Bóg wszczepia w nasze serca wewnętrzny głód zażyłej, osobowej więzi z Nim, więzi, która wykształca się poprzez życie modlitwą. On sam zaprasza do słuchania tego, co mówi do nas przez słowa Pisma Świętego, byśmy słuchając uświadamiali sobie Jego pełną miłości obecność w nas. Świadomość tej obecności i nasza na nią odpowiedź tworzą postawę modlitwy kontemplacyjnej .Bóg daje się nam poznać ,gdy Go słuchamy. Objawia, że wie o nas wszystko. Odkrywamy, że kocha nas twórczą, opatrznościową, przebaczającą, uzdrawiającą, zbawczą miłością.

Modlitwa może nas przemienić. Nasza osobista więź z Bogiem będzie się rozwijać, pozyskamy nowy, duchowy sposób myślenia, kształtowany na wzór Chrystusa.

Modlitwa jest łącznością z Bogiem i to łącznością dwukierunkową. Gdy chcemy mieć dobry kontakt z kimś, musimy nie tylko mówić, ale także słuchać. I na tym polega trudność, bo każdego dnia wiele słyszymy, ale słuchamy rzadko. W dodatku w relacjach dwustronnych osoba, która ma do przekazania ważniejszą wiadomość, powinna mieć więcej czasu. W modlitwie jest całkiem jasne, kto ma ważniejszą sprawę do przekazania. Zatem powinniśmy spędzać więcej czasu na słuchaniu Boga niż na mówieniu do niego Jedną z powszechnych trudności w modlitwie jest fakt, że zbyt wiele mówimy, a zbyt mało słuchamy. Jeśli modlitwa jest środkiem łączności Boga z nami i jeśli to, co Bóg mówi, jest daleko bardziej istotne niż to, co my chcemy Mu przekazać, to pierwszym warunkiem modlitwy jest nauczenie się słuchania.

Mamy skłonność do szybkiego i intensywnego wchodzenia w modlitwę. Często zaczynamy od razu dziękowaniem Bogu za jakiś dar, zawiadamianiem Go o jakiejś sytuacji czy tempo prostu prosimy, by przyszedł i pomógł w naszych działaniach. Mamy odczucie, że siedzenie lub klęczenie w bezczynności jest stratą czasu. Dlatego psalmista przypomina nam: „Upokorz się przed Panem i Jemu zaufaj” (Ps 37,7). Dopóki koncentrujemy się na sobie, będziemy mieć trudności na modlitwie. Musimy ześrodkować się na bogu. Bóg chce mówić do nas. Chce, byśmy Go słuchali w spokoju naszego istnienia i tylko wtedy odpowie w naszym sercu.

Uświadomienie sobie, że transcendentny Bóg nieba i ziemi chce się porozumieć ze mną, lichym ziarenkiem piasku w niezmierzonym wszechświecie, jest nie tylko zaskoczeniem, ale i tajemnicą. Ta prawda wydaje się nieprawdopodobna. Bóg rzeczywiście chce mówić do mnie, szczególnie przez swej słowo. On nie krzyczy ani nie zmusza nas do przerwania naszego pełnego pośpiechu życia. On nas zaprasza, abyśmy poszli sami na miejsce pustynne i odpoczęli nieco. Mówi do nas: „Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić do jej serca” (Oz 2,16).

Słowem najczęściej używanym w Piśmie świętym jest imię Boga i Jego liczne tytuły. Niewiele rzadsze jest słowo: słuchać i jego liczne synonimy: słyszeć, uważać, otwierać swoje uszy, nasłuchiwać itd. Ten fakt jest istotny, ponieważ mówi nam, jak ważne jest słuchanie słowa Bożego przekazanego w Biblii. Słowo Boże, jest stwórcze, pełne mocy, zachęcające, pouczające, oczyszczające, pocieszające. Psalmista nie chce, abyśmy przyjmowali słowo Boże obojętni. Błaga: „Obyście usłyszeli dzisiaj głos Jego: nie zatwardzajcie serc waszych” (Ps 95,7-8). Biblia stała się modlitewnikiem dla coraz większej liczby ludzi. A czytanie i rozważanie słowa Bożego, które dane jest nam na kartach Pisma Świętego, jest niezbędne. Bez Biblii nie może być autentycznego chrześcijaństwa. Biblia jest osobistym przesłaniem Boga do każdego z nas.

Jezus modlił się! Do modlitwy szukał miejsc odosobnionych; na pustyni, na szczycie góry, w gaju oliwnym. Modlił się wczesnym i rankiem i późnym wieczorem. Często spędzał na modlitwie całą noc. Uczęszczał też regularnie do synagogi; „W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi” (Łk 4,16). Jezus uczy nas modlić się swoim słowem i przykładem. Siądź my z jego uczniami u Jego stóp i błagajmy: „Panie naucz nas modlić się” (Łk 11,1).

W opinii Tomasza z Celano Franciszek otrzymał łaskę, dzięki której wszystko stawało się odkrywaniem miłości Boga. Biedaczyna „nie tyle był człowiekiem, który się modli, ile raczej cały stawał się modlitwą” (2 Cel 95). Sam Święty z Asyżu napisał w Testamencie: „Pan dał mi w kościołach taką wiarę, że tak po prostu modliłem się i mówiłem: Wielbimy Cię, panie Jezu Chryste, (tu) i we wszystkich kościołach Twoich, które są na całym świecie wysławiamy Ciebie za to, ze przez święty krzyż Twój odkupiłeś świat” (T 5).

Mistrzem modlitwy jest sam Jezus Chrystus. Franciszek, krocząc Jego śladami, żuł jak biedak z biedakami i odnowił Kościół. Siłę do w pełni ewangelicznego życia i dokonania niesłychanych dzieł pokoju czerpał z przepełnionego miłością, nieprzerwanego obcowania z Bogiem. Modlitwa i medytacja zajmuje w jego życiu centralne miejsce. Stanowią one fundamentalną tajemnicę jego osoby i są źródłami, z których czerpie. Świadczą o tym franciszkańskie miejsca: San Damiano, Carceri, Poggio Bustone, Greccio, Fonte Colombo, La Foresta, Monte Casale i Alwernia. 

Jak i o co modlił się Biedaczyna obrazują wyraźnie jego pisma. Wszystkie one tchną „duchem modlitwy i pobożności”, oddania się i skupienia oraz gorącej miłości do boga i człowieka Poszcząc i modląc się, ułożył Regułę. Błogosławieństwo dla Br. Leona napisał własnoręcznie po otrzymaniu stygmatów na Alwerni, „Pieśń słoneczna’ jest owocem długiej medytacji obłożnie chorego. Jego „Listy” i „Reguła” rozpoczynają się znakiem krzyża lub prośbą o błogosławieństwo, a kończy prawie zawsze błogosławieństwem. Liczne fragmenty w „Listach” są formalnie modlitwami, okrzykami radości lub dłuższymi medytacjami. Reguła z 1221 r. zawiera dokładne pouczenie, jak się modlić (1 Reg 22); do niej dołączony jest dłuższy hymn dziękczynny (1 Rego 23). Oznacza to, że Asyżanin nie tylko uczy, jak się modlić, lecz włącza swoich słuchaczy i czytelników bezpośrednio do modlitwy. Modli się z nimi.

Obok napomnień i katechez jak się modlić, rozsianych w „Regułach” i „Listach”, istnieją pisma Biedaczyny, które ze względu na swoją treść i formę są właśnie modlitwami.

Celano relacjonuje: „Franciszek nie szukał swego, ale zważał głównie Ne to, co sprzyja zbawieniu innych, a ponad wszystko pragnął umrzeć i być z Chrystusem… Ukrywał się w zagłębieniach skały, a w rozpadlinie przepaści było jego mieszkanie… Z prawdziwie szczęsnej pobożności pogrążał się w niebiańskich sferach, a pełen wyniszczenia zagłębiał się dłużej w ranach Zbawiciela. Dlatego często wybierał miejsca samotne, aby całkowicie mógł kierować ducha do Boga… Jego najpewniejszym portem była modlitwa, nie krótka – na chwilę, nie pusta czy zarozumiała, ale czasowo długa, pełna pobożności i pokornie łagodna. Jeśli ją zaczynał wieczorem, ledwie rano kończył. Modlił się chodząc, siedząc, jedząc i pijąc. Często całe noce trawił na modlitwie w opuszczonych kościołach” (1 Cel 71).

Franciszek świadomi oddalał się na modlitwę, tak zewnętrznie jak i wewnętrznie. „Zawsze szukał miejsca samotnego, w którym mógłby zespolić ze swym Bogiem nie tylko ducha, ale i całe ciało” (2 Cel 94). Odosobnienie się od świata, cisza i prostota cechuje jego modlitwę. Zewnętrzne odsuniecie się od świata było ukierunkowane na wewnętrzne obcowanie z Bogiem sam na sam, na milczenie, słuchanie i modlitwę. Zewnętrznej „celi” odpowiada „świątynia serca”. „Starał się zachować Jezusa Chrystusa we wnętrzu swoim i ukryć przed oczami prześmiewców ową ewangeliczną perłę, którą pragnął nabyć, za cenę wszystkiego, co posiadał” (3 T 8).

Franciszek modli się także ciałem. Jego modlitwie często towarzyszą gesty, a podbudowuje ją post. Z jednej strony Asyżanin potrafił pohamować swoje zewnętrzne zmysły i opanować emocje (1 Cel 71), z drugiej jednak – gdy był sam – dawał upust głosowi serca i porywom ducha; „A modląc się w lasach i samotniach, gaje napełniał jękami, ziemię zraszał łzami, ręką bił się w piesi. Tam też, jak gdyby wypuszczony do ukrytego skarbca tajemnic, często gawędził głośno ze swoim Panem. Tam odpowiadał mu jako Sędziemu, błagał Go jako Ojca, rozmawiał jak z Przyjacielem, cieszył się jak z Oblubieńcem. Rzeczywiście, żeby ze wszystkich uczuć serca wielorako złożyć całopalną ofiarę, stawiał sobie przed oczy najwyższą jedność Boga w wielu postaciach. Często modlił się wewnętrznie, bez poruszania wargami, a skierowując to, co zewnętrzne, do wnętrz…, cały stawał się nie tyle modlącym się, ile samą modlitwą: (2 Cel 95).

W ostatnim zdaniu Celano chyba najgłębiej wyraża się o Franciszku. Jego modlitwa oddziałuje na niego samego; Franciszek staje się tym, co czyni. Jego nieustająca gotowość do modlitwy i modlitewna postawa przekształcają go w kwintesencję modlitwy; jest to szczególnie widoczne w stygmatyzacji na Alwerni.

Według nauczycieli duchowych, ostatnim etapem nieustannej modlitwy jest ten, kiedy człowiek nie tylko modli się nieustannie, ale kiedy jest modlitwą. Izaak z Niniwy tak opisuje tego, który żyje w ten sposób: „Zarówno kiedy je, pije czy śpi, czy też robi cokolwiek innego, nawet w najgłębszym śnie, zapach modlitwy, bez najmniejszego wysiłku, wydobywa się z jego serca… Poruszenia oczyszczonego serca i umysły są głosami pełnymi słodyczy, którymi ludzi tacy nie przestają w sekrecie wyśpiewywać ukrytemu Bogu”.

Prawdziwą drogą modlitwy jest życie. Nieustanna modlitwa to życie całkowicie oddane na służbę Bogu. Taki jest jedyny sposób na to, aby zawsze pozostawać na modlitwie. Modlitwa jest wtedy nieustanna, kiedy nieustanna jest miłość. Miłość jest nieustanna wtedy, kiedy jest jedyna i totalna. Jeśli nasze życie – jak Franciszka – stanie się jednym aktem miłości rozciągniętym w czasie, jeśli chwila po chwili odzwierciedla życie pana Jezusa, wówczas można pojąć to proste i dobitne stwierdzenie Chmary Lubich: „W jaki sposób można się nieustannie modlić? Będąc Jezusem. Jezus modli się nieustannie”.

W tym krótkim zdaniu zawarta jest cała istota modlitwy, w której znajduje się sam Jezus, jak mówi św. Augustyn „Jezus modli sięga nas jako nas Kapłan; modli się w nas jako nasza Głowa; modli się przez nas jako Bóg nasz” (PL 3,1081).

Ucieleśnienie modlitwy u Franciszka pozostaje w związku z jego zdolnością do inscenizowania własnego życie i „odgrywania” Ewangelii”: odgrywanie żebraka w Rzymie, scena obnażenia się przed biskupem Gwidonem, pamiątka narodzenia Dziecięcia Bożego w Greccio. Zmysłowość jego pobożności wyraża się szczególnie w przedstawieniu narodzin Jezusa w Greccio w 1223 r. „Pokora wcielenia Jezusa” (1 Cel 84) – porusza Świętego tak bardzo, że chce na nowo ożywić wydarzenia z Betlejem. I tak jak pokora Boga trafiła w sedno jego religijnej wrażliwości, tak Franciszek trafia swoimi jasełkami do serc ludzkich. U wielu odradza miłość do Jezusa (1 Cel 86). Swoją wielką inscenizację bożonarodzeniową uzasadnia Biedaczyna następująco: „Chcę oczom ludzkim tak namacalnie, jak to tylko możliwe, ukazać gorycz niedostatków, jakich Jezusowi przyszło zaznać już jako małemu Dziecięciu” (1 Cel 84).

Oprócz oczu także pozostałe zmysły koncentrowały się całkowicie na wydarzeniu z Betlejem; „Do stojącego wokół ludu głosił kazanie o narodzeniu ubogiego Króla i wysławiał małe miasteczko Betlejem. Często też, gdy chciał nazwać Chrystusa ‘Jezusem’… zwał Go Dziecięciem z Betlejem i jak becząca owca wymawiał słowo ‘Betlejem’, napełniając całe swe usta głosem, a jeszcze bardziej słodką miłością. Kiedy mówił o ‘Dziecięciu z Betlejem’ lub o ‘Jezusie’, zdawał się oblizywać wargi językiem, na podniebieniu smakując i połykając słodycz tego słowa” (1 Cel 86). Franciszek cały pochłonięty był i przepełniony miłością do Jezusa. Nosił Go ustawicznie „na ustach, w uszach, oczach, dłoniach, w każdej cząstce swego ciała” (1 Cel 115).

U Biedaczyny modli się wszystko; serce, duch, ciało i wszystkie zmysły. W „Liście do wszystkich braci” prosi, by wielbić Syna Bożego „z lękiem i szacunkiem, pochyleni do ziemi” (LZ 4). Prostracja, kładzenie się na ziemi w kształcie krzyża twarzą do niej, praktykowana była przez  św. Klarę (LgK 19; P9). Jest ona gestem znanym w Biblii, wyrażającym szczególne upokorzenie, niegodność i winę człowieka, podobnie jak gest bicia się w piersi.

Do widocznych form modlitwy należy także post. Inspiracją dla Asyżanina była po prostu Ewangelia i przykład Jezusa, który pościł 40 dni na pustyni. Franciszek naśladował Jezusa, który pościł: „Przepełniony szczególnym nabożeństwem do Niego, przez całe 40 dni od święta Objawienia pańskiego, …udawał się na miejsce samotne i zamknięty w celi, ograniczał się – jak tylko mógł – w jedzeniu i piciu, oddając się bez przerwy postom, modlitwom i wielbieniu Boga” (1 B IX,2).

W swej katechezie o modlitwie, wzbogaconej wieloma wypowiedziami Ewangelii, biedaczyna napomina braci, by kierowali serce do Boga i uczynili je mieszkaniem dl Boga i Jego słowa. Serce to ośrodek człowieka, ośrodek jego decyzji. W sercu mieszka albo Bóg albo szatan. Dlatego Święty napomina: „bardzo wystrzegajmy się złości i przebiegłości szatana, który nie chce, aby człowiek miał umysł i serce skierowane do Pana”. Cała troska braci powinna skupiać się na tym, by „czystym sercem i czystym umysłem jak najlepiej służyli Panu Bogu, kochali Go, wielbili i czcili” (1 Reg 22,13.19.26).

Modlitwa jest to miłujące przebywanie przed Bogiem, stałą łączność z Nim. Zarówno teolog jak i kaznodzieja powinni tak pracować. Aby nie gasili „ducha świętej modlitwy i pobożności, któremu powinny służyć wszystkie sprawy doczesne” (2 Reg 5,2).

Franciszek potrafił wielbić o adorować Boga długo trwającą modlitwą, ale także krótkimi aktami strzelistymi: „Bóg mój i wszystko”, „Kim Ty jesteś miłosierny Boże, a kim ja – robaczek, Twój marny sługa?”, ”Boże, miej litość dla mnie grzesznika”, „Zrzuć swą troskę na Pana, a On cię podtrzyma” (Ps 54,23). To ostatnie zdanie jest skróconą formułą życia franciszkańskiego; miała ona umacniać braci w zaufaniu do Opatrzności Bożej w ich pielgrzymowaniu.

Modlitwa serca została najbardziej uproszczona i skrócona w medytacyjnym rozkoszowaniu się imieniem „Jezus” (1 Cel 82.86.115). Powtarzając ciągle tylko to jedno słowo „Jezus”, Asyżanin potrafi rozważać całe życie Jezusa, szczególnie zaś Jego cierpienia.

O ile „mieć słowo Boże w sercu, a umysł i serce u Boga” należy uznać za centrum katechezy o modlitwie (1 Reg 22), to jest nim w katechezie o Eucharystii następujące zdanie; Jak Syn Boży „ukazał się świętym apostołom w rzeczywistym ciele, tak i teraz ukazuje się nam w świętym Chlebie. I jak oni swoim wzrokiem fizycznym widzieli tylko Jego Ciało, lecz wierzyli, że jest Bogiem, ponieważ oglądali Go oczyma ducha, tak i my, widząc chleb i wino oczyma ciała, starajmy się dostrzegać i wierzmy mocno, że jest ot Jego żywe i prawdziwe Najświętsze Ciało i Krew” (Np. 1,19-21). Uwagę należy zwrócić na przejście od „widzieć” do „oglądać”. Zamieszkanie Boga w oczyszczonym sercu prowadzi człowieka do zjednoczenia z Bogiem: „Błogosławieni czystego serca, bo oni Boga oglądać Będą” (Mt 5,8). Prawdziwie czystego serca są ci, którzy gardzą dobrami ziemskimi, szukają niebiańskich i nie przestają nigdy czystym sercem i duszą uwielbiać i oglądać Pana, Boga żywego i prawdziwego” (Np. 16). Tego rodzaju oglądanie, jak relacjonuję biografowie, musiało być częstym udziałem św. Franciszka. Jego modlitwa przechodziła w nieme oglądanie: „dzięki ciągłej i częstej kontemplacji w niewymowny sposób dostąpił poufałości przebywania z Bogiem” (1 Cel 91).

Franciszek zdumiewająco dobrze zna pismo Święte z własnej lektury i z liturgii. Ono jest dla niego niewyczerpanym źródłem modlitwy. „Miał pamięć do ksiąg Pisma Świętego, a to dlatego, że co raz usłyszał, przetrawiał z nabożną miłością. Mawiał, że tylko taki sposób czytania jest owocny, a nie kartkowanie tysięcy traktatów” (2 Cel 102). Stąd zachęca braci, aby mieli „zadowolenie i radość tylko w słowach Pana” (Np. 20).

Święty Bonawentura relacjonuje: Gdy bracia przebywali w Rivotorto i „nie mieli jeszcze ksiąg kościelnych, aby mogli śpiewać liturgiczne modlitwy dnia, to zamiast tych ksiąg… rozważali dniem i nocą Księgę Krzyża Chrystusa, pouczeni przykładem i słowami ojca (Franciszka), który ustawicznie mówił im o Krzyżu Chrystusowym” (1 B IV,3). – Pełen ekspresji Ukrzyżowany w San Damiano przemówił do Biedaczyny. Tam odczytał swoje powołanie i zrozumiał swoje zadanie. Od tego momentu jest naznaczony przez Krzyż, a na Alwerni sam staje się obrazem Ukrzyżowanego. Krzyż towarzyszy mu wszędzie.

U świętej Klary koncentracja na Krzyżu jest również bardzo wymowna; „Rozważaj niewypowiedzianą miłość, dla której chciał On cierpieć na drzewie Krzyża i na nim umrzeć” (4 L Kl 23). „Weź Krzyż i idź za Chrystusem… Rozmyślaj ciągle o tajemnicach Krzyża i o boleściach Matki stojącej pod Krzyżem” (5 L Kl 12). Klara odmawia – oprócz Oficjum o Męce Pańskiej św. Franciszka – „Bardzo często Modlitwę o pięciu ranach Pana” (Lg K 30).

Miłość Franciszka i Klary do rozważania Męki Chrystusa pozostaje wytyczną dla całej rodziny serafickiej na przyszłość; stawia się i odprawia stacje Drogi Krzyżowej, powstają bractwa pięciu Ran Chrystusa, bolesna część Różańca Świętego. Święty brat Konrad z Parzham (†1894) mawiał: „Krzyż jest moją księgą”. Spoglądanie na Krzyż uczyło go zawsze tego, co miał robić.

Biedaczyna nie gardził światem. Od samego początku jego modlitwa wiązała się z przyrodą niezależnie od tego, czy oddawał się rozważaniom w grotach lub jaskiniach, czy też wielbił Stwórcę pośród barwnych łąk i pól (1 Cel 81). „W każdym stworzeniu podziwiał mistrza, a wszystkie zdarzenia odnosił do ich Sprawcy. Cieszył się wszystkimi dziełami Pańskimi, a w przyjemnych widokach dostrzegał ożywającą Zasadę i Przyczynę. W pięknych rzeczach dostrzegał Najpiękniejszego; bowiem wszystko, co dobre, wołało do niego: ‘Ten, który nas uczynił jest najlepszy’. Po śladach wyciśniętych w rzeczach wszędzie szedł za Ukochanym; ze wszystkiego robił sobie drabinę do Jego Tronu. Wszystkie rzeczy darzył niesłychanym oddaniem i miłością mówiąc im o Panu i zachęcając do chwalenia Go” (2 Cel 165). Pod koniec życia zaprosi cały kosmos do wielbienia Boga w Trójcy Świętej, czego wyrazem jest „Pieśń słoneczna”. Również przyroda jest dla Franciszka przedmiotem medytacji i modlitwy. W VII Psalmie Oficjum o Męce Pańskiej umieści słowa: „Niech się cieszy niebo i ziemia raduje; niech szumi morze i to, co je napełnia; niech się weselą pola i wszystko, co na nich jest” (Ps 95,11-12).

Asyżanin odkrywa jedność uniwersum, bo w Jezusie Chrystusie i Jego stałej obecności w Eucharystii, niebo i ziemia są ze sobą pojednane. Wszystko nosi ślady Chrystusa. Dlatego też wszystko Mozę prowadzić ku bogu. Jest on wprawdzie nieuchwytny, pozwala się jednak szukać i odnajdywać we wszystkich rzeczach.