Widzenie to czynność szalenie angażująca. Nie można się wymigać, że się czegoś nie widziało. Zobaczmy, jak wielką wagę przywiązuje się do aktu, że ktoś nie mógł czegoś nie widzieć. Ludzie bardzo dosadnie zwracają sobie uwagę na oczywistość tego, czego nie da się nie zauważyć. Ewentualne tłumaczenie, że się czegoś nie widziało, wywołują falę gniewnych komentarzy. Poprawne widzenie jest sprawą na tyle doniosłą, że w wielu przestrzeniach życia wymagany jest doskonały, a przynajmniej bardzo dobry wzrok. Czy zatem brak wzroku może być czymś dobrym? Jezus mówi faryzeuszom, na zakończenie dzisiejszej Ewangelii: „Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu”. Jezusowi chodzi oczywiście o wzrok duchowy, czasem ważniejszy od wzroku fizycznego. Jezusowa wypowiedź wyraża ogrom dezaprobaty dla zatwardziałego serca Jego przeciwników. Jezus zdaje się im mówić: „Może byłoby dla was lepiej, gdybyście nie należeli do Narodu Wybranego, nie znali Starego Testamentu. Może w takiej sytuacji łatwiej byłoby zrozumieć i wybaczyć zatwardziałość waszych ser i zaprzeczanie oczywistym faktom”. Miarą bezradności faryzeuszy jest pytanie, postawione uzdrowionemu: „A ty co o nim myślisz w związku z tym, że ci otworzył oczy?”. Czy o takim Uzdrowicielu można w ogóle myśleć źle? A jednak faryzeusze nakłaniają uzdrowionego, by swego Dobroczyńcę nazwał grzesznikiem. Faryzeusze mówią o sobie: „Widzimy”. Występują jako eksperci w sprawach wiary. Tym większy jest ich grzech. Jednak niedostrzeganie oczywistych faktów albo uporczywe ich negowanie ma się dobrze. Bowiem widzenie jest naprawdę angażujące. Każe przyznać komuś rację, wycofać się z twierdzeń niewytrzymujących konfrontacji z rzeczywistością; uznać, że się było w błędzie, czasem długie lata albo i przez całe życie. Czasem nie tylko chore oko może zaboleć. Także sokoli wzrok może być przyczyną niemałego cierpienia. Jezus mówi także, że Jego przyjście sprawi, że wielu widzących stanie się niewidomymi. Powód jest ten sam: „przejrzenie”, na które godzą się dotychczas niewidzący jest bolesne. Widoczny jest wysiłek, jaki trzeba podjąć, aby odmienić swoje życie. Rosyjski bard Władimir Wysocki śpiewał kiedyś gorzką pieśń o kręgach piekieł. Zstępujący coraz niżej przybysz trafia do kręgu pijaczków, którzy zapraszają go do siebie, przekonując: „Nam tu dobrze, nam tu dobrze!”. Dla wielu ludzi wygodnie jest czegoś nie widzieć. Warto podjąć wysiłek poprawy życia. Bowiem zaprzeczanie oczywistym faktom wygląda groteskowo, jest jednak szalenie niebezpieczne. Grozi ruiną jednakowo doczesnego i wiecznego życia.