Medytacja IX: o powołaniu oraz o jego szukaniu

Gdy chcemy wyrazić nasze najwyższe uznanie dla gorliwego kapłana, lekarza oddanego swoim pacjentom, wymagającego, acz sprawiedliwego nauczyciela, sięgamy wówczas po komplement: to ksiądz (nauczyciel, lekarz) z powołania. Tytuł ten rezerwujemy (skądinąd nieściśle) tylko dla niektórych zawodów i funkcji w społeczeństwie. Osiągnięcie zawodowej biegłości w innych profesjach komplementujemy już inaczej. Powiadamy na przykład, że ktoś jest urodzonym kierowcą albo że ma „złote ręce”. Co zatem łączy księdza, nauczyciela i lekarza? Otóż praca przedstawicieli tych trzech grup społecznych polega na służbie człowiekowi w wymiarze daleko większym, aniżeli dzieje się to w przypadku innych zawodów, również społecznie użytecznych, a nawet niezbędnych. Wiążąc możliwość rzetelnego spełniania zadań duszpasterza, lekarza i nauczyciela z powołaniem, podświadomie docieramy do jego istoty. Jest nią oddanie swego życia innym. Bo pytanie o powołanie można sformułować tak: „Dla kogo mam żyć?”. Człowiek musi mieć dla kogo żyć. Nie może uczynić z własnego życia powołania, bo z własnego życia nie narodzi się nowe życie. 

Nazwa tej szczególnej dyspozycji, o jakiej mówimy, zawiera w sobie rdzeń „wołać”. Zarazem jednak jest to wołanie szczególnie intensywne i zaangażowane, o czym świadczy przedrostek „po”, wzmacniający poprzedzany czasownik. Skoro tak, rodzi się pytanie: kim jest Ten, kto mnie woła?”. Człowiek nie może wołać samego siebie. Do siebie samego mówi w Biblii głupiec: „Rzekł głupi w sercu swoim: nie ma Boga” (Ps 14,1). Do siebie samego mówi także niemądry gospodarz, któremu znacznie obrodziło pole (por. Łk 12,20). Można zatem istotę powołania sformułować (jakkolwiek definicja ta będzie dalece niepełna) mniej więcej tak, że jest to oddanie swego życia Bogu (albo wyłączenie Jemu, albo Bogu w drugim człowieku) jako odpowiedź na usłyszane wezwanie Stwórcy. Jak jednak rozeznać powołanie? Skąd wiadomo, że „to jest to”? Zacznijmy od takiej zdroworozsądkowej uwagi, że trzeba przede wszystkim chcieć rozeznać powołanie; trzeba zaangażować wolność i wolę. Przy czym trzeba to zrobić koniecznie. Jeśli bowiem my nie wybierzemy, to wybierze za nas życie. Wtedy jednak życie nie będzie nas cieszyło. Człowiek nie może cieszyć się życiem, jeżeli nie ma na nie wpływu. Z kolei odkrycie powołania i jego realizacja jest źródłem radości. Biograf Biedaczyny tak opowiada o odkryciu przez Franciszka duchowej drogi: „Pewnego dnia w tymże kościele [św. Damiana] czytano Ewangelię o tym, jak Pan rozesłał swoich uczniów na przepowiadanie. Święty Boży, obecny tam, po ukończeniu obrzędów Mszy świętej, pokornie poprosił kapłana o wyłożenie mu tej Ewangelii, chcąc lepiej zrozumieć jej znaczenie. On opowiedział mu wszystko po porządku. Święty Franciszek usłyszawszy, że uczniowie Chrystusa nie powinni posiadać ani złota, ani srebra czy pieniędzy, ani trzosa, ani torby, ani chleba, nie nosić laski w drodze, nie mieć obuwia, nie mieć dwu sukien, ale przepowiadać królestwo Boże i pokutę (por. Mt 10,7-10), natychmiast w duchu Bożym rozradowany wykrzyknął: To jest, czego chcę, to jest, czego szukam, to całym sercem pragnę czynić!” (1 Cel 9). 

Rozeznawanie powołania powinno dokonywać się w postawie szczerości. Dosyć częstym zjawiskiem jest nierealistyczna postawa: „najpierw poradzę sobie z moimi wadami, uporządkuję swoje sprawy z Panem Bogiem, potem zaś rozeznam powołanie”. Tego rodzaju postawa nie uwzględnia faktu, że słabość i grzeszność są niejako wpisane w logikę naszego życia, fundamentalnie dobrego, lecz zarazem zranionego przez grzech pierworodny. Toteż szukanie drogi życia dokonuje się pośród naszych słabości. Ostatecznie swój głos Pan Bóg kieruje nie do aniołów, lecz do nas, ludzi – było nie było – grzesznych. I tu uwaga: nie da się rozeznać powołania w zakłamaniu przed sobą czy innymi ludźmi. Znakiem otwartości wobec wołającego Boga będzie otwartość przed Kościołem: rodzicami, spowiednikiem, kierownikiem duchowym. Wspomnieliśmy już, że nie można być szczęśliwym, żyjąc życiem reżyserowanym przez kogoś innego. Toteż szukanie powołania domaga się „bólu samodzielności”. Ale i ofiarności swojego życia nie można ofiarować rzeczom. To znaczy można, pytanie tylko, czy akurat o to chodzi i co to jest za życie. Powołaniem człowieka może być tylko miłość. Kolejną przeszkodą do stanowczego unikania jest lenistwo. Zobaczmy, że dzisiaj ludzie przepracowują się z powodu lenistwa, bo nie chcą się zająć tym, co jest najważniejsze – rozeznaniem powołania. Istotą powołania nie jest rola społeczna. Jezus wybrał swoich uczniów do tego, aby „byli z nim!” (por. Mk 3,14). 

Proponuję ćwiczenie pomocnicze: chciejmy przyjrzeć się krytycznie naszym ideałom życia: ile tam jest bierności? Jest pewna żelazna zasada, która nie zna wyjątków: życie jest hojne wobec hojnych! Ale i ważna jest pokora wobec życia. Trzeba dostrzec, że jest Ktoś jest ponad naszym życiem, trzeba też uznać swoje braki: nie wszystko wiem, nie wszystko potrafię, wiele się jeszcze muszę nauczyć. Tu nie chodzi jednak o „dołowanie siebie”, lecz o przekraczanie swoich ograniczeń. Dokonuje się ono przez walkę z grzechem, ponieważ naszym najważniejszym powołaniem jest powołanie do życia w prawdzie. I na koniec uwaga zasadnicza: powołanie wymaga budowania relacji z Bogiem. Także Franciszek rozeznaje powołanie i nie jest to wcale dla niego czymś łatwym. Opowiada Celano: „Wkrótce bowiem ukazuje mu się w wizji wspaniały pałac, w którym spostrzega różny sprzęt zbrojeniowy i bardzo piękną oblubienicę. W czasie snu Franciszek zostaje zawołany po imieniu i pociągnięty obietnicą otrzymania tego wszystkiego. Dlatego chce pójść do Apulii, aby dostąpić zaszczytnego stanu rycerskiego. Cielesny duch dyktuje mu cielesne rozumienie doznanej wizji, podczas gdy w skarbcu mądrości Bożej kryje się sens o wiele zaszczytniejszy. Przeto pewnej nocy, podczas snu, ktoś po raz drugi przemawia do niego poprzez wizję i pilnie pyta, dokąd chce podążyć. A kiedy Franciszek opowiada mu swój zamiar i mówi, że udaje się do Apulii, by pełnić służbę rycerską, zostaje troskliwie zapytany: Kto może mu lepiej zrobić, sługa czy pan? Franciszek rzecze: Pan. A tamten: Dlaczego więc szukasz sługi zamiast pana? A Franciszek: Panie, co chcesz, abym czynił? a Pan mówi do niego: Wróć do swej ziemi rodzinnej (Rdz 32,9), ponieważ tam dokonam duchowego wypełnienia twojej wizji” (2 Cel 2). Powołanie to nie jest zatracanie się w czymkolwiek. Bardzo dwuznacznie brzmią nekrologi lub mowy żałobne wygłaszane nad grobem: „Praca była dla niego wszystkim”; „Oddał się bez reszty budowaniu” czegoś tam. Powołanie jest utrzymywaniem więzi z innymi, jest dla innych.