foto. Freepik

Czytając opis Męki Pańskiej, nasuwa się pytanie, co jeszcze mogliby wymyślić oprawcy aby zadać ból i sponiewierać fizycznie i moralnie bezbronnego skazańca? Nie broniły Go żadne prawa, żadna konwencja, był pod każdym względem bezbronny. 

Skąd wziął się zwyczaj poniżania skazańca przed ukrzyżowaniem, opluwania go i obrzucania szyderstwami?  Nawet jeżeli jakiś skazaniec zawinił, i wyszydzanoby go za to, co zrobił – to są jakieś humanitarne normy traktowania człowieka. Lecz bestialski sposób zabawiania się kosztem skazanego uchodzi bezkarnie. W opisie ewangelicznym, wydaje się że kaci, żołnierze i oprawcy dobrze o tym wiedzą i brutalnie, czyli „dobrze” sie bawią. 

Jak traktowano Jezusa po przesłuchaniu przed Sanhedrynem? W momencie jak zapadł wyrok Sanhedrynu: „winien jest śmierci! – niektórzy zaczęli pluć na Niego; zakrywali Mu twarz, policzkowali Go i mówili: «Prorokuj!» Także słudzy bili Go pięściami po twarzy.” (Mk 14,54-65). Kim byli ci którzy znęcali się nad Jezusem? Z kontekstu wynika że byli nimi członkowie Sanhedrynu, a także słudzy (Mk 14,65). Zapewne chciano Jezusowi okazać wstręt i pogardę, jaką w nich wzbudzał; przede wszystkim jednak kpili z Jezusa jako proroka. 

Zmieniają się oprawcy w trakcie i po przesłuchaniu u Piłata, ale wcale nie są mniej brutalni, tym razem są to rzymscy żołnierze. Biczowanie u Rzymian było praktykowane jako kara. W wypadku Jezusa stało się dodatkową okazją do brutalnego znęcania się.   

Skazańców rozbierano i biczowano. Według relacji historyków uderzenia były tak dotkliwe, że potrafiły człowieka zabić. 

W prowincjach rzymskich funkcje katów spełniali żołnierze i do karania używali oni rózgi dla ludzi wolnych, kija dla żołnierzy, a przy biczowaniu niewolników i ludzi wyjętych spod prawa posługiwano się specjalnym biczem zrobionym z łańcuszków lub rzemieni nabijanych metalowymi kolcami, ostrymi kośćmi lub kulkami z ołowiu. Ślady biczowania na całunie turyńskim wskazują na podwójne kulki metalowe. Przy stosowaniu takich narzędzi, skóra biczowanego dosłownie odchodziła od ciała. 

Kara biczowania była straszną karą dla skazańca, a odrażającą dla każdego, kto był jej świadkiem. Ewangelie mówiąc o biczowaniu Jezusa, ograniczają się tylko do stwierdzenia faktu, nie podając przy tym żadnych szczegółów. 

Niektóre źródła podają, że Jezus otrzymał trzydzieści dziewięć razów. Według Księgi Powtórzonego Prawa (Pwt 25,2) biczowanie wymaga czterdziestu razów. Liczba czterdzieści, podobnie jak w przypadku pobytu na pustyni, oznacza oczyszczenie. Żydzi zawsze wymierzali skazańcowi jedno uderzenie za mało, żeby w przypadku pogubienia się w liczeniu nie było ich o jedno za dużo. Po czterdziestu razach człowiek był oczyszczony i odzyskiwał niewinność. Jeśliby kat omyłkowo uderzył czterdzieści jeden razy, podlegałby karze za maltretowanie więźnia. Jednakże Jezusa nie biczowano według praw żydowskich lecz zgodnie ze zwyczajem Rzymian, a ci nie liczyli ciosów. Dopóty katowali skazańca, dopóki nie uznali, że jest na skraju agonii. To wyjaśnia, dlaczego wielu nie przeżyło takiej chłosty. 

Ubiczowany Jezus stał się przedmiotem zabawy. Któryś z żołnierzy zwołał wszystkich wolnych od służby żołnierzy z kohorty stacjonującej w pretorium i rzucił myśl, by wyszydzić i wykpić Jezusa jako żydowskiego króla (Mk 15,16-20; Mt 27,27-31). Wnet znalazły się insygnia: przyniesiono jakiś stary żołnierski czerwony płaszcz, który zastąpił purpurę królewską. 

Nałożenie na głowę korony cierniowej, co spotkało Jezusa, było częścią tego znęcania się. Koronę upleciono z jakiegoś ciernistego krzewu porastającego pobocza dróg. 

Tradycyjnie wymienia się roślinę zwaną głożyną lub też „cierniem Chrystusa” (Ziziphus spina-christi), który swoimi długimi na cal kolcami, ostrymi jak sztylety, powodował bolesne skaleczenia. Niewykluczone, że to z tej rośliny upleciona została korona, założona na głowę Jezusa, choć sprawa wcale nie jest zamknięta, niektórzy przypuszczają że ciernie na koronę Jezusową pochodziły z Sarcopoterium, zwanej również krwiściągiem ciernistym. 

Ciernie są wszechobecne w Palestynie, podtrzymywano nimi ogień i zawsze był zapas paliwa. Na dziedzińcu rozpalano ogień aby się ogrzać, ten szczegół potwierdza się w scenie zaparcia się Piotra: „gdy rozniecili ogień na środku dziedzińca i zasiedli wkoło, Piotr usiadł także między nimi” (Łk 22,55; Mk 14,54.67). W tych okolicznościach ciernie posłużyły jako materiał do splecenia korony cierniowej, która wtłoczono Jezusowi na głowę (J 19,2). Trzcina, która służyła do wymierzania chłosty żołnierzom zastępowała berło. Tak ucharakteryzowanego Jezusa posadzono na jakimś kamieniu i składano Mu szyderczy hołd przyklękając na kolano. Pozdrawiali Go jako króla żydowskiego, wyrywali Mu z dłoni trzcinę i bili nią Go po głowie a przy tym pluli na Niego ze wzgardą. Do fizycznych cierpień te kpiny dodały cierpienie moralne. 

Opis ewangeliczny przedstawiając Jezusa jako wyśmianego króla, jednoznacznie nawiązuje do męża boleści o którym prorokował Izajasz. Zwłaszcza tak zwana Czwarta pieśń Sługi Jahwe (Iz 52,13 – 53,12) zawiera najbardziej bezpośrednie odniesienia do tego co wypełniło się w Jezusie Chrystusie podczas znęcania się nad Nim. 

Bóg sam mówi w proroctwie o „moim Słudze”: „Oto się powiedzie mojemu Słudze, wybije się, wywyższy i wyrośnie bardzo.” Jednocześnie Sługa zostanie oszpecony lub okaleczony, co stanie się zapowiedzią niesłychanego wydarzenia: „Jak wielu osłupiało na jego widok, bo nieludzko został oszpecony jego wygląd i postać jego była niepodobna do ludzi. Tak mnogie narody się zdumieją, królowie zamkną przed nim usta, gdyż ujrzą coś, czego nigdy nie opowiadano i pojmą coś niesłychanego.” (Iz 52, 11-15). 

Następnie pojawia się opis pohańbienia, męki i cierpienia Sługi (Męża Boleści): „Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.”. (Iz 53,3).

Kiedy mieli dość okrutnego znęcania się i sami zmęczyli się taką zabawą zdjęli z Niego purpurowy łachman i włożono Jego własne szaty. Ewangeliści nie wspominają czy zdjęto Jezusowi koronę cierniową, dlatego przyjęło się że Jezus niósł tę koronę do swej śmierci. 

Cierpiący Jezus w tych scenach nie żebrał litości, jako pełen boleści a jednocześnie spokoju, wręcz królewskiej godności. Jezus jako prorok nie uniżył się do zgadywania, kto Mu zadawał cierpienia. 

Syn Boży dobrowolnie przyjął na siebie to wszystko po to by sam będąc bez winy zmazać nasze grzechy.