O tym, że nie należymy tylko do siebie i że dobrze jest żyć każdemu, czyli Dekalog V

O tym, że nie należymy tylko do siebie i że dobrze jest żyć każdemu,
czyli Dekalog V

Skoki na bungee, sporty ekstremalne, pierwszy Polak wszedł bez maski tlenowej na Mount Everest… A z drugiej strony, kampania reklamowa przeciwko narkotykom i nieostrożnej jeździe samochodem – przykazanie V, takie oczywiste, a tyle z nim miewamy kłopotów. Nie będziemy zastanawiali się nad karą główną, czyli karą śmierci. Nie dopuszczam możliwości, by ktokolwiek z was miał się dopuścić czynu obecnie zagrożonego karą dożywocia, a dawniej właśnie karą główną. Kolejny powód jest taki, że diabeł kusi nas do przesadnego teoretyzowania, skądinąd wygodnego, bo nieangażującego tu i teraz, aby odwieść nas od zastanawiania się nad dylematami życia codziennego. Zapytajmy zatem: co właściwie się dzieje, gdy lekkomyślnie narażam swoje lub innych zdrowie i życie? Uściślijmy pytanie: czego w takich sytuacjach zdaję się nie rozumieć albo o czym nie pamiętam? Kluczem do zrozumienie piątego przykazania są słowa św. Pawła: „Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana, jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana” (Rz 14,7-8). Piąte przykazanie chce nam o tym przyporządkowaniu przypominać. Na przykładzie wykroczeń przeciwko niemu widać doskonale, choć przykry to widok, gdy myślimy, że całe ciało lub w ogóle życie należy do kogoś innego. To bardzo niebezpieczne stwierdzenie, bo się człowiek sobą szybko nudzi i wtedy życie nie przedstawia dla niego żadnej wartości. Piąte przykazanie nie tylko chroni nietykalność ludzkiego zdrowia i życia. Ono idzie dalej. Przypomina, że człowiek należy do Boga, że uczestniczy w Jego planie, tak wielkim, że w małej tylko części człowiek może go sobie uświadamiać. Wybitni sportowcy lub aktorzy przestrzegają umów, że w doborze sposobu wypoczynku i w całym trybie życia będą unikali sytuacji niebezpiecznych dla zdrowia. Bo są cenni, bo muszą brać udział w zawodach albo występować przed kamerą. Jeśli ich zabraknie, to firma, z którą zawarli kontrakt, poniesie olbrzymie straty. Dlatego ich zdrowie nie należy już tylko do nich. 

Każdy z nas zawarł przymierze z Bogiem. On mnie potrzebuje, „mych dłoni i serca młodego zapałem”, jak śpiewamy w ulubionej piosence św. Jana Pawła II. Piąte przykazanie Boga to Jego przypomnienie o chrzcielnym przymierzu, potwierdzonym w sakramencie bierzmowania, które zostanie dopełnione w sakramencie święceń albo w sakramencie małżeństwa bądź w konsekracji zakonnej. Piąte przykazanie to ustawiczne pytanie, czy pamiętam, że ja i drugi człowiek jesteśmy Bogu bardzo potrzebni? W świecie biznesu istnieje zasada: dobry menadżer to zdrowy menadżer. W świecie ekonomii zdrowie jest wymierną wartością, przynoszącą konkretne korzyści finansowe. Bóg idzie dalej. Dla Niego każde życie, bez względu na jego cechy, przedstawia wartość nieskończoną. Piąte Słowo Boga to prośba i apel zarazem: „Uważaj, jak żyjesz, uważaj na innych, bo jesteście Mi potrzebni”. Kapitalnie pogłębia tę myśl Antoine de Saint-Exupéry w książce „Ziemia, planeta ludzi”, opisując historię swego przyjaciela – lotnika. W czerwcu 1931 r. Henri Guillaumet leciał samotnie z Argentyny do Chile. Nad Andami wpadł w burzę śnieżną i zdołał wylądować na zamarzniętym jeziorze Laguna Diamante, na wysokości 3500 metrów. Jezioro to jest otoczone szczytami, które sięgają wysokości 6900 metrów. Przez dwa dni w czasie szalejącej wichury śnieżnej Guillaumet pozostawał uwięziony w kabinie samolotu. Gdy trzeciego dnia wichura ustała, postanowił ruszyć w drogę i walczyć o przetrwanie, które wydawało mu się nierealne. Szedł bez snu i odpoczynku pięć dni i cztery noce. Gdy Exupéry odnalazł go w indiańskiej wiosce i odwoził samolotem do szpitala w Mendozie, Guillaumet powiedział: „Tego, co zrobiłem, możesz mi wierzyć, nie zrobiłoby nigdy żadne zwierzę”. Pilot zdradził tajemnicę swego heroicznego wysiłku: „Mówiłem sobie: moja żona, jeśli myśli, że żyję, myśli, że idę. Koledzy myślą, że idę. Wierzą we mnie”. Guillaumet nie szedł więc niesiony siłą ciała, lecz siłą miłości. Exupéry komentuje: „»Tego, co zrobiłem, możesz mi wierzyć, nie zrobiłoby nigdy żadne zwierzę«. Myślę ciągle o tym zdaniu, najpiękniejszym, jakie znam, zdaniu, które wyznacza miarę człowieka, podnosi go i przywraca prawdziwą hierarchię wartości. Zasnąłeś wreszcie, świadomość twoja została unicestwiona, ale wraz z obudzeniem ciała odrodzi się w tym ciele znużonym, zniszczonym, udręczonym, spalonym i będzie panować nad nim na nowo. Ciało jest więc tylko dobrym narzędziem, ciało jest tylko sługą”. Piąte przykazanie Ojca to nic innego jak zapewnienie, że On zawsze na mnie czeka i na mnie liczy. Zrozumienie tej fundamentalnej przynależności człowieka do Boga pozwala zrozumieć, dlaczego On bierze w obronę nawet sprawcę tak odrażającej zbrodni jak bratobójstwo z zazdrości, którego dopuścił się Kain: „Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotnej pomsty doświadczy!” (Rdz 4,15). Bo wszyscy należymy do Boga. I On jako jedyny może zaradzić skutkom naszych nieprzemyślanych działań, podłości, grzechów i głupoty. Nie potrzebuje w tym celu pomocy ludzi. Dlatego Sobie zastrzega osąd i karę. Nam zaś pokazuje przebaczenie jako środek na przerwanie błędnego koła krzywdy i odwetu. Jeżeli z perspektywy Bożej sensowne było dalsze życie Kaina, fakt, że „tułacza i zbiega”, o ileż daleko bardziej nasze, ludzi grzesznych, ale starających się żyć według Bożych zasad? Wniosek z tego również płynie taki, żeby nie prowadzić „rabunkowej eksploatacji” swego życia, ale o nie mądrze dbać. Pamiętajmy też, że Bóg nie tylko nadaje sens naszemu życiu, ale również naszej śmierci, choćby po ludzku patrząc, trudno nam w wielu wypadkach się z tym pogodzić. Piąte Słowo Boga mówi najzwyczajniej w świecie, że dobrze jest żyć. Mnie i bliźniemu memu.