„Bracie Leonie, twój brat Franciszek śle pozdrowienie i życzy pokoju. Tak mówię do ciebie, synu mój, jak matka: bo co do tego wszystkiego, o czym rozmawialiśmy w drodze, pokrótce tym słowem postanawiam i radzę, i jeśli będziesz kiedyś potrzebował przyjść do mnie po radę, zaprawdę tak ci radzę: jakikolwiek sposób wydaje ci się lepszy, aby podobać się Panu Bogu i iść Jego śladami, i za Jego ubóstwem, postępuj tak z błogosławieństwem Pana Boga i moim pozwoleniem. I jeśli odczuwasz potrzebę ze względu na twoją duszę lub dla innej pociechy twojej i chcesz, Leonie, przyjść do mnie, przyjdź” – napisał św. Franciszek.
Jednak wśród najpiękniejszych kart franciszkanizmu nie ma wznioślejszej od tej, która zawiera wspaniały dialog między św. Franciszkiem i Bratem Leonem o „Prawdziwej i doskonałej radości” (por. „Kwiatki”, rozdz. VIII). Możliwe że i z tego powodu brat Leon uważany jest za jednego z najbardziej znanych towarzyszy Franciszka.
W archiwach mamy raczej skąpe jego dane biograficzne. Miał pochodzić z Viterbo. Około 1212 roku wstąpił do Zakonu, a w kilka lat później przyjął święcenia kapłańskie. Był jedynym świadkiem stygmatyzacji Franciszka i tylko jemu Biedaczyna pozwolił dotykać swych stygmatów i zmieniać opatrunki. Od niego otrzymał tzw. „List do brata Leona”. Z bratem Rufinem i Aniołem, będąc w Greccio, napisał list do generała Krescencjusza. Był obecny przy śmierci św. Klary. Uczestniczył w jej procesie kanonizacyjnym. Miał udział w redagowaniu biografii św. Idziego z Asyżu, być może także fragmentów „Speculum perfectionis” (Zwierciadła doskonałości). Zmarł w Asyżu prawdopodobnie 15 listopada 1271 roku. Spoczywa w bazylice św. Franciszka.
Gemelli zaznacza, że wśród pierwszych Franciszkowych braci był najbardziej prosty i czysty (più semplice e puro). Cuthbert dodaje, że Leon miał duszę dziecka. Zaś Forty wspomina go jako „najpokorniejszego i najłagodniejszego z uczniów Franciszka”. Właśnie dla tej łagodności Seraficki Ojciec nazwał go „Owieczką Bożą” (Pecorella di Dio), a w definicji prawdziwego brata mniejszego figuruje on jako przykład prostoty i czystości: „Ten byłby dobrym bratem mniejszym, który prowadziłby takie życie i miałby takie zalety, jak ci święci bracia, a mianowicie: prostotę i czystość brata Leona, odznaczającego się rzeczywiście najświętszą czystością” (2 Zw 85).
Franciszek wybrał go sobie na swego sekretarza i spowiednika, dlatego też chyba nikt bardziej jak on znał Biedaczynę. Święty Ojciec zwierzał mu się na bieżąco niemal ze wszystkich swoich sekretów i nikt inny jak bart Leon doświadczał na co dzień radości, podziwu i świętości „Wesołka Bożego” (Giullare di Dio).
Według Sabatiera ta zażyłości między Franciszkiem a Leonem ma swe źródło w ich młodzieńczej przyjaźni, z czasów sprzed „nawrócenia” Franciszka, o czym może traktować następujący fragment z Celano: „Właśnie wtedy pewien mąż z miasta Asyżu przypadł mu do serca bardziej niż inni, gdyż był jego rówieśnikiem, a trwała z nim przyjaźń ośmieliła go do zwierzania mu się ze swoich sekretów. Często prowadził go na miejsca odległe i odpowiednie do narad, twierdząc, że znalazł drogi i wielki skarb. Ów człowiek cieszył się, a będąc przejęty tym, co słyszał, chętnie z nim szedł na każde zawołanie” (1 Cel 3,6,4).
Nie ma wątpliwości co do tego, że Franciszek bardzo go miłował i wyjawiał przed nim sekrety swego serca. Dlatego też Luca Wadding traktuje Leona jako najbardziej ukochanego przez Franciszka.
Kiedy w początkach Zakonu Franciszek posłał brata Rufina, by głosił Ewangelię w Asyżu tylko w samych spodniach, bez innego odzienia, gdyż chciał się wymówić przed Franciszkiem od tego zadania, to po refleksji i sam Franciszek zdjąwszy z siebie habit, udał się do Asyżu, a towarzyszył mu w tej wyprawie brat Leon, niosący habity Franciszka i Rufina. Gdy odnaleźli Rufina, dołączył się do niego Franciszek i sam zaczął głosić kazanie o pogardzie świata, o pokucie i dobrowolnym ubóstwie. Gdy słuchacze umocnili się w wierze i na duchu słowami kaznodziejów, Franciszek przyodział w habit Rufina i siebie samego i tak odziani wrócili do Porcjunkuli, wychwalając i wysławiając Boga za to, że dał im łaskę pokonania samych siebie. Jak czytamy, owego dnia tak bardzo wzrósł szacunek ludu dla nich, że szczęśliwym czuł się każdy, kto mógł dotknąć choćby rąbka ich szaty (por. „Kwiatki”, rozdz. 30).
O wielkim zaufaniu do Leona świadczy to, że Franciszek często zabierał go ze sobą na głoszenie Ewangelii. Tak też i było w 1213 roku, kiedy Biedaczyna z bratem Leonem udawał się na zamek Monte Feltro, by przemawiać podczas wielkiej uczty wydanej na cześć nowo pasowanych rycerzy.
Pewnego razu sam Pan Jezus miał powiedzieć do brata Leona, że żali się na braci. Brat Leon miał Mu odpowiedzieć: „Z jakich powodów, Panie?”. A Pan rzekł: „Z trzech: mianowicie, że nie poznają Moich dobrodziejstw, których, jak ci wiadomo, codziennie hojnie im udzielam, chociaż »nie sieją ani żną« (Łk 12,42). A także dlatego, że »cały dzień» narzekają i pozostają »bezczynni» (por. Mt 20,6); oraz że często prowokują się nawzajem do gniewu i nie powracają do miłości ani nie darują krzywdy, której doznają” (ZA 21).
Kiedy Franciszek już odczuwał, że śmierć jest coraz bliżej, poprosił o przywołanie do niego brata Anioła i brata Leona, by mu zaśpiewali o siostrze śmierci. „Gdy obaj owi bracia przyszli doń, pełni smutku i bólu, zaśpiewali ze łzami Pieśń Brata Słońca i innych stworzeń Pańskich ułożoną przez samego świętego. A wówczas przed ostatnią zwrotką tej pieśni dodał jeszcze kilka wierszy o siostrze śmierci, mówiąc:
Pochwalny bądź, Panie mój,
przez siostrę naszą, śmierć cielesną,
której żaden człowiek żywy uniknąć nie może.
Biada tym, którzy umierają w grzechach śmiertelnych!
Błogosławieni ci, których śmierć zastanie w Twej najświętszej woli,
ponieważ druga śmierć nie będzie mogła wyrządzić im zła” (2 Zw 123,10-12).
Jak czytamy w Dziejach błogosławionego Franciszka i jego Towarzyszy – „Franciszek, miłośnik chwalebnej niewinności, która ozdabia ciało, a duszę prowadzi do łaski i chwały, z powodu wielkiej czystości i głębokiej niewinności, którą dostrzegał w bracie Leonie, jego chętniej brał za towarzysza i częściej tak nocą, jak i dniem dopuszczał do swoich tajemnic. Dlatego spośród innych towarzyszy świętego Ojca wspomniany brat był tym, który najwięcej napisał o jego tajemnicach i cudach” (DbF 38,1-2). Brat Leon widział kilkakrotnie Franciszka uniesionego w powietrzu i on też kilka razy miał słyszeć Biedaczynę rozmawiającego z Chrystusem, Matką Najświętszą i aniołami. Jemu to Franciszek sprawiał cudowne pociechy nie tylko za życia, ale także po śmierci i kilka razy mu się ukazał.
Wielką radości i chlubą dla brata Leona były słowa błogosławieństwa skreślonego dla niego ręką św. Franciszka, zaczerpnięte z Księgi Liczb:
„Niech ci Pan błogosławi i niech cię strzeże;
niech ci ukaże oblicze swoje i zmiłuje się nad tobą.
Niech zwróci oblicze swoje ku tobie
i niech cię obdarzy pokojem” (por. Lb 6,24-26).
„Pan niech ci błogosławi, bracie Leonie” (por. Lb 6,27b).