Tę trumnę całą w kwiatach, tę drogę wspaniałą, bicie dzwonów, blask ten, co Kościół rozjarzył, kiedyś sobie ubogi suchotnik zamarzył. Padły państwa olbrzymie, aby tak się stało” (J. Lechoń, Włosy Słowackiego). Owym „ubogim suchotnikiem” jest Słowacki, natomiast przedmiotem jego marzeń była niepodległa Polska. Marzenie o wolnej Ojczyźnie było żywe przez ponad 100 lat, zanim doczekało się spełnienia.
W przypowieści dziś przez Jezusa opowiedzianej uderza, że Jezus nie wspomina o karze, która powinna spotkać bezbożnego i niesprawiedliwego sędziego. Niezakłócone funkcjonowanie sędziego Chrystus traktuje jako rzecz naturalną. Żyjemy w świecie, w którym istnieją struktury niesprawiedliwe. Nie wolno nam boleśnie się dziwić temu stanowi rzeczy. Chrystus wzywa natomiast do podtrzymywania w sobie pragnienia tryumfu dobra, które w dzisiejszej Ewangelii ma oblicze sprawiedliwości. O zwycięstwo dobra trzeba się modlić. Modlitwa podtrzymuje w nas przekonanie, że Bóg jest Panem historii. Modlitwa chroni także przed zaakceptowaniem zła, przed uznaniem jego zwycięstwa i, co jeszcze gorsze – przed próbą osiągnięcia korzyści z przyzwolenia na zło. Modlitwa relatywizuje także czas pozornego tryumfu zła. Chrystus zapewnia, że Bóg „prędko weźmie w obronę” (Łk 18,8) tych, którzy „dniem i nocą wołają do Niego” (Łk 18,7). Modlitwa pozwala ogarnąć myślą dzieje świata, które są historią zbawienia. To nie doświadczanie zła jest nieszczęściem. Nie ma bowiem człowieka, który by nie doświadczył jakiejś niesprawiedliwości. Prawdziwą tragedią jest zalegalizowanie zła, jego zaakceptowanie, brak nawet woli przeciwstawienia się niesprawiedliwości. choćby miał człowiek tylko marzyć o sprawiedliwości, o wolności jak „ubogi suchotnik” – Słowacki. Ponieważ zaś człowiek potrafi się niestety przyzwyczaić do prawie wszystkiego, Chrystus wzywa do modlitwy nieustannej, do modlitwy „dniem i nocą” (Łk 18,7). Chrystus pokazuje, że o wiele gorsze od dziejącej się niesprawiedliwości jest zanik wiary. Sytuacja, w której człowiek uznaje, że zło odniosło tryumf, że Bóg okazał się słabszy. Istotnie potęga zła może znacząco osłabić wiarę. Przecież i dziś w wielu obszarach wygodniej jest być niewierzącym. Trzeba nam się modlić, aby nie zatarła się w nas różnica między dobrem a złem. Prośmy Boga, abyśmy zła nie relatywizowali. Wołajmy do Boga o pragnienie zwycięstwa dobra. Codziennie okazujmy wolę życia w prawości. Choćby przyszło na tryumf dobra czekać dłużej niż 128 lat marzeń „ubogiego suchotnika”. Ludziom, którzy „Boga się nie boją ani z ludźmi się nie liczą” (Łk 18,2) trzeba się z kolei “naprzykrzać” (Łk 18,5) przypominaniem, że to co robili czy nadal czynią jest niegodziwe; trzeba mówić, że coś jest złe. To prawda, że nic sobie z tego nie będą robili ale musi wybrzmieć potępienie zła, choćby to było ważne tylko dla mnie. Sprawdzianem wiary jest postawa wytrwałego upominania się o poszanowanie dobra i sprawiedliwości. Z kolei świadectwem utraty wiary będą nie tyle upadki moralne, ale zobojętnienie na zło czynione innym i sobie. Idzie o to, aby Syn Człowieczy, gdy przyjdzie, znalazł ludzi udręczonych niesprawiedliwością, stęsknionych tryumfu dobra, bo w tym wyraża się ich wiara (por. Łk 18,8).