Miesiące letnie bywają często okresem wędrówek i pielgrzymek. Właśnie wtedy wiele osób opuszcza swoje domy i rodzinne strony, aby być przynajmniej przez chwilę, gdzie indziej. Odczuwa się na własnej skórze, co znaczy oddalenie od ojczyzny czy trud pielgrzymowania. Pozostaje jednak faktem, że człowiek odnosił wrażenie, że całe jego bytowanie na ziemi ma charakter przejściowy. Na podstawie tekstów biblijnych i refleksji teologicznej zrodziła się myśl, że na tym świecie prowadzi się życie pielgrzymów i obcych. Chrześcijaństwo wyraziło to w sposób bardzo jasny i dobitny: wierzący w Chrystusa są „w świecie”, ale nie są „ze świata” (por. J 17,11.14.16), ponieważ ich prawdziwa ojczyzna jest w niebie, skąd oczekują przyjścia jako Zbawiciela Jezusa Chrystusa (por. Flp 3, 20). Członkowie wspólnoty Kościoła nie mają na ziemi stałego miejsca pobytu, ale są w drodze ku przyszłej, prawdziwej ojczyźnie (por. Hbr 13, 14). Świadomość obcości i przejściowości była na początku podstawowym odczuciem tożsamości chrześcijańskiej. Tak pojęty status wiernych znalazł swoje uzasadnienie w refleksji Kościoła, od źródeł biblijnych począwszy.
Swój pierwszy list Piotr apostoł skierował do „wybranych, przybyszów wśród rozproszenia” (1 P 1,1). Zostaje tutaj użyte określenie diaspora oznaczające rozsianie, rozproszenie. Chrześcijanie są bowiem Bożym zasiewem, rozsianym po świecie, aby w końcu cały świat stał się Bożą rolą, która przynosi owoce dobra. Nie ma w stosunku do świata wrogości czy pogardy; świat jest także Boży i Bóg „kocha świat” i chce „świat zbawić” (por. J 3,16; 12,47). To właśnie do chrześcijan w świecie skierowane są słowa zachęty: „W bojaźni spędzajcie czas swojego pobytu na obczyźnie” (1 P 1,17), a jako „przybysze i goście” (1 P 2,11) powinni oni powstrzymywać się od wszelkich cielesnych pożądań.
Na kartach Starego Testamentu powołanie Abrahama (por. Rdz 12,1) stało się koronnym przykładem człowieka wiary jako „wychodźcy” i „pielgrzyma”. Podobne wzmianki pojawiają się w kontekście historii pozostałych patriarchów. Na przykład Abrahama powołuje się Nowy Testament. Patriarcha ten z pełną gotowością „przez wiarę przywędrował do Ziemi Obiecanej, jako ziemi obcej” (Hbr 11,9). W przepowiadaniu apostoła Pawła pojawia się uwaga, że Izrael był „na obczyźnie w ziemi egipskiej” (Dz 13,17). Życie wierzących w Chrystusa jest przedstawione w Nowym Testamencie jako „droga” (por. Dz 9,2).
„Przechodzień” w ujęciu biblijnym oznaczał obcego w przeciwieństwie do „mieszkańca”, osiadłego w jakimś miejscu i posiadającego pełne prawa. W Starym Testamencie jest mowa o przywilejach, jakimi winni cieszyć się uchodźcy i przybysze. Wynikało to z samych dziejów Izraela – obcego w Egipcie. Człowiek Starego przymierza miał silną świadomość, że wszystko otrzymuje z ręki Boga. Wyraża to modlitwa króla Dawida: „Od Ciebie wszystko pochodzi… Jesteśmy bowiem pielgrzymami przed Tobą i przychodniami, jak byli wszyscy przodkowie nasi; dni nasze jak cień na ziemi mijają bez żadnej nadziei” (1 Krn 29,14-15). Starotestamentalna modlitwa Psalmisty dotyczy natomiast prośby o odrobinę radości i szczęścia przed opuszczeniem tego świata, gdzie jest się „gościem i… przechodniem” (Ps 39,13).
W język i tradycję wpisało się bardzo mocno słowo „pielgrzym”. Pochodzi ono z języka łacińskiego peregrinus i oznaczało wędrującego przez pola, przybywającego z daleka. W języku chrześcijańskiego przepowiadania pojęcie „pielgrzymowania” odwiesiło się do wędrówki ku odwiecznej ojczyźnie. Dla wierzących „pielgrzymowanie” i „wyobcowanie” oznaczało jeden z rysów doświadczenia wiary, w kontekście czasu i przestrzeni, poddanych władztwu Boga. Od konstatacji na temat ograniczoności ludzkiego istnienia na ziemi przechodzi się do świadomości pielgrzymowania do ojczyzny niebiańskiej.
Orędzie chrześcijańskie urzeczywistniało się w różnych warunkach społeczno–kulturowych. Stąd też nie negowano środowiska, w którym żyli wierni, akceptując grupy społeczne, strukturę polityczną i ukierunkowanie kulturowe. Być może mówiąc o statusie „obcych” i „przechodniów” wskazywano na chrześcijan jako należących do niższej klasy społecznej, ponieważ nie posiadali oni pełnych praw obywatelskich. Jednak w imię chrześcijańskiej nowości różnice klasowe zostały osłabione i powoływano się na braterstwo wszystkich chrześcijan. Stąd też określenia „obcy” i „przybysze” przybrały wyraźny odcień metaforyczny, pozwalający na operowanie nimi także w zupełnie innej sytuacji Kościoła, kiedy ustały prześladowania i chrześcijaństwo przeżywało triumf.
Świadomość wyobcowanie z tego świata i tymczasowego przebywania w nim wyrażały już listy, które pierwsze wspólnoty wymieniały między sobą. Słynny list papieża Klemensa do wspólnoty w Koryncie rozpoczynał się w ten sposób: „Kościół Boży, który mieszka jako obcy w Rzymie, do Kościoła Bożego, który mieszka jako obcy w Koryncie” (1 List Klemensa [prol.]). Zawiadamiając braci z innego miasta o męczeństwie biskupa św. Polikarpa (ok. 155 r.), chrześcijanie ze Smyrny pisali: „Kościół Boży, który mieszka jako obcy w Smyrnie, do Kościoła Bożego, który mieszka jako obcy w Filomelios i do wszystkich wspólnot zamieszkały jako obce na całym świecie” (Męczeństwo Polikarpa [prol.]). Te formuły wprowadzające ukazują, jak głęboko była zakorzeniona świadomość „wyobcowania” w Kościołach rozsianych po ówczesnej ekumene. Były to wspólnoty pielgrzymujące w każdym zakątku świata, wezwane do świadczenia o niebiańskiej ojczyźnie i eschatologicznym wymiarze nadziei chrześcijańskiej.
Wyobcowanie uczniów Chrystusa z teraźniejszości pojawia się w Liście do Diogneta z II wieku. Swój wywód anonimowy autor łagodzi wskazaniem na odpowiedzialność chrześcijan za losy świata. „Chrześcijanie nie odróżniają się od innych ludzi ani jakimś specjalnym terytorium, ani językiem, ani zwyczajami. Nie zamieszkują osobnych miast, nie mają własnego języka, nie prowadzą jakiegoś osobliwego trybu życia… Mieszkają w swojej ojczyźnie, ale jakby byli cudzoziemcami; wykonują wszystkie obowiązki dobrego obywatela i nie uchylają się od żadnych ciężarów, ale czynią to jakby byli przyjezdnymi gośćmi. Każda obca ziemia jest dla nich ojczyzną, każda ojczyzna jest dla nich obcą ziemią” (tamże V,5-6). Autorowi chodziło o swoisty rodzaj „obcości”. Nie wchodzą tu w grę elementy starożytnych filozofii, określające człowieka jako nawet „z natury swej obcego dla świata”. Wierzący odczuwają swą odrębność z powodu swego powołanie, nie są obcymi przez naturę; są przeznaczeni do innego świata.
Tego rodzaju świadomość pojawiła się u osób, które później podjęły życie ascetyczne. Już od swoich narodzin życie monastyczne było uważane za oddalenie się od świata i dobrowolne „wygnanie”, ponieważ „mnich nie może osiągnąć doskonałości w swojej ojczyźnie” (Hieronim [zm. 420 r.], List 14,7). Historyk chrześcijański Sozomen (zm. 450 r.) kwalifikuje mnichów jako „cudzoziemców” na tym świecie, którzy są tutaj tylko chwilowo (Historia Kościoła I,12). W życiu Antoniego Egipskiego, pierwszego mnicha, Jan Kasjan (zm. po 430 r.) doszukał się wyraźnej analogii z powołaniem Abrahama: „Pan nakazał [Abrahamowi] dokonać równocześnie wszystkich tych trzech stopni, mówiąc do niego: «Wyjdź z ziemi twojej i od rodziny twojej, i z domu ojca twego» (Rdz 12,1). Najpierw powiedział: «z ziemi twojej», to znaczy: z majętności tego świata i bogactw ziemskich; potem: «od rodziny twojej», oznacza od dawniejszego sposobu życia i dawniejszych grzesznych obyczajów, które są z nami związane od urodzenia, jakby bliska rodzina lub pokrewieństwo. Na trzecim, wreszcie, miejscu: z «domu ojca twego», czyli wyrzeknij się wszelkiej pamięci o świecie, który oglądasz oczyma ciała” (Rozmowy z Ojcami III,6). Wybierając życie doskonalsze, mnich powinien być nie tylko „obcym” w sensie duchowym, ale także dosłownym. Stąd też wielu opuszczało rodzinne strony, udając się w nieznane kraje, gdzie jako nieznani i lekceważeni przez autochtonów, szukali łączności z Bogiem. Paulin z Noli (zm. 431 r.) zachęcał jednego ze swoich adresatów: „Idź na obczyznę, daleko od twojej ojczyzny, aby wzrastały łaska i miłość, bo chociaż jeszcze twoje ciało jest twoim mieszkaniem, jesteś na wygnaniu, daleko od Chrystusa” (List 5).
Augustyn z Hippony (zm. 430 r.) zachęca do pokładania nadziei w przyszłości i znoszenia obecnych trudności, patrząc na to, co czeka nas w niebiańskiej Jerozolimie. „W obecnym życiu jesteśmy w drodze jak pielgrzymi, z dala od niebiańskiej Jerozolimy, która jest ojczyzną świętych. Poucza nas o tym jasno apostoł Paweł: «Jak długo pozostajemy w ciele, jesteśmy pielgrzymami, z daleka od Pana» (2 Kor 5,6). A ponieważ każdy pielgrzym posiada ojczyznę, w przeciwnym razie nie jest pielgrzymem, powinniśmy poznać, jaka jest ta ojczyzna, ku której winniśmy zdążać […] i gdzie wyłącznie możemy znaleźć odpoczynek” (Kazanie 346/B,1). Augustyn twierdzi, że wierni odbywający ziemską pielgrzymkę powinni być określani już jako obywatele państwa Bożego i niebiańskiego Jeruzalem. Biskup Hippony wyjaśnia: „[Człowiek] dopóki przebywa w tym ciele poddanym śmierci, «pielgrzymuje do Pana», idzie «przez wiarę, a nie przez widzenie» (2 Kor 5,6.7), dlatego wszelki pokój […] podporządkowuje owemu pokojowi, którym cieszy się śmiertelny człowiek z Bogiem nieśmiertelnym, aby istniało uporządkowane posłuszeństwo w wierze, pod prawem wiecznym” (O Państwie Bożym XIX,14). W ten sposób przekonywał chrześcijan o ich godności i wyjątkowości, bowiem nie są oni gośćmi ani przechodniami, ale pełnoprawnymi współobywatelami świętych (por. Ef 2,19). Augustyn odwołuje się do idei pielgrzymowania z dala od niebiańskiej ojczyzny, która ukonkretnia niebiańskie miasto Jerozolima. „Baczcie jedynie, w jaki sposób macie postępować podczas tego życiowego pielgrzymowania… Nie zapominajcie o Jerozolimie… Niech wasze serce podąży [tam] wcześniej” (Komentarz do Ps 148,4).
Dla św. Augustyna psalmy, powtarzane przez pielgrzymów, są pieśniami tęsknoty. Kiedy się je śpiewa, wzrasta tęsknota za prawdziwą ojczyzną w Bogu. Biskup Hippony porównuje śpiewanie psalmów ze śpiewem wędrujących. Za jego czasów wędrowano nocą, aby uniknąć napaści zbójców. Wędrowcy odczuwali więc strach i aby się go pozbyć, śpiewali pieśni ze swojej ojczyzny. Augustyn przypomina, że będąc tu, na obczyźnie, śpiewamy miłosne pieśni naszej ojczyzny, żeby przezwyciężyć w sobie lęk przed ciemnością i pobudzić w sobie tęsknotę za Bogiem. Żyjąc teraźniejszością człowiek mimo wszystko jest wypełniony głodem absolutnej ojczyzny, poczucia bezpieczeństwa, głodem utraconego raju, nawet jeśli pozornie dąży ku innym celom.