Po franciszkańska służyć wielkim sprawom. 

Średniowieczne opowiadanie mówi o murarzach, pracujących przy budowie którejś z katedr. Wszystkim zadano to samo pytanie: Co tu robisz? Odpowiada pierwszy: Kazali mi tu pracować. Powiada drugi: Zarabiam na utrzymanie rodziny. Trzeci oświadcza z dumą: Buduję katedrę. Człowiekowi powinien w życiu towarzyszyć cel pozytywny. Mitologiczne Danaidy, 50 córek Danaosa, króla Argos, wydane za tyluż synów króla Egiptu, Aigiptosa, na polecenie ojca zabiły (z wyjątkiem Hypermmnestry) swoich mężów w noc poślubną. Bogowie wtrącili je do Tartaru, gdzie musiały za karę nieustannie napełniać sitami dziurawą beczkę. Mit poświadcza istnienie cennej intuicji świata starożytnego, że źródłem cierpienia może być bezcelowe działanie i życie. Franciszek żyje i działa w poczuciu misji: Kiedy ubrany w kolorowe szarfy, jakich niegdyś używał, szedł lasem, i śpiewał Panu chwalby w języku francuskim, z nagła napadli go zbójcy. Dziko usposobieni zapytali go, kim jest. Mąż Boży, ufnie, głośno odpowiedział: „Jestem heroldem wielkiego króla! Co wam do tego?”
Ale oni pobili go i wtrącili do rozpadliny pełnej śniegu, mówiąc: „Leż tu, prostacki heroldzie Boga!” On zaś, po ich odejściu, gramoląc się, otrząsnął z siebie śnieg i wyczołgał się z parowu, a bardzo ucieszony zaczął głośno wyśpiewywać po lesie chwalby dla Stworzyciela wszystkich rzeczy
(1Cel 16). 

Potrzebujemy poczucia misji. Przekonania, że ode mnie dużo zależy. Że wnoszę bezcenny wkład w życie Kościoła lokalnego: parafii, diecezji. Warto zapytać o przekonania towarzyszące mej codziennej pracy. Dostrzegamy wiele zagrożeń. Wskazywane nam są różne niebezpieczeństwa. Dzieje się to celowo. Człowiekiem przestraszonym łatwo się kieruje. Zawsze musi być coś, czego by się ludzie bali. Strach bowiem uzasadnia istnienie różnych form kontroli.  Wiara pokazuje nam zagrożenie, z którym człowiek, wsparty łaską Bożą, ma sobie poradzić sam/sama. Zagraża nam ubezsensownienie naszego życia. Dla wielu celem samym w sobie stała się konsumpcja. Nie żeby była ona czymś złym. Gdy jednak staje się celem jedynym. To bardzo niebezpieczne hasło: Musisz to mieć. Odrzucenie Boga, jako celu najwyższego i ostatecznego, rodzi niemożliwą do wypełnienia pustkę. Franciszek swym braciom wyznaczy cel wzniosły: Niech pamiętają, że nade wszystko powinni pragnąć posiąść Ducha Pańskiego wraz z Jego uświęcającym działaniem, modlić się zawsze do Niego czystym sercem i mieć pokorę, cierpliwość w prześladowaniu i w chorobie, i kochać tych, którzy nas prześladują, ganią i obwiniają, bo Pan mówi: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za prześladujących i spotwarzających was (por. Mt 5, 44). Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, bo do nich należy królestwo niebieskie (Mt 5, 10). Kto zaś wytrwa aż do końca, ten będzie zbawiony (Mt 10, 22) (2Reg 10,8-11). 

Franciszek jest zafascynowany Bogiem. Modli się do Niego: Kim Ty jesteś, Panie, nieskończonej dobroci, mądrości i mocy, że raczyłeś nawiedzić mnie, który jestem robakiem podłym i obrzydliwym? (O trzecim rozważaniu stygmatów przenajświętszych). Wielkość idei, której Franciszek oddał życie sprawia, że nie są dla niego problemem ani ubóstwo, ani niezrozumienie, ani niedomagania ciała.  Św. Paweł wyzna: I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, mojego Pana. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa (Flp 3,8). My też przeczuwamy, że sens i piękno życia nie tkwią w nagromadzonych dobrach materialnych. Ważne będzie zwłaszcza dostrzeganie sensu czynności jawiących się nam jako nudne i niepotrzebne, sensu spraw szczególnie męczących swym pozornym bezsensem. To będzie zwłaszcza modlitwa, z której rzadko, prawie nigdy, nie wynika od razu coś. Można być kuszonym do odwlekania Spowiedzi św., z której też od razu wyniknie niewiele.  Nawet najbanalniejsze czynności są Bogu potrzebne. Wykonywane z sercem i w duchu powołania, do współpracy z Bogiem, będą się przyczyniać do powstania świata bardziej Bożego, a tym samym – bardziej ludzkiego. Odkrywamy w ten sposób dobrą intencję, aby wszystko, cokolwiek czynimy: nasze myśli, słowa, czyny, były skierowane w sposób czysty, do służby i chwały Bożego majestatu. O to modli się Franciszek: Najwyższy, chwalebny Boże, rozjaśnij ciemności mego serca, i daj mi, Panie, prawdziwą wiarę, niezachwianą nadzieję i doskonałą miłość, zrozumienie i poznanie, abym wypełniał Twoje święte i prawdziwe posłannictwo. Zwłaszcza gdy się człowiek sprzeniewierzy najwznioślejszemu swemu powołaniu – do wiary, wówczas jego życie będzie szare, żałosne. Wtedy do rangi spaw najważniejszych urastają błahostki. I życie staje się właśnie takie: błahe, płytkie. Trzeba nam przyczyniać się do własnej poprawy. Do poprawy świata. Cokolwiek robię dobrze, to przyczynia się do poprawy świata, on staje się bardziej ludzki i piękniejszy. Dzięki mojej uczciwej, rzetelnej pracy. Żyjmy tak, aby nas inni pytali, jak żyć? Żeby inni nam mówili: chcę żyć, tak jak ty. Przepięknym dopowiedzeniem do życia św. Franciszka jest przytoczona w Kwiatach rozmowa brata Macieja z Biedaczyną. Zakończmy nią nasze rozważanie: Pewnego dnia wracał święty Franciszek z lasu z modlitwy. I kiedy wychodził właśnie z lasu, brat Maciej, chcąc doświadczyć, jak wielka jest pokora świętego Franciszka, stanął naprzeciw niego i niby dworując sobie, rzekł: „Czemu za tobą, czemu za tobą, czemu za tobą?” Święty Franciszek odrzekł: „Co chcesz powiedzieć?” Rzekł brat Maciej: „Pytam, dlaczego świat cały biega za tobą i każdy, zda się, pragnie cię widzieć i słyszeć, i słuchać? Nie jesteś piękny z ciała, nie jesteś bardzo uczony, nie jesteś szlachetnego rodu: czemuż więc za tobą biega świat cały?” Słysząc to święty Franciszek rozradował się wielce w duchu i wzniósłszy twarz ku niebu stał długo z myślą wzniesioną do Boga. A kiedy się ocknął, ukląkł i Bogu oddał cześć i dzięki. Potem z wielką żarliwością ducha zwrócił się do brata Macieja i rzekł: „Chcesz wiedzieć, czemu za mną? chcesz wiedzieć, czemu za mną? chcesz wiedzieć, czemu za mną? czemu za mną świat cały biega? Wypatrzyły mi to oczy Boga najwyższego, które na każdym miejscu patrzą na dobrych i złych. Oczy te bowiem najświętsze nie widziały wśród grzeszników nikogo, kto by był nikczemniejszy, niedołężniejszy, grzeszniejszy ode mnie. I aby spełnić to dzieło cudowne, które Bóg spełnić zamierzył, nie znalazł podlejszego stworzenia na ziemi. Przeto mnie wybrał, aby zawstydzić szlachectwo i dumę, i siłę, i piękność, i mądrość świata, aby poznano, że wszelka siła i dobro wszelakie od Niego pochodzi, a nie od stworzenia, i aby nikt nie mógł chlubić się w obliczu Jego. Kto jednak chlubi się, niech chlubi się w Panu; bo Jego jest cześć wszelka i chwała na wieki” (Kwiatki św. Franciszka, 10).