Jeśli nikt nie stanie człowiekowi przeciw, to jak on ma wystartować z nawróceniem?

EWANGELIA (Łk 12,49-53) – Jezus powiedział do swoich uczniów: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął! Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej”.
20 niedziela C. 14.08.2022r.

Dzisiejsze słowo Chrystusa to reportaż z życia pewnej rodziny. Może Jezus opisał sytuację, która zdarza się w moim domu? Może sytuacja taka ma miejsce w mojej dalszej rodzinie. A może przez uchylne okno czy ścianę dowiaduję się, że przeciwko sobie staje rodzina sąsiadów. Kiedy bywamy pytani, czego tak naprawdę chcesz, to odpowiadamy często: „Ja chcę mieć tylko święty spokój”. Dla świętego spokoju ludzie są w stanie przemilczeć wiele. Ludzie sobie pewnych pytań nie stawiają, już nie komentują pewnych sytuacji. Żeby nie było kolejnej kłótni, kolejnej zapowiedzi, że „noga moja już tu więcej nie postanie”. 

Tymczasem Jezus uroczyście zapewnia nas, że wierność Jego nauce na pewno pozbawi nas spokoju. Jezus nie pozostawia nam złudzeń: posłuszeństwo Jego słowu postawi nas w sytuacji konfliktu: przeciw dziecku, wnukowi, bratanicy, chrześniakowi. Jezus bardzo pragnie, aby tak się stało. Jezus bardzo chce, aby w naszych rodzinach, pokrewieństwie, sąsiedztwie nie było świętego spokoju. Jezus pragnie dla nas ognia. Mamy przysłowie o „ogniu na dachu”, opisujące ogromną awanturę. Dlaczego Jezus chce, abyśmy przeciwstawiali się nawet najbliższym? 

Ludzki umysł meandruje w zaiste przedziwny sposób. Nasi najbliżsi to nie są ludzie zdegenerowani, bez krzty sumienia. Kiedy młodzi przychodzą do nas i mówią, że „są z kimś razem”, albo gdy mówią, że się „chyba z kimś rozwiodą”. Lub też gdy widzimy, że bratanek czy kuzyn coś za szybko spełnia toasty, zawsze wtedy trzeba abyśmy powiedzieli: „W żadnym wypadku nie wolno tobie w ten sposób postępować!”. „Nie wolno tobie od niego odejść!”. „Możesz się nawet sto razy z Kościoła wypisać, ale nie wolno tobie a conto twojej niewiary być człowiekiem niemoralnym!”. Dorośli, a również młodzi ludzie, może nawet zażądają, żeby im dać spokój. Zrobią to, co zrobią. Będą dalej mieszkali razem, rozwiodą się, ale w jakiś przedziwny sposób będą szanowali tych, którzy mieli odwagę zburzyć nieświęty spokój i powiedzieć im, że im tego czynić nie wolno. Tu nawet nie chodzi o czasem kosztowne konsekwencje czyichś błędnych decyzji. Chrystusowi chodzi o zbawienie człowieka. Dramat nie polega na tym, że ludzie postępują źle. Tragedią jest to, że inni mówią, że to jest w porządku: „Róbcie to z głową”, „zabezpieczcie się”, „macie się ciągle kłócić i mają tego słuchać dzieci, to istotnie lepiej będzie się rozejść”. Nieszczęściem jest, gdy człowiek nie znajduje żadnej okazji do upomnienia, które mogłoby się stać początkiem powrotu do Boga. Jezusowi chodzi o to. Jeśli nikt nie stanie człowiekowi przeciw, to jak on ma wystartować z nawróceniem?