Obraz autorstwa vecstock na Freepik
Cóż może być pobożnego w wyrażaniu życzenia, aby obok dobra istniało sobie w najlepsze i może jeszcze działało bez przeszkód zło? Przysłowiowego wyrażenia o wilku i owcy używa się często po to, aby rzekomą „mądrością narodów” podtrzymać jakąś nieprawość, polegającą na przyzwalaniu na istnienie zła. Nie podejmuje się przeciwko niemu żadnych działań w przekonaniu, że zło zadowoli się przyznaną mu przestrzenią i w łaskawości swojej pozwoli działać dobru. Ci, którzy żywią takie złudzenia, zapominają, że nie tylko dobro ze swej natury rozszerza się. Tę samą zdolność ma zło i to w stopniu dalece większym. Droga do dobra wiedzie zawsze pod górę.
Wilk i owca przywoływane są także wtedy, kiedy brakuje woli, a może i umiejętności wydania sprawiedliwego i jednoznacznego osądu. Przysłowie to obrazuje w takiej sytuacji kompromis, z którego zawsze wynika, że zło nie jest wcale takie złe i że w sumie może sobie pozostać… Jest to szczególnie niebezpieczne w sferze duchowej, ona bowiem steruje każdym innym działaniem. W praktyce wygląda to tak, że gorliwością w jednej dziedzinie usiłuje się przykryć niewierności, bywa, że poważne, na innych polach. Skutkiem takiej postawy jest w sposób nieunikniony porzucenie wiary albo jej zupełne zbanalizowanie. Wilk jest cały czas syty, a owce znikają jedna po drugiej…
Czy wystarczająco zdajemy sobie sprawę z radykalizmu świętego Franciszka, z tego, że jest on wielkim ascetą? Nie ustrzegł się tu przesady, zgoda, sam przepraszał „brata osła” za nadmierne umartwienia, ale jednej rzeczy nie sposób mu zarzucić: naiwności i braku autentyzmu. Oto jakim zapamiętał go biograf Świętego, Tomasz z Celano: „Surowy rycerz Chrystusa nigdy nie folgował ciału, które jakby obce sobie wystawiał na wszelkiego rodzaju zniewagi, czynne i słowne. Gdyby ktoś chciał zliczyć wszystko, co on przecierpiał, wyszedłby poza list Apostoła, w którym mowa o uciskach znoszonych przez świętych. Tak samo cała jego pierwsza szkoła poddawała się wszelkiemu rodzaju niewygodom. Uważano by za niegodziwe, gdyby któryś z braci w czym innym szukał pokrzepienia, a nie w pocieszeniu ducha. Po wiele razy wykończyliby się dręczeniem przez nakładanie żelaznych obręczy i wdziewanie pancerzy, przez wiele czuwań i stałe posty, gdyby wytrwałe upomnienia dobrotliwego pasterza nie łagodziły przesadnej ich surowości”.
Święty Franciszek rozumie, że nie można się nawrócić na „trochę”, że dzieło odbudowy Kościoła wymaga działania bezkompromisowego, a chrześcijaństwo jest piękne i porywające tylko wtedy, kiedy jest radykalne. Nie dziwmy się więc, iż wielu ludzi to odstręcza. Wielki Mahatma Ghandi zadał sobie trud gruntownego przestudiowania Ewangelii i powiedział kiedyś: „Podziwiam Chrystusa, ale nie chrześcijan”. Dlatego święty Franciszek budzi podziw swoją bezkompromisowością. Dodajmy od razu: wobec siebie i swoich braci. Całym swoim życiem dążył do osiągnięcia największej możliwej autentyczności. Stąd jego umniejszenie, ubóstwo. Nie przeszkadzało to jednak Świętemu mieć bogatych dobrodziejów; jeden z nich ofiarował mu pustelnię na górze Alwerni. Ubóstwo w rozumieniu Franciszka jest owocem wrażliwości wiary, właściwego odczytania ówczesnych potrzeb Kościoła. Tak rozumiał bycie chrześcijaninem, nikomu tej wizji nie narzucając, nie twierdząc, że jest tą jedynie prawdziwą. Natomiast z pewnością wskazówką dla wszystkich jest fundament Franciszkowych poszukiwań w wierze: autentyczność.
Do Chrystusa wiedzie tyle dróg, ilu jest ludzi i wszystkie są dobre. Ale na tej, którą nam pokazuje Duch Święty, trzeba być wytrwałym i prawdziwym. Na tę drogę nie można wstępować od czasu do czasu, stosując manewr z wilkiem i owcą. Nigdy się nie powiedzie. Trzeba zająć się wilkiem. Innej rady nie ma. To jest oczywiście bardzo trudne: biografowie świętego Franciszka dokumentują pokusy, jakim podlegał. Oto opowieść o jednej z nich, wyjątkowo trudnej i długotrwałej: „W tym samym czasie, gdy błogosławiony Franciszek przebywał w tymże kościele Matki Bożej, zdarzyło się, że dla pożytku jego duszy została na niego dopuszczona bardzo ciężka pokusa duchowa, tak że wewnątrz i na zewnątrz duch jego i ciało doznawały wielkiej udręki, co więcej, niekiedy unikał także przebywania z braćmi, przede wszystkim dlatego, ponieważ z powodu tej pokusy nie potrafił, tak jak to czynił zazwyczaj, pokazać się im pogodny. Umartwiał się nie tylko przez powstrzymywanie się od pokarmu, lecz także od mówienia; często udawał się na modlitwę do lasu, który znajdował się w pobliżu kościoła, aby mógł bardziej okazywać swój ból i obficiej wylewać łzy przed Panem, by Pan, który wszystko może, zechciał, mu zesłać z nieba swoje lekarstwo na tak wielkie udręczenie.
I gdy przez ponad dwa lata, we dnie i w nocy, był dręczony przez tę pokusę, zdarzyło się, że pewnego dnia, podczas gdy trwał na modlitwie w kościele Matki Bożej, zostały mu powiedziane w duchu te słowa świętej Ewangelii: «Jeśli miałbyś wiarę jak ziarnko gorczycy i powiedziałbyś tej górze, aby się przeniosła ze swego miejsca i przesunęła się na inne miejsce, tak by się stało». Odpowiedział święty Franciszek: «Co jest tą górą?». I odpowiedziano mu: «Tą górą jest twoja pokusa». Powiedział błogosławiony Franciszek: «Zatem, Panie, niech mi się stanie, tak jak powiedziałeś». I natychmiast został uwolniony, tak że wydawało mu się jakby nigdy nie miał tej pokusy”.
Być może wilk często okaże się silniejszy. Ale też autentyczność nie polega na ciągłych i wyłącznych sukcesach. Liczy się wytrwałości w tym, co trudne, a zwycięstwo nie ma tu większego znaczenia. Przykładem jest hołd, jaki oddajemy bohaterom powstań narodowych, pokonanym, a jednak tak wspaniałym. W powieści Irwina Shawa Młode lwy jest taka scena. Noe Akerman, żołnierz niepozornej postury, jest obiektem ciągłych kpin i żartów kolegów. Pewnego dnia wyzywa na pojedynek bokserski kilku osiłków i oczywiście obrywa cięgi od wszystkich. Ale stosunek żołnierzy do Noego od tego dnia zmienia się radykalnie; przestaje być obiektem szykan, jest jednym z nich.
Czasami warto przegrać, pozornie przegrać, żeby wygrać coś niesłychanie ważnego, natomiast naiwna krzątanina, zmierzająca do zadowolenia wilka przy jednoczesnym ocaleniu owieczki, budzi jedynie politowanie. Ci, którzy podejmują radykalne działania i chcą usunąć problem wilka, są szanowani, mimo że czasami drogo opłacają swoje zwycięstwo, a nierzadko ponoszą klęskę.