Duchowny i poeta Angelus Silesius († 1677) napisał w Cherubińskim Wędrowcu: „Każdy ma w sobie obraz tego, czym powinien się stać, i jak długo jest on od tego ideału odległy, tak długo jego pokój wewnętrzny nie jest doskonały”. Bóg stwarzając człowieka, obdarzył go udziałem w swej Boskiej naturze. Otrzymany dar życia i powołania stanowi jednocześnie zadanie ustawicznego rozwoju, który osiąga się przez doskonalenie się w miłości Boga, ludzi i świata. Doskonaleniu temu służy życie modlitewne, sakramentalne, ascetyczne i wypełnianie obowiązków stanu, ale jego istotą pozostaje zawsze miłość. Wszystko inne o tyle służy doskonałości, o ile staje się funkcją miłości (1 Kor 13).

Doskonałym jest to, co nie posiada żadnych braków. Tak rozumiana doskonałość znamionuje tylko Boga, który jest jej uosobieniem i przez to zasługuje na chęć przebywania z Nim i uwielbienie. Stąd najwyższy poziom i kryterium miary wszelkiej doskonałości łączy się zawsze z Bogiem: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48). Wszystkie inne byty – stworzenia o tyle są doskonałe, o ile uczestniczą, uobecniają i odzwierciedlają doskonałość Boga. O pełni doskonałości bytu decyduje osiągnięcie celu.

Głębia wewnętrznego pokoju człowieka, o której mówi Angelus Silesius, jest zatem proporcjonalna do stopnia zbieżności ideału z rzeczywistością. Im większa zgodność duchowej sylwetki człowieka z Bogiem, tym głębszy jest pokój. Projektem, który został w nas złożony, ideałem i wzorem, do którego należy zdążać, jest obraz Jezusa Chrystusa. Święty Paweł naucza, że chrześcijanie zostali powołani i przeznaczeni przez Boga do tego, „by się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między braćmi” (Rz 8,29). Jezus jest ideałem, wzorem, przykładem, modelem doskonałego chrześcijanina.

Aby namalować wierną i udaną kopię, trzeba doskonale znać oryginał, trzeba się zapoznać z pierwowzorem, przeniknąć jego kształty, barwy i rysy. Dlatego autor listu do Hebrajczyków zachęca: „patrzmy na Jezusa” i zapewnia, że dzięki wpatrywaniu się w jasność Pańską – jak mówi św. Paweł – coraz bardziej jaśniejemy i upodabniamy się do Jego obrazu (por. 2 Kor 3,18). „Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala” (Hbr 12,2). Tylko Chrystus zaszczepić może człowiekowi swój sposób myślenia, postępowania i działania. Od Niego człowiek uczy się, jak postępować we wszystkich okolicznościach życia. Chrystus, Prawda, odpowiada na pytania, które owo życie stawia. W ten sposób żył Franciszek. Celano zaświadcza, że był niezmordowany w rozpamiętywaniu słów Jezusa i zgłębianiu Jego dzieł (por. 1 Cel 84). Codziennie na nowo rozważał i wręcz współprzeżywał życie Jezusa. Dlatego jego ziemskie pielgrzymowanie stało się doskonałym naśladowaniem losu Zbawiciela, przenikniętym i natchnionym Duchem Boga, który coraz pełniej wchodził w miejsce Franciszkowego „ja”. Święty z Asyżu powoli całkowicie zatracał się w Chrystusie. Pozwalał, by często do najdrobniejszych szczegółów jego życie zlewało się z życiem Jezusa: „zaprawdę bardzo dużo miał wspólnego z Jezusem, Jezusa nosił w sercu, Jezusa na ustach, Jezusa w oczach, Jezusa na rękach, Jezusa w całym ciele” (1 Cel 115). Oto istota wewnętrznej przemiany i upodobnienia się Franciszka: wcielony Syn Boży stał się mu niejako drugą naturą. Już nie on żył, lecz Chrystus w nim. Biedaczyna zaparł się samego siebie, aby żyć, jak żył Chrystus.

Życie Chrystusa jest drogą, którą przyszła do ludzi miłość Boga. Franciszek wraca nią do Bożego serca, to życie naśladując. Pójście za Chrystusem, naśladowanie Jego ziemskiej egzystencji nie jest u niego szukaniem własnej doskonałości czy osobistego uświęcenia, lecz szukaniem zamieszkującego niedostępne światło Boga i Jego prawdziwej i świętej miłości. Naśladujące Chrystusa życie Franciszka ma na celu wyłącznie i jedynie powrót do Boga Ojca. Dlatego szczególnie chętnie określa je on mianem „pójścia śladami Chrystusa” (por. 1 P 2,21), aby zawsze pamiętano, że Jezus jest drogą, a Bóg Ojciec jej celem.

Porównanie z kopiowaniem obrazu nie do końca jest prawdziwe. Nie chodzi tu bowiem o taśmowe sporządzanie tanich reprodukcji. W naszym wypadku każda kopia jest arcydziełem Bożej łaski i ludzkiego wysiłku. Kopie, choć wzorowane na jednym obrazie, nie są bynajmniej sporządzone na jedną modłę i bliźniaczo podobne. Podobieństwo do Jezusa nie niweczy indywidualnych cech i rysów, lecz jest szansą pełnego rozwoju, rozkwitu tego, co w każdym własne i niepowtarzalne. Poza tym odwzorowanie w sobie rysów Jezusa, zdobycie podobieństwa do Niego, zestrojenie się z Jego pragnieniami i dążeniami jest pracą na całe życie, a nie na kilka tygodni lub miesięcy. Święty Piotr uczył pierwszych chrześcijan, że Jezus zostawił im wzór, aby szli za Nim Jego śladami (1 P 2,21). Owo chodzenie śladami obowiązuje na każdym odcinku życiowej drogi, w każdym czasie i w każdej sytuacji.

O duńskim rzeźbiarzu Bertrlu Thorvaldsenie (†1844) powiadają, że widząc raz marmurowy blok, zawołał z zachwytem: „Jakiż wspaniały Chrystus ukryty  jest w tym bloku!” i natychmiast zabrał się do rzeźbienia figury Jezusa. Z podobnym zachwytem, z taką samą nadzieją i takim samym oczekiwaniem pochyla się Ojciec Przedwieczny nad kołyską każdego człowieka. A po latach pochyla się nad człowiekiem ponownie, aby zobaczyć, co się stało z utajonymi w nim możliwościami i jak daleko wierne jest jego podobieństwo ze Wzorem, którym jest Jezus Chrystus.

George Bernard Shaw złożył pewnego razu interesujące i samokrytyczne wyznanie. Gdy zapytano go, jaką osobistością z historii chciałby być, gdyby przyszło mu żyć raz jeszcze, odparł bez namysłu: „Życzyłbym sobie być takim człowiekiem, którym George Bernard Shaw mógł się stać, ale się nie stał”. Można podziwiać szczerość tego wyznania.

Któregoś dnia wszystko stanie się mało znaczące, a jedna tylko rzecz pozostanie ważna oraz interesująca dla nas i dla Boga: czy żyliśmy na wzór obrazu Jego Syna, czy rozświetliliśmy się Jego duchowym pięknem, czy rozpoznawalne są w nas Jego rysy, czy staliśmy się rzeczywiście siostrami i braćmi Pierworodnego?

Święty Paweł do Koryntian pisał: „wy jesteście… listem Chrystusowym… napisanym nie atramentem, lecz Duchem Boga żywego, nie na kamiennych tablicach, lecz na żywych tablicach serc… który znają i czytają wszyscy ludzi” (2 Kor 3,2-3). A w liście do Efezjan stwierdza, że „Błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa (…) napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem” (Ef 1,3-4). Przed założeniem świata Bóg wyznaczył nam jasno cel życia i żyjemy po to, aby być świętymi, nieskalanymi, doskonałymi. A doskonałość ta polega na naśladowaniu samego Boga. Pouczył nas o tym Jezus w Kazaniu na Górze, mówiąc: „Bądźcie więc wy doskonali, jak ojciec wasz niebieski doskonały jest” (Mt 5,48). Jezus dał nam przykład Boga Ojca, który życiodajne promienie słoneczne zsyła nie tylko na dobrych, lecz również na złych, a ożywczymi kroplami deszczu obdarza nie tylko sprawiedliwych, ale również niesprawiedliwych. To fundamentalne zdanie o naśladowaniu Boga wypowiedział Chrystus jako konkluzję swojej mowy o miłości nieprzyjaciół. Według św. Hieronima, gdy czyta się te słowa, „należy wiedzieć, że Chrystus nie nakazuje nam rzeczy niemożliwych, lecz doskonałe”. Wzorem doskonałości chrześcijańskiej ma być sam Bóg, Ojciec Miłosierdzia: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6,36).

Człowiek wątpiący mógłby postawić zarzut, że nie możne on naśladować Boga, ponieważ On jest zakryty przed jego oczami, a Boża doskonałość jest niedostępna dla ludzkiego poznania. Bóg jednak w swojej mądrości i dobroci postanowił wyjść naprzeciw temu zarzutowi. Dlatego dał naszym ludzkim oczom swój Obraz najcenniejszy, swój Portret najdoskonalszy. Tym Obrazem i Portretem stał się Jego syn, Jezus Chrystus. Dlatego św. Paweł napisał o Chrystusie, że „On jest obrazem Boga niewidzialnego” (Kol 1,15). Bóg chciał nam dać swojego Świadka. Tym Świadkiem wobec ludzi jest Jego Syn. Jezus Chrystus poucza nas całym swoim życiem, słowem i czynem, jaki jest Bóg i jakie są Jego doskonałości, które powinniśmy naśladować. Świadectwo dawane Bogu Ojcu w Duchu Świętym zamyka w sobie całą działalność Jezusa. Chrystus jest „Świadkiem Wiernym” (Ap 1,4) Ojca, ponieważ swoje świadectwo o Nim potwierdził śmiercią. Chrześcijanin winien z uwielbieniem wpatrywać się w widzialny Obraz niewidzialnego Boga, jakim jest Chrystus. Świadectwo, jakie Jezus dawał o Bogu Ojcu, było zarazem autoświadectwem o samym sobie. Dlatego świętość i doskonałość polega na naśladowaniu Jezusa. Nasza wiara powinna być wewnętrznym i zewnętrznym przyjęcim Chrystusa, który odsłonił nam tajemnicę Boga. Naśladując Syna Bożego, stajemy się Jego świadkami, a przez to świadkami Boga. W ten sposób świętość jest świadectwem chrześcijańskim. Być doskonałym chrześcijaninem i franciszkaninem, to znaczy starać się myśleć tak, jak myślał Chrystus, pragnąć tak, jak pragnął Chrystus, mówić tak, jak mówił Chrystus, czynić tak, jak czynił Chrystus; stać się „drugim Chrystusem”, a przez to autentycznym Jego świadkiem i prawdziwym, doskonałym chrześcijaninem, franciszkaninem.

Bóg chce, abyśmy żyli na wzór Chrystusa. On od wieków przeznaczył nas, abyśmy byli „podobni obrazowi Syna Jego” (Rz 8,29). Stąd winniśmy pytać samych siebie: czy moje oblicze posiada duchowe podobieństwo do Oblicza Zbawiciela? Czy moje życie posiada rysy życia Jezusa? Ludzie chcą widzieć Syna Bożego. W Niedzielę Palmową w czasie uroczystego wjazdu Chrystusa do Jerozolimy „niektórzy Grecy przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej i prosili go, mówiąc: «Panie, chcemy ujrzeć Jezusa»” (J 12,21). Ludzie chcą widzieć Jezusa, bo On porywa ich jako widzialny „Obraz niewidzialnego Boga”. Chcą Go widzieć nie tylko w obrazach i w figurach w naszych kościołach i kaplicach, w pismach, książkach i wykładach na naszych uczelniach, w sztuce i nauce katolickiej. Chcą Go widzieć przede wszystkim w nas, w naszym życiu franciszkańskim. Wszyscy ludzie mają do tego prawo, ponieważ jak Apostołowie, tak i my otrzymaliśmy specjalną „moc Ducha Świętego, aby być świadkami Chrystusa, aż po krańce ziemi” (por. Dz 1,8). Winniśmy być „listem Chrystusowym, napisanym nie atramentem, lecz Duchem Boga żywego, nie na tablicach kamiennych, ale na żywych tablicach serc, znanym i czytanym przez wszystkich ludzi” (2 Kor 3,2-3). Nasze życie i działalność są listem, który znają i czytają wszyscy. Nie powinien on być tylko naszym osobistym, prywatnym listem, pisanym atramentem tego świata na łatwo niszczejącym papierze ziemskim. Nasza działalność powinna być zawsze listem samego Jezusa, listem świadectwa chrześcijańskiego.

Warto w tym miejscu przypomnieć legendę o zakonniku rzeźbiarzu. Był on twórcą większości figur świętych, które zdobiły kościół, kaplicę klasztorną, korytarze, ogród i wirydarz. Pewnego dnia wezwał brata rzeźbiarza przełożony i powiedział do niego: „Przyjeżdża do nas jego eminencja ks. kardynał. Wszystko jest przygotowane. Brak tylko w głównym ołtarzu figury Chrystusa. Niewiele pozostało czasu. Znając twój talent i wieloletnie doświadczenie, myślę, że dasz sobie radę, aby figura była na czas gotowa. Brat rzeźbiarz wrócił do warsztatu niezadowolony, z bólem głowy i licznymi wątpliwościami. Mówił do siebie: „Skąd wezmę tak od razu materiał, by wyrzeźbić figurę Jezusa Zbawiciela. Żebym – mówił – miał drewno cedrowe z Libanu albo mahoń afrykański, to by się Pan Jezus ucieszył. Jest wprawdzie w kącie stara sztuka drewna dębowego, ale powykrzywiana i pełno na niej sęków. Ten pień do niczego się nie nadaje. Gdybym miał dobry materiał…”. Zakonnik marzył o wspaniałym szlachetnym drewnie, aż z tego wszystkiego zasnął. We śnie ujrzał anioła, który podjął się pracy w jego warsztacie. Wydobył z kąta zakurzony, powykrzywiany dębowy   pień. Chwycił narzędzia zakonnika: piłę, dłuto, hebel, młot. Rąbał, ciosał, obrabiał twarde drewno. W pewnym momencie z tego pnia pełnego sęków wyłoniła się piękna postać Chrystusa. Do rana rzeźba była gotowa. Brat rzeźbiarz przebudzony ze snu ujrzał przed sobą wspaniałą figurę Jezusa, naturalnej wielkości, jakby żywą. Jeszcze większe było jego zdziwienie, gdy zobaczył, że statua była wykonana z materiału, który on uważał za kiepski i nieużyteczny.

O tym wszystkim opowiedział przełożonemu, który oglądając statuę, powiedział: „Chrystus oczekuje, żeby każdy z nas będzie rzeźbił z materiału, który posiada. Każdy z nas jest żywym materiałem, który rzeźbi przez całe życie. Nie trzeba marzyć, że stanę się lepszym człowiekiem, gdy będę miał lepsze warunki do uświęcenia”. Czas, który otrzymaliśmy od Boga, jest tym stosownym czasem dla naszego uświęcenia. Nasza teraźniejszość jest nam dana i zadana, abyśmy współpracowali z Bogiem nad uświęceniem życia. Nie wolno nam popełnić błędu rzeźbiarza, który narzekał na zły materiał, a my, że w tych trudnych czasach nie sposób się przecież uświęcić. Często słyszymy słowa ludzkich narzekań: „Gdybym żył w czasach Pana Jezusa, to bym Go kochał bardziej”. „Teraz nie mam czasu na modlitwę, na oddawanie czci Bogu, muszę pracować, starać się o byt i zabezpieczenie na starość”. „Gdy przyjdzie starość, będę miał dużo czasu na modlitwę”. „Ludzie w podeszłym wieku mówią: gdybym miał tyle sił co dawniej, na pewno bym się więcej modlił i chodził do kościoła”.

Bóg dał nam w darze odpowiedni czas dla naszego udoskonalenia. Z naszego jedynego i niepowtarzalnego życia tu na ziemi mamy wyrzeźbić świętość. Mamy odtworzyć sobie obraz, jakiego oczekuje od nas Stwórca. Bóg powołuje nas do doskonałości życia właśnie teraz. Droga, na której postawił nas Ojciec Niebieski, jest właściwą do uświęcenia. Jezusa ciągle nam przypomina: „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem”. Na tej drodze nie jesteśmy sami. Z nami idzie Chrystus. On nas wspomaga i wspiera w trudach naszego doskonalenia się. On jest Światłem! On za każdego z nas cierpiał,  przelał krew, oddał życie, zmartwychwstał i wstąpił do nieba. W oczach Boga mamy niepowtarzalną wartość. By się uświęcić, trzeba nam teraz podjąć ten trud odważnie i z ufnością. Nie wolno nam tego zadania odkładać na jutro, na lepsze czasy i mówić: później podejmę się pracy nad sobą. Chrystus właśnie teraz przychodzi nam z pomocą w zdobywaniu naszej doskonałości. Matka Jego i nasza, Dziewica Maryja, podpowiada nam: „zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie Syn” (J 2,5).

„Doskonałość jest jednym z bardziej absorbujących haseł Źródeł franciszkańskich i wyraża dążenie w kierunku ideału świętości. O samym Franciszku kardynał Jan od św. Pawła powiedział do papieża Innocentego III, że spotkał „najdoskonalszego człowieka, który chce żyć według ideałów świętej Ewangelii i zachowywać w całej rozciągłości doskonałość ewangeliczną” (3 T 48). Wyrażenia: „Życie według Ewangelii Jezusa Chrystusa” (RN 2), „zachowywanie świętej Ewangelii Pana naszego Jezusa Chrystusa” (RZ 1,2), „żyć według Ewangelii świętej” (T 14), wskazują na korzenie doskonałości, która jest kształtowana „według Ewangelii”; ekwiwalentem tego określenia jest: „wstępować w ślady Chrystusa”, jak mówi RN 22,2. Celano na swój sposób streszcza zamiar św. Franciszka, aby żyć doskonałością ewangeliczną: „Jego największym zamiarem, głównym pragnieniem i najszczytniejszym postanowieniem było zachowanie we wszystkich i poprzez wszystko świętej ewangelii oraz doskonałe naśladowanie nauki i postępowania Pana naszego Jezusa Chrystusa, z całą pilnością, całym staraniem, z całym pragnieniem ducha, z całym żarem serca” (1 Cel 84).

Wspomniany biograf podobnie wskazuje na naśladowanie Jezusa Chrystusa, kiedy nazywa świętego „bardzo świątobliwym zwierciadłem świętości Pana i obrazem Jego doskonałości’ (2 Cel 26). Taki był Franciszek, aż doszedł przy końcu swego życia do „kresu wszelkiej doskonałości” (2 Cel 214), osiągając „szczyt doskonałej świętości’ (1 Cel 90). Święty z Asyżu, pomimo swojej wyjątkowej miłości wobec ubóstwa, nie przestawał wpajać braciom, że powinno być ono traktowane jedynie jako „droga do doskonałości” (2 Cel 55), a nie jako cel. Ewangelia stałą się normą życia, ale bezpośrednim przykładem jej stosowania był sam biedaczyna, który „za łaską Bożą” został „wodzem, nauczycielem i heroldem ewangelicznej doskonałości” (ŻW, wstęp 1). Franciszek – jak pisze Bonawentura – „osiągnął stopniowo szczyt doskonałości ewangelicznej” (W 1,6). Po zatwierdzeni Reguły ustnie przez Innocentego III święty zadecydował, „aby prawdę ewangelicznej doskonałości, którą poznał swoim umysłem, a związał się z nią profesją, wprowadzić w życie czynami i głosić słowami” (ŻM 2,5), postępując ze „stałością w podjętym postanowieniu” (ŻM 2,4), będąc „zwierciadłem świętości i wzorem całej doskonałości ewangelicznej” (ŻW 15,1); „zwierciadłem i blaskiem wszelkiej świętości” (ŻW 6,1).

Zwierciadło doskonałości, rysując obraz doskonałego brata mniejszego, wkłada w usta Franciszka wykaz poszczególnych cnót, jakimi w sposób szczególny odznaczali się jego święci towarzysze, a których suma miałaby tworzyć doskonały obraz idealnego brata. Oto one przedstawione w kolejności, w jakiej są wymienione: wiara, umiłowanie ubóstwa, prostota i czystość, wytworność, łagodność, dobroć, zdrowy rozsądek, kontemplacja, ustawiczna modlitwa, cierpliwość, gorące pragnienie naśladowania Chrystusa na drodze krzyżowej, siła duchowa i cielesna, miłość, gorliwa skwapliwość… (ZwD 85). O tych cnotach będziemy pisali i starali się je realizować, zastanawiając się nad nimi w każdym numerze „Głosu św. Franciszka” w 2008 roku.