Półki naszych księgarni uginają się od licznych poradników, w których specjaliści radzą, jak żyć, żeby życie stało się jednym wielkim sukcesem. Na popularnym filmowym portalu internetowym w ramach reklam pojawiają się coraz częściej coach’e, którym bardzo zależy na naszym życiu i chcą nam radzić. Można usłyszeć: „Powiem ci, jak w dwa miesiące wejść na szczyt awansów zawodowych…”; „Nauczę cię, co zrobić, żeby to inni dla ciebie pracowali, a nie ty dla innych…”; „Podpowiem ci, jak zrobić karierę i osiągnąć sukces w krótkim czasie…”; „Ujawnię przed tobą tajniki manipulacji, żeby nie dać się innym…” Ludzie, a zwłaszcza młodzi ludzie chcą inwestować w siebie, rozwijać się i w pewnym sensie bardzo dobrze, że tak się dzieje. Chcą wypracowywać w sobie wiele dobrych postaw, które będą służyć nie tylko im, ale również tym, których spotkają na swojej drodze. Dokąd natomiast prowadzi taki samorozwój, kiedy widzi się w nim jedynie siebie i swoje dobro, kiedy osiąga się sukces nie licząc się z innymi, kiedy uruchomiona zostaje zasada „po trupach do celu”?
Dzisiaj w liturgii Uroczystości Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata słyszymy pytanie Piłata skierowane do pojmanego i osądzanego Jezusa: „Czy Ty jesteś Królem żydowskim?” (J 18,33). Chwilę później Jezus wyjaśnia: „Królestwo moje nie jest z tego świata (…) Królestwo moje nie jest stąd” (J 18,36). Jezus przyznaje w odpowiedzi, że jest Królem i za kilka chwil w sposób definitywny potwierdzi to całym sobą. Kiedy będzie umierał przybity do krzyża, urzeczywistni się to, co tłumaczy Piłatowi: „Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie” (J 18,37).
Czy dzisiejszy świat pozwala na to, żeby zrealizowało się królestwo Jezusa Chrystusa? Jego królestwo nie jest z tego świata, ale Syn Boży właśnie przyszedł do tego świata. Ten świat zadaje sobie od wieków pytanie, w czym tkwi potęga Króla – Jezusa Chrystusa i co jest tak wyjątkowego w Jego Królestwie. Nie jeden raz da się słyszeć od niewierzących w zmartwychwstanie, że życie Jezusa to porażka. Został odrzucony, osądzony i zabity. Z uśmiechem na twarzy powtarzają za wyszydzającymi pod krzyżem: Oto jawi się wielki król – ukrzyżowany król.
Jezus Chrystus jest Królem, a Jego potęga tkwi w całkowitym oddaniu siebie. Kiedy miał przybite ręce i nogi nie mógł już pójść do potrzebujących pomocy i nie mógł już ręką wykonać gestu ratunku dla człowieka. Unieruchomiony Jezus dokonuje w tym momencie najwięcej. Całkowicie oddaje siebie. Staje się wzorem człowieka wolnego od egoizmu i chęci panowania nad innymi. On w czasie sądowych odpowiedzi na pytania nie manipulował, nie wykręcał się, ani nie próbował kłamać, żeby tylko odnieść sukces i uratować siebie. Nie próbował zapanować nad Piłatem, ani nad innym człowiekiem, który krzyczał: „Na krzyż z Nim!”. Cały czas mówi prawdę. Jezus przyszedł dać świadectwo prawdzie i tak właśnie się stało. Zwyciężyło „królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju” (Prefacja na Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata). Powinniśmy zatrzymać się dzisiaj przy słowach Jezusa, który mówi, że Jego królestwo nie jest z tego świata. Co powiedziałby dzisiaj? Co powiedziałby zatem o moim życiu? Jakiż to zatem świat… to moje życie!?