Opis powołania pierwszych uczniów odsłania mechanizm skutecznego oddziaływania na drugiego człowieka. Jest nim zdolność budzenia zachwytu. Słychać ten zachwyt w pytaniu uczniów: Rabbi, gdzie mieszkasz?”. Andrzej i jego towarzysz zdają się mówić Jezusowi: „Jeżeli nasz mistrz, Jan, syn Zebedeusza, nasz niekwestionowany autorytet, mówi o Tobie z takim zachwytem, to Kim Musisz być Ty?”. Aby skutecznie wskazać na Jezusa, trzeba samemu budzić zachwyt i być autorytetem. Może na tym zasadza się sekret pokoleniowego przekazu wiary? jeżeli moi rodzice, którzy są wspaniali, jeżeli taka mądra, kochana i cudowna babcia, jeśli mój superdziadek, który wszystko potrafi naprawić i na wszystkim się zna, mówią z takim zachwytem o Jezusie jeśli moja cudowna mama tak pięknie się modli, jeżeli mój tata tak starannie pastuje buty do kościoła, jeśli moja babia cały miesiąc haftuje obrus na ołtarz, jeżeli dziadek z takim przejęciem w głosie mówi o koniecznych naprawach w kościele, to jakże wielki wspaniały musi być Ten, skoro największe i najwspanialsze osoby w moim życiu okazują Jemu tak wielkie poszanowanie? Jak bardzo smutna przepaść dzieli przekaz wiary oparty na autorytecie od banalnego: „Myśmy w twoim wieku chodzili do kościoła”. Stawianie abstrakcyjnych wymagań, także w dziedzinie wiary, w ogóle jest nieporozumieniem. Jeżeli pragnę w kimś wzbudzić albo ożywić wiarę, to muszę wymagania stawiać sobie. To muszę usunąć wszystkie drzwi. To musze w całym domu zamontować kamery, a link do transmisji wręczyć temu lub tej, kogo chcę do Chrystusa przyprowadzić. On lub ona mają przenajświętsze prawa oglądać zawsze, kiedy im tylko przyjdzie na to ochota. Mają prawo widzieć, jaki jestem naprawdę. A ponieważ przeczuwam, że nie wszystko by im się spodobało, to ja muszę wydać walkę na śmierć i życie małostkowości, wadom, wszystkiemu, co płytkie, głupie, przeciętne. Przyzwoitość i poprawność nie zachwycają. Jest naszym psim obowiązkiem zachowywać się kulturalnie. Również nikła jest siła argumentów o wartościach kultywowanych od najdawniejszych czasów w naszej rodzinie. Ani też nie wzruszy młodego człowieka informacja o podejrzanych ruchach, wykonywanych przez spoczywających w grobach przodków, pozostających jakoby w przyczynowym związku z zachowaniem tychże młodych ludzi. To wszystko brzmi bardzo żałośnie. Żyjmy tak, żeby się innym moje życie podobało, żeby pytali o powody takiego życia. Ważna tu będzie dynamika „zawsze” – „nigdy”. Mój tato stryj, ciocia ale i pan spod 7-ki i tato kolegi, ale i znajomy dziadka – on czy ona nigdy nie mówili źle o innych, nigdy nie śmiał się z niemoralnej anegdoty, nigdy go nie widziałem na rauszu, zawsze mówił o kimś życzliwie. Nie martw się: to, o co nam naprawdę chodzi, to, co jest dla nas naprawdę ważne, mamy wszyscy wypisane na czole. I to drukowanymi literami. Mówiąc słowami piosenki „Elektrycznych gitar”, to po prostu „widać, słychać i czuć”. To może sprawę nieco komplikuje, ale nie przesadne. „Hoka hej – że strawestuję okrzyk Siuksów – dziś jest dobry dzień na wzbudzenie zachwytu swoim życiem”.