W szkole szczęścia
Z duszpasterskich rozmów rozeznaję, że w trudnych i niepewnych czasach ci, którzy powracają do Boga, ostatecznie znajdują w Nim oparcie, pewność i siłę do przetrwania. Można byłoby zapewne jeszcze wiele wymieniać, co odkrywają w Bogu zatrwożeni, prześladowani i ci, którzy stają przed wyzwaniem kolejnego rozpoczynającego się dnia, natomiast wspólnym mianownikiem tego wszystkiego będzie poczucie bycia kimś ważnym w Jego oczach. Ludzie, nawet najbliżsi, skłonni są zawieźć, zdradzić, odejść, a Bóg zawsze z taką samą intensywnością kocha. Ludzie skłonni są odwrócić się od Boga, a On wciąż tak samo kocha i z uśmiechem, bez wyrzutów jakby powtarzał w chwili nawrócenia: „Wróciłeś! Jesteś!”.
W tej części Galilei, w której Jezus rozpoczynał swoją działalność nauczycielską, wielu ludzi miało prawo uważać, że kolejny nauczyciel, który rozpoczyna swoją działalność nie jest dla nich. Z zasady mógłby, tak jak wielu innych nauczycieli, wskazać na ich beznadziejną sytuację, na ich biedę, cierpienie, odrzucenie i wpędzić ich w poczucie winy. Z zasady mógłby udowodnić im, że jest to wina ich przodków, rodziców, że sami są winni. Mógłby ogłosić im, że cóż, takimi prawami rządzi się życie społeczne w tym regionie i niestety, niejako są nikim. Mógł utwierdzić ich w przekonaniu, że Bóg im nie błogosławi, bo nie zasłużyli. Ilu z owych przyszłych uczniów Jezusa już to słyszało od innych mądrych tamtych czasów? Ilu z nich spodziewało się, że nadchodzący nauczać Jezus właśnie będzie kolejnym z takich?
Otwiera Jezus usta i wypowiada pierwsze słowa: „Błogosławieni jesteście”. To były pierwsze słowa, które usłyszeli rzeczeni mieszkańcy Galilei. Ewangelia według św. Mateusza adresowana jest właśnie do Żydów, którzy uważali, że aby być kimś wyjątkowym w oczach Boga, trzeba być tego godnym, Jezus pierwsze słowa wypowiada do osób uważanych przez Żydów za niegodnych błogosławieństwa Bożego i mówi do nich: „Błogosławieni jesteście”, czyli: „Szczęśliwi jesteście”.
Ta nowina, która nawet tyle niczego nie zapowiada, co raczej staje się faktem, urzeczywistnia się w osobie Syna Bożego. On jest tak bardzo blisko. Jest w zasięgu ich ręki. Ta nowina nie została zamknięta na kartach Pisma Świętego. Dzisiaj to my jesteśmy uczestnikami niedzielnej Mszy św. i to właśnie my przyjmujemy komunię świętą. To my jesteśmy uczniami Chrystusa, którzy przychodzą Go słuchać. Czego się spodziewamy? Może ktoś, niestety, zostanie w homilii po raz kolejny utwierdzony niesłusznie, że jest niedobry i niegodny błogosławieństwa Bożego, ale przecież słowo Boże jest ponad każdym ludzkim słowem. Jezus zaprasza dziś wszystkich do szkoły swoich uczniów. Pragnie ze wszystkich tworzyć swój Lud – Kościół, w którym smakuje się wiarę, nadzieję i miłość. Kościół, w którym doświadcza się balsamu pokrzepienia i podźwignięcia. Szkoła uczniów Chrystusa jest natomiast wymagająca. Gwarantuje to nam sam Jezus, dla którego zjednoczenie się z Mistrzem jest synonimem wzięcia krzyża i postępowania za Nim i z Nim. Dokąd ten krzyż prowadzi? Jak ta historia mojego bycia uczniem Chrystusa się skończy?