Narzędzia Męki Pańskiej – bicze w herbie franciszkańskim
Wiele wskazuje na to, że Piłat dążył raczej do uwolnienia Jezusa. Kiedy arcykapłani i tłum podburzony przez nich uporczywie domagali się śmierci Chrystusa, zapytał ich: „Cóż On złego uczynił? Nie znalazłem w Nim nic zasługującego na śmierć. Każę Go więc wychłostać i uwolnię” (Łk 23,22). Może Piłat uważał, że ubiczowani Jezusa wystarczająco zadowoli oskarżycieli i że odstąpią od dalszych żądań. U Rzymian biczowanie było zazwyczaj wstępem do ukrzyżowania, było dodatkiem do kary śmierci. Toteż ewangeliści Mateusz i Marek piszą po prostu, że prokurator „Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie” (Mt 27,26; Mk 15,15).
Skazańcowi zdejmowano szaty i przywiązywano go za przeguby rąk do niskiego słupa tak, by mógł stać pochylony z wygiętym grzbietem, przez co uderzenia wdzierały się w skórę, odsłaniając nawet kości. Liczba uderzeń nie była określona przez prawo, lecz pozostawiona decyzji sędziego lub samowoli egzekutorów. Prawo żydowskie przewidywało nie więcej niż 40 uderzeń. Ale Jezus był biczowany przed trybunałem rzymskim i przez oprawców rzymskich, którzy wymierzali tyle razów, ile im podyktowała fantazja. W sposób uzasadniony można przypuszczać, że było dwóch biczujących, przy czym bicz używany do takich egzekucji miewał trzy skórzane rzemienie zwykle zakończone ołowianymi kulkami; czasem były to żelazne łańcuszki, zakończone jakimiś ciężarkami lub kośćmi barana. Narzędzia kaźni i surowość jej wykonawców zwiększały okrucieństwo tej kary. Zdarzało się, że skazańcy umierali pod ciosami. „Już po pierwszych uderzeniach – na karku, plecach, bokach, ramionach i nogach występowały sińce, a potem te części ciała pokrywały się czarno-niebieskimi pręgami i opuchłymi guzami. Następnie coraz to nowe miejsca skóry i mięśni zaczynały pękać, naczynia krwionośne przerywały się, zalewając całe ciało krwią. W końcu biczowany wyglądał jak zniekształcony kawał pokrwawionego mięsa” (G. Rocciotti). Można sobie wyobrazić, jak dotkliwą męką było biczowanie dla Chrystusa, wyczerpanego przeżyciami ostatniej nocy i już dotychczas zmaltretowanego nad wyraz przez żydowskich strażników i rzymskich żołnierzy. Przychodzi na myśl proroctwo Izajasza: „myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego” (Iz 53,4). Za mesjańskie proroctwo uznaje się też obrazowe słowa psalmisty: „Poorali mój grzbiet oracze, wyżłobili długie bruzdy” (Ps 129,3). Prawie wszyscy pisarze duchowni widzą w biczowniu zadośćuczynienie za grzechy pożądliwości ciała. A właśnie ten grzech traktuje się dzisiaj w uśmieszkiem lekceważenia. Lecz jeśli człowiek tak często traci zmysł nadprzyrodzony i hart ducha – należy o to oskarżyć przede wszystkim to schlebianie pożądliwości ciała. Ta pobłażliwość przytępia spojrzenie nadprzyrodzone i osłabia wiarę – aż do całkowitej jej utraty. Natomiast zdyscyplinowanie seksualne ułatwia poważnie człowiekowi odnalezienie i przeżywanie tej największej utraty. Natomiast zdyscyplinowanie seksualne ułatwia poważnie człowiekowi odnalezienie i przeżywanie tej największej wartości duchowej, jaką jest Bóg. W tym sensie można też zrozumieć słowa Jezusa: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8). Zmysłowość rozbraja również siłę woli: człowiek zmysłowy traci zdolność do wysiłku i ofiary, staje się leniwym, samolubnym i wygodnym. Człowiek czysty zdolny będzie do dzieł największych.
Herb franciszkański zwykły, dzieło autora nieznanego z XVII wieku (Włochy I. 88) ukazuje narzędzie biczowania, cierpienie i cierniową koronę. Jan Chrzciciel Coignard (I. 96) przedstawia herb franciszkański zwykły według swojej partykularnej logiki, przechodząc od Eucharystii do Męki Pańskiej. Znaki te zostały złączone napisami: „A ja nie daj,
Boże, bym się chlubił czym innym, niż w Krzyżu Pańskim”. Wśród ornamentów, przedstawionych od lewej stron herbu zaznaczone są znaki eucharystyczne Mszy św.: kandelabr, krzyż, cyborium, gałązka oliwna, ołtarz, ampułka, księga czytań, kropidło, naczynie z wodą święconą, kadzielnica i drugi kandelabr. Po prawej natomiast stronie widzimy symbole męki: kolumna biczowanie, bicze, kogut, trzcina i materiał do wyszydzenia (płaszcz szkarłatny), gąbka na kiju, chusta Weroniki, napis INRI, miecz Piotra, włócznia, obcęgi, cierniowa korona, gwoździe i młot, drabina, latarnia z Ogrodu Oliwnego. Jest oczywiste, że twórca tego herbu chciał zjednoczyć w duchowości franciszkańskiej nie tylko Mękę Chrystusa, lecz także zbawczą celebrację Mszy Świętej.
Nie wiemy dokładnie, ile uderzeń wymierzono Jezusowi podczas biczowania. Gdyby od tych wszystkich zadanych Chrystusowi można odjąć bodaj jedno, czy nie uczynilibyśmy z tego z największą gotowością? Jesteśmy zdolni niejedno z tych uderzeń odjąć i niejedno złagodzić. Biczowanie był straszliwą karą, pokutą, zadośćuczynieniem za ludzkie grzechy (nie tylko grzechy zmysłowości), za każdy grzech. Jeżeli więc w jakiś sposób bierzemy udział w tej pokucie, jeżeli bodaj część tej kary staramy się odcierpieć – to już wówczas Chrystus doznał pewnej ulgi w swoim cierpieniu. Byłoby dla nas zawstydzeniem uchylać się od aktów pokuty i składać na Jezusa cały ciężar kary, jaka się przecież nam należy. Mając przed oczyma obraz krwawego biczowania, możemy i powinniśmy wymierzać sobie karę przez różne akty dobrowolnego umartwienia i wyrzeczenia. Czy czujemy się zdolni do takich aktów? W intencji pokutnej powinniśmy też przyjmować wszelkie nieuniknione cierpienia, jakie nas dotykają: chorobę, niedostatek, złośliwość ludzką, przyjmować je cierpliwie jako swego rodzaju nasze biczowanie, które zaszczytnie jednoczy nad z biczowaniem Chrystusa.
Żołnierze zdarli z Jezusa ubranie i przywiązali Go do niskiej kolumny, tak że nie mógł się prawie poruszyć, a napięte plecy stały się niezwykle wrażliwe na ból zadawany przez okrutne razy .W rozmyślaniach o życiu Chrystusa św. Bonawentura pisze: „Stoi przed tłumem ten młody obnażony mężczyzna, tak czysty i piękny, najpiękniejszy spośród synów ludzkich (Ps 45,3). Na Jego niewinne, delikatne ciało spadają niemiłosierne razy katów bez serca. Ten Kwiat wszelkiego ciała jest pokryty ranami. Zewsząd płynie królewska krew. Kaci biją i biją bez przerwy, rana powstaje obok rany. Zatrzymaj się dłużej i przyjrzyj Mu się starannie. Jeśli nie czujesz współczucia, to musisz mieć kamienne serce. Spełniły się wtedy słowa proroka Izajasza: Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał (Iz 53,2). O Panie Jezu, któż był tak zuchwały i zaślepiony, że Cię obnażył? Kto był jeszcze zuchwalszy, że Cię związał? A kim byli ci najzuchwalsi, że Cię biczowali okrutnie? Ty jednak słońce sprawiedliwości, zatrzymałeś swe promienie i dlatego było ciemno i zapanowała moc ciemności. Wszyscy są od Ciebie mocniejsi. Twoja miłość i nasza niesprawiedliwość uczyniły Cię tak słabym”. Jak wielka jest Twoja miłość i cierpliwość, Panie, że pozwoliłeś się – jak mówi Izajasz – zranić się od stóp do głowy (Iz 1,6). Ulecz nas przez Twoje rany i wzmocnij w walce z grzechem i ze złą pożądliwością.
Biczowanie było Akrą wysoce hańbiącą, którą według prawa rzymskiego można było wymierzać tylko niewolnikom i najgorszym złoczyńcom. Człowieka wolnego tylko wtedy można było biczować, jeśli się dopuścił takich przestępstw, że tracił prawo do dobrego imienia i był napiętnowany jako wyrzutek społeczeństwa. Dlatego św. Paweł sprzeciwił się, gdy go chciano biczować, bo biczowanie mogło pod znakiem zapytania postawić jego działalność apostolską. Na tę poniżającą karę został skazany nasz Zbawca i to przez sędziego rzymskiego, który kilkakrotnie podkreślał Jego niewinność. Nasz Pan i Mistrz, z królewskiego pokolenia Dawida, Jednorodzony Syn Króla królów, podobny we wszystkim do Ojca, nieskończony Majestat, zechciał dla ratowania naszych dusz przyjąć postać niewolnika (Flp 2,7) i być zaliczonym do złoczyńców (Iz 53,12). Sama niewinność chciała za nas grzesznych przyjąć karę biczowania i dźwigać nasze nieprawości. Dla nas stał się jak robak i pośmiewisko ludzi (Ps 22,7).
Autor listu do Hebrajczyków upomina nas, że powinniśmy wyjść z Jezusem poza obóz i dzielić Jego urągania (Hbr 13,13). Według wyjaśnienia Bonawentury, trzeba nam wyjść poza obozowisko światowych pożądliwości, aby z Jezusem dźwigać krzyż i jego szorstkie więzy. Nie przystoi bowiem, aby pod umęczoną i ukrzyżowaną głową znajdował się jakiś rozpieszczony członek Mistycznego Ciała. Okazuje się bowiem, że z Głową nie łączy go życie. Skrępujmy się więc – zachęca Doktor Seraficki – więzami męki dobrego najmilszego Jezusa, aby móc się z Nim związać więzami miłości i dzielić kiedyś Jego chwałę.
Kara biczowania byłą nie tyko hańbiąca, ale i bardzo bolesna. Jezusa biczowali żołnierze, którzy używali do tego zazwyczaj rzemiennych biczów, opatrzonych metalowymi kulkami lub haczykami. Liczba uderzeń nie była ustalona. Prawo żydowskie przewidywało 40 razów bez jednego (Pwt 25, 2-3), prawo rzymskie nie nakładało żadnych ograniczeń ,zostawiało liczbę razów uznaniu biczujących żołnierzy. Jakakolwiek była liczba, jedno jest pewne, że biczowanie był nieludzko okrutne. Stał tam biednych Jezus biczowany i pokrwawiony, z ciałem strasznie porozdzieranym. Patrzmy an tę błogosławiona krew tryskającą i spływającą na ziemie. Nie zostawili ani skrawka zdrowego ciała! Święta Brygida opowiada, że jeden z sług nie wytrzymał tego widoku, lecz podbiegł i zawołał: Co wyrabiacie? Czy chcecie zabić Człowiek, który nie otrzymał wyroku śmierci? Po tych słowach poprzecinał nożem powrozy, którymi Jezus był przywiązany do kolumny i osłabionem pomógł się ubrać. Dobry Jezu, niech nam będzie wolno powtórzyć za św. Bonawenturą: Chociaż ostre i twarde były te rzemienne bicze, które spadały an Twoje ciało, są mi one drogie, ponieważ było im dane nasiąknąć Twoją najczystszą krwią. Niech Twoja krew oczyści mnie ze wszystkich grzechów i wody i uczyni mnie białym jak śnieg.
Biczownicy, to uczestnicy średniowiecznych procesji pokutnych praktykujący biczowanie, często uważane za najważniejszy środek do zbawienia. Ruch biczowników był jednym z przejawów przemian zachodzących w mentalności ludzi późnego średniowiecza; zrodził się spontanicznie we Włoszech w sprzyjającej hasłom pokuty i ascezy atmosferze wytworzonej z jednej strony przez nawiedzające kraj klęski: wojna, głód, zaraza, z drugiej przez popularność idei nadchodzącej nowej ery pokoju i ładu, poprzedzonej okresem nieszczęść (Joachim Fiore). Potrzebę pokuty dla oddalenia tych nieszczęść głosili eremici, wywierający wielki wpływ na mieszkańców Włoch XIII wieku. Wobec powszechnego wzrostu pobożności pasyjnej XII i XIV w. wybrano biczowanie – formę pokuty, która dawała świadomość uczestnictwa w męce Pańskiej .Biczownicy idąc procesjonalnie od miasta do miasta i smagając się biczami po obnażonych plecach, wśród śpiewu psalmów i pieśni pokutnych. Ich wystawienia, tchnące autentyczną pobożnością oraz pragnieniem zaprowadzenia ładu i pokoju w świecie, objęły wszystkie warstwy społeczne Włoch. Źródła włoskie podkreślają dodatnie skutki, które ten ruch wywołał: oblężone konfesjonały, jednanie się zwaśnionych i wynagrodzenie krzywd. – Inny charakter przybrał ruch biczowników w Europie Środkowej: w Austrii i na Węgrzech, w Niemczech, Czechach i Polsce. Ruch ten rozwinął się przede wszystkim na podłoży wyjątkowo intensywnego kultu cierpiącego Chrystusa, którego naśladowanie posunięto do granic patologii. Każdy, kto włączył się do procesji biczowników, musiał uczestniczyć w niej 33 i pół dnia, an pamiątkę lat życia Chrystusa. Biczowano się 2 razy dzienni: o godz. 6 rano, by wspomnieć biczowanie Chrystusa i o 3 po południu, by uczcić Jego śmierć .po odbyciu pokuty nawiedzano kościoły, po czym procesja ruszała do następnych miejscowości .Do Polski pierwsze procesje biczowników dotarły w 1260-61 r. z Moraw, w okresie zagrożenia tatarskiego. W szeregach biczowników ciągnących przez Małopolskę i Śląsk znajdowało się głównie mieszczaństwo pochodzenia niemieckiego; w Wielkopolsce, gdzie ruch przybrał największe rozmiary, uczestniczyli w nim chłopi. Już w 1261 r. ruch biczowników zanikł w Polsce i w Europie. Druga fala ruchu biczowników zrodziła się w 1348-49 r., w ścisłym związku z epidemią czarnej śmierci, która zdziesiątkował ludność Europy. Biczownicy przeszli jej trasą od Włoch dwoma falami: przez Francję do Niderlandów i Anglii oraz przez Węgry i Austrię do Polski, Czech i Niemiec. Przejawy ruchu były identyczne z poprzednimi. Wzbogacił się on ponadto o elementy mesjanistyczne dzięki podawanym z rąk do rąk odpisom listu, który rzekomo miął spaść z nieba na ołtarz św. Piotra w Jerozolimie. Bóg miał nakazywać czynienie pokuty dla ocalenia chrześcijaństwa. Biczownicy musieli żyć w zgodzie ze wszystkimi, być wolni od długów, nie wolno im było przeklinać, przysięgać, nosić broni, współczuć seksualnie i zatrzymywać się w jednym miejscu dłużej niż na jedną noc, uznawali społeczną równość wszystkich ludzi; prześladowali tylko Żydów, uważanych za winnych śmierci Chrystusa i plagi morowego powietrza. Do Polski druga fala biczowników przybyła w 1349 r. z Węgier i w tym samym roku ruch biczowników upadł w Polsce już po kilku miesiącach.
W Polsce występowali biczownicy jeszcze w XVII i XVIII wieku, zwani kapnikami (od kap, którymi się zakrywali, aby ich nie poznano), biczujący się publicznie w kościołach w wielkim poście podczas nabożeństwa pasyjnych; odprawiali tę praktykę z pobożności lub jako pokutę nałożoną przez spowiedników. Biczowanie było też praktykowane w XV-XVIII wieku w niektórych bractwach polskich, głównie z Bractwie Męki Pańskiej. Biczowanie jako praktyka pokutna przetrwała do połowy XX wieku w niektórych katolickich zakonach i zgromadzeniach zakonnych. Ja wstąpiłem do Zakonu Braci Mniejszych w 1961 r., jeszcze przed Soborem Watykańskim II i spotkałem się z rzemiennymi biczami, ale w naszej prowincji już się nie biczowano. Natomiast w bratniej Prowincji Matki Bożej Anielskiej w latach 1968-69 w parafii św. Antoniego z Padwy przy ul. Senatorskiej 31 w Warszawie spotkałem br. zakrystianina i kościelnego Antoniego, który wieczorami (było słychać uderzenia i jęki) smagał się biczem.