Po franciszkańsku pielęgnować modlitwę.
Jak jest czasem trudno się pomodlić. Na czym polega wielka trudność związana z modlitwą? Jeżeli zaniedbujemy sen, to w krańcowych przypadkach potrafi człowiek z braku snu stracić przytomność. Brak snu, Zaniedbywanie wypoczynku może też się skończyć zawałem serca czy innymi poważnymi schorzeniami. Kiedy kierowca lekceważy potrzebę snu, prowadzi pojazd całymi godzinami, bardzo jest prawdopodobne, że po zwyczajnie zaśnie. Człowiek musi zjeść. Na zjedzenie czegoś człowiek znajdzie czas. Będzie jadł w pośpiechu, pójdzie do Macdonalda, będzie jadł robiąc coś innego. Człowiek spać musi. Człowiek musi zjeść. Jeszcze parę innych rzeczy związanych z fizjologią, człowiek musi. o pewne rzeczy człowiek potrafi zawalczyć, np. o święty spokój: ja chcę mieć teraz święty spokój.
Nie tak jest z modlitwą. Paradoksalnie człowiek nie musi się modlić. Człowiek się nie pomodli i nie dzieje się nic. Lekceważenie potrzeby jedzenia szybko staje się widoczne: Jedz więcej, bo chudniesz w oczach. Tego, że ktoś się nie modli – tego bardzo długo nie widać. Nie pomodliłem się – jeszcze więcej czasu mam dla siebie. Pierwsza czynność, wypadająca z planu dnia – to modlitwa. Najprościej, najłatwiej jest odrzucić modlitwę. Bo brak modlitwy nie boli. Ludzie głodni powiadają: zjadłbym konia z kopytami. Czyli odczuwają głód. Tak nas ssie w żołądku, jak dłużej czegoś nie zjemy. Z niewysapania miewamy worki pod oczami. Modlitwa nie woła o czas jej należny. I można się nie modlić. Celano zostawił nam kilka świadectw Franciszkowej modlitwy: Mąż Boży Franciszek, „ciałem pielgrzymujący, z daleka od Pana” (2Kor 5,6), przytomnym duchem pragnął wejść do nieba, od którego oddziela go tylko ściana ciała, jako że stał się już obywatelem wśród aniołów. Całą duszą pragnął samego Chrystusa, cały mu się ofiarował, nie tylko sercem, ale i ciałem.(…) Zawsze szukał miejsca samotnego, w którym mógłby zespolić ze swym Bogiem nie tylko ducha, ale i całe ciało. Gdy na miejscu publicznym doznawał nagle zachwytu, nawiedzony przez Pana, wówczas robił sobie celkę z płaszcza, by jednak nie pozostawać bez celi. Nieraz nie miał płaszcza. Wtedy, by nie wyjawić „ukrytej manny” (Ap 2,17), zasłaniał twarz rękawem (2Cel 94). Biograf dokumentuje także, że Franciszek w sposób świadomy decyduje się na modlitwę onanie jest w życiu Biedaczyny sprawą przypadkową: Pewnego czasu święty i czcigodny ojciec Franciszek pozostawił świeckie rzesze, które codziennie bardzo pobożnie zbiegały się, by go słuchać i widzieć, i udał się na miejsce spokojne i samotne. Chciał tam obcować z Bogiem i oczyścić się z pyłu, jaki by przywarł doń na skutek przebywania z ludźmi. Miał zwyczaj, że powierzony sobie czas dzielił, by zasłużyć na łaskę. Według tego, jak uważał za stosowne, inny czas poświęcał na rzecz bliźnich, a inny trawił na kontemplacji w świętym odosobnieniu (1Cel 91). Trzeba czas na modlitwę zabrać.
Nam nic, nigdy nie ułatwi modlitwy. Gdyby ktoś chciał poczekać, aż mu się zachce, aż tak poczuje chęć do modlitwy, to się nie doczeka. Naiwne jest odkładanie modlitwy na starość, obfitującą rzekomo w nadmiar czasu. Jest bardzo wielu ludzi w podeszłym wieku bardzo pogniewanych z Panem Bogiem, czasem bardzo gwałtownie występujących przeciwko Bogu i Kościołowi. Wątpliwe, by na starość wracał do praktyk modlitewnych ktoś przez całe dotychczasowe życie stroniący od życia duchowego. Choć bywa, że pod wpływem bolesnych doświadczeń ludzie do wiary wracają, nie jest to jednak regułą. Do końca życia modlitwa będzie sprawą nie pięknych przeżyć, ale będzie sprawą decyzji. Na modlitwę trzeba się zdecydować. Ale to jeszcze mało. Nam nic nie ułatwi rozmowy z Bogiem. Czemu? Bo życie jest życiem. Ja nie mogę powiedzieć: Teraz mnie nie ma. To tylko w filmie prezes firmy mówi do sekretarki: nie ma mnie dla nikogo. Tak nawet nie wolno. Czasu na modlitwę nie można znajdować kosztem pracy, ale odpoczynku. Trzeba czas na modlitwę zabrać. Modlitwa to decyzja: nie zobaczę tego filmu, tam nie pójdę, tego nie zrobię – będę się modlił.
Z tego, że ja się modlę, też dosyć długo nie wynika pozornie nic. Widać, że ktoś się dobrze wyspał i pełen energii zabiera się do pracy. Że ktoś się zdrowo odżywia też widać. Dlatego można mieć poczucie straconego czasu. Stąd może wiele konstrukcji frazeologicznych, deprecjonujących wysiłek modlitwy: klepać pacierze, zawodzić Godzinki, itp. Owoce niemodlenia się i owoce modlitwy przychodzą najpóźniej. Przychodzą latami. Po bardzo długim czasie ktoś się zorientował, że się w życiu bardzo zapętlił. Że sobie życie zmarnował. W Liście do Wiernych Franciszek kreśli przejmujący obraz n nieodwracalnej ruiny życia: I gdziekolwiek, kiedykolwiek i w jakikolwiek sposób umiera człowiek w śmiertelnym grzechu bez pokuty i zadośćuczynienia, jeśli może zadośćuczynić, a nie zadość czyni, szatan porywa jego duszę z jego ciała z takim uciskiem i męką, o jakich nikt wiedzieć nie może, o ile tego nie doznaje. I wszystkie bogactwa i władza, i wiedza, i mądrość (por. 2Krn 1, 12), o których sądzili, że mają, zostały im odjęte (por. Łk 8, 18; Mk 4, 25). I pozostały dla krewnych i przyjaciół, a oni zabrali i podzielili jego majątek, a potem powiedzieli: „Niech będzie przeklęta jego dusza, bo mógł więcej nam dać i zgromadzić niż zgromadził”. Ciało jedzą robaki i tak zgubili ciało i duszę w tym krótkim życiu i pójdą do piekła, gdzie będą cierpieć męki bez końca (1LW 2,15-18). Wypada zatem zakończyć najbardziej znaną Franciszkową modlitwą uwielbienia: Wielbimy Cię, Panie Jezu Chryste [tu] i we wszystkich kościołach Twoich, które są na całym świecie błogosławimy Tobie, że przez święty krzyż Twój odkupiłeś świat.