foto. vecstock na Freepik

Mimo faktu, że Ziemia Obiecana była położona nad Morzem Śródziemnym, Izraelici nigdy nie byli ludem żeglarzy. Południowe wybrzeże Palestyny nie nadawało się do budowania portów, a niewielkie miasta portowe, jak Aszkelon, Jaffa czy Akko rzadko były podległe Izraelowi. Pływające po morzu statki zwykle należały do obcych ludów, a stosunek Izraela do nich był bardzo ostrożny. To Kananejczycy w okresie późnego brązu (ok. 1500– 1200 r. przed Chr.) rozwinęli na wielką skalę handel morski, a Filistyni przebyli morze statkami, aby osiedlić się w Palestynie. W pierwszym tysiącleciu przed Chr. sąsiadujący z Izraelem od północy Fenicjanie uchodzili za największy lud morski starożytnego świata. Teksty biblijne powtarzają wyrażenia „okręty z Tarszisz”(por. Ps 48,8), wskazując na zapewne fenickie okręty. 

Tylko w czasach panowania Salomona Izrael zaangażował się na większą skalę w handel morski: „Król Salomon zbudował flotę… nad brzegiem Morza Czerwonego w kraju Edomu. [Król Tyru] Hiram zaś posyłał do tej floty swoje sługi, żeglarzy znających morze” (1 Krl 9,26– 27). Izrael i Tyr połączyły swe floty, aby czerwonomorskim szlakiem handlowym, obiecującym wielkie zyski, popłynąć do legendarnej krainy Ofiru po tak cenne towary jak korzenie i złoto. Był to jednak epizod odosobniony. Ocena sztuki budowania okrętów i nawigacji służyła wskazaniu roli opatrzności Boga. Starotestamentalny tekst mówi: „[Statek] wymyśliła wprawdzie chęć zysków, a twórcza mądrość sporządziła, ale steruje nim Opatrzność Twa, Ojcze… Bo i w początkach, gdy ginęli wyniośli olbrzymi, nadzieja świata schroniła się w arce” (Mdr 14,2– 3.6). Opis arki Noego (Rdz 6,5– 9.19) sugeruje, że nie była ona w ogóle łodzią, ale rodzajem zamkniętej skrzyni, bez żagla i wioseł. 

Przeciwieństwem ostrożnych Żydów byli Grecy – naród żeglarzy, który podejmował długie podróże celem zobaczenia wszystkiego, co się dało zobaczyć. Ewangelie wspominają, że uczniowie Jezusa wypływali na łodziach rybackich na wody Jeziora Galilejskiego (por. Mt 4,18–22), a Jezus często korzystał z tego środka transportu (por. Łk 5,3; Mt 9,1). 

U podstaw symboliki okrętu i łodzi leży duma starożytnego człowieka z powodu wymyślonej przez siebie konstrukcji, dzięki której, siłą własnej woli i umysłu, pokonuje niebezpieczny dla siebie żywioł. Każda podróż przez morze pozostawała przedsięwzięciem bardzo ryzykownym. Starożytny żeglarz posiadał obszerną wiedzę na temat konstrukcji statków, nazw poszczególnych ich części oraz wyposażenia potrzebnego do odbycia bezpiecznego rejsu. Symbolika morska była szeroko znana w świecie rzymskim, co potwierdzają liczne wyobrażenia łodzi i okrętów, które pojawiły się w III wieku na ścianach katakumb i na epitafiach. 

W opisach przygód żeglarskich zachwyt i podziw mieszają się z uczuciem lęku i zagrożenia żywiołem. Wyprawy morskie postrzegane są jako „niebezpieczeństwo śmierci przedziwnie odważnej” (Klemens Aleksandryjski [zm. ok. 212], Protreptyk X,93,2). Nawet w czasach rzymskich, gdy na Morzu Śródziemnym były możliwe względnie bezpieczne rejsy i dopracowano technikę budowy okrętów, katastrofy morskie nie należały do rzadkości. Apostoł Paweł, najbardziej znany podróżnik morski Nowego Testamentu, kilkakrotnie przeżył rozbicie statku (por. 2 Kor 11,25; por. Dz 27). Odwaga żeglarzy była niemalże dowodem na obecność w ludziach elementu nadnaturalnego, a początków wszelkiej nawigacji doszukiwano się już w czasach zamierzchłych wydarzeń mitologicznych (Kasjodor [zm. ok. 583 r.], Księga różności V,17). 

Refleksja chrześcijańska wykorzystywała bardzo szeroko alegorie związane z łodzią i żeglugą. Proste obrazy biblijne były niezwykle sugestywne i wzmacniał je kontakt ze światem przenikniętym elementami późnej starożytności greckiej. Dzięki temu procesowi mała łódka rybacka staje się z czasem wielkim statkiem. Autorem, dzięki któremu bogaty symbolizm nautyczny zastosowano do łodzi Piotrowej, reprezentującej Kościół jest Hipolit (zm. 235 r.). Jako pierwszy dokonał on drobiazgowej analizy poszczególnych elementów statku, nadając im obszerne i bardzo bogate znaczenie alegoryczne. Ta bogata symbolika została rozpowszechniona w starożytnej literaturze chrześcijańskiej. „Morzem jest świat, na którym znajduje się Kościół rzucany jak statek na morzu, lecz nie ulega rozbiciu, bo na nim znajduje się doświadczony sternik Chrystus. Na środku statku umieszczony jest zwycięski znak przeciw śmierci krzyż Chrystusa… Uchwytem steru [są] dwa Testamenty, liny otaczające statek – to miłość Chrystusa ściśle opasująca Kościół… Ma on również żelazne kotwice: są nimi święte przykazania Chrystusa, mocne jak żelazo… Żaglami natomiast wysoko wzniesionymi na maszty są orszaki proroków, męczenników i apostołów” (O Antychryście 59). W przekonaniu Hipolita łódź Kościoła może bezpiecznie płynąć przez świat. Przy tej okazji często przywoływano obraz Chrystusa – sternika dla wyrażenia i podkreślenia Jego pełnej miłości troski o każdego człowieka, o Kościół i o całą ludzkość. Zwraca na to uwagę Makary Egipcjanin (zm. 390 r.): „Łódź, aby żeglować szczęśliwie, potrzebuje sternika i sprzyjającego wiatru; otóż Pan, kiedy przebywa w duszy wiernej, odpowiada tym wszystkim wymaganiom, jako że pomaga łodzi przezwyciężyć niebezpieczne burze (Homilie duchowe 44,5– 7).Również Piotr Chryzolog (zm. 450 r.) jest przekonany, że bez swego boskiego Sternika łódź nie byłaby w stanie pokonać wzburzonych fal świata, ani w spokoju zawinąć do portu: „To nie Chrystus potrzebuje łodzi, ale łódź potrzebuje Chrystusa; bez niebieskiego Sternika bowiem łódź Kościoła z powodu takich licznych niebezpieczeństw nie może poprzez pełne morze świata osiągnąć portu niebieskiego” (Kazanie 50,2).

Jan Złotousty (zm. 407 r.) sięga do sugestii, jakie podsuwała baczna obserwacja techniki morskiej, które często wykorzystywali biegli w sztuce retorycznej mówcy. W utworach Chryzostoma natrafiamy na interesującą wykładnię alegorii statku: sternikiem na dziobie jest Ojciec niebieski; sternikiem na rufie Chrystus; łodzią – wiara w dwa Testamenty; drzewem steru – święty Krzyż; żaglem – łaska Boża; dobrym wiatrem Duch Święty; wioślarzami – Apostołowie i uczniowie Chrystusa; pasażerami natomiast prorocy (Homilia o zbawczym Krzyżu). 

Ślady alegorii łodzi– Kościoła odnajdujemy niemalże we wszystkich dziełach Ambrożego (zm. 397 r.). Wystarczy przytoczyć myśl przewodnią zawartą w kazaniach o stworzeniu świata: „Daj nam Panie, abyśmy owe wody szczęśliwie przebyli na drzewie krzyżowym, stanęli w spokojnym porcie…, byli uchronieni od rozbicia w wierze [i]… mieli jako czujnego sternika Pana Jezusa, który rozkazuje słowem, uspokaja burze, przywraca spokój morzu (Hexameron 3,5,24). Przeznaczenie Kościoła zostało wyrażone przez biskupa Mediolanu w antytezie zagrożenia i bezpieczeństwa. Fakt wcielenia zostaje ujęty także w terminologii nautycznej. Bóg stał się człowiekiem czyli „wszedł do łodzi” (Wykład ewangelii Łk 6,3). Dla Ambrożego jest zrozumiałe, że teksty opisujące Piotra jako właściciela łodzi dostarczają informacji o utożsamianiu łodzi i Kościoła. Argumenty tego typu wykorzystywano w dyskusjach na temat prymatu Piotrowego. „Święty Łukasz wybrał łódź, z której Piotr łowił. Nie chwieje się ta łódź, na której jest Piotr… To łódź, którą steruje mądrość, której obca jest zdrada, w którą ciągle dmie wiara. Jakżeby bowiem mogła się zachwiać, skoro nią kierował ten, który jest opoką Kościoła” (Wykład ewangelii Łk 4,70).

Chromacjusz z Akwilei (zm. 408 r.) w jednym ze swoich kazań stwierdza: „Łódkę tę, do której wszedł Chrystus, można ujmować na dwa sposoby. Najpierw można w niej widzieć krzyż, na który wstąpił Chrystus dla naszego odkupienia. Pan nasz i Zbawiciel, który kieruje całym światem, zadowolił się małą drewnianą łódką… A na drugi sposób w łódce tej widzimy Kościół święty, który w swych początkach składał się z niewielu wiernych, a później rozrósł się do tak wielkiej liczby wierzących, że cały świat napełnił. I dlatego już nie jest małą łódką, ale wielkim okrętem” (Kazanie 37,1). Są to sformułowania o Kościele prawdziwym. Istnieje bowiem inna łódź, obrazująca wspólnotę heretyków, której „żagle opadają i nie poddają się wiatrowi, ponieważ nie są kierowane żadnym powiewem Ducha Świętego. Właśnie dlatego…, utraciwszy ster prawdziwej wiary, pozostając pod wpływem wrogich duchów, zostaje [ona] zatopiona wodami śmierci wiecznej, gdyż nie zasługuje, aby kierował nią Chrystus Pan” (Traktat o Mt 42,5). 

Maksym z Turynu (zm. 423 r.) mówi o dwóch łodziach. Ta, która pozostała na brzegu pusta to obraz wspólnoty żydowskiej (Synagogi) zaprzątniętej sprawami ziemskimi, która zlekceważyła przepowiednie proroków i przez to nie przyjęła Chrystusa, zapowiedzianego Mesjasza. Natomiast łódź płynąca po jeziorze– to Kościół. Ta właśnie łódź „żegluje po pełnym morzu tego świata w taki sposób, że podczas gdy świat ginie, ona zachowuje nietkniętymi tych, którzy są na jej pokładzie”. W tym względzie Kościół przypomina starotestamentalną arkę Noego, która „gdy świat pochłaniał potop, zachowała nietkniętymi tych wszystkich, których przyjęła” (Kazanie 49,4). Kościół jest więc miejscem ocalenia. 

Także wielkiemu Augustynowi (zm. 430 r.) nie jest obca alegoria łódź – Kościół, którą opracował w oparciu o informacje ewangelisty Mateusza. Biskup Hippony nie ma wątpliwości, że „świat jest wstrząsany falami doświadczeń, jest niepokojony burzami i nawałnicami ucisków i wojen”, ale „udzielone zostało nam drzewo, na którym płyniemy… Jak dotrzemy do ojczyzny? Przez samo morze, ale na drzewie. Nie lękaj się niebezpieczeństwa. Niesie cię drzewo, które zwyciężyło świat” (Objaśnienia Ps 103,4). Przy końcu czasów łódź Kościoła dopłynie bezpiecznie do portu zbawienia. „Przecież nie zapomniał o przygotowaniu portu ten, który przygotował łódź” (Objaśnienia Ps 93,25), przekonuje Augustyn. To, co odnosi się do łodzi Kościoła jest równocześnie odzwierciedleniem losu poszczególnych chrześcijan. Kościół postrzegany jest jako „dobra łódź” zbawienia, którą kieruje Syn Boży, i w której dopełnia się ostateczne przeznaczenie człowieka i całego stworzenia. 

Piotr Chryzolog dostrzega wyobrażenie Kościoła już w okręcie, na który wsiadł prorok Jonasz: „Ten, który zstąpił w pobliże łodzi, wstąpił na łódź, aby podróżować; w ten sam sposób Chrystus zstąpił na ten świat i dzięki mocy i cudom wstąpił na łódź swojego Kościoła” (Kazanie 37,2). Zresztą takie utożsamienie sugeruje sam Jezus w Ewangelii (por. Mt 12,40; Łk 11,30). Dla biskupa Rawenny obecność Chrystusa jest rękojmią bezpiecznego przebycia burz dziejowych przez łódź Kościoła. ,,[Chrystus] wchodzi ciągle na łódź swego Kościoła, aby uspokoić fale świata, aby prowadzić wierzących w Niego w spokojnym rejsie ku ojczyźnie niebieskiej” (Kazanie 32,5). 

Mając na uwadze trudności, jakie przeżywa Kościół w świecie, ważne jest, aby na jego czele stali godni następcy Apostołów i wielkich pasterzy przeszłości. Stąd żarliwe wołanie Bonifacego (zm. 754 r.) i jego serdeczna zachęta: „Kościół jak wielki statek wędruje przez morze świata i dlatego uderzają weń w ciągu całego życia fale pokus. Nie można go więc zostawić swojemu losowi, ale powinien być rządzony. Przykładem niech będą pierwsi papieże: Klemens, Korneliusz, i wielu innych biskupów…, którzy za panowania pogańskich cesarzy prowadzili statek Chrystusa, to znaczy rządzili Kościołem…, pouczając, broniąc i cierpiąc aż do przelania krwi” (List 78).

Żywe echa symboliki łodzi i okrętu bez trudu można odnaleźć w pismach pisarzy średniowiecznych. Nic w tym dziwnego, bowiem wciąż bazowano na wiedzy i doświadczeniu żeglarzy starożytnych. Kościół musiał zmagać się z podobnymi niebezpieczeństwami, ufając, że boski Sternik uchroni łódź od zatonięcia i doprowadzi do bezpiecznej przystani.