15 marca 44r. przed narodzeniem Chrystusa, w Rzymie, w wyniku zamachu, zginął Juliusz Cezar. Do grona zamachowców przyłączył się serdeczny przyjaciel władcy, Brutus. On także zadał Cezarowi śmiertelny cios. Umierający władca zapytał ze zdziwieniem: „Ty też, Brutusie?”. Jest jakąś uniwersalną prawdą naszego życia, że krzywdę, niesprawiedliwość doznana od osób obcych, z którymi nie łączą nas serdeczne więzy, odbieramy – słusznie – jako krzywdę, zatem bronimy się przed nią, nie mamy jednak emocjonalnego stosunku do sprawcy przemocy.
Inaczej jest, kiedy rani moje zaufanie ktoś bardzo mi bliski. Wtedy do świadomości obiektywnie wyrządzonej krzywdy dołącza się jeszcze ogromny ból serca. Przenieśmy to spostrzeżenie na przestrzeń opowiedzianej nam dzisiaj Ewangelii, która pokazuje dwa pola funkcjonowania człowieka: najpierw pada pytanie o to, co myślą inni. Zdaniem wielu Jezus to jest tylko Eliasz, Mojżesz, jeden z proroków, z całym szacunkiem do tych czcigodnych postaci Starego Testamentu. Potem pada pytanie najważniejsze: „ale wy, za kogo Mnie uważacie?”. Jezus zdaje się mówić uczniom: „to, co sądzą o Mnie inni, jest nieistotne. Wy, wybrani przeze Mnie, przyjaciele Moi, co o Mnie sądzicie?”. Na odpowiedzi na to fundamentalne pytanie oparte jest wszystko, co w życiu człowieka najważniejsze. Ludzie pytają siebie wzajemnie: „Czy ty mnie kochasz?”. Podobnie jest w dziedzinie wiary. kiedy pada pytanie o czyjeś osobiste zdanie, zwykle następuje pewien moment „zatrzymania”. Czujemy, że ujawnienie osobistych poglądów angażuje bardziej.
Przez całe życie jesteśmy nieustanie konfrontowani z jakąś „większością”. Mamy takie przeświadczenie, że istotna jest opinia i postawa jednego człowieka. Młodemu człowiekowi mówimy, że choćby wszyscy coś robili, to jej czy jemu w żadnym wypadku tego czynić nie wolno. Jesteśmy wręcz bombardowani komunikatami o spadającej liczbie osób praktykujących swoją wiarę. Pomódlmy się zatem o zrozumienie jak bardzo istotna jest moja wiara. Bo w obliczu tego co najważniejsze i najpiękniejsze, człowiek zostaje sam. Chrystus nie będzie nas pytał o niewiarę moich bliskich. Bo przed Bogiem człowiek odpowiada sam od momentu pierwszej Spowiedzi św.
Jak wielką radością dla Chrystusa była i jest moja wiara. Jak bardzo „liczył się” moje życie sakramentalne. Ponieważ Chrystus był zawsze moim Bogiem, On też otworzy mi bramy domu Swojego Ojca.