Obraz autorstwa wirestock na Freepik

Życie i śmierć są nierozdzielne. Śmierć należy do życia. Krzyż i chwała, grób i życie, śmierć i zmartwychwstanie, bezgraniczne upokorzenie i zwycięstwo, cierpienie, które doprowadza do śmierci i które jednocześnie wyprowadza z grobu? Czy to nie sprzeczności? Nie paradoks? Czy jest taka siła, która wyprowadza z grobu?  

Najpierw prosta obserwacja pokazuje nam, że wszystko co żyje kończy się śmiercią. Każdy organizm, każda roślina, każda komórka, każde życie, coś co rośnie to obumiera. Istnieje przysłowie: „co się rodzi musi umrzeć”.  

Jednocześnie w naturze drzemie jakaś niesamowita dążność do życia; i to już w najprostszych formach botaniki i biologii. Nasiona i najprzeróżniejsze formy rozmnażania się, niepohamowany pęd do przekazywania życia, we wszystkich przejawach życia. W przyrodzie tkwi jakaś dynamiczna siła, która instynktownie dąży do życia – skończywszy na głębokich uczuciach rodzicielskich. Cóż dopiero w człowieku, który najpierw jest obdarzony intelektem, obdarzony zdolnością rozumowania i zdolnością konstruktywnego myślenia, komentowania, szukania, wyjaśniania przyczyn i szukania skutków; następnie ubogacony uczuciami i duchowością – na każdym kroku człowiek dąży do życia! Mimo, że śmierć jest rzeczywistością oczywistą i naturalną, to jednocześnie obserwujemy jak w tym, co „żyje aby umrzeć” jest jakiś instynktowny pęd, niepohamowane pragnienie życia. Jesteśmy świadomi śmierci, a jednak chcielibyśmy żyć. Chodzimy do lekarza i do apteki, bo chcemy żyć. Wszystko dąży do życia!  

Nawet tak zwani ateiści czy materialiści, którzy nie wierzą w życie wieczne, w jakiś sposób chcą dalej żyć. Bo jaki inny sens znajdowaliby w tym, że żyją? Materialista powie, że chce przeżyć we wspomnieniach, w swoich dziełach, w tym, że będzie dobrze wspominany przez najbliższych. Przez to, że może postawią mu pomnik, może jego prace postawią gdzieś w muzeum, inne dzieło postawią na półce bibliotecznej, czy przynajmniej go będą z łezką rzewnie wspominać: jaki to był dobry człowiek. Czy tym samym zadowoli pragnienie życia? 

Jeżeliby wszystkie trudy miałyby skończyć się tylko śmiercią; jeżeli człowiek który ma zaszczepione nie tylko w genach, nie tylko w intelekcie, nie tylko w podświadomości, ale głęboko w psychice ludzkiej nieprawdopodobną chęć życia i faktycznie wszystko miałoby skończyć się tylko śmiercią – wtedy życie  byłoby tylko jakimś brutalnym żartem. Życie z konieczności jest ograniczone, okaleczone, pełne cierpień, pełne zmagań, pełne trudów, pełne kłopotów, pełne zmartwień, choroby, cierpień, boleści – wreszcie śmierć? Gdzie sens? 

A więc już z tego względu, takiej czysto psychologiczno-filozoficznej dedukcji musi istnieć jakieś życie doskonałe. I to życie jest doskonałe dlatego, bo jest nieśmiertelne. Tęsknotę za życiem prawdziwym zaspokoi tylko takie życie, które jest wieczne. Każda inna forma życia prowizoryczna, tymczasowa nie jest prawdziwym życiem, jest tylko biologią. 

Stary Testament, który się wypełnił w Nowym, jak i również to wszystko, co działo się później w rozwoju chrześcijaństwa, to należy do jednej wielkiej tajemnicy zbawienia, do historii zbawienia. Centrum całej historii zbawienia jest to wydarzenie w Jerozolimie, droga przez Kalwarię, przez grób do prawdziwego, zmartwychwstałego życia. Prawdziwym zaspokojeniem tęsknoty za życiem i jedynym zaspokojeniem tej tęsknoty za prawdziwym życiem jest Chrystus. 

I On sam, Jezus Chrystus nam pokazał, że ta droga nie prowadzi, i nie może prowadzić inaczej jak tylko przez cierpienia, boleści zmagania, kłopoty. Całe życie Jezusa od szopki betlejemskiej, od odrzucenia, poprzez wszystkie trudy życia, poprzez inne zmagania się z przeciwnościami; aż po skrajne cierpienie, poprzez śmierć i to najbardziej haniebną, najbardziej brutalną, najbardziej trudną, jest drogą do życia. 

Można by było zaryzykować stwierdzenie: gdyby nie było tej drogi: przez śmierć do życia, tej paradoksalnej logiki zbawienia, to byśmy dziś na ten temat nie mówili, może nie byłoby tematu. Świat wyglądałby inaczej. Chrystus, jako pierwszy nam namacalnie pokazał, że droga ucznia Chrystusa nie może być inna, przez śmierć prowadzi do życia. 

Także dla nas ludzi nie ma innej drogi. Przez nasze trudy, przez nasze zmartwienia, przez nasze zmagania, trudy, zmęczenie, kłopoty – to jest nasza droga życiowa. Może jeszcze wiele różnych etapów pośrednich nas czeka, ale wszelkie trudy, przez które my przechodzimy, w końcu sama śmierć jest drogą do życia. Do pełni prawdziwego Życia – jest nim sam Jezus Chrystus.