewangeliczna wiara i Boże charyzmaty. Bez tych danych nie sposób tu cośkolwiek zrozumieć. Jak pojąć, że dzikie zwierzęta tuliły się do niego i słuchały jego słów jakby rozumiejąc, bez charyzmatycznego daru? Piękno przyrody odczuwa każdy człowiek wrażliwy, a Boga powinien w niej widzieć każdy wierzący. Tymczasem Biedaczyna nie tylko czuł i widział, ale realnie przeżywał obecność Boga w przyrodzie, a przyrodę traktował jako widzialną świątynie mieszkającego w niej Boga. Na piękno przyrody Franciszek był wrażliwy z natury. Miłość Boża płynie z góry na dół, od Boga ku ludziom, przemieniając ziemie w przybytek prawdziwego Boga, a ludzi i stworzenia w Jego domowników. Po raz pierwszy i sposób najbardziej otwarty i czytelny przeżył tę prawdę Seraficki Ojciec, traktując stworzenia jak braci i siostry człowieka i wizerunki Boga. W mistycznej wizji Franciszka wszystkie stwory ziemi ściskają sobie ręce w braterskim uścisku i śpiewają Bogu hymn uwielbienia, wtórując i pomagając człowiekowi chwalić Najlepszego Boga i Ojca. Ta właśnie miłość z góry sprawiła, że Biedaczyna sam śpiewał nieustanny hymn pochwalny na cześć Boga i wezwał całą przyrodę do akompaniowania sobie.

Znamy dobrze te sceny ze „Źródeł franciszkańskich”: jak nie pozwalał gasić ognia czy świecy, by paliły się do końca, bo mu przypominały światło wiekuiste, jak nie pozwalał spaść kropelce wody na ścieżkę, by jej ludzie nie podeptali, bo woda przypominała mu obmycie z grzechów na chrzcie, jak drwalom kazał zostawić żywe gałązki na każdym pniu, by mogły wypuszczać nowe pędy na chwałę Bożą; jak ogrodnikowi nakazał zostawić jedną rabatkę w ogrodzie dla kwiatów, a inną dla braci chwastów, by rosły na chwałę Bożą; jak sam budował gniazda turkawkom; jak wykupywał jagnięta od handlarzy, rybakom odbierał rybki i puszczał je z powrotem do wody.

Tomasz Celano pisze: „Pomyśl, jaką radość ducha przynosiło mu piękno kwiatów, kiedy oglądał ich urocze kształty i odczuwał ich słodki zapach? Zaraz zwracał się do rozważania piękna tego kwitu, który pełen blasku wiosenną porą wyszedł z korzenia Jeskego i wonią swoją wskrzesił niezliczoną ilość pomartych. Gdy napotkał dużo kwiatów przemawiał do nich i zapraszał je do chwalby Pańskiej, tak jakby miały rozum. Podobnie, z najczystszą szczerością zachęcał do miłości i do radosnej służby Bożej zasiane zboża i winnice, kamienie i lasy i całe piękno pól, źródła wód i zielone ogrody, a także ziemię i ogień, powietrze i wiatr. Wreszcie wszystkie stworzenia nazywał braćmi i w ten sposób uwznioślony, nie doświadczony przez innych, wzrokiem serca rozpatrywał głębokie tajemnice stworzeń tak jak ten, co już wszedł do wolności chwały dzieci Bożych” (1 Cel 81).

Św. Bonawentura dodaje bardziej teologicznie: „Aby zaś wszystko pobudzało go do miłości Bożej, radował się wszystkimi dziełami (PS 91,5) rąk Pańskich i poprzez ich widzialne piękno wznosił się do ich ożywiającej Przyczyny i Racji Ostatecznej. We wszystkim co piękne widział Najpiękniejszego; szedł śladami zostawionymi w rzeczach i wszędzie znajdował Ukochanego ze wszystkiego robiąc sobie drabinę, po której wstępował, aby spotkać Tego, który „jest cały godny pragnienia” (Pnp 5,16) (ZW 9,1).

Jeżeli wszechogarniająca miłość Boga trafi na taką czystą duszę jak Franciszka, to może ją uzdolnić do mistycznego odczuwania bliskości Boga wszędzie i przeżywania Go we wszystkim i wszystkiego w Bogu każdym aktem swej psychiki. Są to stany wyjątkowe i Biedaczyna ten przywilej otrzymał od Boga. By taki jednak dar mógł człowiek przyjąć i by mógł on w nim zakwitnąć pełnią nadziemskiej urody, musi mieć sprzyjający klimat i odpowiednia glebę w duszy. Seraficki Ojciec żył w świecie bliskiego obcowania z Bogiem, widząc Boga wszędzie. Dlatego przyroda była dla niego świątynią pełną wspaniałości Stwórcy i cudowną symfonią na cześć Boga, którą dusza Biedaczyny odbierała i wyrażała słowami. Wszystkie rzeczy były dla niego znakami, wskazującymi bezpośrednio n osobowość Boga. Następnie Asyżanin brał świat nie jako zbiór oddzielnych od siebie jednostek, lecz jako napełnioną boskim życiem całość, w której poszczególne zjawiska są jedynie różnymi wyrazami jednej i tej samej twarzy – oblicza. Wreszcie Bóg widziany przez Franciszka w przyrodzie był najlepszym Ojcem każdego stworzenia, a nie tylko człowieka. I ta właśnie więź ojcowska z każdą rzeczą dawała prawo do nazywani braćmi i siostrami stworzeń.

Jest rok 1225, rok przed śmiercią Biedaczyny, który jest obłożnie chory, prawie całkowicie ociemniały. W kościele św. Damiana, w ogrodzie klasztornym, gdzie przyjęła go i opiekowała się nim Klara, osiągnął podczas bezsennej nocy szczyt fizycznego i psychicznego bólu. Przeżywając jakby agonię, ogarnięty współczuciem do samego siebie, jak pisze biograf, Franciszek zwrócił się w modlitwie do Boga i w przypływie nadziei otwiera się na obietnicę przyszłego życia. Pieśń, którą kazał wówczas zapisać, jest śpiewem zwycięstwa nad pokonaną desperacją, spojrzeniem jeszcze skąpanym we łzach, lecz już ukojonym, skierowanym na piękno i harmonię, jaka Bóg tworzy w świecie. Tytuł nadawany zazwyczaj pieśni może wprowadzić w błąd, sugerować, że chodzi o pochwałę na cześć stworzenia. Lecz cały tekst jest skierowany do Boga. Poza refrenem końcowym „Chwalcie i błogosławcie mojego Pana”, zawsze wzywany jest Bóg, a nie stworzenia.

Franciszek zwraca się bezpośrednio do Boga. Wszystko w stworzeniu w człowieku zmierza do Boga, wszystko o Nim mówi i Go objawia, ale nigdy nic nie może Go zamknąć, ani w słowie, ani w obrazie, ani w jakiejś idei. Tylko Bogu należy się sława poprzez pełną zachwytu i entuzjastyczną wdzięczność, ponieważ wszystkie stworzenia ukazują coś z Jego wielkiej chwały. Seraficki Ojciec wymienia sześć elementów tworzących bliski nasz świat. Dzień i noc, ich oświetlenie dzienne – słońce – i nocne księżyc i gwiazdy; powietrze pod różnymi postaciami: wiatru, chmur, pogody; wody; ogień i ziemię z jej roślinnością: trawami, kwiatami, owocami. Nigdzie nie ma wzmianki o zwierzętach i ptakach. Stworzenia te, w zależności od swej symbolicznej płci, są nazywane bratem, siostrą, matką. Te określenia brat-siostra-matka, poza swojskością i pewnym ciepłem, wskazują, że z tego samego są stworzone i są tego samego pochodzenia – z tchnienia Stwórcy.

Patriarcha braci mniejszych oglądał wszystkie stworzenia jako dzieło Boże, bo był on dla nich, a one dla niego rzeczywistym rodzeństwem. On je kochał takimi jakie są, ale nie dla nich samych, tylko tą samą miłością jaką kochał Boga. Przewodnią myślą „Pieśni słonecznej” jest chwalenie Boga za wszystko, co ludziom dał i nie przestaje dawać. Na takie uniwersalne dziękczynienie może zdobyć się tylko serce zjednoczone z Bogiem i pojednane wewnętrznie z samym sobą oraz ze wszystkim, co przynosi los i daje świat. Dopiero natchniona Duchem Bożym poezja pozwala dojrzeć wartość – cenę najlichszej rzeczy. Franciszek miał proste oko i serce, dlatego tyle pięknych rzeczy powiedziały mu o sobie i o Bogu przeróżne zjawiska przyrody. Dopiero człowiek tak ubogi we wszystko jakim był Święty z Asyżu, przyjmuje wszystko jako wspaniałomyślny dar, nawet własne istnienie, a Boga uznaje za największego Darczyńcę. Biedaczyna zaczyna każdą zwrotkę hymnu słowami: „Pochwalony bądź, Panie”, a potem dopiero wzywa słońce, księżyc i gwiazdy, ziemię, wodę i wichry, ogień, kwiaty i zioła, nawet słabość, utrapienia i śmierć do chwalenia na swój sposób przedobrego Stwórcę. Kto z takim nastawieniem obcuje z przyrodą, ten czuje się jak w rodzinie, która oddycha wzajemną życzliwością. Dlatego Święty nie czuł zagrożenia ze strony „dzikiej przyrody”, ani one nie lękała się jego władczej dłoni czy nieżyczliwych uczuć. Ani sokół, ani zajączek, ani ryby nie lękały się Franciszka, lecz kryły się w załamaniach jego habitu. Nawet drapieżny wilk z Gubbio podał swą łapę na zgodę. Przyroda nie stoi już naprzeciwko człowieka jako jakieś ograniczenie. „Pieśń słoneczna” objawia serce pełne religijnej czci. W dobrowolnym ogołoceniu się objawia się obecność i działanie Boga we wszystkich rzeczach i zdarzeniach, a Boży ład tego świata staje się dostrzegalny. Wyrzeczenie się rzeczy nie oznacza utraty rodości z ich powodu. Paradoksalnie wszelkie dobro staje się naszym udziałem. Ale zawsze jako dar łaski.

Franciszek kończy swój kantyk strofą o pokoju, pojednaniu i aktu pogodnego przyjęcia siostry śmierci, bo jest pojednany wewnętrznie z sobą samym, ludzkim losem, ze stworzeniami, z ludźmi i z Bogiem, śpiewając hymn pochwalny za wszystko, co oglądały jego oczy i przeżyło serce, bo jego wiara w dobroć Boga dawała mu gwarancje, że to wszystko było w planie Bożym i miało na celu jedynie jego dobro.

Dante w swojej „Boskiej Komedii” nazwał św. Franciszka „słońcem człowieczego rodu”. Jego epoka i późniejsza historia przyjęły go jako wcielone słońce dobroci. A radujące się przez całe życie blaskiem słońca serce kazało mu zaśpiewać gasnącymi ustami „Hymn o bracie słońcu” na pożegnanie ziemi i na spotkanie się ze Słońcem Wiekuistym, by na wiecznej rzeczy pamiątkę nie zapomnieli ludzie, że takie słońce dobroci wydała kiedyś nasza ziemia.

Franciszek nic nie napisał o szkodliwym, nieuporządkowanym czy destrukcyjnym działaniu wiatru, wody, ognia, pięknego słońca, a przecież był ich świadom. Uczynił to z pewnością rozmyślnie, jakby pragnął pozbyć się negatywnej strony i leku przed stworzeniem, stawiając je wobec rajskiej rzeczywistości.

Seraficki Ojciec przypomina nam, że powinniśmy dziękować Bogu za dar stworzenia, kontemplować w stworzonym świecie odblask Stwórcy; posługiwać się rzeczami stworzonymi, by dojść do Stworzyciela, mieć zawsze szacunek dla każdego stworzenia, ponieważ jest wyrazem miłości Stwórcy, w każdym bycie stworzonym uznać naszego brata.

Ojciec Gianmaria Polidoro, z prowincji asyskiej ułożył „Dekalog św. Franciszka z Asyżu” dotyczący dzieła stworzenia i ekologii. Dobrze uczynimy, jeśli jako naśladowcy Świętego z Asyżu – zapoznamy się z nim, przyswoimy go sobie i będziemy wprowadzać w nasze życie.

DEKALOG ŚW. FRANCISZKA Z ASYŻU:

1) Bądź człowiekiem pośród stworzenia, bratem między braćmi.
2) Odnoś się z miłością i czcią do wszystkich istot stworzonych.
3) Ziemia została ci powierzona jako ogród; zarządzaj nią mądrze.
4) Z miłości do siebie samego troszcz się o człowieka, zwierzęta, rośliny, o wody i powietrze, aby ziemia nie została ich pozbawiona.
5) Używaj rzeczy oszczędnie, ponieważ marnotrawstwo nie zapewnia przyszłości.
6) Twoim zadaniem jest odsłaniać tajemnice pożywienia w taki sposób, ażeby życie karmiło się życiem.
7) Rozwiąż węzeł przemocy, abyś zrozumiał, jakie są prawa życia i istnienia.
8) Pamiętaj, że stworzenie nie odzwierciedla twojego tylko podobieństwa, lecz jest wyobrażeniem Najwyższego Boga.
9) Ścinając drzewo, pozostaw jego pęd, aby całkiem nie zniszczyć jego życia.
10) Z szacunkiem stąpaj po kamieniach, bo każda rzecz ma swoja wartość.