Obraz autorstwa vecstock na Freepik
Mowa to typowo ludzki sposób komunikowania się. Słowa wypowiadane przez człowieka są jednak ulotne, a więc w celu utrwalenia ich znaczenia przekazywano je potomnym poprzez rysunki, hieroglify i najróżniejsze systemy pisma. Dla współczesnych rozważania nad językiem lub pismem to domena nauk zajmujących się tymi zagadnieniami lub ciekawostki nie wnoszące niczego ważnego do konkretnego życia. Zupełnie odmienny stosunek do słów, głosek i liter miał człowiek starożytności. W jego wyobrażeniu litery, dźwięki ludzkiej mowy i słowa to ważne elementy świata stworzonego. Ich głębia i znaczenie były przedmiotem rozważań filozoficznych i przemyśleń religijnych. W tradycji biblijnej słowo było bardzo ważnym nośnikiem uczuć i prawdy. Odnoszono je najpierw do proroctwa („słowo Pana”), a następnie do prawa Bożego jako formy objawienia się woli Najwyższego. W Nowym Testamencie mianem „słowa” określano nie tylko coś, obojętnie czy w formie konkretnej lub abstrakcyjnej, lecz przede wszystkim „Kogoś” – osobę Jezusa Chrystusa. Tekst Czwartej Ewangelii mówi wyraźnie: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga” (J 1,1–2). Dla umiłowanego ucznia Chrystusa kluczowym stwierdzeniem było to, że „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę” (J 1,14). Jan mówi o Logosie. Określenie to jest bardzo trudno przetłumaczalne. Tylko częściowo oddają jego sens niektóre synonimy, jak „Słowo”, „Rozum”, „Myśl”. Pisanie ich z dużej litery jest rodzajem wskazówki o rozpiętości znaczenia terminu Logos. Przyjrzyjmy się niektórym refleksjom na temat osobowego Słowa. Według Justyna (zm. 167 r.) Chrystus – Odwieczne Słowo dokonuje zbawczego oświecenia, co pozwala ludziom na uświadomienie sobie jedności Boga, pobudzenie wiary w prawo moralne i odnowienie ludzkości przez wcielenie. To powód, dla którego autor ten uważa, że „nauka (chrześcijańska) przewyższa wszelką naukę ludzką, bo cała Racjonalność stała się Chrystusem, który się dla nas objawił jako ciało, Logos i dusza” (II Apologia 10,1). Nie pomija jednak faktu, że Logos, „zrodzony jako pochodzący od Ojca, istniał z Nim przed wszystkimi stworzeniami i Ojciec rozmawiał z Nim” (Dialog z Tryfonem 62,4). Dla Orygenesa (zm. 254 r.) Logos jest najwyższym, osobowym, wolnym i suwerennym bytem, któremu okazuje się miłość jako Stwórcy i Zbawcy. Stąd potrzeba zrozumienia, że „Słowo Boże nie jest takie samo, jak słowo wszystkich ludzi. Niczyje przecież słowo nie jest żywym bytem, niczyje słowo nie jest Bogiem (por. J 1,1)” (Homilie o Jer 19,1). Niezmierzona głębia Boskiego Logosu sprawia, że „święte i prawdomówne nie przez uczestnictwo, lecz z natury jest samo Słowo Boże, i to Ono ma klucz Dawida (por. Ap 3,7). Skoro bowiem «Słowo ciałem się stało» (J 1,14), otwiera tym kluczem Pisma, które przed Jego przyjściem były zamknięte, a których teraz nikt już zamknąć nie może twierdząc, jakoby nie spełniły się jeszcze… Otwiera je jednak w takim tylko stopniu, w jakim ludzie mogą je zrozumieć, natomiast pozostawia zamkniętym to, czego w obecnym życiu pojąć nie potrafią” (Fragmenty o Ap 20). Według tego autora na kartach Starego Testamentu ciągle odkrywa się Chrystusa, bowiem wysławiana przez Żydów mądrość „jest Słowem Bożym, ponieważ ona właśnie otwiera przed wszystkimi… zasadę misteriów i tajemnic, które tkwią przecież w Bożej Mądrości. Nazywa się Słowem również dlatego, że jest jak gdyby tłumaczką tajemnic umysłu… Czyż mogłyby istnieć byty rozumne, gdyby nie poprzedziły ich istnienia Słowo i Rozum? (O zasadach 1,2,2–4).
Rozmyślający nad stronicami Biblii autorzy chrześcijańscy zauważyli, że w tekście ewangelicznym jest mowa także o głosie. Wystarczy dźwięk, by wyczuć, czy nuta jest fałszywa, czy prawdziwa, jak w instrumencie, który jest źle nastrojony. Słowa i głos muszą być zestrojone. Zwykle oznaki dysonansu pomiędzy treścią a wewnętrznym napięciem umykają naszemu umysłowi, ale nie pozostają niezauważalne dla intuicji duchowej, która jest filtrem dla kłamstwa i dla prawdy. Tylko wtedy przyjmuje się prawdę, gdy jest ona głoszona w sposób autentyczny, a odrzuca się ją, gdy głoszący zakłada maskę hipokryzji. „Czym innym jest mowa, a czym innym głos” (Homilie o Wj 13,2), stwierdza zdroworozsądkowo Orygenes. Wiara rodzi się poprzez słuchanie. Nic więc dziwnego, że zwracano uwagę, iż „najpierw głos dociera do uszu, a potem, po głosie… do świadomości dociera słowo” (Homilie o Łk 21,5). Teologia chrześcijańska od początku skupiała się na osobie Chrystusa Pana. On jest sercem Objawienia i wcieleniem Boga, objawia w całej pełni moc Bożą. Z tego powodu wspomniany wcześniej Orygenes twierdził, że „w Ewangelii dostrzegamy nie głos, ale Słowo, które jest czymś doskonalszym od głosu (Homilie o Łk 1,4). Powstało obrazowe zestawienie: Jan Chrzciciel jest głosem, Chrystus Słowem, co ten starożytny pisarz wyjaśnia następująco: „Jak w nas głos jest czymś innym niż słowo – bo przecież nic nie znaczący dźwięk można wydać bez słowa, a i słowo można rzeczywiście sformułować w umyśle bez udziału głosu, tak samo wydaje mi się, że skoro Zbawiciel w pewnym sensie jest Słowem, to i Jan, który w zestawieniu ze Zbawicielem – Słowem, jest głosem, różni się od Niego… Dlatego też pod względem urodzenia Jan jest nieco starszy od Chrystusa: głos bowiem słyszymy przed słowem… Kiedy więc Jan pokazuje Chrystusa, wówczas po prostu człowiek wskazuje na Boga, tak jak głos wskazuje słowo” (Komentarz z do J 2,32). Podobne porównanie zastosował w swoich kazaniach święty Augustyn (zm. 430 r.): „Jan jest głosem, ale «na początku było Słowo», czyli Pan. Jan był głosem tylko do czasu, Chrystus jest Słowem odwiecznym. Czym jest głos bez słowa? Jest pustym dźwiękiem, który niczego nic oznacza. Głos bez słowa dźwięczy w uchu, ale nie przynosi pożytku dla serca. Rozważmy, w jakim porządku dochodzi do wzbogacenia serca. Gdy myślę o tym, co mam powiedzieć, wtedy słowo rodzi się w moim sercu; a jeśli chcę ci coś powiedzieć, staram się wzbudzić w twoim sercu to, co już istnieje w moim. W tym celu posługuję się głosem i mówię do ciebie, aby słowo, które jest we mnie, mogło dotrzeć do ciebie i przeniknąć do twojego serca. Dźwięk głosu pozwala ci zrozumieć słowo. Ten dźwięk mija, ale słowo przezeń niesione dotarło do twojego serca, a równocześnie pozostaje i w moim sercu. Czyż ten dźwięk niosący słowo nie przypomina ci sam przez się, że «potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał»? Dźwięk głosu spełnił swoje zadanie i przebrzmiał, jakby mówiąc w ten sposób: «Ta moja radość doszła do szczytu». Trzymajmy się słowa, nie pozwólmy, aby się ono zagubiło, gdy już poczęło się w tajnikach naszego serca. Czy chcesz stwierdzić, że głos przechodzi, a Słowo Boga trwa?… My wszyscy wierzymy w Chrystusa, wyczekujemy zbawienia w Chrystusie, a o tym powiedział nam głos [Jan Chrzciciel]” (Kazanie 293,3).
Refleksja chrześcijańska zatrzymała się nie tylko na naturze głosu i słowa. W starożytności cały alfabet miał znaczenie symboliczne. Ludzie Wschodu przyznawali pismu pochodzenie boskie. Widzieli w alfabecie jakąś tajemniczą całość, obraz wszelkiej doskonałości. Poganie przypisywali bogom dzieło utworzenia liter i alfabetu. Nawiązuje do tego Tertulian (zm. ok. 220 r.) twierdząc, że Chrystus „używał środków ludzkich. Uważam, że tak było… (Mówi się), że Merkury wymyślił litery alfabetu. Przyznaję, że są one niezbędne dla naszego działania i w naszych relacjach z Bogiem” (O wieńcu 8). Ponieważ początek liter był nadprzyrodzony, dlatego przypisywano im znaczenie symboliczne. Wyrafinowany intelektualista, jakim był Klemens z Aleksandrii (zm. ok. 212 r.), w charakterystyczny dla siebie sposób interpretuje symbolikę alfabetu: „Postrzegalne wyobrażenie niebios stanowią u nas samogłoski. W ten sposób wyraził się także sam Pan: «Jam alfą i omegą, początkiem i końcem»; za Jego pośrednictwem «wszystko się stało, a bez Niego nic się nie stało»” (Kobierce VI, 141,6; por. Ap 21,6; J 1,3). Grecka litera alfa odpowiada pojęciu i znaczeniu początku, natomiast omega, ostatnia litera alfabetu greckiego, oznacza doskonałość wszelkich doskonałości. Według wierzeń starożytnych ten, kto panuje nad początkiem i końcem, jest Panem wszystkiego. W tym kontekście staje się zrozumiale zdanie: „Jam jest Alfa i Omega, mówi Pan Bóg, Który jest, Który był i Który przychodzi, Wszechmogący” (Ap 1,8). Te same słowa zostają przypisane Chrystusowi, ukazując tym samym Jego bóstwo.
Święty Hieronim (zm. 419 r.) wyjaśnia bardzo jasno pochodzenie praktyki nawiązywania do pierwszej i ostatniej litery alfabetu. Wspomina mianowicie o tym, że jedno z ćwiczeń uczniów w szkołach polegało na „deklamowaniu liter alfabetu greckiego według ich kolejności, od pierwszej do ostatniej, co stanowiło ćwiczenie pamięci” (Komentarz do Jer 35,26). Zarówno dla uczonych starożytności, jak i dla prostych ludzi pierwsza i ostatnia z liter to synonim całości. Stało się zasadą, że wśród liter najczęściej wzmiankowano pierwszą i ostatnią literę alfabetu greckiego: A i Ω. Sięgając do Biblii znajdujemy podstawy bogatej teologii opartej na symbolice liter. Według Księgi Kapłańskiej Bóg błogosławi Izraela według porządku alfabetycznego (od litery „alef” do „tau”), a przeklina w odwrotnym (od „tau” do „alef”). Dla Hebrajczyków wymienienie pierwszej i ostatniej litery oznaczało wskazanie na integralność każdej rzeczy. Według rabina Jalkuta Rubeni „Adam pogwałcił całe prawo od «alef» do «tau»”. Do tej sentencji chrześcijanie mogą dopisać zakończenie: Chrystus – nowy Adam wypełnił wolę Ojca od A do Ω (por. Mt 3,15). To właśnie Syn Boży jest sprawcą i wypełniającym wszystko co widzialne i niewidzialne. Chociaż połączonych greckich liter w sztukach plastycznych używano dopiero od początku IV wieku, miał tego świadomość Tertulian w III stuleciu ery chrześcijańskiej. Pisze on: „Dwie litery greckie, czyli pierwszą i ostatnią Pan odnosi do siebie, symbole początku i końca są z Nim złączone. Jak to się dziej, że A dąży do Ω, a Ω do A, tak również i On może wskazać, że w Nim jest wszystko od początku do końca” (O jednożeństwie 5).
Wiele wieków później do wychwalania Maryi Dziewicy zachęcał Neofita Rekluz (zm. ok. 1220 r.) „Rozpocznijmy z najlepszego punktu, czyli stamtąd skąd bierze początek słowo, które naznaczył o początek i przyczynę istnienia wszystkich bytów, co jasno określa litera alfa… Śpiewamy Najświętszej Dziewicy «Ave –Witaj» – nauczyliśmy się tego wezwania od Archanioła. Nic bowiem wyższego, milszego ani mądrzejszego od tego słowa nikt spośród ludzi nie może znaleźć, aby pozdrowić Dziewicę (Kazanie o Zwiastowaniu 4).
Ewangelia nie jest wyłącznie dziełem literackim lub zbiorem mądrych myśli, a nauka chrześcijańska systemem filozoficznym, lecz pełnią prawdy, odwiecznym przesłaniem, powierzonym przez Logos, który je obwieścił. Dzieje ludzkości stają się „historią chrześcijańską”, gdyż Słowo – Syn Boży jest obecny w tajemniczy sposób w ludziach, jako zasada poszukiwania oraz oceny prawdy i sprawiedliwości. Bóg powierzył swoje przesłanie ludziom, którzy ubrali je w słowa, zapisali literami alfabetu, aby było czytane, przeżywane i urzeczywistniane.