Medytacja VIII: O grzechu oraz o upominaniu
Jednymi z najbardziej brzemiennych w skutki wojen, toczonych w starożytności, były wojny perskie, toczone między sprzymierzonymi miastami-państwami greckimi a potęgą perską. Były to podjęte w latach 490-449 p.n.e. próby podboju Grecji przez perskie imperium Achemenidów. Zatrzymanie Persów umożliwiło Grecji duchowy, społeczny i ekonomiczny rozwój. Zawsze wszystkie obce potęgi atakujące Europę zagrażały także jej bytowi gospodarczemu. Najwymowniejszym świadectwem tego procesu czasów nowożytnych jest niedola wszystkich państw zniewolonych przez Związek Radziecki. Różnica także ekonomiczna w odniesieniu do państwa wolnych była dostrzegalna gołym okiem. Wśród wielu krytycznych momentów wojen grecko-perskich był także sierpień 480 r. Kserkses I, król perski, z potężną armią wspieraną przez flotę, w swoim marszu na Ateny, staje przed murem w wąwozie termopilskim, za którym stoi Leonidas, król Sparty z wojskami greckimi. Stosunek sił 50:1. Bitwa trwała trzy dni. W ostatnim dniu, na wieść o zdradzie tajnego przejścia na tyły obrońców, Leonidas odsyła wojsko, pozostawiając przy sobie jedynie swoich 300 Spartan i kilkuset hoplitów greckich. Chce walczyć do końca, by spowolnić marsz Persów.
Ta niezwykła historia ożyła ponownie na ekranach naszych kin za sprawą obrazu „300” Zacka Snydera z 2007 r. Film ten ukazuje świadomy marsz owych 300 mężnych po śmierć w imię własnych wartości. Kroczą za swoim charyzmatycznym wodzem Leonidasem. Idą po śmierć za to, co kochają, za Spartę, za swoje żony, swoich synów i córki. Idą po śmierć wierni temu, kim są – żołnierzami od kolebki po grób. Jedna z końcowych scen filmu. Persowie gradem strzał zasypują bezradnych już Spartan. Młody Spartanin, Stelios, raniony, pada na ziemię. Nieopodal dostrzega uginającego się pod naporem grotów swego wodza. Tego, za którym poszedł na śmierć. Ostatkiem sił wyciąga swą dłoń w stronę dowódcy. Ten, widząc dramatyczny gest swego żołnierza, również z ogromnym wysiłkiem wyciąga dłoń. „Mój królu – mówi Stelios, ściskając dłoń wodza – to zaszczyt ginąć u twego boku”. „Zaszczytem było żyć przy tobie” – odpowiada Leonidas swemu żołnierzowi.
Pytani o pragnienia często mówimy: „Ja chcę mieć tylko święty spokój.” Nie wtrącam się w sprawy innych, niech więc i oni pozostawią mnie w spokoju. Z całą pewnością nie będziemy go mieli. Nie wiemy, jak się potoczą losy naszej ojczyzny, nie znamy wyników kolejnych wyborów, nie wiemy, jaka za kilka lat będzie rządziła partia ani jak się będą nazywali następny prezydent i premier. Jeszcze mniejsza jest nasza wiedza na temat biegu spraw społeczno-politycznych w całej Europie i na świecie. Nie wiemy, ile będzie wynosiła stopa procentowa ani jaki będzie kurs złotówki do euro. Jedno jednak wiemy na pewno, bo sam Jezus nam to powiedział: że nie będziemy mieli ani świętego, ani jakiegokolwiek innego spokoju. „Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie pierwej znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi. Pamiętajcie na słowo, które do was powiedziałem: Sługa nie jest większy od swego pana. Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować. Jeżeli moje słowo zachowali, to i wasze będą zachowywać. Ale to wszystko wam będą czynić z powodu mego imienia, bo nie znają Tego, który Mnie posłał. Gdybym nie przyszedł i nie mówił do nich, nie mieliby grzechu. Teraz jednak nie mają usprawiedliwienia dla swego grzechu. Kto Mnie nienawidzi, ten i Ojca mego nienawidzi. Gdybym nie dokonał wśród nich dzieł, których nikt inny nie dokonał, nie mieliby grzechu. Teraz jednak widzieli je, a jednak znienawidzili i Mnie, i Ojca mego. Ale to się stało, aby się wypełniło słowo napisane w ich Prawie: Nienawidzili Mnie bez powodu” (J 15,18-25).
Dlaczego jednak nie zostaniemy pozostawieni w spokoju? Ponieważ dobro samo w sobie jest wartością. Dobro wystarcza samemu sobie. Natura zła jest inna. Czyniącemu zło nie wystarcza, że się go dopuszcza. Do pełni komfortu potrzebuje jeszcze czegoś: aby nikt inny nie czynił dobra. Zło chce być przez wszystkich chwalone. Zło nie ustąpi, dopóki jest choć jeden człowiek myślący i działający inaczej. Prawidłowość ta wyjaśnia choćby zjawisko męczeństwa. W czym przeszkadzał sprawującym wtedy władzę bł. ks. Jerzy Popiełuszko? On był jeden, z kolei jego wrogowie mieli wszystko: pełnię władzy, prawie wszystkie środki masowego przekazu, całą gospodarkę państwa. Dlaczego go zabili? Ciągle słyszymy, że jest coraz mniej ludzi w kościołach, że od wiary odchodzi młodzież. Skoro tak, to czemu nas nie zostawiają w spokoju? Dla jakiej racji nie pozwolą nam w spokoju dogorywać? Z jakiego powodu tak intensywnie się nami zajmują? Skoro Kościół traci wpływy polityczne, społeczne? Skoro tak, to go zostawmy w spokoju! Tymczasem jednak jest dokładnie odwrotnie. Chrześcijaństwo ma wielki wpływ. Niepokoi prawdą, obojętnie czy przyjmowaną, czy odrzucaną. Dlatego niektórzy chcą chrześcijaństwo zniszczyć, by już nikt nie przypominał o przykazaniach, że czegoś nie wolno. Nam wolno być słabymi.
Nie mamy natomiast prawa do jednego: nie wolno nam być naiwnymi. Nie wolno nam się dziwić, że jesteśmy krytykowani, ośmieszani, atakowani, obmawiani, obgadywani itd. Tak traktowano Jezusa: Najświętszego, Jedynego, Doskonałego. Życie jest walką. Pani Ubóstwo zachęca Franciszka i jego pierwszych braci: „Niech was nie przeraża ogrom walki i bezmiar trudów, ponieważ wielką otrzymacie nagrodę. A patrząc na Pana Jezusa Chrystusa, który sprawia i doskonali wszelkie dobro, który zamiast obiecywanej radości przyjął krzyż, nie bacząc na wzgardę (por. Hbr 12,2), trzymajcie się niewzruszenie waszej nadziei, którą wyznajecie (por. Hbr 10,23). Biegnijcie w wyznaczonych wam zawodach w miłości (Hbr 12,1). Biegnijcie z cierpliwością, której wam najbardziej potrzeba, abyście spełniając wolę Bożą, dostąpili obietnicy (Hbr 10,36). Bóg bowiem ma moc (por. Rz 11,23) dopełnić szczęśliwie dzięki swoje świętej łasce to, co podjęliście ponad siły, ponieważ wierny jest w obietnicach” (SC 31). Odmowa walki to zgoda na życie byle jakie, mierne, żałosne. To przyzwolenie na wegetację, na nienawiść do siebie i do wszystkich. Wprawdzie można nie walczyć. Można się dostroić do innych. Wtedy nam „dadzą spokój”. Pijak pijakowi daje spokój. Rozwodnik rozwodnikowi także. Ale też nie pomoże. Przeciwnie, zedrze ostatnią koszulę. Można mieć taki spokój. Tylko trzeba wiedzieć, że wtedy nie będziemy nikogo obchodzili.
Jeżeli jednak chcę mieć piękną rodzinę, wspaniałe życie, jeżeli pragnę żyć pełnią życia – muszę wystąpić do boju. Nie przeciwko komuś. Po chrześcijańsku walczy się zawsze o dobro. Tą walką jest stawianie sobie wymagań i zakazów; mównie samemu sobie: „nie możesz”, „nie wolno ci”. Tą walką jest sprawdzanie siebie w codziennym rachunku sumienia. Jest nią przestrzeganie norm i przykazań. To jest dopiero walka. To jest walka z tym, co we mnie słabe i grzeszne, ciągłe sprzeciwianie się swoim wadom i grzechom. Mówienie sobie: „to było nie w porządku”. Mówienie sobie setki, tysiące razy: „to było złe; tak nie chcę; jutro ma tego nie być”. O wiele wygodniej jest nie walczyć. Mówić sobie: już taki jestem, taki mam charakter. Inni postępują jeszcze gorzej. Tak czynią wszyscy. Taką mam naturę. Wezmę sobie jakieś leki, pójdę do lekarza. Wiara jest źródłem histerii, nerwic – można i takie opinie usłyszeć. Trzeba przecież żyć wygodnie, bezstresowo. Nie łudźmy się. Kto chce żyć bezstresowo – ten dopiero będzie miał stres. My też go przeżywamy. Różnica jest taka, że stres, który sami wywołujemy, na który się zgadzamy – on jest do przeżycia. Będzie coraz trudniej być katolikiem. Czy Franciszkowi łatwo było być katolikiem? Prześladowanemu przez ojca, nierozumianemu przez brata, doświadczającego tak wielu boleści? Celano napisze: „Jako mężny rycerz nie przeraził się grożącymi walkami ani nie upadł na duchu z powodu potrzeby prowadzenia bojów Pańskich w obozach tego świata. Nie obawiał się, że ulegnie wrogowi, skoro nie ustępował sobie samemu, kiedy przez długi czas mozolił się ponad ludzkie siły” (1 Cel 93).
Wierność Chrystusowi zawsze kosztowała dużo. Teraz też kosztuje. Znowu – dużo. Trzeba się wysilić. Niejedno wytrzymać. To jest walka do wygrania. Po naszej stronie jest Jezus. Wspiera nas wstawiennictwo świętych i wspólnota Kościoła. Za łaską Bożą człowiek może pokonać samego siebie. Nie może pokonać ludzi bezbożnych. Oni mogą go zabić. Ale może człowiek pokonać samego siebie. Za cenę wysiłku. Żyjmy tak, by nam Jezus kiedyś powiedział: to był zaszczyt walczyć razem z tobą o Królestwo mojego Ojca na ziemi.