Dziś problemu z miejscami na przyjęciu nie ma. Miejsce wskazuje gustownie wykonana karteczka i wszystko jasne. Najwyżej komuś będzie nie w smak, że został posadzony z dala od ważnych ludzi. Zastanówmy się jednak, jak musi zostać spełniony warunek, aby można było bezproblemowo zajmować ostatnie miejsce. Trzeba otóż nie potrzebować żadnych zewnętrznych potwierdzeń swojej wielkości. Chrystus zaprasza do osiągania takiego poziomu wolności, na którym miejsce pierwsze czy ostatnie będzie w ogóle nieistotne. Taka wolność staje się szczególnie potrzebna, gdy trzeba będzie komuś ustąpić miejsca, oddać innym zakres odpowiedzialności, zostawić jakieś dzieło. Wewnętrzna wolność pokaże, że to nie jest zamach na moją osobę, spisek zorganizowany przez „wiadomo kogo”, że to nie krzycząca niesprawiedliwość, ale naturalna kolej rzeczy. Wewnętrzna wolność przyda się także w sytuacji odwrotnej, kto wie, czy nie trudniejszej do przeżycia zgodnie z nauką Chrystusa: to sytuacja jakiegokolwiek wywyższenia. Ze sporą dozą pesymizmu zauważali już starożytni, że „honores mutant mores”, czyli że zaszczyty zmieniają obyczaje ludzi nimi obdarzonych. Zmieniają, ma się rozumieć, na gorsze. Podobną myśl, tyle że dosadniej wyraża rodzime przysłowie, piętnujące zachowanie „chłopa, który przeszedł na pana”. Skąd jednak biorą się wspomniane trudności „chłopa”, które społeczny status uległ poprawie? Ano stąd, że pomimo tego, że stał się ”panem”, nadal nie zna swojej wartości, w ogóle powątpiewa w to, czy jest wartościowy. Czuje się jako tako psychicznie bezpieczny tylko poniżając innych.
Niemała to rzecz wiedzieć, ile jest się wart, niezależnie od zajmowanego miejsca. Trzeba nabyć dogłębnej znajomości siebie, tę zaś osiąga się w drodze czasem bardzo bolesnej i zawstydzającej analizy swoich słów i czynów. Warto jednak pokornie zgodzić się na to „poniżenie”. Za łaską Bożą uchroni ono przed sytuacją z opowiedzianej przez Chrystusa przypowieści. Jest bowiem czymś znacznie bardziej bolesnym, kiedy to ludzie pokażą nam nasze miejsce w szeregu, często w sposób upokarzający. Nie mniej ważna będzie świadomość, że ewentualne zaproszenie by zająć wyższe miejsce niczego w moim statusie nie zmienia. Może nawet ta druga sytuacja jest daleko bardziej istotna. Obiecane przez Chrystusa „wywyższenie” polega w gruncie rzeczy na tym, że ktoś, kto się nie pcha na pierwsze miejsce; ktoś, kto nie informuje wszystkich wokoło kim jest i jak daleko sięgają jego wpływy; ktoś, kto nie ma potrzeby udowadniania innym swej wyższości – że ktoś taki jest zwyczajnie sympatyczny. W towarzystwie ludzi skromnych i taktownych czujemy się więksi i lepsi. Nic więc dziwnego, że chcemy przebywać z takimi ludźmi, mieć ich blisko siebie. Co najważniejsze zaś, taka postawa bardzo uwiarygadnia wyznawaną przez nas wiarę.