Korona cierniowa i szlachecka w herbie franciszkańskim
W roku 1933 w Jerozolimie, na miejscu dawnego zamku Antonia, rezydencji Piłata, podczas pewnych prac podziemnych dokonano odkrycia, które wstrząsnęło umysłami archeologów. Ukazały się tam masywne, rzymskie płyty kamienne, które uznano za pozostałość dziedzińca, gdzie rozgrywały się sceny przed trybunałem Piłata. Te płyty, odpowiednio zabezpieczone, są dzisiaj udostępnione oczom pielgrzymów; ich widok budzi wzruszenie na myśl, że po nich mógł stąpać Pan Jezus. Na odkrytych fragmentach posadzki widnieją wyryte na kamieniu gry, które były rozrywką ówczesnych żołnierzy; były to różne siatki i szachownice podobne do tych, które i dzisiaj rysują dzieci na chodnikach. Na płytach odsłoniętych w Jerozolimie widzi się np. tak zwaną grę koła, przy której wykonywano rzuty czterema kostkami. Najlepszy z tych rzutów nazywał się królewskim. Widzimy tam wyraźnie koło oraz linię, prowadzącą poprzez różne figury, widzimy literę B czyli Basilicus, tzn. królewski – a w końcu królewską koronę. To właśnie kojarzy nam się z szyderczym ukoronowaniem Jezusa przez żołnierzy. Niektórzy z żołnierzy Piłata mogli przedtem stacjonować w różnych miastach starożytnego Wschodu, a ta w czasie karnawału z rana była okrutna zabawa w króla: wybierano przez losowanie jakiegoś żołnierza na króla, który przez trzy dni mógł używać wszelkich przyjemności; przy końca zaś tej zabawy obdzierano go z szat i królewskich insygniów, biczowano i wieszano. Może właśnie z tych dzikich igraszek zaczerpnęli żołnierze Piłata pomysł zabawy, jaką urządzili z osobą Jezusa. Jak czytamy w Ewangelii, po ubiczowaniu, „żołnierze namiestnika zabrali Jezusa z sobą do pretorium i zgromadzili koło Niego całą kohortę. Rozebrali Go z szat i narzucili na Niego płaszcz szkarłatny. Uplótłszy wieniec z ciernia włożyli Mu na głowę, a do prawej ręki dali Mu trzcinę. Potem przyklękali przed Nim i szydzili z Niego, mówiąc: Witaj, królu żydowski! Przy tym pluli na Niego, brali trzcinę i bili Go po głowie” (Mt 27,27-30).
Cała kohorta liczyła około 400 ludzi, a więc nie zabrakło tam złośliwych pomysłów. Nie mieli oni żadnych skrupułów wobec człowieka, którego przedstawia ono im jako króla żydowskiego. Do tego skazany na biczowanie był już zwykle przeznaczony na śmierć, z którym można było się nie liczyć. Postanowili więc zakpić sobie z Jego królewskiej władzy. Relikwia korony, którą można dziś oglądać w Paryżu – to obręcze z trzciny poskręcane i połączone z sobą jakimiś piętnastu wiązaniami. Jest to tylko obsada gałęzi ciernistych, które pochodziły z krzewu zizyphus vulgaris, gatunku ciernia powszechnie rosnącego w okolicy Jerozolimy. Pewne dane historyczne pozwalają przypuszczać, że korona, jaką nałożono Jezusowi, miała kształt rzymskiej czapki (pileus), o owalnej formie, ściśle przylegającej do głowy. Można więc sobie wyobrazić jaką torturą stała się ta szydercza korona, zwłaszcza pod uderzeniami trzciny. Na Wschodzie spotyka się krzewy o cierniach dłuższych od dłoni i trzciny grube jak pałki. Suchych gałęzi cierniowych używano do rozpalania ognia i musiało ich być pod dostatkiem na dziedzińcu żołnierskim.
Taką więc koronę przyjął Zbawiciel, abym ja mógł osiągnąć koronę żywota. W 1239 r. francuski król św. Ludwik IX nabył u weneckiego przekupnia cierniową koronę, która miała niegdyś spoczywać na głowie Chrystusa. Król zbudował dla tej relikwii obok swego pałacu przepiękną świątynię tzw. Sainte Chapelle. Można uważać, że cierniowa korona Jezusa byłą zadośćuczynieniem za te korony, którymi nadmiernie stroi się świat, za grzechy ludzkiej pychy. Wywyższyć ponad swój stan – była to pierwsza pokusa, z jaką człowiek się zetknął i jakiej uległ, ściągając tragiczne konsekwencje na cały rodzaj ludzki. „Będziecie jako bogowie” – obiecywał wąż pierwszym rodzicom. Człowiek uwierzył tej obietnicy – i w rezultacie po dzień dzisiejszy w tysiącznych potrzebach duszy i ciała jęczy i płacze na tym łez padole. Owszem, Bóg życzy sobie, aby człowiek był koroną stworzenia: „Uczyńcie ziemię sobie poddaną” (Rdz 1,28) – ale jest to trudne i odpowiedzialne zadanie, które człowiek ma wypełniać w imieniu Boga. Tymczasem ludziom ich osiągnięcia zbyt często uderzają do głowy: wydaje im się, że stali się „jako bogowie”, więc mogą prowadzić życie bez Boga czy nawet przeciw Bogu, gdyż posiedli już wszelką znajomość „dobrego i złego”. Taka pewność siebie może nawet olśniewać złudnym blaskiem siły. Jest rzeczą znamienną, że im więcej odkryć i wynalazków – tym więcej człowiek dostrzega wokół siebie tajemnic. Wygląda to tak, jak gdyby człowiek wstępował na zbocza wyniosłej góry: im wyżej się wznosi – tym dalsze i szersza odkrywa nieznane sobie widnokręgi. Dlatego człowiek naprawdę mądry zawsze uwzględnia, że chociaż wiele wie – daleko więcej jest tych rzeczy, których nigdy nie pozna. I zawsze będzie umiał powtórzyć za mądrym Sokratesem: „wiem, że nic nie wiem”.
Korona cierniowa jest symbolem pokuty, który jest elementem konstytutywnym duchowości franciszkańskiej .Popatrzmy uważnie na cztery wizerunki godła franciszkańskiego. Pierwsza ilustracja (I 92) ukazuje franciszkański herb z XVIII wieku z Brukseli, który zawiera wiele elementów: herb na tle 6 skrzydeł Serafina, korona cierniowa, włócznia, gąbka z octem osadzona na trzcinie, krzyż jerozolimski, całość godła otoczona ciemnym sznurem i koronką franciszkańską siedmiu radości. Na wstążce czytamy: „A ja nie daj Boże, abym się miał chlubić nie w czym innym, ale tylko w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa. Kolejny herb prosty XVIII w z Francji pokazuje nam herb jakby wpisany w Serafina i otoczony sznurem franciszkańskim oraz koronką siedmiu radości. Ozdobny krzyż jest umieszczony za dłońmi: lewa Chrystusa i prawa Franciszka. Na dole tarczy herbowej autor umieścił w środku Tau, po lewej stronie trzy kulki złote symbolizujące trzy śluby, po prawej duże róże: białą i czerwona. Róże te przypominają o odpuście Porcjunkuli, który Franciszek uprosił u papieża Honoriusza III, jak o potwierdzenie tego, co wcześniej otrzymał od samego Jezusa. Ponoć wtedy Asyżanin ofiarował papieżowi trzy białe i trzy czerwone róże, zerwane w lesie Porcjunkuli w pełnej zimie, gdzie Franciszek jako akt pokuty tarzał się w śniegu. Na dole napis „Bóg mój i wszytko” (I 93). U góry przez cierniową koronę przechodzą cyngulum i koronka franciszkańska. Interesujący jest wizerunek (I 94) pochodzący z XVIII w z Francji, ale w języku niemieckim. Znaki męki zajmują szczególne miejsce. Tarcza z herbem franciszkańskim (krzyż patriarchalny trzylistny między skrzyżowanymi lewymi dłońmi Chrystusa i Franciszka, czyli część grzbietowa dłoni Jezusa i wewnętrzna część dłoni Franciszka) umieszczona na wielkim krzyżu, całym w splendorze. Wokół tarczy narzędzia męki zapraszają do refleksji nad męką Chrystusa. Widzimy cierniową koronę ociekającą kroplami krwi, włócznię z krwią i trzcinę z gąbką nasyconą octem, cztery gwoździe, roślina pasyjna, trzcina, kukurydza, bicz, wiązka rózg i trzy kostki do gry. Na dole taśma z napisem: „Bóg mój i wszystko moje” oraz „O mój Jezu, miłosierdzia”. A to wszystko jest otoczone ramką z maleńkich serduszek.
Ambicją człowieka coraz bardziej staje się „mieć”, bardziej „mieć” aniżeli „być”. Dużo się dzisiaj mówi o tym, że człowiek jest panem natury, gdyż przeobrażą oblicze natury: nawadnia pustynie, osusza dna morskie, podbija kosmos. Ale jak długo człowiek nie podbija natury w sobie samym, nie opanuje swej słabości do gniewu, pijaństwa, lenistwa, nieskromności, niedbalstwa – nie jest panem, ale niewolnikiem natury. Ten pan natury to bardzo często szkielet duszy okryty strzępem purpury. I w tym jest tragedia ludzkiej pychy. Bolesnym ciosem może być nieraz odkrycie prawdy, choćby własnej nędzy duchowej. Lecz stokroć żałośniejszym nieszczęściem jest żyć w zakłamaniu – łudzić się i upajać swą rzekomą wartością i uważać się za coś, gdy się jest niczym. Często ludzie swymi pochwałami podtrzymują takie nasze złudzenia. Ale wiadomo, że dla niektórych ludzi „nic nie sprawia takiej przyjemności, jak być chwalonym za zalety, których się nie posiada” (Serge Groussard). Tytułem do własnej chwały bywają dla człowieka sukcesy. Zresztą najczęściej zarówno sukcesy, jak i porażki bywają złudzeniem. Owszem, trzeba się cieszyć sukcesami myśli ludzkiej i silnej woli, sukcesami nauki i sztuki. Ale sukces najistotniejszy – to zwycięstwo nad samym sobą, opanowanie samego siebie, przezwyciężanie swoich złych skłonności, swoich nałogów. Takie sukcesy stanowią o tym, że człowiek przede wszystkim jest, jest sobą, jest prawdziwym człowiekiem. O takie sukcesy jest najtrudniej ,ale jak powiedział A Camus – „łatwiej jest zdobyć sukces niż na niego zasłużyć”.
Zwróćmy uwagę, że i ludziom religijnymi pobożnym, praktykującym, wiernym Bogu – łatwo jest ulec złudzeniom na temat własnej doskonałości. Może i pośród nas nie brak takich, którzy byliby radzi zawołać w ślad za faryzeuszem: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie…” (Łk 18,11). Pamiętajmy jednak, że „nic nie bywa przedmiotem takiego złudzenia, jak własna pobożność” (kardynał de Retz). Święty Paweł ostrzega: „Niech ten co stoi baczy, aby nie upadł” (1 Kor 10,12). Doskonałość chrześcijańska jest pokornym posłuszeństwem, które nie opiera się na własnej wielkości, ale pozwala się obdarzać przez wielkość Boga. Prawda nie chodzi w purpurze, jej nie potrzebna jest korona ani blask reflektorów. Ona sama jest reflektorem, który rozproszy ciemność fałszu. Prawda częściej jest cierniem niż złotem uwieńczona. Ale prawda nawet cierniem ukoronowana nie przestaje być prawdą, jak i fałsz, choćby w złotą koronę strojny, jest tylko nicością. Pytano nas kiedyś przy chrzcie: Czy odrzekasz się ducha złego i wszelkiej pychy jego? Odrzec się pychy – to odrzec się fałszu i spojrzeć na siebie w świetle prawdy. Nie jest pokora płaszczeniem się ani poniżaniem własnej godności. Pokora to po prostu właściwe spojrzenie na siebie, na swoje czyny, na swoją sytuację, na swoje możliwości; to jest krytyczne poznanie i ocena samego siebie. O ile pycha jest egoizmem – o tylko pokora jest oderwaniem się od swego „ja”, wzniesieniem się ponad samego siebie, spojrzeniem na siebie spoza siebie. Spojrzenie takie pozwoli mi nie tylko moje zalety, ale i swoje wady; widzę w sobie jedne i drugie – i przez to potwierdzam swoją godność: poczucie własnej godności każe mi patrzeć na siebie sprawiedliwie, dostrzegać w sobie zarówno blaski jak i cienie. Pozwoli nam to zajaśnieć nawet blaskiem wielkości; gdyż „wielkość człowieka jest w tym ,że zna on swoją nędzę” (B. Pascal). Człowiek, który zna swoją nędzę , bardziej zaufa Bogu i bardziej przez to zasłuży, by przez niego działał i objawiał się sam Bóg.
Żołnierze Piłata brutalnie zerwali z Jezusa szaty, które przywarły do poranionego ciała. Znów płynie boska krew, bo Jego przeciwnicy nie znają litości. aby wyszydzić Chrystusa zarzucają na Jego ramiona szkarłatny płaszcz i zaczynają Mu składać hołd jako królowi. Ubierają Jezusa jak króla, dając Mu płaszcz, koronę i berło, i składając Mu hołd. Dwa razy pozwolił on wyszydzić swą królewską godność. W pałacu rozpustnego Heroda, gdzie odziano Go w białą szatę niewinności i w gmachu Piłata, gdzie włożono na Niego czerwoną szatę miłości, aby nam pokazać, że powinniśmy Go naśladować w miłości i czystości. aby ułatwić sobie dziką zabawę, żołnierze osadzili Jezusa na niskiej ławce i wcisnęli Mu mocno na głowę koronę cierniową. Jakby się obawiali, że kolce zbyt płytko weszły w Jego głowę, wzięli trzcinę i uderzali po ostrych cierniach. Z głowy Jezusa zaczęła płynąć krew. Gdy Jezus został już przybrany w szydercze oznaki królewskie, zaczęła się zabawa. Żołnierze z kpiącym uśmiechem na twarzy defilowali przed umęczonym Jezusem, przyklękali przed Nim i wołali: „Witaj, Królu Żydowski” (Mt 27,29). – Dobry Jezu, my również klękamy przed Tobą. Uwielbiamy Cię i dziękujemy Ci za Twoją niezmierzoną dobroć. Uznajemy Cię za naszego Pana i Mistrza, za naszego Króla i za nasz Wzór. Prawa Twoje pragniemy szanować, o Twoje królestwo walczyć, a za Twoją chwałę oddać życie.
Lecz herb franciszkański przybrany jest także w koronę szlachecką i królewską. Przypatrzmy się wizerunkom (I 82; I 83, I 87).