Wzór życia
Chcąc rozwiązać trudne zadanie matematyczne czasami trzeba sięgnąć po zbiór wzorów, poszukać tego właściwego, który przeprowadzi przez ścieżkę działań. Ile to razy rozwiązujący zadanie zatrzyma się i nie wie co dalej. Spojrzeć na wzór to podjąć decyzję, że nie chcę iść po omacku, nie chcę błądzić i nie chcę robić niczego na próbę. Każdy błąd kosztuje. Tak jest w naszym życiu. Złe obliczenia mogą doprowadzić do tragedii, mogą być przyczyną śmierci człowieka. Nie ma się zatem co dziwić, że za złe obliczenia matematyczne, albo w ogóle za błędy uczeń w szkole, czy student na uczelni otrzyma negatywny wynik egzaminu. Tu nie chodzi o kaprys profesora. Tu idzie o sprawę życia lub śmierci drugiego człowieka. Widziałem kiedyś w gazecie nagłówek: „Złe obliczenia przyczyną katastrofy budowlanej”.
Nie ma życia na próbę. Nie cofniemy, niczym kilka klatek filmu, naszego życia. Dzieciństwo ma się raz, dorastanie ma się raz, wejście w dorosłość ma się raz. I kolejne etapy życia przeżywa się raz. Nie ma czasu na próby. Szkoda też sił i czasu na zbieranie się po „katastrofie budowlanej” z powodu złych obliczeń w naszym życiu, albo z powodu w ogóle braku obliczeń. Życia nigdy nie przestaniemy się uczyć. Na szczęście nie brakuje nam łaski Bożej i zaangażowania wielu oddanych osób, które koją nasze rany po upadkach, pomagają powstać, zacząć żyć od nowa, pokazują najlepsze ścieżki życia.
W dzisiejszą niedziele słyszymy w liturgii słowa Jezusa, które wypowiedział w wieczerniku, jeszcze przed swoją męką. Jezus zwraca się do apostołów, a poprzez apostoła Jana do nas wszystkich: „Dzieci, (…) będziecie Mnie szukać” (J 13,33). Za chwilę dodaję: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13,34-35). Jezus nie buja w obłokach. Wypowiadając słowa: „Jak Ja was umiłowałem” wie doskonale, że chodzi o krzyż, który za chwilę będzie dźwigał, i na którym umrze za grzechy świata. Mógł rzucić ten krzyż, ale tego nie zrobił. Tak, wiele razy ta myśl przewijała się już w rozważaniach cyklu „Nim rozpocznie się niedziela”. Chodzi o to, że Jezus jako dorosły i zapewne silny mężczyzna, mógł się bronić, mógł uciekać, mógł rzucić krzyż i jakoś się wymigać, ale tego nie zrobił. Tyle razy mówił o prawdziwej miłości i w tej chwili prawdy nie zaprzeczył sobie, nie zaprzeczył miłości. On sam jest Miłością. Święty Jan napisał właśnie o Jezusie, że: „Do końca umiłował” (J 13,1).
Popełniamy błędy, zatrzymujemy się i nie wiemy, co dalej, czujemy się zagubieni, szukamy właściwych rozwiązań naszych problemów. Błędy kosztują. Tak, one też bolą. Czasu natomiast nie cofniemy. Jezus zostawił nam wzór życia, który jest ociosany z tego wszystkiego, co prowadzi do cierpienia i tragedii. Wzór zakłada odrzucenie egoizmu i pychy. Wzór życia dany nam przez Jezusa uczy relacji, w której jeden drugiemu nie powie: „Jesteś dla mnie”; „Jesteś mi potrzebny”, „Mam ciebie”, lecz powie: „Jestem dla ciebie”. Kochać w stylu Jezusa to dać jak najwięcej z siebie drugiemu człowiekowi. Taki wzór życia zostawił nam Jezus.