Duchowość Franciszkańska na co dzień i od święta.
Po franciszkańsku znosić krzywdy i niesprawiedliwość. 

Co wtedy, kiedy padam ofiarą krzywdy, przemocy, niesprawiedliwości? Jak się wobec tego faktu zachować? Jak sobie poradzić, kiedy jestem wyzywany, obrażany i poniewierany? Gdy na mój temat są wygadywane niestworzone rzeczy? Nie oddawajcie złem za zło ani złorzeczeniem za złorzeczenie!  (1Pt 3,9). Trzeba odróżnić prawo do obrony od zemsty. Mamy prawo do obrony. Niekiedy obrona jest nawet obowiązkiem. Jeżeli dysponuję realnymi możliwościami obrony krzywdzonego człowieka, a obrony nie podejmuję – to niedobrze. Niemile zachowującemu się człowiekowi mogę powiedzieć: Kto udzielił tobie prawa do tego rodzaju zachowania? Nie życzę sobie, abyś w ten sposób wobec mnie się zachowywał. Kosztuje to mało i niemało jednocześnie. Czasem trzeba cywilnej odwagi, aby tak powiedzieć. Nie mamy natomiast prawa do zemsty.  Obrona ma to do siebie, że zawsze zmierza do usunięcia zagrożenia. Gdy zagrożenie zostało zażegnane, dalszych działań należy zaniechać. Często bowiem po udanej obronie przychodzi zemsta. Wymierzana przez sąd kara nie budzi wrażenia zemsty. Sąd jest zainteresowany obroną praw pokrzywdzonego człowieka. Wiara natomiast wzywa do niewkraczania na drogę zemsty. Obrona czasem bywa niemożliwa, zemsta natomiast – owszem. Na ileż to sposób można wziąć odwet na krzywdzicielu. Czegóż to ludzie nie robili, by się na kimś zemścić. Zemsta jednak niszczy tego, kto ją podejmuje i tego, przeciwko komu jest wymierzana. Trwanie w logice zemsty utrzymuje wciąż żywą doznaną niesprawiedliwość. Rzecz nie w tym, by naiwnie twierdzić, że się nic nie stało. Trzeba zawsze stanąć w prawdzie, niemniej swoje życie należy ustawić wokół możliwego w danej sytuacji dobra. Trzeba zawsze zapytać, jakiemu dobru zagraża doznana krzywda? Jakie dobro chciał we mnie unicestwić krzywdziciel? Zagrożonego dobra trzeba bronić. Ale jeżelibyście nawet coś wycierpieli dla sprawiedliwości, błogosławieni jesteście (…) Lepiej bowiem – jeżeli taka wola Boża – cierpieć dobrze czyniąc, aniżeli czyniąc źle (1Pt 3,14.17). Oto Biblijny realizm. Ne da się usunąć zła. Jest wielką naiwnością twierdzić, że kiedyś było lepiej. Że ludzie byli lepsi, pobożniejsi. To nieprawda. Apostoł przytacza słowa Zbawiciela: Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie (Mt 5,10). Przez sam fakt stawania przy Chrystusie i Jego Kościele, niejednej krzywdy doznany i padniemy ofiarą jeszcze wielu niesprawiedliwych osądów i zachowań. Franciszek, nakazując jałmużnę, lojalnie uprzedza współbraci, że padną ofiarą nieuniknionych obelg oraz że będą obrażani: I kiedy ludzie zawstydzaliby ich i nie chcieliby dać im jałmużny, bracia powinni Bogu za to dziękować! Bo za ten wstyd otrzymają wielkie uznanie przed trybunałem Pana naszego Jezusa Chrystusa. I niech wiedzą, że wstyd staje się udziałem nie tych, którzy go doznają, lecz tych, którzy go sprawiają (1Reg 9,6-7). Radę tę daje ktoś, kto sam poznał smak niesprawiedliwej oceny i złej woli: Ujrzawszy go ci, którzy go przedtem znali, i porównując rzeczy ostatnie w stosunku do pierwszych, niemiłosiernie mu ubliżali, obwoływali go głupim i szalonym, rzucali nań błoto ulicy i kamienie.  Sądzili, że odstąpił od pierwotnych obyczajów, a jego wielkie umartwienie ciała i wszystko, co robił, kładli na karb poniżenia i głupoty (1Cel 11). A oto Franciszkowa rada: na niechęć i obrazę, odpowiadać błogosławieństwem: Bądźcie cierpliwi w uciskach. Czujcie się bezpieczni, gdyż Pan wypełni swoja obietnicę. Pytającym was i ubliżającym dziękujcie, ponieważ ze względu na nich czeka nas królestwo wieczne (1Cel 29). Jedno z Napomnień Franciszek poświęci miłowaniu nieprzyjaciół: Pan mówi: Miłujcie nieprzyjaciół waszych [czyńcie dobrze tym, którzy was nienawidzą i módlcie się za prześladujących i spotwarzających was] (Mt 5, 44). Ten bowiem rzeczywiście kocha swego nieprzyjaciela, kto nie boleje nad doznawaną krzywdą, lecz dla miłości Bożej smuci się grzechem jego duszy. I czynem okazuje mu miłość (Np. 9). Franciszek mówi swym współbraciom prostą rzecz: że dobrze będzie im w Domu Ojca. To jest nieporozumienie, jeśli tu, na ziemi, chcemy odebrać nagrodę za swoje czyny. Na ziemi nie można ani adekwatnie wymierzyć ani kary ani nagrody. To jest poza ludzką możliwością. Nie, tu na ziemi, nigdy nam nie będzie dobrze. Nie będziemy zupełnie szczęśliwi na ziemi. Szczęście wieczne i Pan czeka na nas w Domu Ojca. Święty Franciszek powie swym braciom bardzo prosto: O najdrożsi, bracia i na wieki błogosławieni synowie, słuchajcie mnie, słuchajcie głosu swego Ojca. Złożyliśmy wielkie obietnice – otrzymaliśmy jeszcze większe. Dotrzymajmy złożonych – wzdychajmy do otrzymanych. Rozkosz krótka – kara wieczna. Drobne cierpienie – chwała nieskończona. Wielu powołanych – mało wybranych. Wszystkim odpłata. Bracia, póki jeszcze czas, czyńmy dobrze. Jak więc przejść przez ten świat wiedząc, że niejedno złe nas już spotkało, może wciąż żywa jest w nas pamięć o doznanej krzywdzie? Uczynić możemy jedno – poszerzyć w sercu przestrzeń dla Chrystusa. On – Jedyny Sprawiedliwy, przecierpiał największą niesprawiedliwość. Swych uczniów lojalnie uprzedza: Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować (J 15,20). Nasz Król ma cierniową koronę. Jest to wyśmiany i poniżony Monarcha. To jest nasz jedyny Król. Czasem o tym zapominamy. Wielu nie idzie za takim Królem i mają wygodniej; mają się lepiej. Do czasu, rzecz jasna. Zaiste, nie mylił się Franciszek: tu na ziemi, cokolwiek się wydarza – jest krótkie, choć długim może się wydawać. Pocieszające jest to, że nie tylko kara jest wieczna. Taką też jest i nagroda.