Po franciszkańsku nie zajmować się złem. Bo nie warto.
Jak żyjemy, w największym stopniu nie decyduje kto rządzi tam, czy tu. Jaka partia, jaki przywódca. Nie decyduje kurs złotówki do Euro ani odwrotnie. Nawet stan zdrowia o tym nie decyduje, przynajmniej nie w stopniu decydującym. Ludzie młodzi bywają jak najbardziej zdrowi fizycznie. Nie popełniają samobójstwa dlatego, że dowiedzieli się o swej nieuleczalnej chorobie. Jednak odbierają sobie zdrowe silne, młode życie. O tym, jakie moje życie jest, w największym stopniu decyduję ja. To ja znam siebie najlepiej. Najgorszą krzywdę mogę sobie wyrządzić ja sam. Wiem przecież o sobie więcej, niż inni ludzie. Wiem o sobie prawie wszystko. Apostoł Paweł zachęci Filipian: W końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym – to miejcie na myśli! Czyńcie to, czego się nauczyliście, co przejęliście, co usłyszeliście i co zobaczyliście u mnie, a Bóg pokoju będzie z wami (Flp 4,8-9). Jeżeli interesują mnie różne przejawy zła; o nich rozmawiam i o nich myślę. Jeśli w myślach przeżywam skandale, afery, jeśli właśnie to mnie ciekawi, kto z kim ile ukradł. Jeżeli o tym myślę, przeważnie czy tylko – to jaki jest mój obraz świata? Na świat patrzymy tak, jak myślimy. Jeśli moje myśli są czyste, to, na co patrzę, również będzie czyste. Możemy się ucieszyć z jednego powodu: że nie musimy się zawodowo zajmować złem. Również Franciszek swoich współbraci do tego nie zmusza. W swej wspólnocie wprowadzi stosowne procedury, zmierzające do stawiania tamy złu. Oto one: Jeśli jacyś bracia za podszeptem nieprzyjaciela [duszy] dopuszczą się grzechu śmiertelnego i jeśli idzie o taki grzech, którego odpuszczenie, zgodnie z postanowieniem braci, wymaga zwrócenia się do ministrów prowincjalnych, wspomniani bracia obowiązani są zwrócić się do nich jak najprędzej, bez zwlekania. Ministrowie zaś, jeśli są kapłanami, niech sami z miłosierdziem nałożą im pokutę; jeśli zaś nie są kapłanami, niech ją nadadzą za pośrednictwem innych kapłanów zakonu, jak wobec Boga uznają za lepsze. I niech się strzegą, aby się nie gniewali i nie denerwowali z powodu czyjegoś grzechu, bo gniew i zdenerwowanie są i dla nich, i dla innych przeszkodą w miłości (2Reg, 7,1-3). Braćmi grzeszącymi zajmie się protektor Zakonu, kardynał Hugolin, późniejszy papież Grzegorz IX: A jeśli znaleźliby się bracia, którzy nie odmawialiby oficjum według reguły i chcieliby wprowadzić jakieś zmiany albo nie byliby katolikami, to wszyscy bracia, gdziekolwiek przebywają, spotkawszy któregoś z nich, obowiązani będą pod posłuszeństwem doprowadzić go do najbliższego kustosza tego miejsca, gdzie go znaleźli. A kustosz pod posłuszeństwem obowiązany jest strzec go pilnie we dnie i w nocy jak więźnia, aby nie mógł mu uciec, dopóki go we własnej osobie nie odda w ręce swego ministra. I minister pod posłuszeństwem obowiązany jest odesłać go przez takich braci, którzy będą go strzec we dnie i w nocy jak więźnia, dopóki nie przyprowadzą go do pana Ostii, który jest panem i opiekunem całego braterstwa, utrzymującym je w karności (T 31-33). Ucieszmy się, że nie musimy nikogo sądzić. Zło: analizowane, opowiadane – powiększa się. Urasta do monstrualnych rozmiarów. Czy naprawdę jest tak źle, jak twierdzą co poniektórzy? Gdyby było choć w połowie tak źle – każde wyjście na ulicę wiązałoby się ze śmiertelnym ryzykiem. Dobra jest nieprawdopodobnie więcej aniżeli zła. Absolutna większość ludzi to osoby normalne, to dobrzy mężczyźni i kobiety. Franciszek w ślad za Nowym Testamentem doradza, by zajmować się tym, co dobre i piękne. Żeby nie czytać ani nie słuchać o złu. Po co mi to mówisz? Co mnie to obchodzi? Jeśli byłeś świadkiem przestępstwa, nabyłeś wiedzy o złamaniu prawa – masz obowiązek (pod grzechem ciężkim) powiadomić o tym stróżów prawa. Inaczej popełniasz grzech cudzy – na grzech innych milczeć. Franciszek wzywa do planowania i aktualizowania dobra: Wydawajmy również godne owoce pokuty (Łk 3, 8). I kochajmy bliźnich jak siebie samych (por. Mt 22, 39). A jeśli kto nie chce kochać ich tak jak siebie, niech im przynajmniej nie wyrządza zła, lecz niech im czyni dobrze (2LW 25-27). Dostrzeżmy mądrość serafickiej zachęty: jakkolwiek by nie było, zła nie godzi się czynić pod żadnym pozorem. Nawet jeśli nie będzie dobra, zła też nie ma prawa być. To nie minimalizm, lecz, przeciwnie, ogromny ładunek życiowego realizm: niech przynajmniej nie wyrządza im zła. w Regule Niezatwierdzonej Patriarcha dopowie: I choćby nazywano ich obłudnikami, niech jednak nie przestają czynić dobrze (1Reg II,15).
Cała wiedza o złu, jaka jest nam potrzebna, została zawarta w Przykazaniach Bożych. Potrzebujemy natomiast ogromnej wiedzy o dobru. Jakiej ogromnej wiedzy wymaga opieka nad noworodkiem? Nawet drobna naprawa samochodu wymaga jakiejś wiedzy z dziedziny mechaniki czy elektryki. Problem nie polega na tym, że jesteśmy źli, czy grzeszni. Bo nie jesteśmy. Rzecz w tym, że czasem tak mało interesujemy się dobrem. Mamy – dostosowany do realnych możliwości – obowiązek pogłębiania wiedzy o dobru, czego przykładem prosty nakaz Franciszka: I ja pracowałem własnymi rękami i pragnę pracować; i chcę stanowczo, aby wszyscy inni bracia oddawali się pracy, co jest wyrazem uczciwości. Ci, którzy nie umieją, niech się nauczą, nie z powodu chciwości, aby otrzymać wynagrodzenie za pracę, lecz dla przykładu i zwalczania lenistwa (T 20-21). Dobro bywa nudne, zło jawi się jako fascynujące. Tymczasem jest odwrotnie: to zło jest nudne, bo jest nietwórcze, zawsze będąc w służbie pożądaniu. Fascynuje dobro, otwiera bowiem na nieskończoność Boga. Zło nie zasługuje na dogłębną analizę. Możemy natomiast pomnażać dobro, to bowiem potrafi każdy człowiek. Dobry człowiek. Jak mawiał Franciszek: pokój wam, dobrzy ludzie!