Bóg dla wybranych?
Są takie dni, że trudno jest stanąć na modlitwie przed Bogiem, a spojrzenie Mu w oczy staje się zawstydzające. Nie jeden raz chciałoby się cofnąć czas, podjąć inną decyzję, zrobić coś inaczej. Czasu przecież nie cofniemy. Co było, to już było. Żyjemy dalej. W tym życiu przychodzi w końcu moment stanięcia w obecności Boga. Co Bóg o nas wtedy myśli? Co nam mówi? Jak na nas patrzy? Słowo Boże liturgii dzisiejszej niedzieli nie pozostawia złudzeń, jak to spotkanie wygląda.
Dlaczego Jezus nie poszedł w pierwszej kolejności do tych, którzy uważali się za sprawiedliwych, żyjących bez zarzutu, jeśli chodzi o przestrzeganie prawa Bożego, żeby ich pochwalić? Dlaczego nie poszedł docenić tych, którzy znali Święte Księgi w największym stopniu? Pierwsze kroki skierował na pogańską ziemię. Poszedł do tych, którzy nie byli najlepiej traktowani przez pobożnych Żydów. Poszedł do ludzi odrzucanych, mało znaczących, nie wpływowych. Rozpoczął publiczną działalność na terenach, które nazywane były „Galileą pogan”. Ci, którzy zamieszkiwali ten obszar byli w trudnej sytuacji, jeśli chodzi o religijność i relację z Bogiem. Granice Izraela były jasno określone, a zamieszkujący ziemie Zabulona i Neftalego nie byli traktowani przez Iraelitów jako pełnoprawni spadkobiercy darów Bożych. Tam właśnie Jezus rozpoczyna swoje pierwsze nauczanie i tam dokonuje pierwszych cudów. Wchodzi w „Galileę pogan”, by tam dać nadzieję i pocieszenie oraz okazać miłość Boga. „Galilea pogan” nazwana też krainą ciemności zostaje wypełniona Bożym światłem.
Określenie „Galilea pogan” może być w swoisty sposób zastosowana do ukazania wewnętrznego życia ludzi wierzących, kochających Boga, ale nie dowierzających, iż zasługują na Jego bezwarunkową miłość. Iluż to faryzeuszy naszych czasów niszczy drogę do wspaniałej przygody przyjaźni z Bogiem drugiemu człowiekowi. Z kolei ilu uwierzyło w to, że przez taki, a nie inny sposób życia nie są godni stanąć przed Bogiem, bo nie zasłużyli na to. Jezus wchodzi w naszą „Galileę pogan” i oświeca ją swoją obecnością. Jeszcze bardziej zostanie to uwydatnione w przyszłą niedzielę, kiedy to w liturgii usłyszymy, że ten, w którego życie wchodzi Bóg staje się błogosławiony, czyli szczęśliwy.