EWANGELIA (Łk 20, 27-38) – Podeszło do Jezusa kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: «Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: „Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat pojmie ją za żonę i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu”. Otóż było siedmiu braci. Pierwszy pojął żonę i zmarł bezdzietnie. Pojął ją drugi, a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę». Jezus im odpowiedział: «Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa o krzewie, gdy Pana nazywa „Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba”. Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją».
32 niedziela C 06.11.2022r.

Jak bardzo przerażająca potrafi być niewiara. Jak dalece ludzie niewierzący potrafią czasem nie liczyć się z ludzkim cierpieniem. Dzisiejszym rozmówcom Jezusa chyba nie zależy na posiadaniu potomstwa: lekceważą też sobie małżeństwo. Wymyślili opowiadanie, będące świadectwem daleko posuniętej perwersji umysłu. Potraktujmy je poważnie, jak również bronioną przez opowiadanie tezę, że nie ma zmartwychwstania. Oto kobiecie umiera mąż. Już jedna taka sytuacja jest niewyobrażalną tragedią. Saduceusze jednak wymyślili sobie scenariusz, w którym ta sama kobieta przeżywa identyczny koszmar 7 razy! Saduceusze ze swoją niewiarą w zmartwychwstanie nie są już cyniczni. Są zwyczajnie głupi. Inna sprawa, że głupota i okrucieństwo są nierozłączne. Wiara w zmartwychwstanie jest z kolei mądra. Opiera się na przeczytaniu ze zrozumieniem Słowa Bożego. Mądrość wiary w zmartwychwstanie umarłych polega na umiejętności skutecznego pocieszania ludzi, opłakujących śmierć swoich bliskich. Bóg jest nadal ich Bogiem. Czyli żyją w przestrzeni dla nas niedostępnej, a nadzieja spotkania z nimi jest jak najbardziej zasadna. Ludzie niewierzący wydają czasem dyspozycje co do swego pochówku, budzące zażenowanie a niekiedy sprzeciw. Czy nie chodzi w tych dyspozycjach przypadkiem o udowodnienie – sobie i „żałobnikom”, że w sumie nic wielkiego się nie stało? Żałobie ludzi niewierzących należy się oczywiście szacunek i współczucie. Jednak w próbach ośmieszenia wiary, nie tylko prawdy o życiu wiecznym, nie sposób nie dostrzec porażającej głupoty, będącej ostatnim przystankiem przed rozpaczą. Saduceusze szydzą z najważniejszych ludzkich spraw. Kpią z instytucji małżeństwa, z prawa lewiratu, dla nas niezrozumiałego, mającego jednak głębokie uzasadnienie w pragnieniu przeżycia spotkania z Mesjaszem, niechby i w swoich męskich potomkach. Drwią także z wiary w zmartwychwstanie. Rodzi się jednak pytanie, co i czy w ogóle cokolwiek uznają za świętość? Tak naprawdę Saduceusze są wyznawcami „boga umarłych” (por. Łk 20,38), niezainteresowanego swoimi wyznawcami i przez nich nie wzywanego. Wygodnie mieć takiego „boga”, przed którym nie trzeba będzie stanąć, by zdać sprawę ze swego życia. ”Boga umarłych” nie ma jednak sensu o nic prosić. Saduceusze reprezentują wiarę ludzi umarłych, których życiowe aspiracje zaspokajają materialny dobrobyt, czyniący zbędnymi jakiekolwiek „wzloty i uniesienia” związane ze światem wartości nadprzyrodzonych. Oni nie walczą z wiarą. Oni z niej drwią. I chyba to jest w tym wszystkim najsmutniejsze.