Święty Franciszek umiłował Bożę Narodzenie nad inne święta (2 Cel 199). Powód tej miłości wyjaśnia w RN 23,3: „I dzięki Ci składamy… że On prawdziwy bóg i prawdziwy Człowiek, narodził się z chwalebnej zawsze Dziewicy błogosławionej, św. Maryi”. W 2 LW 4-5 pisze jeszcze: „To Słowo… zwiastował najwyższy Ojciec… [Słowo] mające zstąpić do łona świętej i chwalebnej Dziewicy Maryi, której to łono przyjęło prawdziwe ciało naszego człowieczeństwa i naszej ułomności. Które będąc bogate ponad wszystko, zechciało wybrać na świecie ubóstwo wraz z Najświętszą Dziewicą, Matką swoją”. W Np. 1,16-21 natomiast potwierdza realność zarówno fizycznego, jak i eucharystycznego „ciała” Jezusa, który codziennie ofiaruje się na ołtarzu jakby w nowym narodzeniu. Jest ot Franciszkowy sposób przeciwstawiania się katarom i innym heretykom, którzy przeczyli realności ciała Chrystusa, syna Maryi, narodzonego z łona Dziewicy, i Jego rzeczywistej obecności w Eucharystii. Duszę Biedaczyny nieustannie zajmowała tajemnica wcielenia (1 Cel 84) – szczególnie podczas okrutnej męki, to tym, co w tej tajemnicy nade wszystko urzekało Świętego, była prostota narodzin Zbawiciela. Dlatego bardziej niż inne święta „ z niewysłowionym zapałem obchodził narodzenie Dziecięcia Jezus” (2 Cel 199). „Franciszek odznaczał się… większym nabożeństwem wobec tajemnic narodzenia Pana aniżeli wobec innych uroczystości Pańskich. Robił tak dlatego, że jego zdaniem, chociaż Pan dokonał naszego zbawienia również innymi dziełami, to jednak dlatego, że się narodził, trzeba było, by nas zbawił. Właśnie z tego powodu chciał, żeby w tym dniu każdy chrześcijanin radował siew Panu z miłości do Tego, który dał nam siebie samego, każdy człowiek powinien okazywać radosną szczodrobliwość nie tylko wobec ubogich ludzi, ale także wobec zwierząt i ptaków” (Zb A 14). Według łagodnych pouczeń Asyżanina nakaz postu nie obowiązuje w Bożę Narodzenie, nawet gdyby przypadało ono w piątek. „Chcę, żeby w tak wielkim dniu nawet ściany jadły mięso, a sokor nie potrafią, to przynajmniej z wierzchu trzeba je nim natrzeć” (2 Cel 199). Ty bardziej powinni być nakarmieni i biedni, i żebracy, woły i osły, i ptaki (2 cel 200; Zb A 14; Zw D 114).

Miłość Świętego z Asyżu do Dzieciątka Jezus jest łączona ze słynnym świętowaniem Bożego Narodzenia w Greccio w 1223, kiedy Biedaczyna, przedstawiając na żywo scenę narodzin Jezusa, sam stał się „dzieckiem z Dzieciątkiem”, które mu się objawiło (2 Cel 35). Od tamtego czasu pokochał szczególną miłością to miejsce i „często mówił z radością do braci o  mężczyznach i kobietach z tego miasta: – W żadnym dużym mieście nie nawróciło się do pokuty tylu ludzi, co w Greccio, chociaż jest ono małym miasteczkiem” (Zb A 74). Przekonanie, że Franciszek przez obchody Bożego Narodzenia w Greccio zapoczątkował pobożny zwyczaj wystawiania z okazji tego święta Szkopek w kościołach, klasztorach i domach prywatnych w takiej formie, jak to czynimy dzisiaj, jest powszechne. Zastanówmy się zatem, jak naprawdę wyglądało Boże Narodzenie w Greccio, skąd Asyżanin zaczerpnął pomysł na „żywą” szopkę oraz jaki był wpływ obchodów w Greccio na szopki realizowane w późniejszych czasach.

Pierwsze opowiadanie o szopce w Greccio znajdujemy u Celano (1 Cel 84-87). Mając na uwadze, że pisze on biografie świętego w ostatnich miesiącach 1228, a najpóźniej w pierwszych tygodniach 1229, zwykło się uważać jego świadectwo za wiarygodne. Tym bardziej, że obchody w Greccio odbywały się zaledwie pięć lat wcześniej (25.12.1223). Pomimo że biograf nie mógł być na uroczystości osobiście, ponieważ kilka miesięcy wcześniej (8.09.1223) został mianowany kustoszem Nadrenii, opisuje te obchody tak, jakby sam brał w nich udział: świadczy o tym żywość stylu i tkliwość przenikająca wypowiedź pełną kwiecistego słownictwa. Ponieważ Giotto opierał się na przekazie św. Bonawentury ,dlatego jego opis teraz przytoczymy.

„Na trzy lata przed swoją śmiercią, Franciszek chciał możliwie najuroczyściej przeżyć w Greccio pamiątkę narodzenia się Dzieciątka Jezus i dlatego polecił zrobić pewne przygotowania, które pobudziłyby wszystkich do większej pobożności. By zaś nie oskarżono go o wprowadzenie jakichś nowości, poprosił Papieża o pozwolenie i otrzymał się. Wówczas kazał przygotować żłób, przynieść siano i przyprowadzić na to miejsce woła i osła. Zwołują się bracia, schodzą ludzie, las rozbrzmiewa różnymi głosami, a owa błogosławiona noc rozjaśnia się licznymi i jasnymi światłami, napełnia pochwalnymi i harmonijnymi śpiewami stając się wspaniałą i odświętną. Mąż Boży stał przed żłobem przepełniony pobożnością, zalany łzami i radością. Przy żłobie odprawiana jest uroczysta Msza Święta, a Franciszek, diakon chrystusowy, śpiewa świętą Ewangelię. Następnie wygłasza do stojących tam ludzi kazanie o narodzeniu się ubogiego Króla, którego, gdy chciał nazwać po imieniu, z nadmiaru czułej miłości, nazywał Dzieciątkiem z Betlejem.

Natomiast pewien rycerz, Jan z Greccio, cnotliwy i uczciwy, który z miłości do Chrystusa opuścił szeregi świeckiego wojska, a z mężem Bożym związany był wielką przyjaźnią, twierdził, że widział bardzo piękne dzieciątko śpiące w owym żłobie, Był przekonany, że błogosławiony Ojciec Franciszek obejmując je czule zbudził ze snu. O tym, że ta wizja zasługuje na wiarę świadczy nie tylko świętość pobożnego rycerza, ale także prawda w niej zawarta i późniejsze cuda, które ją potwierdzają. Podziwiany bowiem przez świat przykład Franciszka, stał się czynnikiem pobudzającym oziębłe serca do wiary Chrystusowej. Siano zaś ze żłobu, przechowywane pilnie przez ludzi, miało moc uzdrawiającą chore zwierzęta i chroniło się przed różnymi zarazami. W ten sposób Bóg ukazał  we wszystkich chwałę swego sługi, a także cudami zaświadczył o skuteczności jego świętej modlitwy” (ŻW X,7).

Święty z Asyżu pragnął „zobaczyć” najwyższe ubóstwo i skrajne uniżenie Syna Bożego narodzonego w Betlejem oraz wiązek pomiędzy przyjściem Jezusa w grocie betlejemskiej i tym sakramentalnym – na ołtarzu eucharystycznym. To wydaje się najwłaściwszą interpretacja Bożego Narodzenia w Greccio. Wizja Jana Velito, któremu ukazało się Dzieciątko Jezus jakby obudzone ze snu i ożywione przez Franciszka, staje się w tym kontekście bardziej zrozumiała i nabiera bliższego prawdzie, wskazanego przez samego Biedaczynę znaczenia; „On to uniża się do dzień jak wtedy, gdy z tronu królewskiego zstąpił do łona Dziewicy. Codziennie przychodzi do nas w pokornej postaci. Co dzień zstępuje z łona Ojca na ołtarz w rękach kapłana. I jak ukazał się świętym apostołom w rzeczywistym ciele, tak i teraz ukazuje się nam w świętym Chlebie. I jak oni swoim wzrokiem cielesnym widzieli tylko Jego Ciało, lecz wierzyli, że jest Bogiem ,ponieważ oglądali Go oczyma ducha, tka i my, widząc chleb i wino oczyma cielesnymi ,starajmy się widzieć i wierzyć mocno, że jest to Jego żywe i prawdziwe Najświętsze Ciało i Krew” (Np. 1,16-21).

Boże Narodzenie w Greccio było celebrowane bez figury Matki Bożej i św. Józefa. Oczywiście nie było także figurki Dzieciątka Jezusa, zważywszy bowiem na franciszkański charakter obchodów w formie przedstawienia figurka była czymś zbędnym: Jezus – sakrament, żywy i prawdziwy ,obecny w znaku chleba i wina, zstępował na ołtarz – żłób. Święty Bonawentura w opowiadaniu o szczegółowych przygotowaniach dokonanych przez Jana Velito, nie wspomina o żadnej figurce Jezusa, natomiast pisze o wizji Dzieciątka „ożywionego” prze Franciszka. Jego opis kazania, które podczas tej uroczystości miał wygłosić Asyżanin, wyklucza, by mógł ona w taki sposób zwracać się do figurki. Należy pamiętać, że Biedaczyna pragnął żywego przestawienia Bożego Narodzenia, by zobaczyć „uniżenie” Pana na własne oczy, jak to powiedział janowi Velito, prosząc go o przygotowanie uroczystości. Liturgia od zawsze uczy wiernych przeżywania tajemnic Chrystusa w niej odtwarzanych. Podobnie było w Greccio. Tajemnica narodzin Jezusa, która dotychczas była obchodzona w sakramentalnym rycie Eucharystii, tam po raz pierwszy została przyodziana w formę przedstawienia upamiętniającego narodziny w Betlejem. Nowatorstwem i oryginalnością przedstawienia Franciszkowego było zatem „wymyślenie” szopki eucharystycznej. Zestawienie Betlejem – Greccio, żłób-ołtarz w liturgii bożonarodzeniowej, a także w literackiej tradycji Kościoła było już znane wcześniej. Tak jak w Betlejem, tak i na ołtarzu, Jezus zstępuje między ludzi. W Betlejem pasterze przynosili dary, do ołtarza wierni przynoszą ofiary. Analogia między narodzeniem w Betlejem a Eucharystią jest łatwo wyczuwalna. „Betlejem” oznacza „dom chleba”. Jezus sam siebie określił jako „chleb żywy”, „chleb, który zstąpił z nieba”, „chleb życia’, który w świętej ofierze staje się pokarmem wierzących. Tu po narodzeniu został położony w grocie, w zwierzęcym żłobie; wydaję się, że ta właśnie okoliczność pozwoliła świętym pisarzom i mówcom dostrzec w nim wyobrażenie Eucharystii. Na przykład w tzw. sakramentarzu gregoriańskim w liturgii bożonarodzeniowej rokrocznie powtarzany jest tekst: „Tan, który jest Chlebem Anielskim, w szopce Kościoła stał się pokarmem wierzących zwierząt”. Franciszek uobecnienie narodzi Chrystusa w tajemnicy Eucharystii rozumie w sposób pośredni; bezpośrednio i dosłownie bowiem Eucharystia związana jest z ofiarą Krzyża i tajemnicą Ostatniej Wieczerzy.

Na różne sposoby Bóg przemawiał do człowieka. Prze patriarchów i proroków, przez plagi i nieszczęścia i ja najczulsza matka. Wreszcie stała się rzecz niepojęta. Wszechpotężny, wszechmocny i miłosierny Bóg stał się malutkim dzieckiem i pozwolił się wziąć w ramiona zwykłemu człowiekowi, mówiąc mu: „Przyjmij Mnie do siebie. Ja ciebie potrzebuje” W ewangelii czytamy: ‘Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie”. My radośnie dzisiaj witamy Boga, który przyszedł na świat w postaci małej Dzieciny. „Witamy”, ale czy Go przyjmujemy? Święty Jan mówi: „Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli… Świat Go nie poznał”. Bóg przyszedł do człowieka.

Narodzeni Jezusa w stajni w Betlejem należy do scen najczęściej przestawianych przez malarzy. Jest bowiem coś fascynującego w bożonarodzeniowej opowieści. Dominuje w niej kontrast. Bóg, Pan wszechświata, staje się Człowiekiem. Pan świata przychodzi do najuboższych ludzi, więcej staje się jednym z nich. Ubodzy Izraela, a w nim, reprezentowani przez Maryję, Józefa i pasterzy, stali się pierwszymi powiernikami Bożych planów; im w pierwszym rzędzie objawiona została tajemnica Wcielonego Boga. „Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to co jest unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga” (1 Kor 1,27-29). Bóg pysznym się sprzeciwia, a wywyższa pokornych (por. Łk 1,51-52). „To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością u ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi” (1 Kor 1,25). Niekwestionowanym dowodem wszechmocy Boga jest narodzenie Chrystusa z Dziewicy Maryi. To historyczne wydarzenie został zapowiedziane przez proroków Izraela i zwiastowane pasterzom, którzy paśli owce w okolicach Betlejem. „Anioł rzekł do nich: Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan” (Łk 2,10-11). Wszechmogący Bóg stał się Człowiekiem. Narodził się z Maryi Dziewicy. – Zbawcze wydarzenia Boże przekazywane są z pokolenia na pokolenie, budząc podziw i zdumienie. Nie jesteśmy w stanie pojąć Bożych planów. „Jedynie wiara może przylgnąć do tajemniczych dróg wszechmocy Bożej” (KKK 273). Wyznajemy więc, że odwieczny Syn Boży przyjął granice czasu i przestrzeni. Otrzymał imię, jak każde dziecko, uchodził za syna Józefa, cieśli z Nazaretu. Nie przestaje jednak być wszechmogącym Bogiem. Dziecko Maryi to Boży Syn, ten sam wczoraj, dziś i na wieki. On jest niezmienny, żyjący i wszechmocny. Przekonanie, że dla Boga nie ma nic niemożliwego jest największym umocnieniem naszej wiary i nadziei. „Jeśli nasz rozum przyjmie myśl o Bożej wszechmocy, z łatwością i bez żadnego wahania uzna to wszytko, co następnie przestawi nam do wierzenia” (KKK 274).

W życiu istotna jest nie tylko wiedza o historycznych wydarzeniach, co osobista relacja  do Jezusa, który żyje pośród nas. Można znać doskonale wydarzenia z życia Jezusa, a nie być chrześcijaninem. Uczniem Jezusa jest nie ten, kto wiele o Nim wie, ale ten, kto Go kocha i wyraża tę miłość przez zachowywanie Bożych przykazań. Przylgniecie przez wiarę do Jezusa ma swój wymiar negatywny i pozytywny. Pierwszy wyraża się w oderwaniu od żądz cielesnych. Mówił o tym św. Paweł, który ze zbawczego faktu ukazania się łaski Boga wyciągnął nakaz moralny, pouczając, byśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych, rozumnie żyli na tym świecie (por. Tt 2,11-14). Pozytywny wymiar wiary we wcielonego Syna Bożego wyraża się w szacunku do każdego człowieka, bo Chrystus solidaryzuje się z każdym człowiekiem, zwłaszcza z tymi, którzy są lekceważeni i pogardzani, jak poczęte dziecko, niepełnosprawny młodzieniec, czy przykuta do łóżka staruszka. Rozważając uniżenie Boga, który dla nas stał się człowiekiem, a następnie eucharystycznym chlebem, uczmy się, że najdrobniejsze czynności w naszym życiu mają sens, jeśli wykonywane są z miłości do Jezusa, dla dobra Jego braci i sióstr. Sens ma sprzątanie i świętowanie, wspólne śpiewanie kolęd i spacer. Każda czynność, która nie sprzeciwia się Bożym przykazaniom ma sens zbawczy ,bo swoim wcieleniem Chrystus uświęcił całe ludzkie życie. Stał się Człowiekiem po to, byśmy mieli udział w Jego boskiej naturze.

Cud wcielenia Boga wprowadza nas w zadziwienie. W uroczystości Bożego Narodzenia obchodzimy potrójne narodziny Jezusa Chrystusa. Pierwsze to narodziny Słowa z Ojca przed wiecznymi czasami. „Chrystus z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami, Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony, a nie stworzony, współistotny Ojcu, a przez Niego wszytko się stało” .Syn jest we wszystkim podobny do Ojca. – Drugie narodzenie Chrystusa to wydarzenie historyczne opisane przez św. Mateusza, i św. Łukasza. O tych narodzinach myślimy najczęściej w święta Bożego Narodzenia. Ludzki rozum nie jest w stanie pojąć, jak Bóg, którego nie jest w stanie ogarnąć wszechświat, mógł stać się maleńkim embrionem, potem płodem i wreszcie narodzonym Dzieckiem. On jest Dzieckiem narodzonym z Maryi Dziewicy. Jest zrodzony, a nie stworzony. On „za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”. – I wreszcie trzecie narodziny Chrystusa, czyli te, które dokonują się w naszych sercach, przez wiarę. Są one w zasadzie najważniejsze dla nas, bo właśnie one rozstrzygają o zbawieniu. Bóg stworzyła s bez nas, ale bez naszego współdziałania nas nie zbawi. Przyjęcie Chrystusa z wiarą na wzór Maryi oznacza uznanie Słowa Bożego za rozstrzygające źródło naszych decyzji życiowych.