foto. wirestock na Freepik

„Wtedy rzekł: Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana! A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze – trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu – szmer łagodnego powiewu.” 1 Krl 19:11-12

Kiedy najlepiej i najpełniej jest dane człowiekowi odczuwać, czy doświadczać bliskości Boga? Pytanie stosunkowo trudne i dające możliwość wielu prawdziwych odpowiedzi, tworzących barwną mozaikę. A zatem spróbujmy choć odkryć i przytoczyć niektóre. 
– „… kiedy wpatruję się w gwiaździste przestworza nieba, a nie mogę dostrzec ani jego początku, ani końca …”
– „… kiedy wysoko w górach rozglądam się, a nie mogę ogarnąć całej otaczającej mnie przestrzeni…” 
– „… kiedy wpatrzony w bezkres wód morza, widzę wyraźnie „koniec” – horyzont, a wiem, że nie mogę go osiągnąć …”
– … kiedy „x”, a nie mogę tego „x” objąć, ubrać w słowa, osiągnąć, …, zrozumieć.

Wspólna tym zjawiskom, jest specyficzna cisza im towarzysząca, jakiś dziwny pokój, nieopisywalne doświadczenie przestrzeni i wolności, a to z kolei wprowadza w jakąś tajemniczą intuicję, przeczucie wielkości Stwórcy i małości człowieka.

To oczywiście nie jest pełna odpowiedź na postawione pytanie: „Kiedy najlepiej i najpełniej jest dane człowiekowi odczuwać, czy doświadczać bliskości Boga?” 

Bardzo wielu z nas doświadcza Boga „małego”, subtelnego, niezwykle delikatnego, jakby obecnego w „szmerze łagodnego powiewu”. A oto kilka tego przykładów. Jakiż nieopisany urok kryje się w małej, chylącej się ku upadkowi kapliczce. Ciekawe, że właśnie ona inspiruje tak wielu poetów, malarzy, fotografów. Czy to tylko tani sentymentalizm, czy też jakiś symboliczny drogowskaz? A może jakaś tęsknota? 

Ile pięknych stworzeń, zjawisk natury, a także wytworów ludzkich, delikatnie wdziera się w pole działania naszych zmysłów i inspiruje, i niepokoi. A wszystko to w sposób niezwykle subtelny, ale zostawiający trwałe ślady w umysłach, a przede wszystkim w sercach.  

Teraz przykład z nieco innej płaszczyzny. Przyglądając się nam-ludziom, można zauważyć jaką przedziwną moc przyciągania ma „korona stworzeń” – człowiek, szczególnie zaś małe dziecko. Tak, małe dziecko, które z wielkim zaufaniem, prostotą i szczerością patrzy na świat i ludzi. Przedziwne jest to, że właśnie ono potrafi człowieka dorosłego bardzo wiele nauczyć, choć wcale o to nie zabiega. Potrafi go wzruszyć, doprowadzić do refleksji, potrafi go pociągnąć ku dobru, a jednocześnie nie niszczy, nie zawstydza, nie poucza, nie obraża. Pan Jezus stawia właśnie dziecko za wzór dla nas: „On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego (Mt 18:2-3). Czyż właśnie w dziecku nie objawia się najpełniej pierwotne zamierzenie Stwórcy: obraz i podobieństwo do Niego? Zatem dziecko przyciąga dlatego, że jest w nim wyraźniej widoczne coś „boskiego”. Zauważmy, że najbardziej „popularnymi” dziś świętymi są ci właśnie, którzy stali się „jako dzieci”. Mała Tereska czy św. Franciszek, to jasne i czytelne przykłady takiej właśnie postawy. Bóg „musi” być delikatny, subtelny, dyskretny, bo inaczej Chrystus – Syn Boga nie proponowałby realizowania świętości na wzór dziecka. 

Bóg – Ojciec, Stwórca wszystkiego, wszechmocny, potężny,…, subtelny, delikatne, dyskretny, a nawet bezbronny, ….

I jeszcze jedna propozycja odpowiedzi na postawione pytanie. Co prawda zamieszczona na końcu, ale nie z powodu małego znaczenia. Wprost przeciwnie. Jest tu tylko dlatego, aby stanowiła wyraźny akcent, akord podsumowujący. Emmenuel – „Bóg z nami”, jest z nami aż do skończenia świata. Bóg w tabernakulum – cierpliwie i cicho oczekujący, Bóg w konfesjonale – nieustannie przebaczający, Bóg na ołtarzu – dający się bez reszty, jest Bogiem z nami. Znamy skądś te przymiotniki, wyrażające pewną postawę: cierpliwie i cicho oczekujący, przebaczający, dający się bez reszty, czyż to nie inne imiona Miłości? A zatem przede wszystkim Bóg jest Bogiem ciągle zakochanym w człowieku. Z doświadczenia wiemy, że więzy powstające na tej bazie, choć zdają się być jakieś ulotne, słabe, są w rzeczywistości najsilniejsze i najtrwalsze. Bardzo wielu z nas doświadcza spotkania z Bogiem na modlitwie w ciszy kościoła czy kaplicy, w pokornej prośbie o przebaczenie w konfesjonale, a także przeżywając Eucharystię – całkowite ofiarowanie się Ojcu. 

Można odnieść takie wrażenie, że spotkanie, czy doświadczanie Boga w stworzeniach jest tylko zapowiedzią, poruszeniem, zaproszeniem, przedsmakiem tego, co dopiero może i powinno nastąpić. Pan nie jest obecny w wichurze, w trzęsieniu ziemi, w ogniu, ale w łagodnym powiewie. Bóg jest po prostu Ojcem i dlatego najgłębszym doświadczeniem Boga, jest przyjęcie Go, jako swego Ojca, Ojca przyciągającego delikatnymi więzami miłości.  

o. Fabian Kaltbach OFM